90.

4.4K 179 0
                                    

Uwielbiałam wiosnę, gdy wszystko budziło się do życia. Wtedy i ja zaczynałam mieć lepszy humor i więcej chęci do wszystkiego.

Zanim obudził się Michael, zdążyłam naszykować sobie ubrania do pracy i zrobić śniadanie, które właśnie kończyłam. Wstał, dopiero gdy poszłam pod prysznic.

– Alyson. - Usłyszałam jego zaspany głos i kroki, co oznaczało, że kierował się w stronę kuchni.

– W łazience jestem! – krzyknęłam. – Śniadanie masz na stole, herbatę musisz sobie zrobić!

Gdy wyszykowana weszłam do salonu, Michael siedział w kuchni. Poszłam zobaczyć, co jeszcze tam robił, bo powinien się zacząć szykować do pracy.

– Co ty tutaj jeszcze robisz? - Spojrzałam na niego zdziwiona.

– Piję kawę. - Wychylił głowę znad gazety i się uśmiechnął. – Ładnie wyglądasz.

– Spóźnimy się.

– Spotkanie mam dopiero za godzinę. - Spojrzał na zegar.

– A ja powinnam być już w pracy.

– Nie dziękuj. - Wyszczerzył ząbki.

– Michael, co ty kombinujesz? - Podparłam ręce na biodrach.

– Mam spotkanie i chcę cię na nie zabrać. Czy coś w tym złego? - Spojrzał na mnie.

– Powinnam być w kancelarii. Tam bardziej się przydam.

– Dziewczyny poradzą sobie bez ciebie... Wiesz, że o wiele łatwiej by mi było, gdybyś była prawnikiem? Mógłbym wtedy prowadzić więcej spraw.

– To zatrudnij kogoś – odburknęłam.

– Nie o to chodzi. Nie stać mnie na to.

– A na mnie byłoby cię stać? - Zdziwiłam się.

– I tak ci płacę. - Uśmiechnął się. – Może pomyślisz o...

– Nie – przerwałam mu. – Nie wybieram się w najbliższym czasie na studia i przestań drążyć ten temat! – podniosłam głos.

– Ale dlaczego? - Wstał. – Przecież zaczęłaś pierwszy rok.

– Bo nie zamierzam drugi raz przeżywać tego samego! – krzyknęłam, wychodząc z kuchni.

Wściekła wyszłam na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza. Ze łzami w oczach patrzyłam na spokojną okolicę. O tej godzinie w tej części miasta nie było żadnych hałasów. Nie chciałam wracać na studia i kolejny raz zmagać się z problemami przeszłości. W tamtym okresie przeżywałam naprawdę ciężkie chwile, a do tego doszły zdrady mojego byłego chłopaka. Nie radziłam sobie najlepiej z ludźmi z uczelni i resztą rzeczy. W miesiąc popadłam w niezły ciąg imprez i pakowałam się w głupie akcje ze studentami z wyższego roku. Dlatego zrezygnowałam ze studiów. Nikt oprócz Mel i Eleny nie wiedział, czemu tak naprawdę zrezygnowałam, a teraz Brown drążył ten temat.

Oparłam czoło o barierkę, powstrzymując się od płaczu. Jak miałam mu to wszystko wytłumaczyć w tej chwili? Przez tyle czasu udawało mi się doskonale wszystko ukryć, ale teraz pękła we mnie tama.

– Chodź, bo się spóźnimy. - Wyciągnął do mnie ręce.

Był już wykąpany, ogolony i ubrany w garnitur.

– Przepraszam – wyszeptałam.

– Porozmawiamy o tym innym razem, dobrze? - Przyjrzał mi się uważnie. – Naprawdę się spóźnimy.

– Tak. - Weszłam do salonu. – To dla mnie trudny temat.

– Chodźmy. - Złapał mnie za rękę i prowadził do drzwi jak małą dziewczynkę.

Klientem Michaela był dwudziestodwuletni chłopak. Wpakował się w handel narkotykami i napad na bank. Nie rozumiałam, czemu młodzi ludzie w taki sposób niszczyli sobie życie? Nie wyglądał na kogoś, kto robił to dla pieniędzy, bo nie jest i nie wiedziałam nawet, czy kiedykolwiek był biedny. Nie wyglądał również na kogoś, kto uczestniczył w gangach i handlował narkotykami, ale Damian też na takiego nie wyglądał. Przyłapałam się, że coraz częściej o nim myślałam, ale to pewnie przez to, co się wydarzyło.

– Ja cię chyba skądś znam. - Chłopak przyglądał mi się dokładnie.

– Chyba Panią – wtrącił Mike.

– Jest chyba młodsza ode mnie – oburzył się.

Nie miałam pojęcia, skąd mógł mnie znać i nie chciałam się nad tym zastanawiać.

– Ale to kobieta i wypadałoby wykazać się dobrymi manierami. - Zmierzył go wzrokiem, przeglądając papiery.

– Nie sądzę, żebyśmy się znali – powiedziałam w końcu. – A nawet jeśli, nie pamiętam cię i nie wiem nawet, czy chciałabym pamiętać.

– Cóż, chyba masz rację. - Uśmiechnął się wrednie. – Zapamiętałbym taką wredną...

– Możemy przejść do sprawy? – wtrącił Brown, patrząc na niego. – Bo jeżeli nie, to skończmy to spotkanie.

– Wyluzuj, nie poderwę ci dziewczyny. - Uniósł ręce w geście poddania.

– Świetnie, to już sobie wyjaśniliśmy, a teraz chcę wiedzieć, po co napadłeś na ten bank i czy zdajesz sobie sprawę, że piętnastoletnia dziewczyna, której sprzedawałeś towar, nie żyje? Zaćpała się, jeśli zastanawiasz się, po co ci to mówię i po co to spotkanie. - Zarzucił nogę na nogę i skrzyżował ręce na piersi. – Masz dwa wyjścia. Powiedzieć, kto ci to zlecił albo wziąć winę na siebie.

– To nie... – zaczął się tłumaczyć. – Brakowało mi kasy.

– Twoja matka przedstawiła inną wersję.

– A co ona wie? Biega za bogatymi fagasami, którzy najpierw kupują ją drogimi rzeczami, a później rzucają.

– Wie tylko tyle, że nie chcę, żeby jej syn skończył za kratkami. Ty tego chcesz? Nie ma sprawy, przyłożę do tego ręce. - Wzruszył ramionami.

Przyglądałam im się uważnie. Chłopak nie chciał w ogóle się przyznać, jak było naprawdę. Wolał upierać się przy bajce, którą wymyślił na szybko i zmarnować sobie życie. Michael nie dawał za wygraną, ale prawda była taka, że bez współpracy chłopaka, jedyne, o co będzie mógł prosić w sądzie to łagodniejszy wyrok. Miałam nadzieję, że chłopak to przemyśli i zrozumie, że nie chciał spędzić kilku lat w więziennej celi.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now