III Rozdział 12. 'Widzę, że... zaskoczyłam'

6.4K 656 64
                                    

Patrzyłem na nią.
Nie mogłem oderwać od niej wzroku, nie potrafiłem i nie chciałem. Chciałem ma nią patrzeć przez wieczność i to też byłoby za mało.
Stała z Niallem przed ścianą i uśmiechała się tak kurewsko słodko, że miałem ochotę do niej podejść i pocałować. Chwilę to trwało, kiedy zeszli z dywanu, a ona przejechała wzrokiem po każdym z nas.
Muszę jej to powiedzieć.
- Wyglądasz...
- Wprost cudownie, skarbie.
No jebnę mu.
Wypuściłam oddech, przymykając powieki.
- Chyba zaczynam w to wierzyć. Oliver się postarał- uśmiechnęła się do Harrego. To miał być uśmiech dla mnie.
- Chodźcie- powiedział Niall- wszyscy się gapią- chwycił ją za dłoń i weszli dalej, a dwóch gości w garniturach otworzyło drzwi. Wcześniej były zamknięte, bo czekanio na wszystkich zaproszonych.
- Na taką dupę wprost trzeba się gapić- mruknął mi za uchem Styles, na co zacisnąłem pięści- no sam powiedz.
No powiem. Powiem, że mu wpierdol dam przy ludziach i nie będę się niczym przejmował. Kurwa, niczym.
Weszliśmy do środka głównego holu, gdzie przywitali i nas ubrani elegancko kelnerzy i wskazali na duże, wprost ogromne drzwi z mlecznego szkła, które czekały szeroko otwarte.
Wcześniej nie miałem nawet głowy do tego, żeby patrzeć na wystrój. Weszliśmy do głównej sali, jak mniemam to tu ma się odbywać bankiet i... no i szoknęło mną.
Pomieszczenie było ogromne, kremowo złote, z dodatkami brązu. Z przodu było podwyższenie, na które prowadziły szerokie schody. Podłoga była brązowa, stopniowo, coraz wyżej ściany przechodziły w ciemniejszy beż, potem krem, aż do sufitu, który miał kształt kopuły i był śnieżnobiały. Po lewej stronie było wyjście na tarasy, a ściana za szkła pokazywała aktualnie śpiące wybrzeże.
Stoły były okrągłe, obrusy kremowe tak jak zastawa, za dekorację służyły bordowe kwiaty, których nigdy na oczy nie widziałem. Na każdym stoliku paliły się świece w kolorze o dziwo czarnym, a całość oświetlenia dopełnił ogromy, kryształowy żyrandol na samym środku kopuły. Panował półmrok, było czuć ten niesamowity nastrój.
Ale...
Wszyscy się zastanawiali kim to jest tajemnicza piękność- jak się zdawało, partnerka Horana.
Goście, których była ponad setka, zajęli miejsca, a kelnerzy ubrani cali na czarno, z bordowym kwiatkiem przy koszuli, podali wino, w zależności jakie kto chciał. Ja siedziałem przy stole NA SZCZĘŚCIE z Niallem, Layną, Williamsem i jego żoną i córką. Harry miał stolik obok, NA SZCZĘŚCIE.
- Marie- odezwała się ze szczerym uśmiechem i szybko podeszła do kobiety, która ku mojemu i chyba jej zdziwieniu, objęła ją za szyję.
- Tak dobrze cię wreszcie zobaczyć, skarbie- powiedziała z uśmiechem i odsunęła ją od siebie nadal trzymając za ramiona- dawno cię nie widziałam, jesteś jeszcze piękniejsza.
Nie wiem, czy to możliwe w ogóle...
- Dzisiaj? Chyba w to wierzę- powiedziała z lekkim śmiechem, ale i tak zauważyłem jej różowe policzki. Nie wieży w siebie pod tym względem, a w komplementy tym bardziej.
- Moja droga, pozwól- odezwał się Stive, obejmując ramieniem niską brunetkę- nasza córka- Isabel.
Dziewczyna spojrzała na Nialla, potem na mnie, a na końcu na Laynę. Wyciągnęła nieśmiało dłoń i wymusiła uśmiech.
- Bell- szepnęła- mówią na mnie Bell.
Ładna. Bardzo ładna. I słowo daję, stojący za mną Styles się na nią patrzy. Stawiam swoją firmę i zawartość konta bankowego, że tak jest.
Dyskretnie spojrzałem za siebie.
Tak. Jestem milionerem.
- Ellayna- odezwała się i przytuliła dziewczynę, która wydawała się być jeszcze bardziej speszona- mówią na mnie... nie wiem, różnie- skrzywiła nosem, powodując cichy śmiech dziewczyny- w sumie to nikt nie mówi 'Ellayna', każdy inaczej.
Moja Layna. Moja. Moja. MOJA.
- Tata dużo o tobie mówił. Cieszę się, że tu jestem i dziękuję za zaproszenie, ale nie odnajduję się tutaj- rozejrzała się. I cały czas była tak cholernie zagubiona.
- Ja też nie, ale spokojnie, będziemy w tym we dwie- uśmiechnęła się jeszcze raz.
Piękny ten uśmiech.
I tak się zaczęło. Każdy z kieliszkiem wina rozmawiał o tym, kto mógłby być potencjalnym właścicielem apartamentów. I znowu nie wiem ile razy powtarzałem, że to nie ja. Wiele osób podchodziło do kobiety w srebrno szarej sukni do ziemi i pytało, kim jest dla Nialla. No i oczywiście wszyscy chwalili architekta, który prowadził główne projekty.
- Ellayna.
Odwróciliśmy się w stronę mężczyzny.
- Pan Hall- odezwała się i uśmiechnęła, podchodząc do niego- cieszę się, że pan jest- powiedziała, wyciągając dłoń, a on chwycił ją a i pocałował, skinając głową.
I znowu te różowe policzki...
Chciałbym ją pocałować. Pocałować jej dłoń, ramię, szyję...
- Widzieć cię tutaj, to nie mały zaszczyt- uśmiechnął się.
- No przestań- szepnęła, oblewając się czerwienią- wcale nie.
- Panowie, witam- powiedział ze skinieniem głowy.
- Dobry wieczór- powiedział pan Gwergh.
- Witam- odezwała się, tak jak i my.
- Podziwiają państwo wystrój?
- Owszem- odezwałem się- niepowtarzalny.
Wreszcie powiedziałem coś ja, a nie Harry. Nie pieprzony Styles!
- Wielkie brawa dla architekta prowadzącego- zaczął- wystrój jest doprawdy powalający, te szczegóły... mogę śmiało porównać do projektów Edwarda McDraya- powiedział.
- Tak, pan McDray był w tym niezastąpiony- odezwałem się ponownie- sam jestem w posiadaniu kilku budynków jego autorstwa- powiedziałem, poprawiając marynarkę- ten jest uderzająco podobny, jestem pełen podziwu.
- Ja również- powiedział Stive- to prawdziwy klejnot architektury.
W rzeczy samej.
Zasiedliśmy do stołów ponownie. Siedziałem między Niallem, a córką Wiliamsów.
Była spięta jak cholera. Siedziała prosto jak kij od miotły i wydawało mi się, że starała się nawet nie oddychać. Wiem jak działam na kobiety, bądźmy szczerzy, nawet je onieśmielam, ale teraz mało mnie to obchodzi. Nie chcę tego. Chcę onieśmielać tylko ją.
Dziewczyna niepewnie podniosła głowę i spojrzała na mnie spod rzęs, a kiedy zdała sobie sprawę, że na nią patrzę, natychmiast spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Panno Williams, nie gryzę- odezwałem się cicho, poprawiając krawat. Podniosła swoje zielone oczy, znów skrępowana. Nic nie powiedziała.
W tym czasie Williams wstał i stuknął dwa razy w kryształowy kieliszek. Natychmiast zaległa cisza, aż bym powiedział drażniąca cisza.
- Proszę państwa o chwilę uwagi- zaczął powoli, z lekkim uśmiechem- powiedziałbym, że dziękuję za przybycie i odpowiedz na zaproszenie, ale to powie na pewno za chwilę właściciel- powiedział, a na sali słuchać było cichą falę śmiechu. Wreszcie nie jest sztywno.
- Tak więc, chcę jedynie pogratulować. Wiedzą państwo w większości, że to ja zajmowałem się organizacją pracy i dopilnowaniem szczegółów. Robiłem to na próbę właściciela, który chciał pozostać anonimowy, aż do dzisiejszego wieczoru.
Spojrzałem na nią.
Siedziała prosto obok Nialla, a dłoń miała splecioną z jego, na kolanie. Denerwowała się. Wyraźnie to widziałem, widziałem w jej tęczówkach. Zawsze potrafiłem z niej wszystko wyczytać. Wiem, kiedy kłamie, kiedy jest zawstydzona, kiedy próbuje ukryć co ją boli. Wiem, że wiele rzeczy mi nie powiedziała. Z drugiej strony, dlaczego miałaby mi mówić cokolwiek o swojej rodzinie, czy jakieś ważniejsze epizody z życia, skoro... między nami miał być tylko seks. Tego chciałem. Chciałem być dla niej, a ona miała być dla mnie, ale chodziło tylko o ciało. Nic więcej. Więc dlaczego tak mi jej brakowało, nawet kiedy byłem w pracy i wiedziałem, że jest u siebie w domu i do niej pojadę. Dlaczego nie chciałem zasnąć każdego wieczoru, gdy spała obok mnie. Dlaczego za wszelką cenę musiałem trzymać dłoń na jej udzie, kiedy jechaliśmy samochodem.
No czemu, kurwa?!
- Tak więc, żeby nie przedłużać- kontynuował- panie i panowie... przedstawiam...
Wyciągnął dłoń w jej stronę.
- Właścicielkę.
I ten moment, kiedy cała sala zassała powietrze w odruchu szoku. Powoli chwyciła jego dłoń i wstała, a on ucałował wierz dłoni, skinął głową i usiadł.
Wszyscy patrzyli na nią w szoku, niektórzy nawet usta uchylili.
Tak, a ja wiedziałem, i co?
- Tak jak powiedział pan Williams, pierwszą rzeczą, którą powiem, to podziękowanie za przyjście- powiedziała i uśmiechnęła się lekko- i z drugiej strony, może powinnam przeprosić.
Za co ona znowu chce przepraszać?!
- Chciałam, aby moja tożsamość pozostała w tajemnicy, co niektórym z pewnością dodało nerwów, czy irytacji- skrzywiła lekko nosem, a znów rozniósł się cichy śmiech. Trochę odetchnęła.
- Więc pozwolę sobie powiedzieć trochę o miejscu, w którym jesteśmy- dodała i powoli odeszła od stołu, wchodząc na scenę, a kobieta w czarnej sukience do kolan podeszła do niej, podała tablet i mały pilocik, jak mniemam do ogromnego ekranu, który był zaraz za nią.
Pomińmy fakt, że był z mojej firmy...
- Dziękuję- uśmiechnęła się do niej, a ta zniknęła gdzieś z drugiej strony- powiem szczerze, zastanawiałam się co mam państwu powiedzieć na otwarciu i wszystko zapomniałem- przyznała z nieśmiałym śmiechem.
I znowu śmiech na sali. Dobre jej idzie.
- Więc zamiast mówić, pokażę- i w tej chwili na ekranie zamiast wielkiej czarnej plamy, ukazało się zdjęcie budynku od strony wybrzeża.
I teraz takie zbiorowe 'oooo...'
- Tak, też mi się podoba- zaśmiała się cicho.
Sala też.
- Ocean robi wrażenie, szczególnie nocą- powiedziała i pokazało się kolejne zdjęcie, tym razem właśnie nocą, a super efekt robiło oświetlenie- budynek mieści ponad sto apartamentów, różnej wielkości. Każdy jest inny, oczywiście widać niemożliwe do ukrycia podobieństwo, ale nie ma idealnej kopii.
Pokazywała zdjęcia, które wybierała na tablecie, a pokazywały się na ekranie.
- Może przejdę do tego na czym najbardziej mi zależy- spuściła na chwile wzrok.
Zdjęcia wyświetlały się na ekranie samoczynnie, a ona patrzyła na swoje dłonie, trzymając poskładany do etui tablet.
- Chciałam tutaj, z tego miejsca, podziękować ludziom, którzy sprawili, że jestem tutaj, gdzie teraz. Że stoję pośrodku sali pełnej ludzi- uśmiechnęła się ponownie i spojrzała na stolik, gdzie siedzieli jej wspólnicy- panowie Robert McClayn, Nickolas Evans i George Stark i Stive Williams . Nie wiem nawet jak to ubrać w słowa, zwykłe 'dziękuję' to zdecydowanie za mało. Gdyby nie wy, panowie, nie miałabym najmniejszych szans na postawienie choćby fundamentów.
Śmiech.
- Dziękuję z całego serca, i nigdy nie będę w stanie pokazać tego tak, jakbym chciała. I Stive...- spojrzała na mężczyznę, który uśmiechnął się do niej, a ona... zadrżała.
Widziałem to.
- Ja... wszystko zaczęło się od mojego przyjścia do twojego biura. Gdyby nie ty...
Jej głos się kurwa łamał...
- Ja nawet podziękować nie umiem- powiedziała, przyglądając wierzch dłoni do ust, jakby hamując płacz i uciekła wzrokiem gdzieś w bok.
Nie wierzę.
- Stive, chcę, żebyś wiedział, że wszystko co się tutaj wydarzyło, było dzięki tobie. To ty mnie przyjąłeś, dałeś szansę by zacząć- mówiła jakby ciszej, a jej oczy się zaszkliły- i dziękuję, że mnie nie skreśliłeś- powiedziała- chyba nie będę beczeć- rzuciła spuszczając wzrok, co znowu spowodowało śmiech, a w oczach Williamsa pojawił się niemały szok- i chcę podziękować mojej rodzinie. Ludziom, dzięki którym żyję własnym życiem. Zapewne zauważyli państwo, że weszłam na salę na towarzystwie pana Horana- spojrzała na Nialla, który... spiął się natychmiast.
O, rzadki widok.
- Odsuwając domysły- nie jesteśmy parą- pokręciła lekko głową, a niektórzy znowu zrobili 'ooo...'- tak, wiem, tak to wygląda- powiedziała z cichym śmiechem- jesteśmy niebiologicznym rodzeństwem, tak mogę określić naszą relację. I teraz chciałam powiedzieć coś, na co zbierałam się od dawna- zagryzła na moment wargę- Niall, ja... ja chcę, żebyś wiedział, że to wszystko co dla mnie zrobiłeś odkąd się znamy, to o wiele więcej, niż zasłużyłam i kiedykolwiek zasłużę. Nigdy ci tego otwarcie nie powiedziałam i każdego kolejnego dnia miałam wyrzuty sumienia. Tak naprawdę dzięki tobie żyję. Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie ty i jest to dług, którego nie spłacę do końca życia- mówiła, znowu nie panującą nad emocjami.
Widziałem jak jej ciało zaczęło się trząść, słyszałem jak głos drży.
- Jestem osobą skomplikowaną i wiesz o tym najlepiej. To co zrobiłeś dla mnie przez te siedem lat, odkąd się znamy, to zdecydowanie za dużo.
Ona się zaraz popłacze!
- I... i chcę powiedzieć, że d-dziękuję- powiedziała, zaciskając powieki, nie hamując łez, a on jak oparzony podniósł się z miejsca i dosłownie biegiem wleciał na scenę. Zgarnął ją w ramiona w sekundzie i mocno przycisnął do siebie. Jakby chciał ją schować przed tymi wszystkimi ludźmi.
- Sweety, nie płacz- powiedział, a ludzie tym razem zrobili to filmowe 'awww...', a ona cicho zapłakała.
- Zrobiłam z siebie ofiarę i zamoczyłam ci koszulę- powiedziała, odsuwając się od niego- tak bardzo cię kocham- powiedziała z tak porażającą szczerością w tęczówkach, że aż mnie zabolało.
Dlaczego?
Bo tak patrzyła na mnie. Ten jeden jedyny raz.
*
- Nienawidzę cię, Malik.
*
- Ja ciebie też- pocałował ja w czoło i objął w talii.
- Tak, to... to tak między nami wygląda- pokazała naprzemiennie palcem to na siebie to na niego- jesteśmy trochę dziwni- ponownie skrzywiła nosem.
Śmiech.
- Um, powiem coś o sobie, w dwóch zdaniach, góra trzech, nie będę państwa zanudzać swoim życiorysem.
Śmiech.
Ja tam bym z chęcią posłuchał.
I na pewno nie tylko ja.
- Zacznę może od E.G. Apartmens's. To ja byłam głównym architektem.
CO?!
Jestem przekonany, że niemal wszyscy tutaj mają dosłownie takie same miny jak ja. To znaczy szczękę na podłodze. Cholera, nie miałem o tym pojęcia. Gdybym wiedział, że projektowała to osobiście, nawet bym nie pomyślał, żeby to kupić. Nawet bym nie pomyślał, żeby o tym pomyśleć!
- Widzę, że... zaskoczyłam- uśmiechnęła się lekko- ukończyłam architekturę i zarządzanie na uniwersytecie Stanowym Kalifornii- powiedziała- następną rzeczą jest fakt, że również dziś, w moje ręce powróciła rodzinna firma architektoniczna, którą pozostawił mi ojciec.
I znowu zdziwiony tłum.
Ale moment, dziś sobota, Brown też mówił o sobocie, a to znaczy, że...
- Nazywam się Ellayna Larissa Grande. Jestem córką Edwarda McDraya...

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz