118.

4.7K 178 9
                                    

Minął tydzień, odkąd Alyson była w śpiączce. Martwiłem się bardzo, ale lekarz zapewnił mnie, że jej stan się polepszył. Małą dwa dni temu przewieźli do sali, gdzie leżała jej mama. To dobre wieści. Pielęgniarka przez ten czas zdążyła pokazać mi jak opiekować się dzieckiem i je karmić. Wiedziałem, że wolałaby mleko od swojej mamy, ale musiała zadowolić się tym, co miałem. Postanowiłem zbliżyć się do dziecka, przecież byłem ojcem i nie mogłem się bać, opiekować własną córką.

Córeczka leżała spokojnie w moich ramionach, patrząc dużymi oczkami na moją twarz. Była śliczna. Malutka dziewczynka z ciemną czupryną jak u jej mamy. Z tymi włosami wyglądała jak ja, gdy byłem mały. Miałem gdzieś zdjęcia. Będę musiał pokazać je Alyson. Nie dało się jej nie kochać tak samo, jak jej mamy. Obie były cudowne.

Przez tydzień zżyłem się z córką. Nauczyłem się zmieniać jej pieluchy i raz wykąpałem ją z pomocą pielęgniarki. Miałem nadzieję, że Alyson będzie ze mnie dumna i zadowolona, że chciałem jej pomagać. Gdy mała płakała, od razu brałem ją na ręce. Wtedy się uspokajała. Teraz zasnęła, a ja miałem chwilę, żeby porozmawiać z Alyson. W sumie ciężko nazwać to rozmową, bo ja mówiłem, a ona spała, ale wierzyłem, że mnie słyszała.

– Dajemy sobie radę – uśmiechnąłem się – ale wolę, żebyś była przy mnie. Odpocznij. - Pocałowałem ją w czoło. – Nasza córeczka jest cudowna. Jest tak samo śliczna, jak ty...

Przerwałem, widząc pielęgniarkę, która stanęła przy aparaturze, coś poprawiając.

– Niech Pan sobie nie przeszkadza. - Uśmiechnęła się do mnie. – Zapewne niedługo ją wybudzą, bo jej organizm zaczyna dawać radę sobie sam. Zresztą ma dla kogo żyć.

– Dziękuję. - Zerknąłem na nią.

Gdy wyszła, kontynuowałem. Opowiadałem, jak zajmowałem się córeczką, że Brian z Sophie często je odwiedzali. Ucieszyłaby się, widząc ojca tak spokojnego. W końcu zaczynał zachowywać się tak, jakby tego chciała. Nie podniósł na mnie ani razu głosu, ani nie obwiniał. Chyba wiedział, że sam obwiniałem się wystarczająco, żeby nie spać po nocach.

– I wiesz co? Pokoik jest gotowy. Nie martw się. Tylko udawałem, że jestem nieprzygotowany. - Złapałem ją za rękę. – Wszystko jest gotowe na wasz powrót do domu. Daisy chyba mnie polubiła. Podoba ci się imię Daisy? Małej chyba się podoba. - Uśmiechnąłem się.

W tym momencie poczułem, że ścisnęła moją dłoń. Nie wymyśliłem sobie tego. Naprawdę to zrobiła. Zdziwiony, podniosłem na nią wzrok.

– Alyson... - Otworzyła oczy. – Kochanie... Tak bardzo się bałem – wyszeptałem, całując ją w policzek.

– Micha... - ledwo usłyszałem, co próbowała powiedzieć.

– Ci. Zawołam lekarza – przerwałem jej.

Po chwili w sali zjawił się lekarz. Zbadał Alyson i stwierdził, że wszystko było dobrze, bo wybudziła się sama. Za chwilę zabiorą ją na dokładne badania, więc mieliśmy ten czas tylko dla siebie.

– Tak bardzo cię kocham. - Oparłem swoje czoło o jej. – Bałem się.

– Nie zostawiłabym cię – wyszeptała. – Obiecałam.

– Wiem. - Spojrzałem na nią. – Przestraszyłaś mnie.

– Nazwałeś ją Daisy. - Uśmiechnęła się. – Podoba mi się. Naprawdę jest śliczna?

– Jest taka jak ty. - Chwyciłem jej twarz w dłonie. – Cudowna, śliczna i silna. Myślę, że też mnie kocha – powiedziałem cicho.

– Opiekowałeś się nią. Kocha cię.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now