Rozdział 35

2.4K 51 19
                                    

-Proszę pani, wylądowaliśmy…- powiedziała do mnie stewardessa.

-Matko, przepraszam, byłam strasznie zmęczona.- odpowiedziałam kobiecie, która uśmiechnęła się do mnie.

-Naprawdę nic się nie stało.

Wysiadłam z samolotu i podążyłam tunelem, by odebrać bagaż. Wzięłam swoją torbę, a czarnoskóry ochroniarz uśmiechnął się do mnie.

-Dzień dobry…- powiedziałam.

Mężczyzna ściągnął z taśmy moją torbę i podał mi ją, podziękowałam mu i podążyłam ku postojowi taksówek. Kierowca włożył mi torbę do bagażnika, napisałam mamie i Lucy, że już jestem. Po jakimś czasie pojazd zaparkował pod naszym wieżowcem, wzięłam bagaż i weszłam przez szklane drzwi do środka. Czekałam, aż winda zjedzie na dół, gdy się otworzyła wychodziła z niej nasza sąsiadka z czteroletnim synkiem. Mały powiedział mi dzień dobry i życzył miłego dnia. Kobieta uśmiechnęła się łapiąc synka za rękę. Wsiadłam do windy i wcisnęłam 25. Jechałam przez jakiś czas. Skręciłam w korytarz, przy okazji szukając w torebce kluczy. Gdy już je znalazłam i przekręciłam górny zamek, drzwi się otworzyły.

-Harry? Jesteś?- spytałam.

LINK- Say Something

Ściągnęłam pospiesznie płaszcz i buty, drzwi od naszej sypialni gwałtownie się otworzyły. Loczek stał z dużą walizką na kółkach, drugą torbę miał położoną na walizce, miał na sobie brązową kurtkę z kożuszkiem u szyi.

-Grace? Co ty tu robisz? Miałaś przyjechać jutro rano.

-Harry po co ci te walizki?- spytałam cicho.

-Ja… ja… ja…- przełknął nerwowo ślinę.- Muszę się wyprowadzić…

Otworzyłam szeroko oczy.

-Słucham?

-Muszę się wyprowadzić…

Spojrzałam na niego niedowierzając.

-Ale jak to? Dlaczego?

-Lekarz Ellis powiedział, że ona musi być pod czyjąś opieką przez cały czas… Jestem ojcem dziecka i czuje się za nie odpowiedzialny…

Spuścił głowę.

-Czyli zostawiasz mnie...- spytałam szeptem, a mój głos się załamał.

Kiwnął głową.

-A ja? Kim jestem dla ciebie?

Oparł walizkę o ścianę i podszedł do mnie, ujął moją twarz w dłonie.

-Grace kocham cię… Zawsze cię będę kochał, ale ja muszę to zrobić…

Pocałowałam jego opuszki palców.

-Dlaczego nasz związek musi cierpieć?- spytałam szeptem przełykając gulę w gardle.

Przytulił mnie mocno całując nie raz moje czoło i policzek, on też płakał. Łzy mi leciały ciurkiem… Odsunęłam jego twarz od mojej i otarłam kciukiem jego łzy.

-Harry… Czyli jeśli wyjdziesz z tego mieszkania to z nami koniec? Tak?

Kiwnął głową.

-Mam nadzieję, że nigdy się nie zapomnimy.- powiedział cichutko całując moje policzki.

-Nigdy, ja nigdy o tobie nie zapomnę… Kocham cię…- szepnęłam i wybuchnęłam płaczem.

Ostatni raz połączyliśmy nasze usta w pocałunku i choć czułam smak słonych łez moich i Hazzy, to wiedziałam, że jest on piętnem co razem przeżyliśmy. Wszystkimi wspomnieniami. Oderwaliśmy się od siebie. Oparłam się o ścianę, Harry otarł łzy, wziął walizkę i torbę, nałożył buty i spoglądnął na mnie. Jeszcze raz spojrzałam na jego zielone oczy, które były jakby za mgłą.

Change Me (Harry Styles Fanfiction)Where stories live. Discover now