After party cz.III Gin&Cola

1.8K 87 13
                                    

Magiczny moment okazał się w rzeczywistości trwać o wiele krócej niż nam się wydawało, bo gdy się od siebie odsunęliśmy wciąż wybrzmiewała ta sama piosenka. Chciałam zapaść się pod ziemię. Pocałowałam go znając go jeden dzień. Brawo Maja. Stałam przed nim i nie mogłam wydusić z siebie słowa.

Czułam, że wszyscy obecni na afterze mają mnie za łatwą idiotkę, która poleciała na chłopaka tylko dlatego, że jest sławny. Obleciały mnie niemiłe dreszcze i czułam jak zaczyna zalewać mnie pot, a moja twarz zaczyna robić się czerwona. Nie pozostało mi nic innego. Zaczęłam biec w kierunku wyjścia.

Filip stał jak wryty. Nawet nie zaczął za mną iść. Chyba rzeczywiście potraktował mnie jako zabawkę. Natala i Ania zaczęły za mną biec, ale nie miałam w tamtym momencie ochoty na pocieszenie. Chciałam pobyć sama ze sobą. Zanim dziewczyny mnie dogoniły drzwi windy, do której weszłam, zamknęły się przed ich nosami.

Nie chciałam tego robić, ale to było silniejsze ode mnie. Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, rozmazując mój makijaż. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze windy i nie mogłam uwierzyć w jak złym stanie jestem. Alkohol i smutek to mieszanka wybuchowa.

Wysiadłam na piętrze z barem i podeszłam do barmana.
- Dobry wieczór. Poproszę Gin z Colą. Ale niech pan leje dużo Ginu - instruowałam mężczyznę, który trochę zaskoczony wykonał mi mocnego drinka.
- Jest pani pewna? Nie wygląda pani za dobrze - przerwał ciszę.
- Taka się już urodziłam.
- Ależ nie, chodziło mi raczej o to, że widzę że pani płakała.
- Popełniłam dziś pewien błąd. Zrobiłam coś czego nie powinnam.
- To może ten Gin z Colą poczeka na kogoś innego, a ja zaparze pani melisę?
- Jeśli to ma mi pomóc bardziej to czemu nie?

Barman zniknął gdzieś na zapleczu, a ja podparłam głowę rękami i czekałam cierpliwie.
Po kilku minutach blondyn wrócił z filiżanką wypełnioną naparem.
- Proszę. Mam nadzieję, że pomoże. To na koszt firmy.
- Nie trzeba, ja zapłacę - powiedziałam jednak szybko zorientowałam się, że torebkę zostawiłam na dachu.
- Dobrze, to niech będzie na koszt firmy - dodałam po chwili.

Fifi || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz