rozdział 7. 'Trafiła pani w mój gust...'

12.5K 680 55
                                    

Dobrze, to ja się będę czuła bez ciebie, możesz się usunąć, Malik ?
Trochę się dziwnie czułam. Kazał zabrać kwiatek, bo mi przeszkadzał. No może nie przeszkadzał, ładny jest, ale.... no dobra, przeszkadzał.
- Dziękuję- mruknęłam cicho- ale... czy właściciel, nie będzie miał nic przeciwko temu?- no ja bym się wkurzyła za takie coś.
Ku mojemu zdziwieniu Malik uśmiechnął się.
- Nie, panno Grande. Nie mam nic przeciwko temu- pokiwał przecząco głową, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku.
Kurwa!
To jego?!
Siedzę na jego krześle, przy jego stole w jego restauracji?!
- Zgadza się, panno Grande- skinął głową.
Czy ja to powiedziałam na głos?
- Słucham?
- Odpowiadam na pani niezbadane pytanie. Tak, to moja restauracja.
- Jest tu tak... inaczej- stwierdziłam, rozglądając się jeszcze raz.
- Jak mam to rozumieć?- uniósł brew.
Uraziłam?
- Proszę wybaczyć- sprostowałam od razu- nie chciałam pana urazić. To miejsce jest wspaniałe, nigdy nie miałam okazji w tak owym być- powiedziałam zgodnie z prawdą.
Moja kariera restauracyjna ogranicza się zazwyczaj do KFC.
- Kogoś takiego jak pani, powinno się zabierać w takie i lepsze miejsca codziennie- powiedział.
Strzeliłam buraka.
- Taka jak ja...- powtórzyłam.
- Pasuje tu pani- Tym razem tu on się rozejrzał- piękna kobieta w pięknym miejscu, jak pani powiedziała.
- Nie powiedziałam, że jestem piękna- oburzyłam się.
- Nie... ale ja powiedziałem- wzruszył ramionami.
Gorąco mi.
- Zamówić dla pani ?- zapytał.
Niech myśli, że sama nie umiem, niech mu już będzie...
- Tak, proszę- skinęłam głową.
- Jakieś sugestie, co do gustu ?- zapytał i ponownie uniósł dłoń, aby wezwać kelnera.
- Zdaje się na pana- uśmiechnęłam się lekko. Niech ma.
Podbiegł do nas ponownie ten sam chłopak, tym razem bardziej zestresowany niż zwykle. Cały się trząsł.
Malik zamówił dania, a ja miałam czas żeby jeszcze raz ocenić sytuację.
Co ja tu robię?
Spojrzałam na niego. Nigdy nie powiedziałabym, że to jest ten sam chłopak, który rozmawiał ze mną na dachu klubu. To jak się zachowuje, w jaki sposób mówi... to wszystko jest takie... wow...
Moją uwagę przykuło coś na jego dłoni.
Sygnet.
Duży sygnet ze srebra lub białego złota. Do faceta raczej mi srebro nie pasuje, więc obstawiam białe złoto.
Sygnet z wygrawerowaną literą 'M'.
Czarną.
Nie wiem czemu, ale nie zauważyłam go wcześniej, no nic. Coś jeszcze przykuło moje spojrzenie.
Jaskółka.
Miał wytatuowaną jaskółkę na prawej dłoni i coś jeszcze na lewej, ale nie bardzo wiedziałam co.
Skąd u biznesmena tatuaże... no w sumie to ten chłopak z klubu bardziej mi do nich pasuje, a tu proszę, wielki Zayn Malik.
- Życzy sobie pani coś do picia?- zapytał, przerywając moje intensywne myślenie nad jego osobą, szkoda.
O czym to no... a tak, picie. Aha, czyli po raz kolejny wyjdę na ofiarą, która nic nie czai.
- L'eau avec du citron et de glace s'il vous plaît (wodę z cytryną i lodem proszę)- powiedziałam bez zająknięcia, patrząc na kelnera, który pokiwał głową i uciekł.
Spojrzałam kolejny raz na mojego towarzysza, który siedział z rozdziawioną gębą.
Mina bezcenna, warto było tu przyjść, żeby to zobaczyć.
- Nie przestaje mnie pani zadziwiać, panno Grande- powiedział z uznaniem. Tak, uznaniem.
- Bo znam francuski?- uniosłam brew. Serio?
- Przyznaje, że tak. Jest pani pierwszą tak młodą kobietą jaką spotykam, która zna ten język.
- Pan, również go zna- zaoponowałam.
- Wydaje mi się, że jest między nami kilka lat różnicy, panno Grande- powiedział i uśmiechnął się jeszcze raz.
- Ile pan ma lat? Jeśli mogę spytać oczywiście- sprostowałam.
- Naturalnie, to nie jest żadna tajemnica. 26 panno Grande- powiedział.
On ma 26 lat?
- Nie wyglądam, prawda?- zaśmiał się cicho.
Aż tak to po mnie widać, że tak myślę?
- Owszem- skinęłam.
- Cóż, nie wypada mi zapytać o pani wiek, więc będę strzelał.
- Proszę bardzo.
Ciekawe czy zgadnie.
- 22- uśmiechnął się pewnie. On nie zapytał. On to stwierdził.
- Brawo- skinęłam głową i skrzyżowałam ręce pod biustem, oczywiście przeniósł tam na chwile wzrok.
- Czy moglibyśmy przejść do sedna sprawy? Nalegał pan na spotkanie, więc jestem. Proszę przejść do konkretów- powiedziałam. Mężczyzna uniósł brew, tak jakby moja postawa go zdziwiła. Jaszcze do niego nie dotarło, że ja się do niego kleić nie będę?!
- Naprawdę chce pani marnować tak uroczy wieczór, na rozmowę o biznesie?- zapytał.
Dlaczego w jego ustach dziwnie mi brzmi słowo 'uroczy'?
- Po to tu jestem, panie Malik- odpowiedziałam pewnie.
- Znowu niszczysz nastrój skarbie- zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
Wracamy do wersji idiota ?
- Po prostu chcę wiedzieć, jakie ma pan plany względem moich budynków- powiedziałam bez cienia uśmiechu.
- Dobrze więc- odchrząknął- chcę kupić pani apartamentowce- powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Nie wie nawet jak te sowa mnie ranią...
- Nie zgadzam się, panie Malik- powiedziałam ostro, a on uniósł brwi na mój ton głosu- nie zgadzam się- powtórzyłam dobitnie.
- Cóż, zmieni pani zdanie- powiedział. Nie skomentowałam, tego.
Kilkanaście minut później przyszedł ten biedny chłopak i podał nasze zamówienie. Podziękowałam i zabrałam się za jedzenie, uprzednio życząc smacznego, choć w po cichu chciałam, żeby udławił się tą rybą, co ją miał na talerzu. To znaczy... to coś chyba było rybą, nie wiem.
Moje coś, to chyba kurczak. Trafił w gust. Uwielbiam kurczaka, pod każdą postacią.
Matko, ale to dobre ! nigdy nie jadłam czegoś takiego !
- Ma pan dobry gust- powiedziałam i upiłam łyk wody. Malik uśmiechnął się lekko i skinął głową.
- Cieszę się, że pani smakuje- odparł i uniósł dłoń ponownie, czego on jeszcze chce?!
Chłopak przydreptał i spojrzał na niego ze strachem.
- La carte des vins s'il vous plaît (poproszę kartę win)- chłopak pokiwał głową i za pół minuty wrócił z kartą win, którą wręczył Malikowi. Ten spojrzał na mnie i podał mi ją.
- Proszę wybrać- powiedział, a ja uniosłam brew.
Serio ?
- Tym razem, to ja zdaję się na panią- odpowiedział na moje nie zadane pytanie i uśmiechnął się.
Szybko przejrzałam kartę i wybrałam wino, które już kiedyś piłam. Oddałam kartę blondynowi, a on uśmiechnął się do mnie i podziękował. Kątem oka dostrzegłam, jak Malik zaciska usta w wąska linię.
Co mu ?
Chłopak wrócił z winem i znowu się do mnie uśmiechnął, a ja do niego. Malik zacisnął dłoń w pięść na stole.
Opanuj się !
Postawił butelkę na stole i stał dalej. Nie wiem czemu. Gapił się na mnie jak na obrazek. To... krępujące.
Wzdrygnął się, kiedy Malik odchrząknął dość głośno. Chłopak spojrzał na niego przerażony, a ten zabijał go wzrokiem. W końcu blondyn zczaił, że ma spadać.
- Wina?- odetchnął Malik i wskazał zamaszyście na butelkę.
- Poproszę- mruknęłam. Wstał i zręcznie odkorkował butelkę, a potem nalał wina do obu kieliszków. Potem usiadł i uniósł lekko kieliszek, co i ja zrobiła, Upiłam łyk i zamknęłam oczy rozkoszując się słodkim smakiem. Uwielbiam czerwone wino.
- Pani również ma wyśmienity gust, panno Grande- rzekł z uznaniem. Kolejny raz.
- Dziękuje- powiedziałam szczerze.
- Gustuje pani w winach?- zapytał obracając w dłoniach kieliszek.
- Owszem- przytaknęłam.
- Trafiła pani w mój gust- przyznał- nie tylko w kwestii wina.
Po co on mi to mówi?!
- Odwdzięczyłam się za kolację- wzruszyłam ramionami.
- Odwdzięczy się pani później.
Znowu...
- I to niby ja psuję nastrój- westchnęłam i uniosłam brew.
- Proszę wybaczyć, mówię, co myślę.
- Wręcz niepotrzebnie- oburzyłam się- wróćmy do rozmowy, którą zaczęliśmy.
- Jak już mówiłem...
- Nie zgadzam się- przerwałam.
- To niekulturalnie przerywać, panno Grande.
Druga Jones się znalazła...
- Ty przy naszym pierwszym spotkaniu też kulturą nie grzeszyłeś- splotłam ręce pod biustem, a on znowu tam spojrzał.
- Wtedy było inne miejsce, inne okoliczności...
- Noc? Dach? – przerwałam mu. Co z tego, że chamsko. Trudno- a gdzie niby teraz jesteśmy?
- Wolałabyś, żebym przycisnął cię do ściany i przepieprzył?- jego oczy momentalnie pociemniały.
Jak on może to tak swobodnie mówić?
- N-nie- wyjąkałam.
- Uwierz mi, o niczym innym teraz nie myślę, jak o tym, żeby zerwać z ciebie tę sukienkę...- powiedział, a ja zamarłam.
Ja chcę do domu!
- Zmieńmy temat- powiedziałam od razu.
- Wrócimy do tego- mrugnął i upił łyk wina.
- Mogę o coś spytać?
- Naturalnie- skinął głową.
- Kiedy byliśmy w twojej firmie. Ty... zachowywałeś się w stosunku do tej dziewczyny tak...
- Normalnie?- przerwał mi.
- To niekulturalnie przerywać, panie Malik- powtórzyłam jego słowa, a on cicho się zaśmiał.
- Proszę wybaczyć.
- Tak więc, dlaczego?- kontynuowałam. Ciekawi mnie to strasznie!
- Ana jest...- zamyślił się na chwile i spojrzał w niebo. Tylko mi nie mów, że ją pieprzysz- inna.
Dzięki ci panie!
- To znaczy?
- Nie robi wszystkiego, byleby mi się przypodobać. Lubię mieć nad wszystkim kontrolę, ale nie lubię, kiedy ktoś za wszelką cenę chce się wybić- powiedział.
- A Simon?
- Ta sama sytuacja- wzruszył ramionami- to jedyne osoby w firmie, którym wolno się tak do mnie odezwać. Nikomu innemu na to nie pozwalam.
- Ta dziewczyna z głównej recepcji...
- Patrzyła na ciebie, tak jakby chciała cię zabić. Wiem- powiedział spokojnie.
- Głupie babsko- prychnęłam cicho.
- Racja. Tylko jedno jej w głowie- powiedział, a ja szybko na niego spojrzałam.
- Nie mów mi, że ty...
- Nie, nie spałem z nią- przewrócił oczami- nisko mnie cenisz- westchnął.
- Jak mam cię cenić? Prawie zgwałciłeś mnie na dachu tego klubu- warknęłam.
- Nigdy bym się do tego nie posunął- tym razem to on warknął na mnie. Wzdrygnęłam się wystraszona jego nagłym wybuchem.
- Wybacz... poniosło mnie- wziął głęboki wdech.
- Nie, to ja przepraszam.
- Mogę teraz ja zadać pytanie?- uniósł brew.
- Proszę- skinęłam.
- Jak masz na imię? Przedstawiłaś mi się tylko nazwiskiem.
- Ty w ogóle mi się nie przedstawiłeś- zauważyłam. Ku mojemu zdziwieniu wstał, poprawił marynarkę i podszedł do mnie. Wystawił dłoń.
- Zayn Malik- powiedział uwodzicielsko. Podałam mu dłoń, a on po raz kolejny tego wieczoru, ucałował jej wierzch.
Mamo!
- Przedstawiłem się. Pani kolej panno Grande- powiedział i usiadł na swoje miejsce.
Zamyśliłam się... Powiedzieć?
I tak się prędzej czy później dowie, niech stracę...
- Ellayna- powiedziałam.
- Ellayna- powtórzył powoli. Moje imię w jego ustach brzmiało tak... uh, inaczej!
Wszystko inaczej!
- Piękne imię- mruknął i podparł brodę na dłoni. Dlaczego się rumienie!- rzadko spotykane, przyznaję, że słyszę je po raz pierwszy.
- To źle?- zapytałam, biorąc porządny wdech.
Onieśmiela mnie!
Ale kurde czemu?!
- Wręcz przeciwnie- powiedział- imię adekwatne do właścicielki.
- Czyli, że jestem dziwna?- zmarszczyłam nos. Co?
- Powiedziałem, że to piękne imię, panno Grande. Rzadko spotykane, piękne imię. Tak jak i pani. Nie spotkałem wcześniej takiej kobiety- przyznał szczerze i potarł palcem wskazującym brodę, nadal świdrując mnie spojrzeniem.
- Cóż... uznam to za komplement z pana strony. Mogę spytać czym się różnię, od pozostałych?- ciekawi mnie to. Lasek na świecie masa.
- Przede wszystkim urodą- powiedział, a ja się zaśmiałam
Błagam was...
Jednak wyraz jego twarzy się nie zmienił. Był aż nazbyt poważny.
- Nie żartuję panno Grande.
- Mówi to pan każdej, którą chce przelecieć?- zapytałam, albo stwierdziłam, nie wiem.
- Nigdy tego nie mówię, panno Grande- odparł spokojnie, dalej bez krzty uśmiechu.
- Więc dlaczego to od pana usłyszałam?
- Tak jak powiedziałem, jest pani piękną kobietą. Jest pani inna...
- Bo nie pcham się do łóżka, byle komu?
Uuu to mogło zaboleć.
Spojrzał na mnie z pod przymrużonych powiek. No na pewno nie będę go za to przepraszać.
- Pozwolę sobie stwierdzić, że aż do momentu naszego dzisiejszego spotkania nie wiedziała pani kim jestem- powiedział spokojnie.
- To samo mogę powiedzieć o panu- odgryzłam się.
- Sposób, w jaki się pani zachowała...- aha, czyli kompletnie mnie zignorował, dobra- zgrywa pani niedostępną- przekrzywił głowę lekko w lewo i utkwił we mnie wzrok. Nie, żeby go odwrócił choćby na chwilę od mojej twarzy, czy coś.
Uśmiechnęłam się i przekręciłam kieliszek z winem, trzymając za nóżkę.
Dobre to wino...
- Ja nie zgrywam, panie Malik. Ja jestem niedostępna- powiedziałam i podniosłam wzrok, uśmiechnął się lekko i pochylił nad stołem
- Nie dla mnie, panno Grande- szepnął, a mnie zmroziło.
Do czego to doszło...
- Możemy wrócić do ...
- Chwilowo twoje apartamenty spadły na drugi plan, panno Grande- powiedział z tajemniczym błyskiem w oku.
- Za sprawą czego?- uniosłam brew.
Nie kumam,,,
- Ciebie- powiedział z uśmiechem.
- Nie bardzo rozumiem- przyznałam szczerze i zmarszczyłam brwi.
- Chcę ciebie- powiedział, a ja zamarłam po raz kolejny tego wieczoru.
On chce mnie.
Mnie!
- Chcesz...
- Chcę, żebyś była moja. Tylko moja.
Jego.
Sięgnęłam po kieliszek i wypiłam całą jego zawartość. Potem nalałam sobie jeszcze jeden.
On tego nie powiedział!
Skończyło się na tym, że wypiliśmy całą butelkę, którą zamówiłam i jeszcze następną. Panowała cisza, nie odezwał się przez bite pół godziny.
- Nie możesz mnie chcieć- powiedziałam.
- Mogę- stwierdził z zadziornym uśmiechem.
- Nie możesz, nie znasz mnie- warknęłam.
- Więc poznam- wzruszył beztrosko ramionami.
- Nie wydaje mi się- przyznałam
- Dlaczego?- uniósł brew
- Nie pozwolę ci na to- warknęłam.
- Nie będę pytał o pozwolenie- odparł poważnie.
Że słucham?!
-Nie pozwolę ci od tak wejść do mojego życia. Nie licz na to. Skąd w ogóle wiesz, że...
- Że nikogo nie masz?- dokończył za mnie.
Znowu?!
- Powiedz, czy gdybyś miała kogokolwiek, byłabyś wczoraj sama na dachu tego klubu? Przyszłabyś do mnie o 20:00 wieczorem, zmęczona po całym dniu, a teraz siedziałabyś ze mną na kolacji? Nie wydaje mi się- odparł pewnie.
Kurwa!
- Chcę tego, co najlepsze- powiedział.
Nie jestem najlepsza...
- Ale ja nie...
- W moich oczach jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaka dotąd spotkałem. Nie kłamię, panno Grande, zapamiętaj. Zaintrygowałaś mnie i nie zamierzam odpuścić sobie ciebie.
- A ja nie zamierzam wchodzić z tobą w żadną chorą relację!- ponownie warknęłam.
- To wygląda inaczej...
- A jak w takim razie? Jak mam to rozumieć? Spotykam cię wczoraj i o mało mnie nie przeleciałeś. Teraz siedzę tu, naprawdę nie wiem co tu do cholery robię, a ty proponujesz mi, żebym była twoją dziwką?- syknęłam ostro.
- Nie chcę, żebyś była moja dziwką- sprostował.
Coś przegapiłam?
- Z mojego punktu widzenia tak to wygląda.
- Więc pozwól, że ci to rozjaśnię.
- Co tu rozjaśniać?- przerwałam mu.
Pełna kultura, co nie?
- Myślisz, że będę do ciebie przychodził i rżnął bez opamiętanie?- warknął. Robi się zły...
- A nie?- prychnęłam.
- Nie- powiedział ostro- nie chcę, żebyś się mnie bała. Chcę odczuwać przyjemność, ale też chcę ci ją dać...
- Niczego od ciebie nie chcę!- powiedziałam dobitnie- Nie potrzebuję...
- Przyjemności?- uniósł brew- każdy tego potrzebuje panno Grande...
- Nie...- pokiwałam głową- nie zgadzam się.
- Zastanów się nad tym. To może być dla ciebie ciekawe doświadczenie...
- Bycie twoja dziwką!?- przerwałam mu ostro- to będzie takie ciekawe?!
- To wygląda inaczej- powtórzył spokojnie.
- A co? Może mi jeszcze powiesz, że jesteś żywym wcieleniem Christiana Greya?- prychnęłam i usiadłam prosto, krzyżując ręce pod biustem.
Tym razem tam nie spojrzał. Jego czarne oczy utkwione były w moich niebieskich. Nie odezwał się.
- Nie mów, że ty...
- Bawię się w BDSM?- dokończył, a ja zesztywniałam na krześle.

~*~

Spodziewał się tego ktoś? Bo ja nie :)

Jakieś pomysły co dalej?

xx

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz