Łatwy cel

1.8K 89 12
                                    

- W sumie to cieszę się, że na ciebie trafiłam - zwróciłam się do blondyna - jesteś bystry, przystojny i potrafisz się mną dobrze zaopiekować. Lubię cię.
Barman zbliżył się do mnie by objąć mnie lewą ręką. Oparłam głowę na jego ramieniu i kontynuowałam:
- Szczerze to moje przyjaciółki chyba mnie wystawiły dla ekipy tego debila.
- Czyli jest was tu cała ekipa?
- Tak. Chociaż w sumie moich znajomych jest dwie. Resztę poznałam dzisiaj, ale to długa historia. Zajmijmy się czymś ciekawszym może - powiedziałam porywając chłopaka na parkiet.

- Czekaj, czy to... oh man, mój ulubiony raper!
Zbyszek nie mógł wyjść z podziwu, a ja już spowiedziałam się kogo zobaczył.
- Maja musisz to zobaczyć. To Taco Hemingway. Koniecznie musimy go poznać. Chodź! - pociągnął mnie za sobą.
- Nie! - wybuchłam - to przez niego tak fatalnie się czułam. Nie chce z nim rozmawiać.
- Sorry mała, ale w takim razie na mnie już nie licz - powiedział odchodząc.

Czy on dał mi właśnie kosza, bo woli pogadać z Filipem? Co za dupek... Śledziłam wzrokiem sytuację. Nagle zaczęło robić się gorąco. Fifi uderzył Zbyszka w twarz. Zerwałam się najszybciej jak potrafiłam i odepchnęłam go od barmana.
- Co ty robisz Filip? - zapytałam cała roztrzęsiona.
- Powiedział mi, że wzięłaś od niego narkotyki. Zrobiłaś to?
- A jeśli tak, to co?
- Cholera jasna. Maja nie można cię zostawić samej na moment, bo robisz takie rzeczy.
- Miałam powód.
- Jaki? Wytłumaczysz mi, dlaczego uciekłaś po tym pocałunku? Co zrobiłem nie tak? Dlaczego wy kobiety jesteście takie skomplikowane!
- Bo nigdy wcześniej nie całowałabym kogoś kogo znam tak krótko. Wystraszyłam się. Byłam pewna, że masz mnie za łatwy cel.
- Co proszę? Ty łatwym celem? Majka, gdybym szukał łatwego celu, mógłbym wyrwać którąkolwiek z lasek wtedy przed klubem.
- Czyli jesteś taki?
- Nie jestem taki, dlatego jestem tu teraz z tobą.
- To ja może już pójdę - wtrącił nagle Zbyszek, który wciąż trzymając obolałą stronę twarzy stał obok.

Popatrzyliśmy się na siebie z Filipem. Nie potrzebowaliśmy już więcej słów. Rzuciliśmy się na siebie i zaczęliśmy się całować. Tym razem bardziej odważnie niż na parkiecie. Był to pocałunek pełen emocji wywołanych kłótnią. Położyłam rękę na twarzy Fifiego. Poczułam jak się uśmiecha. Byłam szczęśliwa, że w końcu wszystko wyjaśniliśmy.

- Chyba powinniśmy już iść spać do swoich pokoi - powiedziałam, odrywając się od niego by zaczerpnąć powietrza.

- A właśnie, a'propos...

Fifi || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now