Będę późno babe

1K 61 10
                                    

Kontynuowałam gapienie się przez okno bez większego celu. Filip jakiś czas temu wysłał mi SMS-a, że dziś do mnie wpadnie. Czekałam więc z utęsknieniem, by w końcu spędzić z nim trochę czasu, którego ostatnio mamy dosyć mało.

Maja: To o której będziesz?

Filip: Czekaj na mnie z rumem, będę późno babe

Ostatnimi czasy nasza ekipa rzadko się widywała. Każdy był jakiś dziwny, nawet nie tylko Filip. Znikali gdzieś, a pytani o to, gdzie byli tyle czasu - gubili się w zeznaniach. Trochę mnie to niepokoiło, ale miałam przeczucie, że to tylko chwilowe.

- Majka, masz gościa - krzyknęła moja mama, na co zbiegłam ze schodów. To był Filip.
- Część mała - powiedział, przechodząc próg mojego domu.
- A nie miałeś być przypadkiem późno?
- Sprawy się pozmieniały i jestem wolny wcześniej. Nie cieszysz się?
- Przestań no - zaśmiałam się i złożyłam na jego ustach szybki pocałunek - ale nie zdążyłam pójść do sklepu po ten rum.
- I bez niego się obejdzie - zaśmiał się, po czym udaliśmy się do mojego pokoju.

Filip ze zmęczeniem padł na moje łóżko. Bywał u mnie już tyle razy, że czuje się jak u siebie w domu. Wiedział, gdzie co jest i nie mylił już łazienki z pokojem gościnnym, tak jak to robił wcześniej.

- Trasa to ogromne poświęcenie - zaczął mówić - Tytus potwierdził już Warszawę, Kraków i Rzeszów. Czekamy jeszcze na odzew w sprawie Łodzi, Lublina i Gdyni - ostatnie miasto wprowadziło na moja twarz grymas.
- Widzę, co robisz - powiedział łapiąc mnie za rękę - przerabialiśmy już to.
- Wiem, ale po prostu się boję.
- Słuchaj - przybliżył się do mnie - ten zamach to nie był taki sobie zamach kogoś, kto chciał po prostu zabijać. To był zamach Zbyszka, który miał konkretny cel, bo mu zaszkodziłem. Miał powody. Teraz jest w więzieniu i nie ma już osoby, która miałaby takie powody.
- Mówisz mi to już chyba dziesiąty raz - na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech - a jak tam się sprawuje tata?
- Radzi sobie, ludzie go lubią, zdaje się, że on ich też.
- W sumie to cieszę się, ze pracuje w Tacokorp, a nie u jakiegoś oszusta. No... Chyba, że jesteś oszustem - zaczęłam się droczyć, na co Fifi uniósł brew.
- Możesz wprost powiedzieć, że chcesz żebym cię pocałował, a nie prowokować - zaczął mnie całować i używając ciężaru swojego ciała, sprowadził nas do pozycji leżącej. Z każdą minutą serce biło mi mocniej.
- Chryste - przerwałam, by zaczerpnąć powietrza - dobrze wiesz, że nie możemy. Mama jest na dole.
- Wiem, ale to naprawdę trudne do powstrzymania. Jesteśmy razem już prawie rok.
- Jeszcze niewiele brakuje mi do kupna mieszkanie, spokojnie misiu.
- Misiu?
- A może kotku?
- Przestań - zaśmiał się.

Zsunął się ze mnie i położył się obok. Przytuliliśmy się, a on zaczął nucić do mojego ucha pewną starą piosenkę.

It was a very good year...

Fifi || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now