Barman

1.7K 78 16
                                    

Dochodziła godzina 4 nad ranem, a ja kończyłam właśnie popijać moją darmową melisę. Rzeczywiście, poczułam się już znacznie lepiej. Od pocałunku z Fifim minęło jakieś pół godziny. Wychodzi na to, że nawet dziewczyny postanowiły mnie olać. Ale w sumie po części sama tego chciałam.

Zastanawiałam się czy impreza dalej trwa, czy może po incydencie ze mną i Filipem w roli głównej wszyscy się rozeszli.
Po chwili do stolika przy, którym siedziałam przyszedł znajomy mi już barman.
- Kończę zmianę za 10 minut. Fajnie byłoby gdybyś na mnie poczekała, bo mam dla ciebie niespodziankę - wspominałam, że przeszliśmy na "ty"?
- Z miła chęcią - odpowiedziałam.

Swoją drogą blondyn był całkiem przystojny. Wyglądał na 24 może max 26 lat. Miał duże brązowe oczy, pełne usta i czerwoną polówkę, która dodawała mu powagi. Wydawało się też, że często bywa na siłowni, bo na jego ramionach mocno zarysowywały się mięśnie.
Po 10 minutach chłopak podszedł do mnie ponownie i razem ruszyliśmy w kierunku recepcji.

- Tak właściwie to jestem Zbyszek.
- O miło mi. Ja jestem Maja.
- Widzę, że jest już z tobą lepiej Maja.
- Tak miałeś rację. Alkohol nie był dobrym rozwiązaniem. Nie myślałam racjonalnie.
- Słuchaj, melisa to był tylko początek. Mam coś o wiele lepszego. Tylko najpierw pojedziemy w jedno miejsce, powiedział wskazując na windę.

Weszliśmy do windy i zauważyłam, że mój towarzysz klika przycisk najwyższego piętra. Powinnam mu powiedzieć, że to stamtąd przyszłam, ale postanowiłam, że skoro Filip ma mnie gdzieś, mogę przyprowadzać sobie kogo chcę i gdzie chcę. Po chwili wysiedliśmy już na dachu.
- Najbardziej klimatyczne miejsce naszego hotelu - westchnął Zbyszek - ale syf. Chyba była tu dziś jakąś gruba imprezka.

Tak jak barman zauważył, after party najwidoczniej się już skończyło. Został tylko bałagan. Byłam trochę zła, ale z moich rozmyśleń wyrwał mnie blondyn.
- Trzymaj - podał mi skręta.
- Żartujesz sobie? Narkotyki?
- Jestem po zmianie. Mogę już robić co chcę.
- No nie wiem.
- No weź. Tylko raz.
- Dobra, ale raz.

Jak łatwo można się domyśleć. Na razie się nie skończyło. Niestety albo stety. Siedzieliśmy na kanapie śmiejąc się i popalając marihuanę. Z każdą sekunda świat wydawał się piękniejszy, a Zbyszek przystojniejszy.

Fifi || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz