IV Rozdział 11. 'Pijemy!'

3.5K 466 48
                                    

Zayn
Wchodząc po schodach na wewnętrzny plac nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Albo dostanę w pysk od Mayera, albo on Nialla bo ten już zdążył im wszystko powiedzieć. No... prawie wszystko.
Otworzyłam drzwi i wszedłem do holu, następnie do ogromnego salonu, gdzie zastałem wszystkich tylko nie Dave'a. I Nick'a
Albo Johna, nie wiem, jeszcze nie czytałem jego teczki.
- Malik, no dzień dobry- odezwał się Will i niemal głową.
- Trochę bez zapowiedzi, wiem, ale...
- Co ty gadasz?- zapytał Oliver- swój do swojego zapowiadać się nie musi- zaśmiał się, a mnie wcięło.
Swój do swojego.
Swój.
- Nie patrz tak, tylko siadaj- dodał Niall, więc podszedłem i usiadłem na kanapie- nie pracujesz?
- Mam dość- zamknąłem oczy i odchyliłem głowę w tył- odkąd dzwoniłeś rano praktycznie do teraz siedziałem nad dokumentami. Przebrałem się przyjechałem tu. Mam tyle zaległości, że sam nie wiem ile tego jest. Ana wie. I z każdym dniem bardziej mnie o tym uświadamia.
- Ktoś musi.
Odwróciłam głowe w stronę drzwiami.
Ana i Nick?
Co?
- Zadzwoniłem do niej czy nie wpadnie, Nick wracał z pracy więc po nią pojechał- powiedział Niall.
- A ty czemu znów nic nie zrobisz?- podeszła do mnie i skrzyżowała ręce pod biustem- wiesz ile masz zaległości? Ile długów? Ile...
- No właśnie, ile?- przerwałem jej spokojnie- w cholerę, wiem. Siedziałem nad tym od dziesiątej rano...
- To co tu robisz?- wcięła się- powinieneś...
- Daj mi żyć, kobieto- jęknęłam- nie mam już siły, zrozumiesz? Albo mnie to rozpierdoli, albo zamknę wszystko i rzucę to w cholerę- wstalemni skierowałem się do drzwi.
Muszę zapalić.
- Zayn...
- Wracam za chwilę nie panikuj- odparłam nie odwracając się i wyszedłem na wewnętrzny plac. Minąłem basen, przeszedłem przez tunel i szybko zbiegiem po schodach. Skierowałem się w stronę rzędu garaży, a kiedy minąłem wszystkie oparłem się o mur na samym końcu budynku i sięgnęłam po paczkę fajek do wewnętrznej kieszeni kurtki.
A moja uwagę zwróciło stojace zaraz za rogiem wiaderko w wodą.
Prawie pełne.
Po cholerę ono tu?
Wsunąłem papierosa między wargi i odpaliłem natychmiast zaciągając się dymem.
Co to cholerstwo w sobie ma, że mnie tu uspokaja.
Narkotyk.
Ta... jakbym chciał to bym przestał.
Więc przestań.
Nie chcę.
Jasne.
Mam dość. Jak tak dalej pójdzie będę bankrutem. Największym w historii.
- Zayn?
Odwróciłam głowę.
Ashton i Niall.
- Ona się tylko martwi, nic więcej- podeszli do mnie obaj- nie...
- Nie ma rację- westchnąłem głęboko i znów zaciągnąłem się dymem powoli go wypuszczając- za dużo na siebie wziąłem. Przyznaję to sam przed sobą. Wszystko było w porządku, dopóki siedziałem w tym od rana do wieczora. Ja jestem do tego sam. Wiadomo, każda firma ma zarząd, prezesów, ale właścicielem jestem ja. I jak cis się wali to wszystko spada na mnie i naprawiać muszę sam.
- Myślałem, że... biznes to coś co cię kręci- odezwał się Ashton.
- Biznes to jedyna co miałem. Co tak naprawdę zabierało cały mój czas. Ja tym żyłem tak na dobrą sprawę.
- Więc ci się stało, że odpuściłeś?
Twoja siostra się stała.
- Nic się nie stało- wzruszyłem ramieniem- po prostu czasami coś się jebie samo z siebie. Ale w moim przypadku jak już się coś jebie to wszystko co się da. Fajnie jest wspinać się coraz wyżej i mieć coraz więcej. Wtedy nie patrzysz na to z perspektywy tego który jest na dole. To on na ciebie patrzy. A ty zapominasz jak to jest być na dole, bo jesteś na samym szczycie. Nie zastanawiasz się jak o będzie jeśli kiedy podwinie ci się noga i zaczniesz spadać. A czym wyżej wyszedłeś tym bardziej boli upadek.
Patrzyli na mnie przez moment.
- Wiesz co, Zayn...- odezwał się Ash i złapał mnie za ramię- nigdy nie myślałam, że jesteś takim człowiekiem, jakiego teraz znam.
Zmarszczyłem lekko brwi.
- Kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem w tej kawiarni, pomyślałem, że mam przed sobą bogatego skurwysyna, który ma w sumie cały świat i po trupach idzie coraz wyżej. Że liczą się tylko pieniądze. Teraz cię znam. Mogę powiedzieć, że cię znam. Trochę czasu spędziłaś tu z nami i teraz to ja przyznaję- położył rękę na sercu- jak bardzo się myliłem co do ciebie- powiedział szczerze.
Uniosłem brwi.
- Zayn, ty nie jesteś sam. Nawet jeśli wszystko teraz się wali i jeśli nie będziesz mógł już nic z tym zrobić, to pamiętaj, że już nigdy nie będziesz sam. Może kiedyś byłeś. Teraz już nie.
Patrzyłem mu w oczy niezdolny do wypowiedzenia słowa.
Zatkało mnie.
- Ja...- zamknąłem oczy i zrobiłem krok w tył- nie wiem co powiedzieć- pokręciłem głową- chyba pierwszy raz w życiu- spojrzałem na nich.
- Nic nie mów, tylko w to uwierz- odezwał się Niall- my swoich nie zostawiamy, pamiętaj- uśmiechnął się- no. A teraz chodź, bo Anabelle, panikuje, że zrobisz jakaś głupotę- zarzucił rękę na moje ramiona i pociągnął w stronę schodów.
Rzuciłem niedopałek na beton i zgniotłem butem.
- Moment, chwila- mruknął Ashton i szybko zniknął za rogiem budynku.
Zmarszczyłem brwi, kiedy wrócił z wiaderkiem, które zauważyłem wcześniej. Postawił je mniej więcej tam gdzie stałem paląc i podniósł niedopałem z betonu, by następnie wrzucić do wiaderka.
- Nic nie mów- szepnął Niall.
Nie odezwałem się więc, tylko razem z nimi wróciłem do środka.
- Pijemy!- wydarł się Brian, kiedy tylko nas zobaczył.
O nie.
- Ciszej!
O, moja kobieta.
- Co jest?- zwróciłam się do Nialla.
- Idź sam i zobacz- niemal głową w stronę drugiego salonu, tak myślę.
Zdjąłem kurtkę, kładąc ją na krześle i skierowałem się w stronę przejścia. Usłyszałem jakieś głosy więc przystanąłem i tylko lekko się wychyliłem.
Zobaczyłem ją siedzącą przed kanapą w całej stercie poduszek. Obok siedział oczywiście Jack przytulny do niej i co chwilę sięgał rączka do dużej miski pełnej kukurydzianych chrupek, którą trzymała na kokalach.
Zetknąłem na telewizor.
Jakaś bajka. Nie wiem jaka.
Ale oboje wyglądali Tak, jakbybwidzieli to pierwszy raz w życiu i byli tym szczerze zafascynowani. Nie wiedziałem kto bardziej, ona, czy Jack.
- Cześć- odezwałem się cicho, a oni natychmiast na mnie spojrzeli.
- Zen!- krzyknął i szybko wstał wychodząc z tych poduszek.
- Powoli.
Serce mi przyspieszyło, kiedy potknął się o jedną i przewrócił, ale na szczęście wylądował na drugiej. Podniósł się i niemalże wbiegł na moje nogi.
- Ceś!
- Cześć- powtórzyłem i pochyliem cię by wziąć go na ręce, ale nim zdążyłem to zrobić mały objął mnie za szyję i mocno pocałował mój policzek.
Otworzyłem szerzej oczy.
- Dzie ty byłeś, jak tu nie byłeś?- zapytał odsuwając się, ale nadal trzymał mnie za kark.
- W pracy.
- A duza ta praca jes?
- Bardzo duża.
- A pokazes mi?
- Jak będziesz kiedyś chciał, to tak- zgodziłem się i podniosłem go, sadzając sobie na biodrze- co oglądacie?
- Smoki!- krzyknął znowu- Lany, jak to się mowi?
- Jak wytresować smoka- odezwała się cicho uśmiechnęła do dziecka- już druga część.
- No- pokiwał głową- i jesce były potwoly i Nemo i Kai i klólik policjant- wyliczył na palcach.
Co?
- A ces paceć z nami? Dam ci chlupka- zrobił maślane oczy- plooooose- splótł paluszki jak do modlitwy.
No jak ja mu mam odmówić?
Spojrzałam na Laynę. Wzruszyła tylko ramieniem z uśmiechem.
- Jack?- podeszła do nas Nina- już idziemy spać...
- Nie- jęknął i mocniej objął mnie za szyję- jece nie, ja ce bajke.
- Jack, już obejrzałeś dzisiaj dużo bajek- odezwał się Ashton i dołączył- jesteś już zmęczony, chodź. Bajki nie uciekną.
- A Zen?
- Też nie ucieknę- powiedziałem, a Nina odebrała bo ode mnie.
- A psyjdzies jutlo? Bo mam ulodziny- jęknął- plose- położył rączki na moim ramieniu- psyjdzies?
- Przyjdę- skinąłem głową.
*
- Dziękuję, że zgodziłeś się przyjść- odezwała się Nina, kiedy razem z Ashtonem sprzątali i po kolacji.
Tak, załapałem się na kolację.
Cała reszta była przy basenie, a ja czekałem na  Nialla.
- Nie dziękuj, z chęcią przyjdę- pokręciłem głową- tak właściwie to chciałem zapytać co mu dać. W sensie... jaki prezent chciałby dostać? Chyba że macie już coś na oku i mógłbym się dołożyć...
- Co ty mówisz, nie wygłupiaj się z prezentem- powiedział szybko Ashton.
- Będzie się cieszył, jeśli dostanie prezent- zmarszczyłem brwi.
- Nie ma potrzeby, żebyś...
- To, że jestem na skraju bankructwa nie znaczy, że przyjdę bez niczego- zaśmiałem się przewracając oczami- razem jak stąd wyjdę jadę do centrum- wzruszyłem ramionami patrząc na nich.
Spojrzeli na siebie i odpuścili.
- Tylko proszę cię, nie...
- Teraz?
Spojrzałam na schody, po których weszła Layna, a zaraz za mną Niall w samych dresach.
- Musisz jechać teraz?- jęknął- proszę cię, chociaż...
- Niall, pojadę teraz. Wiesz, że jak się obudzi to pierwsze czego będzie szukał to prezenty- spojrzała na niego- proszę cię, nic sobie nie zrobię- spuściła wzrok na swoje dłonie w których trzymała torebkę.
- Gdzie chcesz jechać?- zapytał szybko Ash.
- Tylko do centrum. Kupię prezent dla Jack'a i zaraz wrócę. Mogę? Proszę- podniosła wzrok patrząc na niego niemal bałagalnie.
Chociaż i tak wiedziałem, że się bała.
To straszne. Boi się własnej rodziny.
- Piłem, nie mogę Cię zawieść- pokręcił głową.
- Pojadę sama...
- Sweety, jest późno- powiedział, ale chyba zaraz tego pożałował, bo spuściła wzrok i smętnie ruszyła w stronę schodów.
- Ja z tobą pojadę.
Zatrzymała się i szybko na mnie spojrzała.
Niall też. Zmróżył oczy.
- Ty?
- Rozmawiałem właśnie z Niną i Ashtonem na temat prezentu dla Jack'a. I tak miałem jechać do galerii, zawiozę ją i później odwiozę.
- Mogę?- zapytała cicho, patrząc na Nialla.
- A chcesz?- uniósł pytając brew, a ona zagryzła wargę i spojrzała na mnie.
Powoli pokiwała głową.
Wstałem i założyłem kurtkę, a ona pozwala do mnie i podniosła głowę.
- Dziękuję.
- Nie masz za co, sk... skoro i tak tam jadę- poprawiłem się natychmiast.
- A możemy iść jeszcze na lody?
Spojrzałam na Nialla, jak i ona.
- Niech stracę- westchnął- byle nie na wódkę.
Ruszyłem do drzwi, a ona szybko mnie dogoniła i razem wyszliśmy na wewnętrzny plac.
I wszyscy gapili się tylko na nas.
- A wy gdzie?
- Po prezent dla Jack'a- powiedziała.
Uśmiechnęła się do nich i skierowała w stronę, przejścia więc ruszyłem za nią. I już mieliśmy zejść po schodach, kiedy nas obojga wbiło w ziemię.
Bo u dołu stał nie kto inny jak Mayer...

UPS?

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz