Szpital

1.2K 63 14
                                    

Najszybciej jak się dało dojechaliśmy na lotnisko Chopina. Nie liczyły się w tamtym momencie przepisy drogowe ani bezpieczeństwo. Liczył się czas. Załatwiliśmy wszelkie formalności i pozostało nam tylko czekać na lot. Każdy był zdenerwowany i wystraszony tym, co miało nastać, gdy dotrzemy nad morze.

Zajęłam miejsce obok Natalii po czym usłyszeliśmy komunikat o starcie samolotu. Nigdy nie pomyślałabym, że mój pierwszy lot odbędzie się w takiej okoliczności.
- Maciek ile trwa lot do Gdyni? - zapytałam siedzącego przed nami Kotojelenia.
- Około pół godziny - odpowiedział.

Było to dużo i mało jednocześnie. Ktoś powie, że pół godziny mija w mgnieniu oka, jednak dla mnie było to najdłuższe pół godziny życia. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Nie mogłam  korzystać z internetu, bo wszystkie możliwe portale pisały o zamachu, co potęgowało mój stres. Chciałam już wiedzieć, czy z Filipem wszystko w porządku.

Po dłużącym się lądowaniu w końcu znaleźliśmy się w Gdyni.
- Zamówiłem ubera, powinien czekać na nas na parkingu - powiedział Tytus.
- Daleko stąd do szpitala? - zapytała Natala.
- GPS pokazuje 10 minut.
- Próbowaliście do nich dzwonić? - spojrzałam na Partyke i Tytusa.
- Nie odbierają...

* 10 min później *

Nareszcie byliśmy w szpitalu. Szybkim krokiem zbliżyliśmy się do rejestracji, gdzie siedziała starsza kobieta. Wyglądała na zmęczoną. Miała podkrążone i zaczerwienione oczy.
- Dobry wieczór, można wiedzieć gdzie znajduje się Filip Szcześniak? - mówił Tytus.
- Nie możemy udzielać takich informacji. Jest pan kimś z rodziny?
- Jestem jego menadżerem - powiedział, pokazując swoją wizytówkę - a za razem to mój przyjaciel.
- Dobrze w takim razie może pan wejść, ale reszta musi poczekać na korytarzu. Chyba, że są rodziną.

Spojrzałam na kobietę z rozczarowaniem w oczach. Byłam tam po to, by go zobaczyć, a nie mogłam tego zrobić. Pozostało mi tylko czekać, na to, co powie Tytus. Siedzieliśmy na korytarzowych krzesełkach, podczas gdy Natala próbowała uzyskać informacje na temat Rumaka i Borisa.

Drzwi uchyliły się. Wstałam by zajrzeć do środka choćby przez ułamek sekundy. Udało mi się zobaczyć Filipa, jednak trwało to na tyle krótko, że nie potrafiłam ocenić czy wszystko z nim dobrze.
- I jak? - pytaliśmy Tytusa - co z nim?
- Jest nieprzytomny. Nie dostał nożem wprawdzie, ale uciekając upadł i mocno uderzył się w głowę. Lekarze czekają na wyniki tomografii głowy.
- Boże... Ale i tak dobrze, że nie dźgnięto go tym nożem... - mówił Partyka.
- Ludzie - podbiegła do nas Natala - z Rumakiem wszystko ok. Gorzej z Borisem...

Wszyscy patrzyliśmy na nią, czekając co powie.

- Boris dostał nożem w nogę i ręce. Kilka razy. Bronił się i dlatego nie trafiono go w brzuch. Dzięki temu, jego stan jest stabilny, ale wprowadzili go w śpiączkę, by móc opatrzyć rany.
- Widziałaś go? - zapytałam.
- Nie. Narazie mnie nie wpuścili, ale powiedziałam lekarzowi, że jestem jego dziewczyną, dlatego opowiedział mi o tym wszystkim.
- Zgadza się - podszedł do nas wcześniej wspomniany lekarz - jego stan jest stabilny. Rany są dosyć rozległe, ale wszystko jest pod kontrolą.
- Możemy widzieć się z Maciejem Rumakiem? To nasz przyjaciel. Na której jest sali? - zapytałam.
- Myślę, że tak. Proszę za mną.

Szliśmy długim szpitalnym korytarzem. Ciągle ratownicy przewozili między salami rannych z zamachu. Gdzieniegdzie dało usłyszeć się rozmowy rodzin poszkodowanych, którzy czekali na informacje o swoich bliskich.

- To tutaj. Ostatnie łóżko po lewej - pokierował nas lekarz, który był bardzo sympatyczny. To jedyna osoba w tym szpitalu, która pozwoliła nam na wejście do sali.

Zobaczyliśmy siedzącego na łóżku Rumaka. Był lekko poobijany i podrapany, ale oprócz tego wydawało się, że wszystko z nim dobrze.
- Kogo ja widzę - ucieszył się na nasz widok.
- Jak się czujesz stary? - pytał Kotojeleń.
- Nic mi nie jest. Wzięli mnie tu zapobiegawczo, na wszelki wypadek. Wiecie może co z Filipem i Borisem?
- Filip jest nieprzytomny, a Borisa właśnie zszywają, dlatego wprowadzili go w śpiączkę - powiedziała Natala.
- Chryste... Boris to bohater. Nie wierzę, że zachował się tak heroicznie - westchnął Rumak.
- Chwila... Co? - zdziwił się Partyka.
- Nożownik leciał prosto na Filipa, a Boris rzucił się w jego obronie. Przez to dostał kilka ciosów...
- Boże - powiedziała Natala - kocham go za to, ale mógł umrzeć.
- Uratował Fifiego... - szepnęłam.

Uratował.

Hejka! Specjalnie dla was tym razem dłuższy rozdział 💓

Fifi || Taco Hemingwayحيث تعيش القصص. اكتشف الآن