* Niedziela, 9:46 *
Od rana moja głowa wybuchała od nadmiaru myśli. Wszystko dodatkowo potęgował stres i niepewność. Zadawałam sobie tysiące pytań na raz. Co jeśli rodzice nie polubią Filipa? Co jeśli go urażoną? Co jeśli dowiedzą się o zamachu i będą się o mnie bać? I co gorsza... Co jeśli stwierdzą, że Fifi nie jest dla mnie odpowiedni i będą chcieli mnie od niego odsunąć?
Filip: Nie mogłem spać w nocy...
Maja: Może to dziwne, ale miałam podobnie
Filip: A podobno twoi rodzice nie gryzą
Maja: Nie gryzą, ale nie są też pozytywnie nastawieni do faktu, że jest między nami 11 lat różnicy...
Filip: Kochanie, stresujesz mnie teraz jeszcze bardziej...
Maja: Dobra, nie myślmy o tym. Przede wszystkim rób to, co wychodzi ci najlepiej, czyli bądź sobą ♥️
Filip: Myślisz, że to przejdzie?
Maja: Mnie tym zdobyłeś... Hahaha
Filip: Ah tak? Myślałem, że to moja nietuzinkowa uroda bardziej się do tego przyczyniła...
Maja: Chciałbyś 😘
Filip: Zaczynasz?
Maja: Wiesz, że to lubię 😏
Filip: Muszę lecieć, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Do potem babe.
Maja: Do potem.
Wzięłam szybki prysznic i udałam się do kuchni, by pomóc mamie przy obiedzie. Nakryłam do stołu i razem z mamą przygotowałam nasz standardowy niedzielny obiad, czyli rosół z makaronem i pieczeń w ciemnym sosie pieczeniowym (masło maślane, ale tak się ten sos nazywa xd).
Kiedy wstawiliśmy drugie danie do piekarnika, poszłam do swojego pokoju, gdzie zrobiłam makijaż i ubrałam czerwoną, rozkloszowaną sukienkę. Nie byłabym sobą gdybym nie pomalowała ust na czerwono, by idealnie komponowały się z moim ubiorem. Na koniec kilka razy popsikałam swoją szyję perfumami i byłam już gotowa na wizytę mojego chłopaka.- Mamo? Nie przesadzasz? Wyglądasz jakbyś szykowała się na wesele - zaśmiałam się.
- Twój wybranek musi wiedzieć po kim odziedziczyłaś tą urodę.
- Mamo...
- Tata właśnie bierze prysznic, zaraz będzie gotowy. Kiedy nasz gość będzie?
- Hm - spojrzałam na zegarek - w zasadzie to będzie za 20 minut.
- Pospiesz się - mama pukała do drzwi od łazienki.Filip: Jestem już pod twoim domem jak coś
Maja: Miałeś być za 20 minut.
Filip: Tak wiem, ale wiesz jak jest u mnie z przychodzeniem na wyznaczoną godzinę...
Maja: Rodzice jeszcze nie są gotowi, ale chodź do drzwi, otworze. Poczekamy na nich w salonie
Zeszłam po schodach by przywitać Fifiego. Trzymał w ręce bukiet kremowych róż. Był ubrany w granatowy garnitur i czarną muszkę. Pod spód założył czarną koszulę, co sprawiało, że wyglądał jeszcze lepiej.
- Hej piękna - pocałował mnie delikatnie w usta, dając mi kwiaty - podoba się?
- Wszyscy dzisiaj przesadzacie - zaśmiałam się - to zwykły obiad - przytuliłam go bardzo mocno, bo dosyć dawno się nie widzieliśmy i muszę przyznać, że strasznie tęskniłam.
- Jak tam Tacokorp? Wszyscy już wrócili do pracy? - zapytałam.
- Wszyscy oprócz Borisa, ale mówił, że zamierza wrócić w przyszłym tygodniu.
- Natala wspominała, że jest już w lepszej formie. Cieszę się, że wszystko powoli wraca do normy.
- Ale czuję się dziwnie. Mam wrażenie, że po zamachu nic nie będzie już takie samo. Koncerty nie będą już takie same. Ja nie będę taki sam.
- Fifi - pocałowałam go w policzek - musisz dać sobie czas. Fani cię zrozumienia, jeśli są twoimi fanami naprawdę.
- Mówiłem ci już, że cię kocham?
- Nie jeden raz - zaśmiałam się oplatując rękami jego szyję.
- Mhm - chrząknął Fifi wskazując dyskretnie bym spojrzała do tyłu.Odwróciłam się, a na schodach stała nieruchomo moja mama. Była w nas totalnie zapatrzona i dopiero po chwili dotarło do niej, że ją zauważyliśmy.
- Mamo - powiedziałam, trzymając Filipa za rękę - poznaj mojego chłopaka, Filipa.
Hejka! Długo wyczekiwany kolejny rozdział 😂 Wiem, że trochę mnie nie było, ale klasa maturalna zobowiązuje 🙈 Dziękuję za 6k! 🖤
YOU ARE READING
Fifi || Taco Hemingway
Teen Fiction"Zawsze marzyłam o tym, by żyć jak w piosence. Z nim całe życie to jedna wielka piosenka. Taka, która się nie nudzi i której chce się słuchać od nowa i od nowa." # 1 w tacohemingway # 1 w taco # 80 w lovestory 1 CZĘŚĆ ZAKOŃCZONA!!! DODAWANA JEST JUZ...