Rozdział 12. 'Daję ci słowo'

10.9K 682 21
                                    

Malik opiera się o maskę swojego Range Rovera, który zajmuje miejsce parkingowe centralnie obok mojego audi. Moje autko to przy nim mikrus, niestety.
Kiedy mnie zobaczył wyprostował się i uśmiechnął tak jakiś dziwnie.
- Co ty tu do cholery jasnej robisz?!- zapytałam oniemiała i wściekła zarazem- hej Simon- kiwnęłam głową do faceta, który nagle się obok niego pojawił.
- Witaj, Ellie- uśmiechnęła się i skinął głową.
- Odpowiadaj, Malik!- warknęłam i podeszła do niego.
Fajnie muszę wyglądać z torbą i tą teczką na ramieniu.
- Dobry wieczór, panno Grande- skinął formalnie głową, a ja przewróciłam oczami.
O matko...
- Ta, tobie też, teraz gadaj.
- Przyjechałem po ciebie- powiedział jakby to było oczywiste.
- To widzę, ale po co? Chcę do domu!
Uuu to brzmiało dziwnie...
- Zawiozę cię- powiedział i uśmiechnął się szerzej.
- Nigdzie. Z tobą. Nie. Jadę.- wycedziłam zła- jestem samochodem...
- Dlatego jest tu Simon- wskazał na bruneta.
- No ale...
- Żadnych 'ale' Layna. Jedziesz ze mną- wtrącił się. Nie był zły czy coś, nie. Był po prostu stanowczo stanowczy.
On nie odpuści.
- Nienawidzę życia- jęknęłam i spuściłam głowę zmęczona.
Rzuciłam Simonowi kluczyki do mojego Audi. Niech mu będzie. Odwiezie mnie do domu jak mu tak zależy i po kłopocie.
- Nie zarysuj- zastrzegłam.
- Spokojna głowa- zaśmiał się.
- Mogę prosić?- Malik wyciągnął rękę po moje rzeczy, który z chęcią mu podałam.
Ale ulga. Nie mogę opisać jak mnie właśnie w tej chwili napiernicza kręgosłup.
Albo nie, mogę.
Kurwa zajebiście mocno!
Teczka z projektami swoje waży nie powiem, że nie, do tego torba z książkami.
Podałam Malikowi najpierw teczkę i skrzywiłam się lekko zdejmując z ramienia torbę. Błagam, oby tego nie zauważył.
- Co ty w tym nosisz- pokręcił głową i położył wszystko na tylnym siedzeniu swojego samochodu. Kiedy był ode mnie odwrócony tyłem mogłam bezkarnie pogapić się na jego plecy. Cholernie umięśnione plecy. Ubrany był w obcisłą czarną koszulkę i skórę, czarne spodnie i ... air maxy?
Malik w takich butach?
- Możemy jechać?- zapytał, a ja się ocknęłam.
- Tak, naturalnie- otworzył przede mną drzwi o samochodu i wyciągnął dłoń. Chwyciłam ją pewniej niż wcześniej i wsiadłam do środka starając się to zrobić z gracją, ale pewnie zrobiłam to jak kaczka. Trudno. Zamknął za mną drzwi i obszedł samochód.
- Co jak do cholery robię...- mruknęłam zapinając pasy i wzięłam głębszy wdech.
- Mówiłaś coś?- zapytał i zasiadł za kierownicą. Spięłam się na tę bliskość. Jednak chyba wolałabym siedzieć z tyłu.
- Nie, nie nic- pokiwałam głową i wbiłam wzrok w przednią szybę. Ku mojemu zdziwieniu zaśmiał się i odpalił auto.
Jeszcze jeden wdech.
Ruszyliśmy z parkingu, a Simon zaraz za nami. Nie odzywałam się, on też nie, co jest dziwne, bo spodziewałam się raczej pytań, czy coś. Kątem oka zerkałam na jego dłonie. Matko, ale on prowadzi to auto. Jakby był jego częścią. Szybko przedarliśmy się przez główną cześć miasta i wjechaliśmy na poboczną drogę. No wiecie taka droga przez kanion, zero budynków i te sprawy.
Ale moment, chwila!
- Gdzie ty jedziesz Malik? Miałeś odwieść mnie do domu!- krzyknęłam spanikowana, a serce podskoczyło mi do gardła. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
Na jego twarzy widniał mały uśmiech. Drań jest ewidentnie zadowolony z siebie.
- A kto powiedział, że jedziemy do ciebie?
Co?!
- A-ale...- zaczęłam panikować.
Boję się go, a to z czym wyskoczył teraz kompletnie mnie zgięło.
- Spokojnie- przewał mi- nic ci nie zrobię przecież- stwierdził.
No ja tam nie wiem.
- Malik przestań. Nie chcę do ciebie jechać- zaczęłam panicznie- nie znam cię, ja...- zaczęło mi brakować powietrza.
Kurcze, jak tak dalej pójdzie to ja tu zemdleję!
- Layna- westchnął- nie dotknę cię nawet...
- Nie wierze ci!- przerwałam mu panicznym głosem- nie wierzę.
Westchnął jeszcze raz i włączył kierunkowskaz. Zjechał na pobocze, a Simon nas wyprzedził i pojechał dalej. Widocznie tak się umówili.
Spojrzałam na Malika. Zgasił samochód, odpiął pas i obrócił się lekko moją stronę. Skuliłam się i odchyliłam do tyłu jak się tylko dało.
- Posłuchaj- zwilżył dolna wargę- Chcę po prostu spędzić z tobą czas. Nie zrobię nic, co by ci się nie spodobało...
- Właśnie to robisz!- przerwałam mu- poza tym i tak ci nie wierzę!- zamknęłam oczy i odwróciłam wzrok.
- Wierzysz, czy nie, twoja sprawa. Ja daję ci słowo.
I właśnie w tym momencie wygrał. Spojrzałam na niego powoli odwracając głowę. Spojrzałam mu w oczy. Nie kłamały. Co poradzę, słabość mam.
- Zgoda?- zapytał z nadzieją.
Skinęłam prawie niezauważalnie głową na 'tak'.
Wyciągnął dłoń w moim kierunku. Że niby mam uścisnąć?
Niepewnie podałam mu rękę, a on uniósł ją do ust i lekko ucałował jej wierzch. Potem ją puścił, a ja powoli ją zabrałam nie mogąc oderwać od niego wzroku. Co więcej. To była prawa dłoń. Ta którą pisałam przemowy dyktowane przez Jones. I co?
Już tak bardzo nie bolała...
*
Dojechaliśmy do wąskiej uliczki, pnącej się pomiędzy skały. Za nami był ocean. Widoki że hej...
Malik skręcił w uliczkę i chwile to zajęło, aż wtoczyliśmy się na samą górą.
Matko, ale zadupie. Co on mieszka jak pustelnik, czy jak?
Do pewnego momentu nie widziałam nic prócz drogi przed nami i otaczających ją skał. Jechaliśmy spory kawałem, aż wreszcie...
O. Ja. Pierdolę.
Dom.
Co ja kurwa gadam, willa!
To jest ogromne. Olbrzymia posiadłość z brązowego kamienia. Matko, ale piękne. Wpatrywałam się w ten widok jak zaczarowana, dopóki samochód się nie zatrzymał. Opamiętałam się i pokręciłam głową na boki mrugając przy tym.
Ogarnij się kobieto!
Mulat zatrzymał się na podjeździe przed garażem. Jednym z trzech, tak dla przypomnienia.
- Mogę wysiąść z auta sama, czy mi nie pozwolisz?- zapytałam cicho i spojrzałam na niego.
Zaśmiał się i kręcąc głową wysiadł z samochodu.
- To znaczy nie- wydęłam wargę i westchnęłam głęboko. Obszedł samochód i otworzył przede mną drzwi. Pieprzony gentelman...
- Oczywiście, że nie, panno Grande- wyciągnął dłoń, którą chwyciłam i wysiadłam z auta.
Odwrócił się i wyciągnął moją teczkę z projektami i torbę.
- O nie, nie, nie- powiedziałam szybko i zabrałam od niego swoje rzeczy- moje rzeczy noszę sama, nie ma mowy, żebyś...
- Aleś ty uparta- przerwał mi i skrzyżował ręce na torsie prostując się przy tym. Patrzył jak zakładam teczkę na ramię i to samo robię z torbą.
- No co?- zapytałam.
- Nic- westchnął- proszę- wskazał na drzwi do domu, to jest pieprzonej willi.
Poszłam przodem, on za mną. Podeszłam do drzwi. Dziwne, nie ma zamka. Zamiast tego na ścianie po lewej stronie od drzwi był mały płaski ekranik i czytnik karty. Malik wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni czarno- srebrną kartę z jakimś kodem i przejechał nią po czytniku, a następnie wstukał coś na ekranie. Odwróciłam szybko głowę. Nie wypada się gapić, to pewnie jakiś kod zabezpieczający.
Usłyszałam cichy śmiech. Odwróciłam się powoli, a on posłał mi rozbawione spojrzenie.
- Proszę- otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą, oczywiście.
Jeśli wcześniej myślałam, że ta willa wygląda zniewalająco z zewnątrz, cofam to.
Centralnie, cofam.
Wnętrze tego domu bije na głowę wszystko. Nie wiem, ile ten człowiek ma kasy, ale sądząc po wystroju, sporo. Delikatnie mówiąc.
Stałam jak wryta, dopiero kiedy zamknął drzwi wróciłam na ziemię.
- Chodź dalej- szepnął i chciał objąć mnie w talii, ale w ostatniej chwili cofnął dłoń. Przeszłam do salonu. Kolejne wow.
Stałam tak, jak idiotka, kiedy od przeszedł chyba do kuchni. Patrzyłam uważnie na każdą rzecz, jaka była w zasięgu mojego wzroku.
- Napijesz się czegoś?- zapytał z kuchni, tak teraz wiem, że to na stówkę kuchnia. Wyszedł po chwili i uśmiechnął się lekko- połóż to gdzieś, przecież ci tego nie zabiorę- prychnął.
- Um, a gdzie?- zapytałam speszona.
Nie chcę się rządzić, jeszcze coś zepsuję i co.
- Gdzie chcesz, do salonu na kanapę na przykład- wzruszył ramionami i kiwnął głową w tamtą stronę.
- Okey- mruknęłam i odłożyłam torbę i teczkę koło kanapy. Rozejrzałam się jeszcze raz.
Też chcę taki dom!
Wróciłam do kuchni i usiadłam na jednym z wysokich barowych krzeseł.
- Wino?- zapytał, a ja odwróciłam się. Trzymał butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki.
- Chętnie- skinęłam głową z lekkim uśmiechem.
Nie chcę wyjść na jakąś oburzoną. Fakt, wolałabym być u siebie w domu, a nie tutaj, ale skoro on jest jako tako miły, to czumu ja mam być suką...
Założyłam nogę na nogę i wyprostowałam się.
Nie mogę narobić sobie obciachu, nie jestem u siebie przecież.
Odkorkował butelkę i napełnił kieliszki. Podał mi jeden z nich, ale nie usiadł.
- Chodź- powiedział i wyciągnął rękę.
Chwyciłam ją po krótkim wahaniu, a on poprowadził mnie do kolejnego salonu. Tym razem bez jednej ściany, z widokiem na miasto za wodą. Usiadłam na kanapie, a on obok, zachowując odległość. Cieszyłam się, że to zrobił, ale było to też trochę krępujące.
Dalej nie wiem, dlaczego zgodziłam się tu przyjechać.
- Cicha jesteś- zauważył, a ja odwróciłam wzrok od lampki wina i spojrzałam na niego.
- Przepraszam, czuję się trochę niezręcznie- szepnęłam.
- A to dlaczego?- przekręcił głowę w prawo i uśmiechnął się lekko.
- Nie znam cię- powiedziałam i z powrotem utkwiłam wzrok w winie.
- Zayn jestem- powiedział jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.
- Tyle wiem- uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na niego. Poklepał miejsce obok siebie.
Że mam tam usiąść?
Spojrzałam na niego i spięłam się lekko.
- Nie dotknę cię- przypomniał. Wzięłam głębszy wdech, podniosłam się i przeszłam obok stolika. Usiadłam obok niego bokiem, tak, że miałam lepszy widok na faceta.
- I widzisz? Nie gryzę- powiedział, a ja pokiwałam głową- na razie- dodał i upił łyk wina, a ja tylko westchnęłam i zrobiłam to samo.
Chwila, znam ten smak!
Odsunęłam kieliszek od ust, spojrzałam na wino, a następnie na butelkę.
No nie!
- To jest to samo wino, które...
- Które piliśmy podczas kolacji, zgadza się- przerwał mi.
- Lubię je- uśmiechnęłam się.
Przekupstwo, uważaj.
- Czy ty chcesz mnie upić i przelecieć Malik?- zmarszczyłam groźnie brwi.
- Rozgryzłaś mnie- parsknął śmiechem- aż tak źle wyglądam w twych oczach?
- Nie- zaprzeczyłam szybko.
Tak.
- Po prostu nie wiem co mam o tobie myśleć- dokończyłam i odłożyłam kieliszek na stolik.
- Że jestem seksowny, to wystarczy- powiedział, a ja uniosłam brew,
Ten człowiek ma zdecydowanie zbyt wysoką samoocenę.
- Tak i do tego skromny- prychnęłam i założyłam ręce po biustem.
- Zdarza mi się- wzruszył ramieniem- mów dalej- skosztował wina.
- No... nigdy bym nie powiedziała, że facet, którego spotkałam w klubie to wielki biznesmen z fortuną na koncie. Inaczej sobie ciebie wyobrażałam.
- To znaczy?- uniósł brew.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?- pokiwał głową, że tak.
- Tak więc myślałam, że jesteś starym facetem po pięćdziesiątce, który nie ma co robić z kasą, jest łysy, pomarszczony i gruby- powiedziałam pewnie na jednym wdechu.
Jego mina- mistrzostwo.
- Powiedziałam co myślę- zaznaczyłam, kiedy otworzył usta.
- Ale, żeby łysy?- jęknął i odłożył kieliszek na stolik.
- To myślałeś o mnie tak samo i dodam jeszcze, że miałeś mnie za faceta.
- I jakże się cieszą, że się myliłem- powiedział i uśmiechnął się w ten swój dziwny sposób.
- Bo chcesz mnie pieprzyć?- zapytałam, a on zacisnął usta w wąską linię.
- Nie, nie dlatego- westchnął.
- Więc co to robię?- zapytałam- przecież o to ci chodzi. Chcesz mnie przelecieć i tyle- spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Na pewne bym tak nie zrobił. Jakbym chciał przelecieć laskę, to poszedłbym do klubu i wziął pierwszą lepszą. A zamiast tego siedzę z tobą i piję wino.
- I myślisz, że pójdę do łóżka z facetem, którego widziałam parę razy w życiu?- zapytałam ostro.
Zaczyna mnie irytować.
Mnie też.
- Nie znam cię, Malik, a proponujesz mi coś takiego.
Co ja do cholery robię... rozważam propozycję tego człowieka.
No patrz, a jednak.
- Jakoś mi to do ciebie nie pasuje. Chłopak, którego spotkałam na dachu klubu i biznesmen, multimilioner, który proponuje mi, abym została jego dziwką...
- Nie chcę, żebyś była moją dziwką, Layna- przerwał mi ostro.- źle to rozumiesz- powiedział już spokojniej.
- Doprawdy? Więc mi wytłumacz! Bo ja to właśnie tak widzę.
- Nie chcę relacji, z której skorzystam tylko ja. Chcę żebyśmy skorzystali oboje. Nie mam zamiaru cię wykorzystywać, czy się tobą bawić. To jest układ partnerski.
- Sex bez uczuć?- zapytałam.
- Dokładnie.
- I co. Będziesz do mnie dzwonił jak ci się zachcę, a jak powiem, że nie, to znajdziesz sobie inną i potem znowu przylecisz do mnie?- skrzywiłam się.
- Nie. Jestem tylko twój.
Mój.
Prywatny.
Prywatny Malik.

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz