II Rozdział 5. 'Chcę, żebyś został'

9.2K 643 47
                                    

Płacz
Nic tylko ciągle łzy, których już nie miałam siły powstrzymywać, ani wycierać z policzków.
Od dwóch dni leżę w łóżku w swoim pokoju i nie robię nic innego. Chłopaki cały czas przychodzą, pytają.
A ja mówię, że to wszystko przez to, co było kiedyś.
Gówno prawda
Rozpierdala mnie chwila obecna.
Najchętniej wzięłabym telefon i po prostu do niego zadzwoniła.
Nie chodzi o to, że za nim płaczę.
Płaczę przez niego, to jest różnica.
Wlazł w moje życie nie pytając o nic.
Teraz ja kazała mu wyjść.
Może trzeba było się zgodzić?
I potem cierpieć?
Skąd wiesz?
Wolę nie ryzykować.
Gdybyś nie ryzykowała, już by cię tu nie było.
Racja.
Wstałam powoli i usiadłam na kołdrze. Valar leżał obok, przy moich nogach, a głowę położył na moim udzie.
Kochana bestia.
Nadal jestem słaba, mało jadłam. Nie mogło mi przejść przez gardło.
Miałam wczoraj rozmowę z Davem.
Kazanie raczej...
Nazywaj to jak chcesz.
Powiedział, że nie będę brać udziału w żadnych akcjach.
I w wyścigach.
Do odwołania.
Oczywiście przez to ryczałam jeszcze bardziej.
To wszystko jego wina.
Wszystko.
Ściągnęłam z siebie kołdrę i spojrzałam na swoje nogi.
To okropne, obrzydliwe, ohydne, wszystko naraz!
- Co ja robię, do cholery- jęknęłam i zsunęłam się na skraj podestu. Zaskoczyłam na podłogę i lekko się zachwiałam, bo odkąd tu jestem nie wstawał z łóżka.
No przecież nie jestem kaleką!
Powoli poszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ogarnęłam się, umyłam włosy. Wyszłam z kabiny i spojrzałam na swoje odbicie lustrzane.
Jak ja mogłam się tak zniszczyć...
Zagryzłam wargę powstrzymując łzy i owinęłam się ręcznikiem.
Tyle czasu do tego nie wracałam, było w porządku, a teraz rozpaczam i robię z siebie ofiarę.
Nie jestem ofiarą!
Nie będę beczeć jak dziecko!
Nie będę się nad sobą użalać!
Ellayna Grande się nie poddaje.
Przeszłam już tyle, że jakbym miała się załamać już bym to dawno zrobiła.
JA JESTEM ELLAYNA GRANDE!
I kurwa biorę się za siebie.
Kropka
Wyszłam z łazienki w samym ręczniku i wyciągnęłam z szafy czarne dresowe, dopasowane spodnie i szarą koszulkę. Z szuflady wyciągnęłam skarpetki, sportowe bokserki i biustonosz od Calvina Klaina. Ubrałam się, zorczesałam mokre włosy i wsunęłam na nogi czarne trampki.
Czas się ogarnąć.
Wyszłam z pokoju razem z psem i powoli zeszłam po schodach na dół.
Pusto
Nikogo nie było, pewnie siedzą na placu przed blokiem.
Weszłam do kuchni, chwyciłam zwykłą bułkę i posmarowałam nutellą.
Tydzień temu nawet by mi przez myśl nie przeszła czekolada.
Teraz zajdłabym cały słoik!
No gorzej niż Niall.
Wzięłam bułę i wyszłam z domu. Koło basenu nikogo nie było, więc przeszłam przez przejście na zewnątrz.
No tu są wszyscy!
Niall, Nick, Brian i Matt grzebali pod maskami swoich samochodów. Ashton, Mike i Will rozkręcali duże, czarne Ducati, a Tomas majsterkowł przy swoim ścigaczu. Dave stał oparty o ścianę, tyłem do mnie i palił papierosa.
Wszyscy zajęci.
Zeszłam po schodach i podeszłam do Nialla.
- Wyciągnij to- Brian pokazał na jakiś kabel.
- Pierwsze wypnij akumulator- powiedział Niall.
- Nie mam wolnej ręki- jęknął.
- Ja mam- chwyciłam bułkę między zęby i odpięłam kable.
Ich miny- warte Oscara.
Wyciągnęłam akumulator i położyłam na ziemi. Potem przetarłam dłonie o koszulkę i z powrotem chwyciłam bułkę.
- Co?- uniosłam brew, kiedy wszyscy podeszli do nas i patrzyli na mnie jak na idiotkę.
- Jesz- uśmiechnął się Niall.
- Głodna byłam - wzruszyłam ramieniem i połknęłam ostatni kęs. Niall uśmiechnął się i objął mnie mocno. Zaczęłam się śmiać i kiedy cała reszta też to zrobiła.
- Połamiecie mnie!- pisnęłam.
- Czyli już wszystko jest dobrze?- zapytał Brian- już jest dobrze?- chwycił mnie za ramiona.
- Tak. Przepraszam was. Przepraszam, że się od was odwróciłam. Przepraszam- pokręciłem głową.
- Nie przepraszaj nas księżniczko- uśmiechnął się- ważne jest to, że do nas wróciłaś- potarł moje policzki.
- A właśnie- Niall wyciągnął z kieszeni moją komórkę- trzymaj.
- Dziękuję- schowałam telefon do kieszeni dresów- Niall, wiem, że jedziecie na akcję jutro- jego uśmiech trochę zmalał- mogę na ten czas wrócić do domu? Proszę, nie wytrzymam tu- jęknęłam.
- Zgoda- westchnął Horan - ale musisz obiecać, że będziesz jadła.
- Obiecuję - uśmiechnęłam się do niego- Brian- zwróciłam się do bruneta - j-ja... przepraszam. Przepraszam, że tak cię potraktowałam.
- Nie przepraszaj księżniczko - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem- po prostu, wróć i zacznij znowu się uśmiechać- pocałował mnie w czoło.
*
- No. To pamiętaj. Żadnego płakania po nocach, żadnego odchudzania. Masz się uśmiechać, wrócić do pracy, jeść pięć posiłków dziennie i iść na jakieś zakupy - powiedział Niall, parkując samochód pod moim domem.
Wszyscy gotowi do drogi przyjechali na Mills Street.
-Dobrze, obiecuję - uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu. Niall i chłopaki zrobili to samo. Pożegnałam się z każdym z osobna i kazała na siebie uważać, a oni obiecali, że wrócą cali i zajęli z powrotem miejsca w samochodach.
- Masz wrócić do normy, Sweety- Niall chwycił mnie za ramiona- będę dzwonił, pamiętaj- przyciągnął mnie do siebie, a ja objęłam go w pasie.
- Tak, wiem- westchnęłam- tylko uważajcie. Wiesz, że będę umierać ze strachu - odsunęłam się od niego i chwyciłam jego twarz w dłonie.
- Sweety, nie martw się. Góra tydzień, i jesteśmy z powrotem- uśmiechnął się słabo.
Tydzień
O matko
- Będę dzwonił co godzinę- wyszczerzył się jak głupi.
- Ty się lepiej skup na robocie, Horan- skrzyżowałam ręce pod biustem.
- Ależ się skupię - skinął głową i wsiadł do samochodu.
- Macie mi tu wrócić cali i zdrowi. Powtarzam cali, Niall. Kończyny w komplecie, na miejscu, niedoszywane. Pamiętaj- zastrzegłam.
- Tak, oczywiście - przewrócił oczami. Oparłam ręce o dach samochodu i pochyliłam się do przodu, kiedy uchylił szybę.
- Zadzwoń jak dojedziecie na miejsce, albo jak będziecie mieli przerwę- westchnęłam.
Boję się jak gdzieś jadą beze mnie.
- Nie przejmuj się. Ja się bardziej boję o ciebie. Żadnych wybryków, klubów, chyba, że do Camerona i z Cameronem - dał nacisk na ostatnie słowo- masz być w domu przed 21:00, jeść normalnie i iść na te zakupy, pamiętaj. Jak wrócę, sprawdzę zawartość twojej szafy.
- Czy ty aby nie przesadzasz?-skrzywiłam się lekko- może jeszcze załatwisz mi niańkę- prychnęłam ze śmiechem.
- Myślałem nad tym- przyznał marszcząc brwi- ale wpadłem na lepszy pomysł. Będę dostawał codzienne raporty, a ty będziesz miała codzienne inspekcje- uśmiechnął się przebiegle.
Zaraz.... co?
- Jak to, inspekcje?- zmarszczyłam brwi.
- Tak to- wzruszył ramieniem- załatwiłem kogoś, kto będzie cię pilnował.
Chwila moment.
Mój mózg zaczął pracować szybciej niż zwykle.
Jeśli ktoś ma mnie pilnować, to musi to być osoba, której Niall cholernie ufa. Dalej, musi to być osoba, która tu niedaleko mieszka. Nie będzie to nikt z nory, ani nie będzie to Nina, bo po prostu by mi o tym powiedział w prost.
Nina nie, chłopaki nie...
Komu Niall ufa, kto by.... kurwa.
Nie
Nie
Nie
NIE!
- Tak - Niall skinął głową z szerokim uśmiechem na twarzy, jakby czytał moje myśli.
- Zayn się tobą zajmie.
No. Ciebie. Chyba. Kurwa. Pogięło. Kochanie.
- Jak to Malik?- jęknęłam żałośnie, odsuwając siebie samochodu, bo zapalił silnik.
- O nic się nie martw.
To nie jest odpowiedź na pytanie!
- Niall...
- Kocham cię, Sweety- uśmiechnął się jeszcze raz.
Nie ma sensu się kłócić.
- Ja ciebie też- uśmiechnęłam się do niego i pomachałam chłopakom, czekających tylko na blondyna.
Odpowiedzieli zbiorowym klaksonem.
Niall wycofał i wyjechał do przodu, a za nim kolumna aut.
Stałam na podjeździe, dopuki nie zniknęli za zakrętem.
Oby wrócili cali.
Żywi.
Bez dziur.
Tyle.
- No, Valar- pogłaskałam go za uchem- chyba zostaliśmy sami - westchnęłam i podeszłam do drzwi. Weszliśmy do środka, od razu skierowałam się do sypialni.
Trzeba tu ogarnąć.
Co dziwne.
Kawałki zegara nie leżały na podłodze. Łóżko było zaścielone, kolorowe poduszki poukładane.
Niall wszystko ogarnął.
Weszłam do garderoby i wzięłam ubrania na zmianę. Potem zaliczyłam prysznic i mycie włosów i założyłam ciuszki.
Czarne materiałowe bokserki, materiałowy biustonosz i bokserkę. Stanęłam przed lustrem i niechętnie spojrzałam na swoje odbicie.
- Co ja z siebie zrobiłam- westchnęłam, kręcąc przy tym głową.
Na boso zeszłam na dół coś zjeść, kiedy dotarło do mnie, że lodówka pusta.
Otwieram ją, a tam żarcia jak dla wojska.
I karteczka.
' Smacznego x '
Kocham cię, Niall.
Zrobiłam sobie tosty z serem, które zjadłam przed telewizorem. Kiedy skończyłam, umyłam talerz i nakarmiłam psa.
I wszystko byłoby super, gdyby nie... dzwonek do drzwi.
Kurwa. Przyszedł.
No ja się chyba zabiję!
Przeczesałam palcami mokre włosy i patrzyłam jak Valar odwraca głowę od miski i kieruje się do drzwi wejściowych. Poszłam za nim. Co miałam zrobić. Stanęłam przed drzwiami i naszły mnie tak cholerne wątpliwości, że serducho zapieprzało jakbym przebiegła maraton.
Otwórz drzwi, idiotko. Ma tam stać cały dzień?!
Raczej noc. Jest przed 21:00.
Nie zadzwonił drugi raz. Po prostu czekał. Wiedział, że jestem w domu.
Chwyciłam klamkę i dwa razy zawahałam się zanim przekręciłam zamek.
No otwórz.
No otwieram.
Nie będę się nad sobą użalać!
I otworzyłam.
A jak otworzyłam, moja pewność siebie uleciała w sekundzie.
Stał tam.
Stał i patrzył na mnie.
Ubrany w czarne, dopasowane spodnie, tego samego koloru buty sportowe i szarą bluzę zakładaną przez głowę.
Spojrzałam na jego twarz.
Idealne kości policzkowe, idealna linia szczęki, idealny zarost, idealny, prosty nos, idealne, grube, ciemne brwi, idealne włosy, czarne, opadające na czoło.
Idealne oczy
Idealny kształt.
Idealnie rozstawione.
Idealny kolor.
Ciemny, brązowy bursztyn otoczony gąszczem długich, podkręconych rzęs. Idealne.
On idealny.
Dlaczego?
Dlaczego ja musiałam trafić na pieprzoną perfekcję?!
Dlaczego nie mogę spotkać jakiegoś pryszczatego kujona, w kwadratowych okularach sklejonych szarą taśmą, z aparatem na zębach, włosami z toną żelu, ubranego w koszulę w kratkę i czerwoną kamizelkę z wycięciem w serek?!
Nie!
Przede mną stoi bóg seksu!
Kurwa!
Minęły już prawie dwa tygodnie, odkąd go widziałam.
Miesiąc, odkąd odmówiłam.
Odezwij się wreszcie.
- P-przyszedłeś- wykrztusiłam cicho i zdałam sobie sprawę z tego, jak żałośnie to brzmiało. Odchrząknęłam niezręcznie- um, przyszedłeś...
- Niall prosił, żebym sprawdził, czy wszytko w porządku- dokończył za mnie i dobrze, bo nie byłam w stanie wykrztusić słowa.
Przyszedł, bo prosił go o to jego przyjaciel.
Jest tu dlatego, że chciał tak Niall, a jemu nie wypadało odmówić.
- Um, tak- spuściłam wzrok- jest w porządku, dziękuję. Nie martw się, nie musisz tu przyjeżdżać codziennie. Dam sobie radę, nie chcę ci robić kłopotu- Mówiłam cicho i szybko, cały czas patrząc na swoje jakże interesujące dłonie!
No co za żenada...
- To nie jest problem- powiedział, a ja podniosłam wzrok.
Niezręcznie jak cholera.
- Tak, to... nie musisz się martwić. Zjadłam kolację, wszystko jest... jest dobrze - skinęłam głową na potwierdzenie tego jakże kiepskiego kłamstwa.
- Skoro jest w porządku- spuścił wzrok i zwilżył usta językiem- pójdę już. Wszystko będzie tak jak chciałaś. Nie będę się mieszał w twoje życie- spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie - dobranoc- powiedział i odwrócił się z zamiarem powrotu do samochodu.
Co? Nie!
Zrób coś!
- Malik...
Przystanął
Odwrócił się do mnie.
Z lekkim znakiem zapytania na twarzy.
Ale to szczegół.
Odezwałam się, to by wypadało coś jeszcze powiedzieć, nie?
Tylko co?!
Podszedł z powrotem do mnie i stanął w drzwiach.
Przygryzłam nerwowo dolną wargę.
- J-ja... ja... chciałam... ja chciałam...
Co. Za. Żenada.
- Chciałam, żebyś nie... to znaczy... j-jak nie, to... um... no kurwa mać!- aż odskoczył, kiedy wytarłam się na całe gardło i wyrzuciłam ręce w powietrze. Oparłam dłonie płasko o ścianę i przycisnęłam czoło do zimnej płyty.
Co ja robię.
Poczułam jego dłoń na ramieniu, na co momentalnie się odwróciłam. Widząc moją reakcję, która była mniej więcej taka sama jak na początku naszej znajomości, zabrał szybko dłoń i cofnął się.
- Ja...
Wykrztuś to z siebie!
- Jeśli...- głęboki wdech- jeśli chcesz, to... ja...
Zaraz zemdleję!
- Ty co?- odezwał się.
- Chcę, żebyś został- wydusiłam w końcu, patrząc w podłogę. Chwycił mój podbródek i delikatnie uniósł tak, że byłam suszona patrzeć w te cudne oczy.
Cudne, przeklęte oczy.
- Chcesz... chcesz żeby został z tobą?- zapytał szczerze zdziwiony. Skinęłam głową.
- Jeśli to nie problem...
- Nie- zaprzeczył ruchem głowy- Zostanę - uśmiechnął się.
Poważnie?
No przecież to powiedział.
- Dziękuję- wymusiłam mały uśmiech i zamknęłam drzwi.
Przeszliśmy przez krótki komentarz do salonu, on szedł za mną i wtedy coś do mnie dotarło.
Jestem. W. Samych. Bokserkach.
W sumie to on całował moje nagle piersi, więc...
Ale mimo to, wolałabym mieć na sobie spodnie.
Malik zdjął bluzę przez głowę i został w czarnej, dopasowanej koszulce.
Powietrza!
Usiadł na kanapie, a ja nadal stałam jak kołek.
- Ja... pójdę się przebrać- szepnęłam, wskazując głowę na korytarz.
Zmarszczył brwi i wyciągnął rękę w moim kierunku.
Powoli podeszłam bliżej i z lekkim wahaniem, tak jak kiedyś, chwyciłam jego dłoń.
Nawet nie wiedziałam, kiedy siedziałam na nim okrakiem.
Momentalnie się spięłam.
- Boisz się?- zapytał widząc, że siedzę prosto jak struna.
- N-nie- pokręciłam głową.
Właśnie widać.
Zamknęłam oczy i wzięłam głębszy wdech.
Ogarnij się dziewczyno!
- Nie- powiedziałam patrząc na jego twarz.
Patrzył na mnie przez chwilę, potem poczułam jego dłonie na swoich udach. Spięłam się, czułam się źle sama ze sobą.
Jestem obrzydliwa.
Patrzył na moje ciało, między brwiami pojawiła się mała zmarszczka. Powoli przeniósł dłonie na moje kości biodrowe, potem na żebra. Nie oderwał ich od mojego ciała choćby na chwilę.
Nagle pokręcił głową, jakby nie rozumiał tego co widzi i przeniósł na mnie wzrok.
Prosto w oczy.
Kurwaaaaa
- Co ty z sobą zrobiłaś?- zapytał cicho, z jawnym bólem w głosie.
- To pytanie słyszę często przez ostatnie dni. Nawet sama je sobie zadaję- westchnęłam i odwróciłam wzrok.
- Jesteś przeraźliwie chuda - powiedział, jeszcze raz skanując mnie wzrokiem. Spojrzałam na niego.
- Jestem ohydna- skrzywiłam się i objęłam ciało ramionami.
- Nie mów tak, to nie prawda- pokręcił głową i splótł ręce z tyłu moich pleców- dlaczego przestałaś jeść?- zapytał, a ja utkwiłem spojrzenie w jego twarzy.
- Ja... powiedzmy, że nie mam zbyt kolorowej przeszłości. Było to dla mnie trudne, nie całkiem miłe i nie chcę teraz o tym rozmawiać. Chodzi o to, że miałam za dużo rzeczy na głowie. Bałam się, że zawalę egzaminy końcowe. Zresztą i tak je spieprzyłam- westchnęłam- powróciło do mnie to wszystko... przez ciebie- prychnęłam śmiechem, a on uniósł brew- poważnie. Miałam zbudowany spokój. A ty tak sobie go rozwaliłeś- przechyliłam głowę w prawo, cały czas patrząc mu w oczy- teraz zachowuję się jak desperowana nastolatka. Kazałam ci spieprzać, a teraz? Chcę, żebyś został. To chore- pokręciłam głową.
- Wcale nie- powiedział- ja też... nie umiałem przywyknąć do tego, że cię nie ma. Chyba... chyba się do ciebie przyzwyczaiłem- uśmiechnął się unosząc lewy kącik ust.
- To chyba dobre określenie. Też się przyzwyczaiłam.
- A... dlaczego chciałaś, żebym został?
O to akurat nie musiałeś pytać...
- Ja... chciałam cię przeprosić. Okłamałam cię. Nie chciałam... to znaczy... um, wtedy, kiedy przyszedłeś... powiedziałam, że chcę, żebyś zniknął z mojego życia. To... to nie była prawda...
- Jak to nie?- zmarszczył brwi.
Powiedz mu to w prost.
Raz, dwa, trzy... nie mogę.
- Ja... bałam się i nadal się boję. A-ale... ja chcę... chcę, żebyś... to znaczy... jeśli, no wiesz... jeśli...jeśli nadal chcesz, to...- zwilżyłam usta językiem- jeśli t-twoja propozycja jest nadal a-aktualna, to... jestem w stanie wrócić do tego, co było wcześniej...- wyjąkałam.
Miałam problem ze zbudowaniem prostego zdania.
- Jak to, chcesz powiedzieć, że...
- Chcę być twoja.
No nareszcie

~*~
No nareszcie!
Ruszamy z tym! Koniec dramy, tak jak obiecałam!
Kocham was!
♥♥♥
PATIX

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz