Rozdział 45. 'Nigdzie się bez ciebie nie ruszam'

7.7K 568 33
                                    

Zayn
Osłupienie wbiło mnie w podłogę, nie mogłem wykrztusić słowa. To co powiedziała... nie wiem, dotknęło mnie?
Chyba
Ale Niall...
Właśnie, Horan!
- Niall?- podszedłem do niego i szturchnąłem w ramię.
Nic
- Horan...- stanąłem naprzeciw niego i gwałtownie zaciągnąłem się powietrzem.
Patrzył przed siebie pustym wzrokiem. Mimo tego, że miał przed oczami moją twarz, nie patrzył na nią, wyglądał jakby był ślepy! Usta miał lekko uchylone, był blady, cienie pod oczami stały się dużo bardziej widoczne niż wcześniej.
Co ona z tobą zrobiła, facet...
To właśnie miłość robi z człowiekiem.
Niszczy doszczętnie.
A ludzie tak do tego lgną, tego chamsko pragną...
I nic.
Wziął postrzępiony oddech, jakby nie potrafił złapać powietrza i zamrugał kilka razy, kręcąc przy tym głową. Zamknął oczy na chwilę i przyklęknął. Ręce mu drżały, kiedy powoli zbierał z podłogi listy. Starannie poskładał jeden na drugi i wstał, kierując się do biurka, gdzie odłożył koperty.
- Nie przeczytasz ich?- zapytałem zdziwiony tym co robi i oparłem się o biurko bokiem. Blondyn smętnie zaprzeczył ruchem głowy i przełykając ślinę zawiesił wzrok na czymś, co stało na biurku.
Zdjęcie
Zacisnął usta w wąską linię, i chwycił szklaną ramkę, w której była fotografia jego i Layny.
Na tle jakichś budynków, nie wiem dokładnie jakich. Obejmował ją od tyłu, ręce miał splecione na jej talii. Oboje się uśmiechali w tak dziecinny sposób, byli szczęśliwi po prostu.
Teraz dotarło do mnie, że jeszcze nigdy odkąd ją spotkałem, nie widziałem w niej takiego szczęścia...
- Straciłem ją- powiedział, a głos niebezpieczne mu się łamał.
Nie....
Horan... płacze?
Kurwa jego mać, nigdy nie widziałem go w takim stanie!
Odłożył ramkę na biurko i wzdychając cicho skierował się do drzwi.
Wyszliśmy z jej domu, a blondyn zatrzymał się na chwilę.
- Wracaj do domu- powiedział bez przekonania i wsiadł do samochodu.
Już kurwa lecę.
Wsiadłem za kierownicę, ale nie pojechałem do apartamentu.

Ellayna
Słone łzy spływały mojej twarzy, mocząc juz w konsekwencji szyję, dekolt i nawet koszulkę. Nie wytarłam ich, bo i po co?
Nie jesteś słaba...
Nic nie mów
Wracaj do domu...
Zamknij się!
Szybko wstałam i otrzepałam spodnie z pyłu. Odwróciłam się i w ostateczności przecierając twarz rękawem bluzy, wróciłam do samochodu. Siadłam za kierownicę i spojrzałam na zegarek.
1:43
Wypadałoby wrócić do domu.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam.
Podjechałam pod dom i weszłam do środka. Nie świecąc światła, weszłam na schody.
- Długo musiałem czekać- usłyszałam za sobą, na co przystanęłam na drugim stopniu. Odwróciłam się.
Opierał się o ścianę, ramiona miał założone na klatce piersiowej.
Ale...
Patrzył na mnie inaczej.
Szczękę miał zaciśniętą, kości policzkowe widoczne bardziej niż zazwyczaj. Oddychał spokojnie, Wydawał się być z pozoru opanowany, ale jego oczy...
Oczy miał przepełnione gniewem, złością, nie zrozumieniem.
To wszystko było w nich wymieszane, tworząc istny haos.
- Co tu robisz?
- Nie mam zamiaru patrzeć jak mój przyjaciel umiera wewnętrznie- to w jako sposób to powiedział zmroziło mnie doszczętnie. Wstrzymałam oddech, a moje ciało skamieniało, kiedy do mnie podszedł.
- Wyjdź...
- Mnie też olejesz jak jego?- zakpił ostro.
- Słuchaj...
- Nie. Tym razem jeszcze ty słuchaj. Mam dość tego, że przez ciebie jest wrakiem człowieka i gorzej. Mogę wszystko zrozumieć. W przeciwieństwie do ciebie znam powód, dla którego się nie odzywał przez ten cały czas. Dlaczego nie wracał. Też byś go znała, gdybyś przez chwilę się zamknęła i wysłuchała tego co ma do powiedzenia. Wiem, że cię zranił. Jak to powiedziałaś, poczułam się zdradzona. Ale on nie czuje się z tym lepiej. I nie chodzi mi teraz o jego wyjazd, ale o powrót. Nie masz pojęcia ile dla ciebie poświęcił i ile jeszcze poświęci. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale masz się z nim spotkać. Masz go wysłuchać i postać się zrozumieć dlaczego to zrobił. Potraktowałaś go jak ostatniego śmiecia, nic nie warte gówno. Nie interesuje mnie, co innego kiedyś zaszło między wami. Uważasz, że to ty jesteś tu ofiarą? Pozwól, że cię oświecę, skarbie- uśmiechnął się, ale nie dotknęło to jego czarnych teraz oczu- nie ty oberwałaś najbardziej.
I po tych słowach... wyszedł.
A ja stałam jak słup i nie mogłam się ruszyć. Usiadłam na schodach, opierając się ramieniem o ścianę i znowu poczułam na policzkach niechciane łzy...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz