II Rozdział 21. 'Martwisz się'

7.5K 628 52
                                    

Powoli mijaliśmy ludzi zebranych w różnych częściach ogromnego placu. Wolny był tylko tor wyścigowy, który miał kształt elipsy, lub jak kto woli- kółeczka. Tak też mówią. Zerknęłam na Malika co jakiś czas, wiedziałam, że chce widzieć jak najwięcej i jest ciekawy wszystkiego co tu się dzieje. Jechał zaraz obok mnie, patrzył przez siebie. Nadążył za mną jak tu jechaliśmy, trzymał się blisko przez cały czas.
Ludzie powoli się odsuwali robiąc przejście, ale bez szału. Zatrzymaliśmy się przed blokiem, który nie miał fragmentu przedniej ściany. Tutaj jest nasza miejscówka, że tak powiem. Zatrzymałam się i zdjęłam kask, kiwnęłam na Malika, żeby zrobił to samo. Miał założoną bandamę, tak jak kazałam.
Dobrze.
Rozejrzałam się wokół i napotkałam wzrokiem Matta. Podeszłam do niego. Stał i patrzył na coś, co działo się w kręgu. Ludzie zebrali się wokół kogoś, zapewne, tylko pytanie brzmi: kogo?
- Matty- złapałam go za ramię i w międzyczasie zlokalizowałam jeszcze Briana, Lucasa, Thomasa i Willa.
- Nareszcie jesteś- wyszczerzył się i razem podeszliśmy do naszych ścigaczy.
- Malik- zwrócił się do niego Will- maskujesz się?- zaśmiał się.
- Kazała mi- kiwnął na mnie głową.
- Czyja?- Luke wskazał głową na Hondę.
- Moja- powiedział wprost.
- Całkiem ładna sztuka- stwierdził i skinął głową z uznaniem.
Może się jednak do niego przekona.
- Gdzie Niall?- zapytałam, a Malik spiął się lekko.
Cholera.
- No właśnie...- zaczął Brian- tylko się nie złość, co?- przygryzł wargę.
Kurwa.
- Za późno, Brian, gadaj do cholery jasnej, gdzie on polazł- warknęłam zaciskając dłonie w pięści. Jak ten kretyn wdał się w kolejne gówno, to... poprawię mu z drugiej strony.
- Przyjechali azjaci.
I wszystko jasne.
Odwróciłam się w kierunku zgromadzenia.
- Wpierdolę mu- warknęłam i ruszyłam w stronę krzyczącej bandy.
- A ty gdzie?!- krzyknął za mną Matt.
- Ratować mu dupę! Czemu on zawsze zaczyna beze mnie?!- krzyknąłem i zaczęłam się przepisać przez tłum. Kiedy zobaczyłam co tam się dzieje, krew mnie zalała, przysięgam.
Otóż.
Niall i Ashton leżeli na ziemi, a na nich siedzieli dwaj mężczyźni, którzy żywcem ich dusili. Z drugiej strony stało jeszcze sześciu skośnookich, którzy przypatrywali się całej sytuacji z widocznym rozbawieniem.
- Czemu im nie pomogliście?- zapytałam, a Will pokręcił głową.
- To było wyzwanie. Znasz zasady. I znasz Nialla. Nie odpuści.
Poczułam za sobą obecność Malika, ale nie odwróciłam się.
Nie będę patrzeć jak mój brat leży przyciśnięty do betonu!
Naciągnęłam mocniej rękawiczki, których nie zdjęłam i jak widać dobrze się stało. Nie myśląc wiele, ruszyłam biegiem w kierunku chłopaków i z rozpędu kopnęłam faceta, który przyduszał Horana. Opadł na ziemię, a Niall wziął głośny, głęboki oddech i spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.
- Wstawaj, idioto- podniosłam go za kurtkę. W tym czasie drugi, który męczył Ashtona również wstał i pozbierał kolegę z asfaltu.
- Nie mogłeś zaczekać?- spojrzałam na niego.
- Zastawiłem moje Ducati- syknął.
I wszystko jasne.
Zerknęłam na Ashtona, który rozmasowywał swoją szyję.
- Nina cię udusi- powiedziałam pewnie.
- Oni zrobią to szybciej niż ona- wskazał głową na grupę azjatów.
Wściekłych azjatów.
Tak dla ścisłości.
- Miało być dwóch na dwóch- powiedział najwyższy z nich.
Szefunio?
- Coś ci nie odpowiada?- warknęłam i zacisnęłam dłonie w pięści, przyjmując pozycję.
- Laluniu, kobiet nie biję- zaśmiał się kpiąco.
Laluniu?
Widać, że nietutejszy.
- Na szczęście ja nie mam z tym problemu. Laluniu- uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak jego twarz robi się czerwona.
- Ośmiu na trzech?- prychnął.
- Przeszkadza ci to?-prychnęłam.
- Z tobą pogadam późnej laluniu.
I się kurwa zaczęło.
Jak się zaczęliśmy tłuc, końca nie było. Plus tego układu jest taki, że azjaci są mocni w gębie i w ataku z daleka. Strzelają i tyle. Jeśli chodzi o starcie tego typu, odpadają.
Po pięciu minutach Nick i William trzymali za ręce z tyłu dwóch z nich, którzy odpadli. Potem Brian i Matt zrobili to samo. Tomas i Mike przytrzymali kolejną dwójkę, a jeden wstał i uciekł, ale natknął się na Lucasa, który pomógł mu wrócić na właściwą drogę.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia, laluniu?- docisnelam go stopą do ziemi.
- Pierdolę się- warknął i wypluł krew.
Słodko.
- Wymyśl coś oryginalniejszego- prychnęłam i puściłam go. Powili się pozbierał, a chłopaki podeszli do mnie.
- Spieprzajcie stąd- powiedział Niall- chyba, że chcecie powtórkę.
Odwrócili się, my tak samo. Ruszyliśmy w kierunku motorów.
Na pozór wszystko w porządku.
- Uważaj!
Odwróciłam się jak oparzona.
Jedyne co zdążyłam zobaczyć to Malik, który zasłonił sobą Nialla, odepchnął go na ziemię i z prawej pięści uderzył ich szefa tak, że ten poleciał do tyłu i...
Z ręki wypadł mu nóż.
Kurwa
Podeszłam do niego, złapałam jedną ręką ze kołnierz kurtki.
- Jednak ci mało?- warknęłam i uderzyłam go w nos, jednocześnie mu go łamiąc- proszę bardzo, chuju.
Odepchnęłam go tak, że uderzył jeszcze głową w beton.
Wyprostowałam się i wróciłam do chłopaków.
Co to kurwa było?!
- Dlaczego zawsze ratuję ci dupę, powiedz?- Malik wyciągnął rękę i pomógł blondynowi wstać. Otrzepał kurtkę z kurzu i spojrzał na mulata.
- Przyjechałeś- powiedział zdziwiony i spojrzał na mnie.
- Przyjechałem- potwierdził.
Wróciliśmy do maszyn, a ja chwyciłam Nialla i Ashtona za szmaty.
- Czy wam doszczętnie odjebało?!- krzyknęłam i odepchnęłam ich w tył- nie ma mnie przez moment! Musicie się plątać w bójki?! Nie możecie usiedzieć na miejscu przez pół godziny?!
- Przecież nic się nie stało- jęknął Ash i spojrzał na chłopaków wzrokiem mówiącym 'weźcie ją ode mnie'.
- Nie chodzi o to!- warknęłam zirytowana i pociągnęłam się za włosy.
- To o co?- zapytał Niall.
- Czemu beze mnie?! Nie mogliście zaczekać?!- chwyciłam go za ramiona. Odetchnął głęboko i uśmiechnął się.
- Następnym razem, jak będę się bić, poczekam na ciebie- pokiwał głową.
- No ja myślę- westchnęłam i objęłam ich obu za szyję- kocham was.
- My ciebie też, mała- Ashton potarł moje plecy- mam tylko nadzieję, że Dave jeszcze nie przyjechał- powiedział.
No Mayer nie bardzo lubi takie wysoki. Jak się dowie, to... no kiepsko będzie.
- Nie dowie się- szepnął Niall.
- O czyn?
Kurwa kurwa kurwa.
KURWA!
Przełknęłam ślinę.
Niall i Ashton powoli się odwrócili i przy okazji zasłonili mnie sobą. I tak mamy przerąbane...
- Dave- zaczął Niall, lekko spiętym głosem- dojechałeś...
- I jak widać, nie tylko ja- warknął i spojrzał na Malika.
Czyli, że nie mamy przejebane?
- Z wami pogadam w domu- powiedział.
Oni mają. Ja nie!
- Z tobą też- powiedział, a chłopaki spojrzeli na mnie.
Nie. Jednak mam przejebane.

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz