III Rozdział 49. 'Alexander James Blake'

4.3K 569 65
                                    

Zayn
Nickodem dogadał się z kolegą z pracy i koniec końców pozwolono jej opuścić szpital i nie robić z tego afery.
Kurwa, narkotyki.
Nie chcę w to wierzyć. I nie wierzę.
- Sweety, proszę cię...
- Nie dotykaj mnie- warknęła po raz kolejny, kiedy chciał złapać ją za ramię- zostaw!- krzyknęła i trzasnęła drzwiami mojego samochodu.
- Uspokuj się, chcę tylko...
- Nie. Nie wierzysz mi- powiedziała z żalem, a jej oczy znowu się zaszkliły- nie wierzysz mi po tym wszystkim- pokręciła głową i szybko skierowała się na wewnętrzny plac, a później do środka.
- Aniołku- Mayer natychmiast wstał z miejsca- co...
- Zrobili mi badania- przerwała mu natychmiast wchodząc do kuchni- powiedzieli, że brałam- głos jej się załamał.
Wszyscy zamarli. Popatrzyli po sobie i nic.
- Nie zrobiłam tego- powiedziała twardo- nie zrobiłam, przysięgam. Mówiłam już lekarzowi, nie pamiętam co się stało- w oczach zebrały się łzy- nie zrobiłam tego, jestem czysta przed samą sobą.
A oni nic.
- Nie... nie wierzycie mi. Żaden z was nie wierzysz- pokręciła głową i rozpłakała się.
Kurwa.
- Skarbie, nie...
- Nie zbliżaj się- pokręciła głową i objęła się ramionami, robiąc krok w tył- nie zbliżaj się- powtórzyła patrząc prosto w oczy Nialla.
Po czym odwróciła się i płacząc poszła na górę.
- Co wy do chuja pana robicie?- warknąłem ostro patrząc na całą bandę.
- Nie odzywaj się, nic nie wiesz- syknął Dave.
- Jedno wiem. Ellayna nie kłamie. Jeśli mówi, że nie brała, to nie brała.
- Wyniki mówią swoje- odezwał się Nickodem.
- Nie twierdzę, że w jej organiźmie nie ma narkotyku. Ale to nie znaczy, że naćpała się sama- powiedziałem dobitnie- a wy jej kurwa powinniście wierzyć na słowo, a nie odpierdalać grobową ciszę wtedy, kiedy ona najbardziej potrzebuje waszej reakcji!
I ruszyłem na górę.
- Stój- warknął za mną Mayer.
- A zmuś mnie- prychnąłem przez ramię i nie zatrzymując się wszedłem na piętro.
Jeszcze nigdy tu nie byłem.
Rozejrzałem się w obie strony i widziałem korytarz po prawej i lewej. To wyglądało jak wnętrze bloku i drzwi do mieszkań.
A jedne przykuły moją uwagę.
Po lewej stronie na końcowej ścianie były czarne drzwi z dużym, czerwonym X. Napisanym sprayem.
Skierowałem się więc w tę stronę i delikatnie pchnąłem czarną powłokę, która była już uchylona.
Wszedłem do środka pokoju i zastałem duży salon. Męski salon.
Czarna kanapa, plakaty na ścianach, stolik zawalony gazetami ze zdjęciami samochodów i motorów. Zdjęcia na ścianach przestawiające całą ich rodzinę.
I szeroko otwarte drzwi do sypialni.
Zobaczyłem ją leżącą na łóżku zasłanym pościelą moro. Szare ściany pokryte zdjęciami, które były przyklejone taśmą, a na ścianie nad łóżkiem duża flaga USA. A na komodzie pod ścianą zdjęcia w większym formacie, oprawione w ramki. Szafa naprzeciw łóżka na całą ścianę, ubrania rzucone na małą sofę i fotel. Buty pod ścianą, kartony z komiksami, z których wysypywały się egzemplarze Marvela. Regał z książkami, na którego ścianie wisiały rękawice bokserskie, a obok stał duży worek. Na suficie dwa haczyki, na nich lina z metalowymi kółkami do podciągania. Słuchawki na podłodze koło łóżka, zaraz obok gramofon i pudło czarnych płyt winylowych. Skarpetki gdzieś pod łóżkiem, kolejna pada butów tym razem trampek. Kurtka na ścigacz leżąca na pufie, obok niej czarna bokserka i na podłodze buty do kompletu. Książki poukładane na półkach szafek przy łóżku, z obu stron. I jedna, szafka wisząca po prawej stronie nad komodą. A na niej tylko jedna rzecz.
Czerwony kask motocyklowy.
Spojrzałem na łóżko.
Leżała na samym środku, w dłoniach coś trzymała, nie widziałem co, ale bacznie się temu przyglądała.
Widziałem już gdzie jestem.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- zapytałem i zamknąłem za sobą drzwi.
Podniosła się na łokciu i otarła policzki.
- Nie mówię o tym- powiedziała i położyła się na plecach, podsuwając sobie poduszkę pod głowę.
Podszedłem do łóżka i spojrzałem na zdjęcie w ramce, stojące na szafce nocnej.
Był na nim oparty o ceglaną ścianę z rękami  kieszeniach chłopak o jasnych włosach, lekko pokręconych, które przysłaniały mi niebieskie niczym niebo oczy. Mocna linia szczęki, dwudniowy zarost i naprawdę specyficzny uśmiech. Lewy kącik ust w górze, trochę kpiny z domieszką rozbawienia i wyższości. Ale niesamowicie szczery.
- Ty się tak uśmiechasz.
Przeniosłem na nią wzrok. Nie patrzyła na mnie, patrzyła na to małe coś, co trzymała w dłoniach.
- Jesteś w sumie do niego podobny- mruknęła cicho- tak trochę. Ale zupełnie inny. To popieprzone- pokręciła głową i odłożyła przedmiot na szafkę.
Złoty krzyżyk, który często nosiła na szyi.
- Alexander James Blake- westchnęła cicho i spuściła wzrok.
Zmarszczył brwi i usiadłem powoli na łóżku.
- Nie żyje od pięciu lat. Dzisiaj mija pięć lat.
I spojrzała mi w oczy ze smutną powagą.
- Był... żołnierzem, tak?- zapytałem, biorąc do ręki drugie zdjęcie. Stał z założonymi na piersi rękami, ubrany w wojskowy mundur.
- Był żołnierzem- potwierdziła ze skinieniem głowy- zawodowym żołnierzem. Wspaniałym człowiekiem, który był ważny dla wielu ludzi. I bardzo ważny dla mnie.
- Nigdy nie odezwałaś się słowem, że on...
- Nie żyje?- przerwała mi i spojrzała w okno- nie żyje. Alex nie żyje, nie ma go. Obiecał, że mnie nigdy nie zostawi. Wyjechał i przywieźli mi go w trumnie- zacisnęła usta, a jej ciało zadrżało- cieszyłam się, że zobaczę go po czterech miesiącach misji. Zamiast faceta, którego potrzebowałam do życia, wiesz co dostałam?- sięgnęła do szuflady i odsunęła ją, wyjmując coś ze środka- to- wyciągnęła dłoń, a w niej trzymała nieśmiertelnik- to dał mi jego dowódca- podała mi przedmiot.
Alexander James Blake.
Blake.
- Alexander James Blake- mruknąłem cicho- to po jego śmierci zaczęłaś...
- Nie- przerwała mi ostro.
- Więc wcześniej- zmrużyłem oczy, a ona odwróciła wzrok.
Jeśli on zginął pięć lat temu, a ona problemy miała wcześniej, to... miała mniej niż siedemnaście lat.
- Powiesz mi, co się wczoraj stało?
- Oczywiście, że tak- spojrzała mi w oczy.
- Więc słucham.
- Wróciłam do mieszkania. Tyle pamiętam. Pamiętam, że chciałam otworzyć drzwi. Nic więcej. To ostatnie do pamiętam. Obudziłam się w szpitalu.
- Dostałaś ataku paniki. Boisz się... igły?- zapytałem, a ona spięła się okropnie.
- Nie chcę o tym mówić- spojrzała gdzieś w bok.
- Layna... myślałem, że nie będziemy już więcej marnować czasu- westchnąłem i przetarłem twarz dłońmi.
- Zayn- zagryzła wargę i podniosła się do siadu- nie rozumiesz...
- Rozumiem cię bardziej niż ktokolwiek- przerwałem jej- i dobrze o tym wiesz. Powiedziałaś, że mi ufasz.
- Ufam. Ufam ci, ale...
- Ale?- prychnąłem- kochałaś go?
- Alexa?- spojrzała na mnie natychmiast, a jej oczy błysnęły- oczywiście, że tak. Ale nie w ten sposób, o którym myślisz. Tak pokochałam tylko ciebie. Nikogo więcej.
- Więc powiedz mi prawdę.
- Nie mogę- jęknęła i schowała twarz w dłoniach- nie mogę, rozumiesz?- spojrzała na mnie ze łzami.
- Nie, nie rozumiem. Powiedz mi co się stało- złapałem ją za dłoń, ale zabrała ją i zaczęła płakać.
- Nie- pokręciła głową- nie. Nie powiem ci.
- Dlaczego?
- Bo przestaniesz mnie kochać- spojrzała na mnie- jeśli się dowiesz, zostawisz mnie- otarła policzki- a ja tego nie przeżyję- pokręciła głową.
*
Wróciłem do domu wieczorem, nie bardzo wiedząc co mam robić. Myślałem, że teraz już wszystko będzie dobrze. Że skończy się ten strach, który gdzieś w niej sidzi.
Mogłeś się odezwać.
Ta... sam musiałeś się dowiedzieć.
Pokręciłem głową czując wibracje w kieszeni spodni.
- Layna?- odezwałem się- coś się stało? Gdzie jesteś?
- W apartamencie. Przeszkadzam ci?- zapytała cicho.
- Nie, oczywiście, że nie.
- Co robisz?- mruknęła.
- Leżę w łóżku, jest późno. Powinnaś już spać.
- Też jestem w łóżku. Posłuchaj... przepraszam....
- Nie przepraszaj...
- Nie, posłuchaj mnie, Zayn. Ja... ja chciałabym się z tobą spotkać. Jutro. Mogę?
- Spotkać?- zmarszczyłem brwi- mogę do ciebie przejechać już teraz...
- Nie- zaprzeczyła szybko- nie teraz, muszę pomyśleć. Chciałam... chciałam ci powiedzieć. Coś powiedzieć. Coś bardzo ważnego. Coś co... wszystko między nami zmieni.
- Skarbie...
- Proszę cię. Spotkamy się jutro, wszystkiego się dowiesz- westchnęła- podjęłam już decyzję.
- Dobrze. Gdzie?
- Kolacja?
Uśmiechnąłem się.
- Kolacja. Przyjechać do ciebie?
- Nie. Przyjadę sama. Restauracja Fleur de desert.
- Będę o dwudziestej.
- Więc do zobaczenia jutro. Kocham cię, pamiętaj. Kocham cię.
- Ja ciebie też, skarbie. Dobranoc.
- Dobranoc, Zayn.

xxx

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz