Rozdział 15. 'Aż tak ci się podobam?'

11.2K 687 31
                                    

Podszedł do mnie powoli, a ja zamiast się cofnąć jak zawsze, gapiłam się na niego.
- Aż tak ci się podobam?- zapytał niskim głosem.
- Masz tatuaże- szepnęłam ignorując jego pytanie.
Z resztą i tak bym nie odpowiedziała.
- No mam- powiedział lekko zdezorientowany i spojrzał na swoje ręce.
Różnego rodzaju malunki pokrywały jego ramiona, ręce, klatkę piersiową i brzuch.
Wyciągnęłam dłoń, chciałam ich dotknąć. Zawsze mnie to fascynowało. Ale zatrzymałam ją i spuściłam wzrok. Nie będę go macać.
- Śmiało- powiedział cicho, a ja uniosłam oczy i spojrzałam w jego tęczówki.
Uśmiechał się delikatnie i wyciągnął ramię w moją stronę. Po chwili wahania dotknęłam jego skóry i sunęłam dłonią coraz to wyżej po kolejnych tatuażach.
Nie mogłam się napatrzeć.
Było tam wszystko.
Dotarłam do obojczyków, musiałam dotknąć, no musiałam! Mój wzrok zatrzymał się na czerwonych ustach na klatce piersiowej. Wszystko tatuaże były czarne, za wyjątkiem napisu ZAP, który był żółty. Ale usta odznaczały się od reszty. Obrysowałam delikatnie ich kształt i zabrałam dłoń.
Już nie wspomnę, że ten facet na genialne budowę. Gorąco mi się zrobiło.
- Um... nie wiedziałam, że... masz ich tyle- wydusiłam. Fala gorąca uderzyła do mojej głowy i chyba na... kurwa policzki.
Ja się nie rumienie przecież!
- Ktoś to się zawstydził- szepnął Malik i założył ręce na torsie śmiejąc się cicho- czyżbym cię onieśmielał, skarbie?
- Chyba w snach- prychnęłam i przybrałam tę samą pozę co on. Spojrzałam na jego twarz. Miał jeszcze lekko mokre włosy.
Znowu ścisnęła mi się w brzuchu.
No cóż... wygląda, no tego... seksownie...
- To co. Idziemy do łóżka?
Zabrzmiało to dwuznacznie.
- Idziemy spać- poprawiłam go.
- Oczywiście- skinął głową.
Odsunął kołdrę i wskazał na łóżko. Przewróciłam oczami i obeszłam je dookoła.
Nie będzie mnie dotykał.
W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech. Odwróciłam się do niego plecami i ściągnęłam szlafrok. Trudno.
- Kurwa- usłyszałam za sobą, na co się odwróciłam.
Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Miał lekko rozchylone wargi i w pewnym momencie przygryzł dolną.
- Wyglądasz...
- Uważaj, żeby ci nie stanął- odgryzłam się i położyłam, niemal na skraju łóżka.
- Co tak daleko- zapytał, a ja obróciłam się na plecy.
Ściągał właśnie spodnie.
- Matko Malik, ubierz się!- zakryłam twarz dłońmi zażenowana.
- Powiedziałem ci, że preferuje spanie nago. Dzisiaj robię wyjątek- powiedział i wskazał na swoje bokserki.
Kelvin Klain, a jakżeby inaczej...
- Co za łaska- prychnęłam i odwróciłam się z powrotem na lewy bok, plecami do niego.
Słyszałam jak kładzie się na łóżku, ale nie zgasił światła.
Chwila ciszy...
- Puść mnie idioto!- pisnęłam przestraszona kiedy ni z tego ni z owego przyciągnął mnie do siebie na sam środek łóżka.
- Powiedziałem, że śpię z tobą- mruknął mi do ucha.
- Nie dotykaj!- krzyknęłam i próbowałam się wyrwać ale ani drgnął.
To jak mocować się z kamieniem, nie da rady.
- Malik no!- nie puścił mimo moich usilnych starań- uhh- warknęłam i opadłam na poduszki.
- Złość piękności szkodzi- zaśmiał się.
- Dla mnie to i tak bez różnicy- beknęłam i odwróciłam się do niego plecami- puść- jęknęłam.
- Jeszcze do niczego nie doszło, a ty już jęczysz- powiedział i pokręcił głową.
Poczułam jak kładzie dłonie płasko na moim brzuchu. O nie...
- Przeginasz- warknęłam- przestań mnie macać!
- Nic przecież nie robię- bronił się.
- Dotykasz mnie, to wystarczy!- szamotałam się.
- Mogę zrobić coś innego- wymruczał i zaczął powoli i delikatnie całować moją szyję. Znowu.
Kiedy pocałował miejsce pod uchem nie udało mi się powstrzymać westchnienia. Zła byłam, bo teraz doskonale wiedział, że jednak nie było to dla mnie takie złe.
- Komuś się podoba- szepnął cicho i poczułam, że się uśmiecha tuż przy mojej skórze.
- N-nie- pokręciłam głową, zachowując resztki trzeźwego umysłu- nie chcę- powiedziałam z zamkniętymi oczami.
Co ty pieprzysz?! Bardzo chcesz!
Nie!
Ale coś w środku wołało, żeby nie przestawał.
- Nie chcesz?- mruknął- to dlaczego mnie nie odpychasz?- wymamrotał przy mojej szyi.
Wyszłam na łatwą teraz.
Zajebiście.
- Przestań- szepnęłam- przestań Malik- powtórzyłam głośniej.
- I tak wiem, że ci się podobało- powiedział i odsunął się lekko, a ja to wykorzystałam i wyplatałam się z jego ramion. Położyłam się kawałek dalej i odwróciłam do niego plecami. Zacisnęłam dłonie na pościeli i podciągnęłam nogi do brzucha.
Byłam zła na siebie.
Zła, że nie potrafię powiedzieć mu stanowczo nie.
- Nie obrażaj się- powiedział i znowu mnie do siebie przyciągnął. Nic nie zrobiłam. Nie odezwałam się.
- Hej, nie bądź taka- jęknął.
- A ty już jęczysz Malik- westchnęłam sarkastycznie cały czas mając zamknięte oczy.
- Pyskata jesteś- stwierdził.
- Nic z tym nie zrobisz niestety- bąknęłam i odwróciłam się na plecy. Cały czas ściskałam kołdrę na klatce piersiowej.
Co jak co, ale mam na sobie krótkie coś i czuję się mało komfortowo, kiedy on mnie taką widzi.
Leżał na boku, głowę miał opartą na zgiętym łokciu. Z tej perspektywy czuję się taka malutka. Dokładnie jak mój samochód przy jego samochodzie.
- Z tej perspektywy wyglądasz co najmniej kusząco, panno Grande- stwierdził po chwili ciszy patrząc na mnie z góry.
Przygryzł dalną wargę.
Nie rob tak!
- A ty znowu swoje- przewróciłam oczami.
- Bo wiem, że mam rację- wzruszył ramieniem i dalej mi się przyglądał.
- Nie tym razem- mruknęłam- nie pasuję tu- rozejrzałam się.
- Do mojego łóżka pasujesz idealnie- powiedział cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Wmawiaj sobie- prychnęłam przewracając oczami- nie powinno mnie tu być. Nie powinnam w ogóle tu przyjeżdżać. Ale nie, ja najpierw robię, potem myślę, albo w ogóle nie myślę- stwierdziłam kręcąc głową i patrząc w sufit. W efekcie tego niesforne loki opadły na moje oczy.
- Wynocha- podniosłam głowę i odgarnęłam włosy na lewą stronę, ale oczywiście jeden skręcony loczek musiał zostać. Dmuchnęła na niego, ale to nic nie dało. Już chciałam zaczesać go do tyłu, ale ubiegła mnie jego dłoń. Wstrzymałam oddech, kiedy założył pasemko za moje ucho.
Za blisko...
Uniosłam oczy i wzięłam głębszy wdech.
Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, który nagle zniknął. Przeniósł wzrok na moje prawe ramię i zmarszczył drwi. Wyciągnął dłoń jeszcze raz, ale odchyliłam się szybko. Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
Nie patrz tak!
Dotknął mojego ramienia i dopiero wtedy na nie spojrzał. Odchylił delikatnie czarne, koronkowe ramiączko i już wiem, co go tak zainteresowało.
- Zostaw- powiedziałam cicho i poprawiłam materiał- nic takiego- odsunęłam się od niego.
- Właśnie widzę. To od torby, prawda?
- Po co pytasz, skoro wiesz?- uniosłam brew.
Westchnął i położył głowę płasko na poduszce. Gapił się pusto w sufit.
- Mogę coś powiedzieć?
- Po co pytasz, skoro wiesz?- powtórzył po mnie, a ja przewróciłam oczami.
Jest okropny!
- Jesteś taki... taki...
- Zajebisty, seksowny, podniecający?- dokończył za mnie, a ja się skrzywiłam. Nawet na mnie nie spojrzał.
- Chyba w snach- prychnęłam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Przeniósł tam swój wzrok, ale tylko na chwilę. Powrócił do moich oczu i uśmiechnęła się po swojemu.
- W twoich, czy moich? Bo w moich widzę cię jak krzyczysz moje imię i wyginasz się...
- Przestań!- jęknęłam i zakryłam twarz dłońmi.
Jestem obecnie zażenowana swoją sytuacją.
Leżę w jednym łóżku z napaleńcem.
- Jęki zostaw na później- powiedział niskim głosem i przysunął się do mnie. Oczywiście automatycznie się odsunęłam- nie uciekaj mi- szepnął do mojego ucha- i tak cię złapię.
I jak powiedział, tak zrobił.
- No więc słucham, jaki jestem?- zapytał, kiedy się z nim siłowałam i próbowałam uwolnić.
- Skomplikowany- powiedziałam i zrezygnowałam z dalszych starań. Położyłam się bezwładnie na plecach, a on obejmował mnie ciasno w talii.
- Skomplikowany- powtórzył po mnie- dlaczego?- zmarszczył dziwnie nos.
- Trudno mi cię rozgryźć- przyznałam, a on poluzował uścisk. Odsunęłam się lekko i położyłam na boku tak jak on, tyle, że on głowę oparł na łokciu, a ja płasko, na poduszce- raz jesteś biznesmanen, poważnym, opanowanym człowiekiem- mówiłam cicho, bawiąc się strzępkiem kołdry- zarządzasz firmą, ludzie cię szanują. I też chyba tak cię widzą. Jako poważnego faceta trzymającego się zasad, albo jaki bogacza, który ma wszystko co chce. Taki chyba jesteś przez większość czasu w sumie. A raz jesteś niewyżytym, zboczonym chłopakiem, który chce mnie pieprzyć- skwitowałam dalej na niego nie patrząc- nic o tobie nie wiem, a ty znasz nawet rozmiar mojego stanika. To... przytłaczające Malik- westchnęłam cicho.
Dziwnie tak mi z nim gadać. Nie wiem nawet o czym moglibyśmy rozmawiać.
Odwrócłam, głowę i spojrzałam na niego, ale ku mojemu zdziwieniu nie patrzył na mnie.
Zabolało?
Uraziłam?
- Czyli jestem przytłaczający...
- Czasami... nie wiem, czego mogę się po tobie spodziewać, a nie ukrywajmy, lubię mieć kontrolę nad sytuacją- stwierdziłam.
- Tak się składa, że ja też- spojrzał na mnie i uniósł lewy kącik ust.
- No to chyba mamy problem- wzruszyłam ramieniem.
- Dogadamy się- zmarszczył brwi.
- Nie wiem, czy chcę- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Chcesz- powiedział i zniżył się gdzie?
Tak.
Do mojej szyi.
Nie odsunęłam się. Starałam się opanować i powstrzymać dreszcze, które lada chwila pewnie mnie nawiedzą.
Wdech wydech, wdech wydech.
Oparł ręce po obu stronach mojego ciała i nie wiem jakim cudem, znalazł się nade mną.
Ratunku!
Jego ciepłe wargo dotarły prawie do ust.
Prawie.
Znowu.
- Taki straszny jestem?- zapytał i odsunął się, a ja spojrzałam na niego w górę.
- Nie, ale lubię mieć swoją przestrzeń, która ty wyraźnie lubisz naruszać, Malik- skrzywiłam się lekko.
- Bardzo lubię- pocałował mnie w szyję- chciałabyś jeszcze mi coś powiedzieć na mój temat? Chętnie posłucham- powiedział profesjonalnym tonem.
Nawet w łóżku bawi się w człowieka biznesu.
- Może kiedy indziej- przewróciłam oczami- Wiesz, ogólnie byłabym wdzięczna, gdybyś już się odsunął- powiedziałam o odepchnęłam go lekko, ale na szczęście nie stawiał oporu- która w ogóle godzina?- zmarszczyłam nos.
- 01:37- spojrzał na zegarek na szafce przy łóżku- o której musisz być na uczelni?
- Żartujesz sobie? Nigdzie się rano nie wybieram, nie ma mowy. Po dzisiejszym dniu i tak będę padnięta.
- Przecież nic nie robiliśmy- poruszył brwiami.
- Uhh daj już spokój- przewróciłam oczami i zamrugałam kilka razy, bo chciały się zamknąć.
- Zmęczona?
- Trochę- mruknęłam i ziewnęłam lekko.
Bardzo trochę!
- Widzę to twoje trochę- prychnął i położył głowę. Spojrzał na mnie i uniósł brew- nie gryzę, pamiętasz?- odchylił kołdrę ze swojej lewej strony i kiwnął głową.
Że niby mam tu spać?
Spięłam się lekko. Powoli przysunęłam się niego. Oczywiście byłam spięta jak cholera. Położyłam głowę na jego ramieniu.
Pamiętaj o oddychaniu.
A no faktycznie.
Zaciągnęłam się powoli powietrzem... o matko, ale zapach piękny.
Oczywiście przyciągnął mnie bliżej do swojego nagiego torsu. Leżałam twarzą do niego mając głowę na jego ramieniu i usta niemal przy jego skórze.
Cudownie!
- Dobranoc- szepnęłam.
- Dobranoc, Layna- odpowiedział i pocałował mnie w głowę.
Światło zgasło, a ja zamknęłam oczy, starając się nie myśleć o tym, że śpię obok faceta, którego widziałam kilka razy w życiu...

~*~

Dziękuje za głosy i komentarze kochani! *.*

To już niestety ostatni na dzisiaj, ale bez obaw, jutro też dodam rozdział :)

Mam nadzieje że umiliłam wam czas choć troszkę tego wieczoru :)

z poważaniem → szanowna ja

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz