43.

6K 246 0
                                    

Kilka minut temu Michael gdzieś pojechał i zostawił mnie samą w swoim wielkim domu. Tak mi się przynajmniej wydawało, dopóki nie zeszłam do kuchni. Zastałam tam starszą kobietę około pięćdziesiątki. Czarne włosy, zapewne długie, ale spięte miała w wysokiego koka, więc nie byłam pewna. Ubrana była w czarne materiałowe spodnie i wiśniową koszulkę. Widać, że przychodziła tutaj często, bo bardzo dobrze orientowała się, gdzie co się znajdowało.

– Dzień dobry. - Uśmiechnęła się do mnie życzliwie.

– Dzień dobry – odpowiedziałam nieśmiało.

– Michael prosił, żeby zajrzeć i w razie, co dotrzymać Pani towarzystwa. W czymś pomóc?

– Nic mi nie powiedział, że Pani przyjdzie.

– Dziecinko, skończ z tą Panią. Marry. - Wyciągnęła do mnie rękę.

– Alyson. - Uściełam ją.

– Przychodzę tutaj raz na tydzień pomóc Michaelowi utrzymać w czystości ten dom.

– Zapewne potrzebuje pomocy. - Rozejrzałam się dookoła.

– Sam nie dałby rady. - Zaśmiała się. – Opiekował się mną, gdy pierwszy raz przyjechał do Rochester. Miał wtedy może dziewiętnaście lat. Zaczynał rozwijać skrzydła. Później wyjechał do Nowego Jorku, bo tam łatwiej było mu coś osiągnąć. Teraz mu się za to odwdzięczam. Kto wie, może gdyby nie on nie byłoby mnie tu teraz.

– A Pani czym się przez ten czas zajmowała?

– Żyłam jak wcześniej tyle, że z jego pomocą. Kupił ten dom i prosił, żeby się nim zajmowała. Przyjeżdżał tu, co jakiś czas aż w końcu zamieszkał na stałe. Do tej pory nie wiem, czemu pomógł nieznajomej kobiecie...

– Dobry z niego człowiek – powiedziałam bardziej do siebie.

– Ma dobre serce. Dużo w życiu przeszedł i wiele wycierpiał. Najbardziej przez najbliższych.

– Dużo Pani o nim wie.

– Mieszkał u mnie kilka lat. Jak tylko mój stan zdrowia się polepszył, mogłam się zając w końcu nim. Potrzebował kogoś, kto się nim zajmie i będzie w niego wierzył. Nie miałam wiele, ale pomagałam mu, jak mogłam.

– Możliwe, że to dzięki Pani jest taki. - Uśmiechnęłam się.

– Proszę cię, skończ mi paniować, bo się pogniewam.

Michael nie mówił nigdy o kobiecie, której pomagał, ale szczerze mówiąc, to on w ogóle starał się o sobie nie mówić. To dobrze, że znalazł się ktoś, kto się nim zajął, gdy bliscy zostawili go samego na pastwę losu.

Czekając, obejrzałam dwa filmy, a Marry przygotowała kolację, bo na obiad to już raczej było za późno.

– Już jestem. - Usłyszałam głos Browna i od razu pobiegłam go przywitać.

Stęskniłam się za nim przez te kilka godzin. Chyba był zdziwiony, gdy rzuciłam mu się na szyje. Czyżby żadna z kobiet nie witała go w taki sposób?

– To dobrze. - Cmoknęłam go w policzek.

– Wynudziłaś się? - Objął mnie.

– Trochę, ale Marry dużo mi o tobie opowiedziała. - Uśmiechnęłam się.

– Kłamała. Nie jestem aż takim leniem i staram się, naprawdę sprzątać po sobie. Z praniem trochę gorzej, ale daję radę. - Zaśmiał się.

– A tego nie mówiła.

– To, co ci powiedziała? - Spojrzał na mnie zaciekawiony.

– Chodź, bo kolacja czeka. - Złapałam go za rękę, prowadząc do jadalni.

– Gotowałaś?

– Nie pozwolono mi, ale może to i lepiej. To, co przygotowała Marry, jest pyszne.

– Podjadałaś? - Uśmiechnął się, całując mnie w szyje.

– Dużo zjeść nie zdążyłam.

– Miło jest wracać do domu i wiedzieć, że ktoś na ciebie czeka. - Uśmiechnął się.

– Miło? - Odwróciłam się do niego, zarzucając mu ręce na szyję.

– I to bardzo. - Musnął moje usta. – Zjedzmy skoro takie pyszne. - Usiadł do stołu.

Po kolacji obejrzeliśmy film, na którym nie mogłam się skupić. Całą moją uwagę przyciągał skupiony Michael. Czasami nawet zaśmiałam się, gdy widziałam, że on tak robił.

– Podobał się film? - Spojrzał na mnie.

– Już się skończył? - Zmieszana odwróciłam głowę w stronę telewizora, na którym zaczęły wyświetlać się napisy końcowe.

Nie mogłam uwierzyć, że gapiłam się na niego przez prawie cały film.

– A co ty robiłaś przez ten czas? - Przysunął się do mnie.

– Oglądałam – odburknęłam.

– Pytanie tylko, co? - Uniósł mój podbródek tak, żebym na niego spojrzała. – Ciekawe, chociaż?

– Baardzo. - Uśmiechnęłam się.

– Dobre i to. - Pocałował mnie. – Idziemy na górę?

– Myślałam, że nie zapytasz. - Od razu się podniosłam, na co on wybuchnął śmiechem. – No co?

– Pierwszego dnia, gdy cię tutaj przywiozłem, nie byłaś taka chętna.

– Nie znałam cię. - Spojrzałam na niego. – I chyba nadal nie znam.

– Wiesz o mnie znacznie więcej niż inni. - Wstał z kanapy, wyłączając telewizor.

– Nie tyle, ile mój tata.

– Zna mnie z tej gorszej strony.

– Ja też chcę cię z takiej poznać. - Podeszłam do niego, oplatając go w pasie, włożyłam ręce do jego tylnych kieszeni w jeansach. – I Marry.

– Co z nią? - Spojrzał na mnie z góry.

– Ona zna cię z tej lepszej strony, o której mi też nie mówisz.

– Wiesz o tym, że pomagam Marice.

– Nikt tego nie wie? - Zdziwiłam się. – Eliza też?

– Nikt. Nawet Eliza, a pracuje u mnie dużej. - Założył mi włosy za ucho. – To idziemy na górę?

– Idziemy. - Wyszczerzyłam ząbki.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz