II Rozdział 45. 'Myślisz, że jesteś jedyna?'

7.7K 574 109
                                    

Wstrzymałam oddech, kiedy to powiedział. Jak to chce wracać do Anglii, że teraz?! W tym momencie?! Chcę zostawić mnie samą?!
- C-co? Teraz?- wydusiłam skręcona wewnętrznie, a oczy naszły mi łzami
Cholera no!
- Chciałem ci powiedzieć wcześniej- podrapał się po karku- ale wyjechałaś, nie chciałem ci zawracać głowy, miałaś dość własnych problemów...
- Problemów? I teraz chcesz mnie zostawić?- zapytałam siłą powstrzymując wybuch płaczu.
- Ja... już dawno to planowałem...
Pokręciłam głową, czując jak się pode mną nogi uginają. W ostatniej chwili Zayn złapał mnie w talii.
- Horan, pojebie, ona się zaraz przewróci- warknął, przytrzymując mnie w pionie- powiedz jej, a nie się bawisz- syknął, a ja spojrzałam na jego piękną twarz, marszcząc przy tym brwi.
- Co?
I do tego co usłyszałam?
Głośny kurwa śmiech Horana! Ja tu katusze przeżywam, bo mnie zostawi, a on się śmieje!
- Sweety... ja nie wyjeżdżam- pokręcił głową z szerokim uśmiechem.
- Jak to nie?- pisnęłam.
- Przenoszę firmę do Los Angeles. Tutaj!- krzyknął, a ja dopiero teraz poczułam, że nie mam siły stać na nogach.
- Malik, puść mnie, bo cię uszkodzę- warknęłam głośno, patrząc na Nialla wściekła.
Natychmiast mnie puścił.
- Ale nie- zatrzymałam się nagle, kiedy blondyn już się cofnął- ty wiedziałeś- zwróciłam się do mulata, a ten lekko zbladł- wiedziałeś o wszystkim i nic nie powiedziałeś!- zacisnęłam dłonie w pięści i podeszłam do niego.
- Obiecałem, że nie powiem. A jasne, że wiedziałem, załatwiłem wszystko za niego- prychnął, a ja przymknęłam powieki i oparłam załamana czoło o jego tors.
- Otaczają mnie idioci- westchnęłam i odwróciłam się do Nialla. Uśmiechnął się i podszedł do mnie, wyciągając ramiona. Odsunęłam się od mojej miłości i padłam w ramiona drugiej miłości. No prawie.
- Dziękuję- szepnęłam, stając na palcach, kit z tym, że miałam szpilki, nadal byłam przy nich mała.
- Wszystko dla ciebie, Sweety- powiedział i pocałował mój policzek.
- Ja się zbieram- usłyszałam za sobą, na co odsunęłam się od Nialla- mam zaległości- poprawił marynarkę.
- Zayn... dzięki- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko, a on skinął głową.
- Nie masz za co- powiedział i chwytając kluczyki od samochodu, skierował się do drzwi.
*
- No, teraz opowiadaj.
Siedziałam w swojej zacnej posiadłości na Mills Street razem z Niallem i oboje oblegaliśmy kanapę w salonie.
- Wszystko jest w porządku. Zaliczyłam testy, mogę tak powiedzieć- uśmiechnęłam się szeroko.
- Przepraszam cię, że wtedy tak z tobą rozmawiałem. Nawet nie nazwę tego rozmową- wymamrotał patrząc w podłogę.
- Niall, rozumiem- przytuliłam się do niego, włażąc na jego nagi tors- po prostu przyzwyczaiłam się, że zawsze, choćby nie wiem co się działo, masz dla mnie czas. Wiem, że tak jest, ale masz firmę, masz swoje obowiązki...
- Pieprzę firmę i obowiązki, wolę ciebie- uśmiechnął się uroczo i pocałował mnie w nos.
Cóż za słodycz, moi drodzy!
- Kocham cię- uśmiechnęłam się, wzdychając jedynie.
Niech tak będzie już zawsze.
- Ja ciebie też, Sweety- powiedział, miziając mnie po plecach- ja ciebie też.
- Wiesz... cieszę się, że mam już za sobą te komisje i formalności. Mogę się spokojnie skupić na bankiecie, potem na firmie. Właśnie, muszę załatwić spotkanie z Brownem- westchnęłam.
- Będzie dobrze- pogładził moje plecy- a, miałem pytać... jak mieszkało się z Malikiem?
Nie pytaj mnie o to!
- W porządku- powiedziałam jedynie i znów zamknęłam oczy. Niech on skończy temat!
- Tylko tyle? Weź się rozgadaj bardziej- zaśmiał się cicho, a ja podniosłam się do siadu, siedząc na nim okrakiem.
- Było... fajnie.
Pff, fajnie? Akurat...
- Myślałam, że będzie gorzej, ale naprawdę nie mogę się skarżyć- pokręciłam głową- ja załatwiłem swoje sprawy, on swoje, a też nie miał bezstresowo- westchnęłam, przypominając sobie sytuację z Samanthą.
Aż mnie skręciło!
- To znaczy?- zmarszczył brwi.
- Chodził cały dzień do prawników, bo jedna z pracownic apartamentowca, w którym mieszkaliśmy, omal nie została zgwałcona przez managera. Facet zmuszał pracownice do seksu, pod groźbą zwolnienia z pracy.
Poczułam jak jego mięśnie się napięły.
- A to chuj...
- Tylko się nie denerwuj- chwyciłam jego policzki w obie dłonie- Zayn już to załatwił- uśmiechnęłam się lekko.
- Dni pełne wrażeń?
Żeby tylko, przyjacielu...
- Tak- skinęłam głową- nawet bardzo.
- Ale... nic nie próbował...
- Niall- jęknęłam, odchylając głowę w tył- przestań mnie w końcu o to pytać- zaśmiałam się.
Oczywiście był to sztuczny śmiech numer 7.
- Malik nie zaciągnął mnie do łóżka- pokręciłam głową, trzymając go za oba policzki.
Prędzej ty jego, Sky...
Dokładnie, ha ha!
- Nie zrobi ze mnie swojej zabawki. Nie ma szansy- powiedziałam i pocałowałam go w policzek- nie martw się.
*
Nareszcie piątek!
No co poradzę na mój entuzjazmem, cieszę cię niezmiernie na spotkanie z moim obiektem umiłościowania!
Było po 19:00, kiedy miałam zamiar opuścić dom, żeby pojechać do jego firmy. Liczę na to, że razem pojedziemy albo do mnie, albo do niego. Obojętne mi to jest!
Tak więc, zaczęłam się szykować, bo przecież nie pojadę w gaciach Lucasa...
Założyłam oczywiście bieliznę z koronki, bo jak to powiedział: koronka pobudza fantazje mężczyzny. Więc założyłam białą koronkę. Kurde, chorobliwie mi się podoba białą bielizna! Nosz cholera!
Na majteczki założyłam również biła spódnicę do połowy uda i koronkową, prześwitującą bluzkę tego samego koloru. Ale marynarkę założyłam w kolorze...?!
Bum! Seksyyy RÓŻ!
Była dłuższa, bo za pośladki i taaaaaaka cudowna!
Nie chcąc mieszać, pomalowałam usta różową szminką, zamiast bordową. Wyjątek od normy. I różowe szpilki do kompletu też były! Włosy spięłam w koka, wzięłam telefon i pojechałam do Malik Electronic.
Zaparkowałam na podziemnym, nie chcąc robić szału w holu głównym i windą pojechałam na samą górę.
Była dokładnie 19:45, wiec myślę, że skoro obiecał, że się ze mną spotka w piątek, pod pretekstem tej durnowatej faktury, czy czego tam... nieważne, będzie się zbierał do domu i nie ma żadnego spotkania.
Przeszłam przez korki korytarz prawie do samych drzwi do jego gabinetu. Any już nie było, w końcu piątek, więc śmiało wyciągnęłam rękę, by nacisnąć klamkę.
I stanęłam jak wryta, zatrzymując dłoń dokładnie centymetr od zimnego metalu.
- Kim ona jest?- usłyszałam piskliwy, suczy głos jakiejś kobiety.
Jakim prawem on jest tak z jakąś pizdą?!
I na dodatek wiem, że mówi o mnie!
No wiem to!
Był umówiony ze mną! ZE MNĄ, DO CHOLERY!
- Nie powinno cię interesować to z kim się spotykam- powiedział ostro, mogę śmiało powiedzieć, że jest zły. Bardzo zły.
- Pytam kim ona jest- powtórzyła uparcie, tym razem głośniej, a jej jazgot był wprost okropny.
- Dziwką- prychnął, a moje serce po prostu zostało starte w drobny pył.
W jednej jebanej sekundzie.
- Myślisz, że jesteś jedyna?- zapytał, a ja oparłam się plecami o ścianę przy drzwiach, czując, że nie mogę ustać na nogach- dobrze wiesz ze jesteś dziwką, takie jak ty można zastąpić- powiedział.
- Czyli zastąpiłeś mnie inną?- warknęła zła.
- Nie zastąpiłem- zaśmiał się bez radości- wymieniłem na nowszy model- prychnął.
Łzy spłynęły po moich policzkach szybciej niż zdążyłam zdać sobie z tego sprawę. Jak on mógł, jak...
Po tym wszystkim, po tych wszystkich dniach!
- Dobrze wiesz na czym mi zależy, na czym nie. Chcę się pieprzyć i tyle.
- A ja ci nie wystarczałam?- zapytała wzywająco.
- Jak widać nie- warknął ostro.
- Latałeś za nią od tygodni.
- Co z tego?- prychnął kpiąco- jak widać seks się opłacił...
Boże...
- Nic dla ciebie nie znaczy? Aż taką dobra, że zrezygnowałeś ze mnie, co?
- Mogę pieprzyć kogo tylko chcę i dobrze o tym wiesz. Nie muszę co się spowiadać, nie wy pierwsze, nie ostatnie.
Porównał MNIE do niej. Do tej szmaty!
- Udowodnij- powiedziała.
Nagle cisza.
Zagryzłam mocno dolną wargę, żeby nie zacząć szlochać pod tymi drzwiami.
Kocham go. Kocham człowieka, który upierał się, że jest inny, że ja jestem dla niego inna. A tak naprawdę ma mnie zależy dziwkę. Jedną z wielu.
Lepszy kurwa model!
- Co mam ci niby udowodnić?- zapytał zirytowany.
- Udowodnij, że jest tak jak mówisz...
- Że ona jest dla mnie tylko darmową dziwką?- prychnął kpiąco, a mnie zalała nowa fala łez, wspomnień, bólu i bezradności. Znów czułam, że się trzęsię, znów czułam nieprzyjemne zimno, ogarniające moje ciało.
- Jak?- odezwał się i w tej chwili usłyszałam jej śmiać.
Śmiech tej rozepchanej kurwy, która jest dla niego jak ja. Tylko i wyłącznie dziwką.
- Oj ty już dobrze wiesz jak- wymruczała po chwili, słyszałam stukot jej obcasów, pewnie do niego podeszła- jeśli przepieprzysz mnie na tym biurku- zrobiła pauzę- uwierzę na słowo. Ale masz mnie zerżnąć, Malik.
Cisza.
Jednak może to nie tak wygląda. Może on tylko kłamie przed nią...
- Rozbieraj się.
W tej chwili odsunęłam się na ziemię, chowając twarz w dłoniach. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że te słowa zostały przez niego powiedziane.
To niemożliwe...
- O tak....- jęknęła po dłuższej chwili, a we mnie rosło obrzydzenie- mocniej, wiem, że stać cię na więcej- wychrypiała.
Na boga, on ją pieprzył za ścianą!
- O kurwa, tak!- krzyknęła- szybciej! Mocniej!
A teraz rosła we mnie nienawiść. Jej jęki, przyspieszony oddech... wszystko to po prostu czułam, jakbym stała obok, a nie na korytarzu. Kurwa.
- O, o, o, Tak! Właśnie tu!
Zamknij ryj, pizdo!
Wstałam chwiejnie i... poczułam nagłą potrzebę otworzenia tych drzwi. Chciałam mu spojrzeć w oczy ostatni raz i powiedzieć co o nim myślę, ale...
Jeśli to zrobię, będę jak typowa zdesperowana zakochana, która naiwnie wierzyła, że będzie dobrze, a jednak się rozsypało...
A nie tak jest?
Ty się nie odzywaj.
Dlaczego?
Dlaczego? Dlaczego?! To twoja wina! To ty mnie uświadomiłeś w moich uczuciach, to przez ciebie! Ty jesteś temu winny!
Jeśli tak właśnie myślisz... powodzenia... Ellayna.
On mnie nigdy nie nazawał po imieniu.
Zawsze mówił, Sky...
- I o to chodziło, Malik... a teraz czas na prawdziwą zabawę...
Z zamyślenia nad nim wyrwał jej niski jęk.
Chciałam nacisnąć klamkę.
Chciałam.
Ale nie pokaże mu tego w te sposób.
Wracamy do początku.
Miał mnie za dziwkę? Proszę bardzo.
Dam mu zemstę w stylu Sky...

~*~
3

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz