Droga w rytmie Hemingway'a

3K 91 6
                                    

Noc, zarówno jak i sen przyszły szybko. Musiałyśmy położyć sie wcześnie. Koncert był o 20, a wcześniej miałyśmy w planach rozpakować się w domu cioci Ani i odstawić się na bóstwo, bo kto wie kogo poznamy.

Budzik obudził mnie dopiero za drugim podejściem o godzinie 7. Zanim zdążyłyśmy zjeść i się ubrać była już 8:30, dlatego postanowiłyśmy, że makijaż zrobimy dopiero na miejscu. Spakowałyśmy wszystko do bagażnika, usiadłyśmy - ja na miejscu pasażera, a Natala prowadziła. Wsunęłam do radia krążek "Cafe Belga" i z pierwszym dźwiękiem tytułowego utworu, Natala odpaliła silnik.

Pogoda tego dnia była średnia. Nie padało, ale było szaro i dosyć zimno, jak na czerwiec. Przy słuchaniu pierwszej z płyt, jakie miałyśmy zleciało nam pierwsze 40 km drogi. Teraz powoli zbliżałyśmy się do autostrady. Nadeszła pora na "Wosk". Zawsze uśmiechałam się na "stare" piosenki Taco. Czułam z nimi ogromną więź. Miały dla mnie duże znaczenie, bo słuchałam ich w ważnych momentach mojego życia, a teraz też ich melodia wybrzmiewała w dzień, w który miałam spełnić marzenie.

Płyta skończyła się tuż przed zjazdem z autostrady. Do celu zostało nam tylko 20 km. Byłyśmy bardzo podekscytowane.
- To co teraz puszczamy młoda? - zapytała Natala.
- Ty wybierz, ja posłucham wszystkiego - zaśmiałam się.
- Hmm, co powiesz na Elvisa? - poruszała szarmancko brwiami.
- Dawaj - zaśmiałam się.

I w taki oto sposób nasza trasa powoli dobiegała końca. Z każdą minutą moje serce biło coraz mocniej.

Fifi || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now