Dobry, dobry

1.2K 62 19
                                    

Po wymeldowaniu się z hotelu, zamówiliśmy dwa ubery, by dostać się do szpitala. Liczyliśmy na to, że stan chłopaków się polepszył... I z taką właśnie myślą weszliśmy do budynku.

- Dzień dobry - powiedział do pracownika rejestracji Tytus - to moja wizytówka, jestem menadżerem Filipa Szcześniaka. Można już go odwiedzać?
- Chwila - odpowiedział mężczyzna klikając coś na klawiaturze - pan Szcześniak znajduje się teraz na sali operacyjnej, więc niestety nie można.
- A można wiedzieć, co się stało? Dlaczego jest operowany?
- Takiej informacji udzieli panu jedynie lekarz.
- Dobrze, a jak wygląda sprawa z Borisem?
- Chwileczkę - znowu wpisał w swój komputer dane - pan Boris wybudził się dziś o 9. Znajduje się w sali 27. Jego stan jest już stabilny, można go odwiedzać.

Udaliśmy się pod podany numer, jednak ja nie potrafiłam myśleć o niczym innym niż Filip. Bałam się o niego i nie miałam pojęcia czego się spodziewać.

Gdy weszliśmy do sali naszym oczom od razu ukazał się nasz przyjaciel, chłopcy przywitali się z nim przybijając mu sztamę, a ja przytuliłam go, uważając na wszystkie opatrunki i podziękowałam za to, co zrobił.

- Nie wiem jak mogę ci dziękować. Jesteś teraz moim bohaterem - powiedziałam.
- Naszym bohaterem - poprawił mnie Kotojeleń.
- Jak się czujesz? - zapytał Rumak.
- Rany wciąż mnie bolą, pomimo dużej dawki leku przeciwbólowego, ale jest o niebo lepiej niż wczoraj. Naprawdę gdyby nie szybka reakcja ochrony klubu, byłoby po nas. Ten barman i jego koledzy atakowali każdego, kto popadnie jakby byli w jakimś transie.
- Był naćpany - powiedziałam.
- Cholera, co prochy robią z ludźmi - zdziwił się  Boris.
- Kochanie - zwrócił się do Natali i chwycił ją za rękę - przez chwilę myślałem, że już nigdy więcej cię nie zobaczę. Nie bałem się straty życia, ale bałem się, że stracę ciebie.

Natala usiadła na jego łóżku i delikatnie go pocałowała. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
- Kocham cię - szepnęła - kocham cię głuptasie.
- To może damy wam chwilę na osobności? - powiedziałam.
- Nie no co ty. Zostańcie tu wszyscy.
- To wy zostańcie, ja muszę coś jeszcze załatwić.

Wyszłam z sali i zaczęłam wędrówkę po szpitalu w poszukiwaniu lekarza. Pokonałam masę zakrętów i schodów, kiedy w końcu ujrzałam znajomą twarz.
- Dzięki dobry panie doktorze - powiedziałam.
- Dobry, dobry - uśmiechał się.
- Wie pan może, co z Filipem? Słyszałam, że jest operowany. Co się stało?
- Chodź - wskazał krzesełka i usiedliśmy - okazało się, że upadek był poważniejszy niż sądziliśmy. W jego głowie powstał krwiak. Musieliśmy go jak najszybciej usunąć, bo jego wylew mógłby nieść za sobą śmiertelne skutki.
- Mówi pan w czasie przeszłym, czyli już jest po?
- Tak, ale wciąż jest w narkozie. Obudzi się dopiero za jakiś czas. Zaprowadzić panią do niego?
- Tak, jeśli tylko pan może to bardzo proszę.

Fifi || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz