Tokyo cz.I Grubi, brzydcy i bogaci

844 37 18
                                    

Tokyo było cudowne. Tętniło życiem o każdej porze dnia i nocy. Ulicami przechadzały się przebrane za gejszę kobiety, co dodatkowo pozwalało wczuć się w klimat tego miejsca. Widziałam w oczach Filipa to, że właśnie spełnia się jego największe pragnienie (no może nie wliczając zobaczenia mnie nago,bo na to sobie jeszcze poczeka). Tak czy siak, był przeszczęśliwy. Serce mi rosło na ten widok. Chciałabym oglądać go takiego już zawsze.

Co do hotelu: był położony na obrzeżach miasta, dzięki czemu wbrew pozorom mieliśmy do niego wygodny dojazd. Był to bardzo wysoki budynek, a Szcześniak zadbał o to, że nasz pokój znalazł się na jednym z najwyższych pięter. Dodatkowo w naszym apartamencie jedno pomieszczenie miało zamiast ściany ogromne okno z widokiem na miasto. Robiło to niesamowite wrażenie.

Po rozpakowaniu się i szybkim prysznicu, ruszyliśmy na miasto. Bentley spisywał się świetnie. Tworzył atmosferę niczym z amerykańskiego filmu. Pomimo, że nigdy nie marzyłam o wycieczce do Tokyo, dzięki Filipowi poczułam fascynacje tym miejscem.

- Tour po Azji czas zacząć - powiedział Fifi, gdy zaparkowaliśmy już samochód.
- Prowadź skarbie - zaśmiałam się i wtuliłam się w niego.
- Zacznijmy od naszego wyglądu - oznajmił bardzo poważnie, a ja popatrzyłam na niego w pytający sposób.
- Proszę - założył mi na głowę czapkę z napisem "Japan", a ja nie potrafiłam powstrzymać śmiechu.
- Czasami mam wrażenie, że to ty masz 19 lat w tym związku.
- Spokojnie, dla siebie też mam - zarzucił na głowę identyczną czapkę.
- Jesteś niezastąpiony Mr.Szcześniak.
- I know.

Spacer był tutaj nielada wyczynem. Ludzi było niczym mrówek. Śmieszna sprawa, że nie przeszkadzało to Filipowi, który raczej stronił od tłumów. Gdyby się jednak zastanowić... W tym tłumie nikt go nie znał, nikt nie był jego fanem. Może o to chodzi? O bycie nikim wyróżniającym się, o bycie anonimowym.

- Proponuje przystanek na coś do jedzenia - powiedziałam, gdy nasza przechadzka trwała już około 2 godziny.
- Dobra, to może zjedzmy coś takiego typowo tutejszego, co ty na to babe?
- Sushi?
- Sushi - potwierdził - ale nie takie sushi jaki znasz. Prawdziwe sushi. Sam jestem ciekaw, jak bardzo lepsze jest.

Znalazłam w internecie jedną z lepiej ocenianych restauracji sushi w Tokyo i korzystając z GPS'a, dotarliśmy do niej po jakimś czasie.

Zjedliśmy ogromną porcję. Dosłownie. Nie mogliśmy się ruszać przez ilość jedzenia jaką w siebie wepchnęliśmy. No cóż. Filip miał rację. Sushi w swoim narodowym środowisku było genialne. A my... Zamawialiśmy i zamawialiśmy.

- Jak wrócimy do Polski, rodzina pomyśli, że jestem w ciąży, bo tak mnie utuczysz - powiedziałam, gdy pędziliśmy już w naszej furze do hotelu.
- Jeśli tak będzie to obydwoje będziemy tak wyglądać - odpowiedział.
- Będziemy grubi, brzydcy i bogaci.
- Ale za to przepotężnie szczęśliwi.
- Z tobą zawsze.
- I z tobą.

23:15

Natala: Jest cudownie! Malediwy są piękne.

Natala: *wysyła zdjęcie*

Ania: Wow

Maja: Tokyo też niczego sobie.

Maja: *wysyła zdjęcie*

Ania: Czekam na moment kiedy wszyscy spotkamy się na Malediwach! Narazie mogę wam tylko zazdrościć :(



UPDATE:
Słuchajcie, nie wiem jak to się stało, ale wydałam rozdział, który idealnie wpasował się w nowy collab Quebo z Filipem. ZAZNACZAM, ŻE MÓJ ROZDZIAŁ POWSTAŁ, ZANIM POJAWILA SIĘ PŁYTA QUE.



Fifi || Taco HemingwayUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum