II Rozdział 42. 'Nienawidzę czerwonego'

8K 580 40
                                    

Podjechałam pod apartamentowiec piętnaście minut przed czasem i wysiadłam z samochodu, powoli zamykając za sobą drzwi. Byłam spokojna, wyciszona i opanowana, bo starałam się być dobrej myśli po tym co usłyszałam od szanownej pani Swann. Wcześniej rozmawiałam ze Stivem tez mnie uspokajał, powiedział, że będzie dobrze i nie mam się czym martwić. A nawet jeśli, to tego nie pokazywać.
Dlatego też teraz stałam w holu głównym i czekałam na przedstawiciela komisji, który przedstawi mi wyniki.
I tak było, pięć minut przed południem podjechał czarny Chrysler i zaparkowałam centralnie naprzeciw szklanych drzwi do apartamentowca. Młody chłopak wypadł ze środka i natychmiast otworzył drzwi starszej pani w ciemno zielonej garsonce i wyciągnął rękę, żeby pomóc jej wysiąść. Zacisnęłam usta w wąską linię, próbując zahamować uśmiech, kiedy kobieta trzasnęła go w łapę, aż odskoczył. Wysiadła z samochodu i wyprostowała się, kierując się prosto do budynku.
Błagam, niech mi powie, że jest dobrze!
- Panno Grande, już pani jest- to było pierwsze co powiedziała.
No jestem. Czekam, kobieto.
- Witam, pani Swann- skinęłam głową i niepewnie wysunęłam dłoń w jej stronę. Spojrzała na moją rękę, potem na mnie i znowu na moją rękę.
No uściśnij. No...
Tak!
- Tak, mam wyniki komisji- odchrząknęła cicho, puszczając moją dłoń i stuknęła paznokciami kilka razy w białą teczkę, którą trzymała- cóż, zobowiązano mnie, abym złożyła pani gratulacje- uśmiechnęła się lekko.
Szczęście!
- To jeden z najlepszych projektów, jakie było mi dane oceniać. Mam nadzieję, że tak pozostanie i nie odpuścisz. Powinnaś być z siebie dumna. To twoje osobiste projekty, prawda?
- Tak- powiedziałam uśmiechnięta.
No nie mogłam się przestać szczeżyć!
- Proszę, oto kompletny raport o wszystkich budynkach. Jeszcze raz, serdeczne gratulacje- skinęła głową i odeszła w kierunku samochodu, gdzie blady już chłopaczyna otworzył jej drzwi.
Jak tylko auto zniknęła z mojego pola widzenia padłam na kanapę i odetchnęłam głęboko. Ale szczeżyć się nie przestałam. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Nialla.
- Słucham? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Cześć, właśnie dostałam wyniki komisji i są super!- wyrzuciłam z siebie natychmiast.
- Bardzo cię cieszę- powiedział tak jakoś sztywno- nie mogę teraz rozmawiać, zadzwonię za później- powiedział i zanim zdążyłam się odezwać, po prostu się rozłączył.
Siedziałam chwilę oniemiała z telefonem przy uchu i nie wiedziałam co się dzieje.
CO TO BYŁO DO CHOLERY.
Ja mu chciałam powiedzieć, pochwalić się wręcz, że kuźwa jest dobrze, że to czego najbardziej się bałam minęło i już się nie muszę trząść, a tu jeb!
On gadać nie może!
Może ma coś ważnego do roboty, nie histeryzuj...
Ale to Niall! Kto jak nie on ma mieć dla mnie czas?! No kto!
Zdezorientowana powlekłam się do samochodu i wróciłam do apartamentowca. Wyszłam do mieszkania i pierwsze co, to zdjęłam buty.
- O co?- natychmiast pojawił się obok mnie i chwycił za ramiona.
Nie patrzyłam na niego.
- Hej, skarbie- chwycił mnie ponownie, kiedy chciałam go minąć.
- Co?- zapytałam tępym głosem i spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Co się dzieje?- chwycił mój policzek.
- Nic, jest dobrze, chce mi się spać, przepraszam- odwróciłam się i szybko weszłam do sypialni. Natychmiast wparowałam do łazienki, gdzie zdjęłam sukienkę i przebrałam się w koszulę.
Goraco...
Wyszłam pięć minut później i... zderzyłam się z jego torsem. No jasne.
- Co się dzieje?- zapytał natychmiast, a ja spojrzałam na niego lekko oszołomiona i zrobiłam krok w tył- nie denerwuj się- powiedział cicho i objął mnie w talii, przysuwając do siebie.
- Wszystko było w porządku- westchnęłam, a on pokręcił głową, podniósł mnie i położył na łóżku. Sam zdjął spodnie dresowe, bokserkę i zrobił to samo.
- Jak było? - kiwnął głową, leżąc na boku tuż przy mnie. Przełknęłam ślinę i położyłam głowę płasko na poduszkach.
- Dostałam raport- zaczęłam i zdałam sobie sprawę, że przecież nawet nie otworzyłam tej teczki. Podniosłam się i wzięłam ją do ręki, leżała na pufie przy łóżku- wszystko poszło dobrze- wyjęłam papiery na pościel i zaczęłam czytać po kolei, a on przeleciał po nich wzrokiem i sięgnął po jedną kartkę.
- To sobie przeczytaj- podał mi ją- reszty nie warto, bo to opisówka, a tu masz wyniki.
- Dzięki- mruknęłam cicho i przejrzałam drobny druk- jest świetnie. Nawet od pani Swann pochwałę dostałam- prychnęłam.
- Od tej starej jędzy? To naprawdę zpunktowałaś.
- No- uśmiechnęłam się słabo i pozbierałam kartki z powrotem do teczki, która walnęłam na szafkę przy łóżku.
- No chodź tu- podniósł kołdrę, a ja przysunęłam się natychmiast, przerzucając nogę przez jego ciało.
Lubię się tak w niego wczepiać, to fajne
- Teraz mów- objął mnie ramieniem i potarł moje biodro.
- Zadzwoniłam do Nialla od razu jak dostałam wyniki. Powiedziałam, że jest dobrze, a on... powiedział, że nie może rozmawiać i się rozłączył- pokręciłam lekko głową- olał mnie po prostu...
- Nie wyciągaj pochopnych wniosków- westchnął cicho- nie pomyślałaś, że był w biurze?
- Zawsze nawet jak był w biurze to gadał ze mną normalnie.
Bo taka prawda.
Niall wrócił ponad trzy miesiące temu i nie przesiedział w domu. Jest prezesem jednej z największych firm w Anglii, pół dnia siedział w papierach i gadał przez telefon.
- Nie myśl, że cię olał, skarbie. wszystko ci się poukłada, zobaczysz.
- Co ty przede mną ukrywasz, Malik?- uniosłam brew i spojrzałam na niego podnosząc się na łokciu.
- A co ja miałbym przed tobą ukrywać?- uśmiechnął się- Nialla zapytasz, jak wrócimy.
- Czyli nic się nie dowiem- westchnęłam i opadłam na jego ramię.
- Nigdy tego nie robiłem, tak jak teraz- odezwał się po paru minutach ciszy. 
- To znaczy czego?- znów się podniosłam.
No ja se nie poleżę spokojnie...
- Nigdy nie leżałem z kobietą w łóżku- powiedział, patrząc w sufit- zacznijmy od tego, że jesteś pierwszą kobietą, z którą przespałem cała noc- skrzywił się lekko.
- Przelecieć i do domu- prychnęłam, a on pokiwał głową.
- Ale jesteś pierwszą, która spała w moim łóżku w mojej sypialni- spojrzał na mnie.
- Zaszczyt, panie Malik- przygryzłam wargę i położyłam głowę na jego ramieniu.
Znowu!
Przejechałam palcami po jego jej piersi i tak go miziałam.
- Nigdy nie pozwalałem, żeby mnie dotykały, wiesz?- zapytał, a ja zatrzymałam dłoń. Po chwili przykrył ją swoją i potarł kciukiem- a gdy ty to robisz nie chcę nic innego.
- Ale czemu?- zaśmiałam się.
- Nie wiem- wzruszył ramieniem- uwielbiam twój dotyk, masz miękką i słodką skórę- uniósł moją dłoń i tak się jej przyglądał- lubię to.
Uśmiechnęłam się. Bo jak tu się nie szczeżyć?!
- Zmieniłaś szampon do włosów?- zapytał po chwili, a ja zdezorientowana chwyciłam końcówki swoich loków między palce- pachną różą.
- Zauważyłeś- wydusiłam oniemiała i spojrzałam na niego- to odżywka. Kupiłam nową.
- Zawsze była cytryna, a tu nagle róża. Czemu zmieniłaś?- przechylił głowę w prawo.
- Szczerze? Spodobało mi się opakowanie- panęłam, a on wybuchł śmiechem- no co?! Lubię różowy!- pisnęłam, a on pogładził moje plecy pod koszulą.
- Dobrze, skarbie, dobrze- odetchnął głęboko- wczorajszy wieczór to mój wygryw- przyznał- jak cię zobaczyłem w mojej marynarce, nie mogłem słowa powiedzieć. A jak zaczęłaś tańczyć, byłem kurwa stracony. Jeśli kazałabyś mi skoczyć z mostu to bym się nawet nie zastanawiał- pokręcił głową- głupieję przy tobie- spojrzał na mnie.
To przy mnie?
- Chyba na odwrót- prychnęłam- ale to nie ważne, podoba mi się takie ogłupienie- pocałowałam go krótko w obojczyk.
- Mi chyba też. Pomalowałaś paznokcie.
Znowu zauważył.
- Rzadko to robię- przyznałam, a on znów uniósł moje palce.
- Bordowy. No jasne- uśmiechnął się- masz bardzo ładne paznokcie. Wiesz, kształt.
- Ty też- skwitowałam.
- Jestem facetem- skrzywił się.
- No to jak na faceta- przewróciłam oczami, a on uśmiechnął się i przejechał opuszkiem palca po płytce moich paznokci.
- Czemu nie malujesz?
- Bo mi to przeszkadza. Jak robię projekty, czy rysunki i przejadę przez przypadek paznokciem po papierze, muszę zaczynać od nowa, bo zostaje kolorowy ślad. A z resztą, lubię kolory od różowego, przez fiolet i bordo, a to nie zawsze wypada.
- Nigdy się nie przejmuj tym co wypada, a co nie. Rób co chcesz. Profesjonalizm, owszem, ale nie pozwól, żeby jakiekolwiek zasady tobą rządziły. To ty masz je ustalać. Inaczej cię zniszczą.
- Tego się najbardziej boję.
- Po prostu mów co masz mówić, nie hamuj się, jak nie musisz. Niech wiedzą, że nie dasz sobą pomiatać.
- Ty tak robiłeś?- zapytałam.
- Tak, ale czasami mi nie wyszło- przyznał się.
- Każdemu czasami coś nie wychodzi- westchnęłam i zamknęłam oczy.
- No- mruknął- chce ci się spać?- zapytał, a ja pokiwałam głową- jak to chcesz rządzić apartamentowcami, ty ciągle chcesz spać- zaśmiał się cicho, a ja spojrzałam na niego sennymi oczami.
- Nie czepiaj się, Malik- podniosłam się i pocałowałam go w linię szczęki- czasami jestem zmęczona.
Życiem?
Dokładnie.
*
Ocknęłam się ledwo co i przeciągnęłam się mocno. I już wiedziałam, że jestem w łóżku sama. No gdzie mi obiekt westchnień wyparował?!
Podniosłam się na łokciach wciąż leżąc na brzuch i zmarszczyłam brwi.
Malik no!
Ale chwila, słyszę moją miłość biedną! Stał na tarasie w obniżonych dresach i rozmawiał przez telefon.
- Nie, nie jest... przestań... to się ogarnij do cholery... dobra... a poza tym to jak?... no mówiłem... tak... tak, zadzwoń... nie... na miasto może... no... trzymaj się...
- Z kim mnie zdradzasz?- zapytałam, kładąc się na boku, a on odwrócił się twarzą do mnie.
- Z niebiesko oką farbowaną blondynką- powiedział i podszedł do łóżka. Usiadł przy mnie i potarł mój policzek- i mogę cię zabrać na spacer- uśmiechnął się.
Czyli farbowana blondi to Horan.
- Fajnie- zaśmiałam się cicho- a zapytałeś też, czy możesz się ze mną przespać?- uniosłam brew.
- Jakbym zapytał, nie miałbym czym- skrzywił się lekko- przecież on mnie wykastruje jak się dowie!- jęknął bezradnie, chowając twarz w dłoniach.
- Trudno, teraz się będziesz ze mną użerał- podniosłam się i położyłam głowę na jego udach.
- Dla ciebie warto, skarbie- pochylił się i połączył nasze usta. Tak powoli, słodko... no niebo!
- Masz ochotę na kąpiel? W towarzystwie?- uniósł zaczepnie brew.
Tą idealną, czarną brew.
- Sex w promocji?
- Jeśli chcesz...
- Chcę poleżeć z tobą w wannie- mruknęłam i zamknęłam oczy.
- Więc będziemy leżeć w wannie- powiedział i wziął mnie na ręce. Chwilę później leżałam w ciepłej wodzie wtulona w jego bok i wszędzie była piana.
Uroczo.
- Tego też nie robiłem.
- Jestem pierwszą, z którą leżysz w wannie?- zapytałam i oparłam brodę na dłoni i jego piersi.
- Pierwszą, która mnie fascynuje w każdy możliwy sposób- powiedział- pierwszą z którą leżę w wannie, z którą śpię, która zrobiła mi kolację i dla której skoczę z mostu- powiedział i skinął głową.
- Dziwny jesteś- zaśmiałam się i przytuliłam mocniej.
No bo co, nie każdy facet mówi ci, że skoczy dla ciebie z mostu...
I tak nam minęła godzina.
- Czyje są te usta?- zapytałam w końcu, przejeżdżając palcami po tatuażu.
- Mogą być twoje jak chcesz- wzruszył ramieniem, a ja zerknęłam na niego.
- Moje?- uniosłam brwi zdziwiona- a prywatne?- zmróżyłam podejrzliwie oczy.
- Wystawię ci fakturę- prychnął.
- Czyli jak umrzesz mogę je sobie wyciąć i włożyć do słoika z formaliną?- zapytałam, a on otworzył szerzej oczy przerażony.
Poważnie!
- Co...- wydusił z trudem, a ja roześmiałam się głośno i podniosłam się, by usiąść na nim.
- Potem się będę chwalić, że mam na szafce przy łóżku klatę Zayna Malika- przejechałam dłońmi po jego torsie.
- Chyba podniosę stawkę swojego ubezpieczenia- przełknął ślinę i położył dłonie na moich pośladkach.
Uuuuuu, coś się dzieje...
- Nie panikuj- pocałowałam go w sam środek ust- ale dzięki, że powiedziałeś, że mogą być moje. Jedyna różnica jest taka, że nie maluję ust czerwoną szminką.
- Używasz bordowej, wiem. Nigdy nie widziałem, żebyś miała czerwoną.
- Bo nienawidzę czerwonego- przyznałam, zaciskając usta w wąską linię.
Moje ciało dziwnie się spięło, mam nadzieję, że tego nie zauważył.
- Jeździsz czerwonym audi A3- zmarszczył brwi.
- Tak, prawda. Ale lakier musi być krwisto czerwony. Ale tego Astona Martina od Stive'a nic nie przebije- potarłam jego kark z małym uśmiechem- chorobliwie drażni mnie czerwony kolor. Nie założę nic czerwonego, chyba że koszulę w czerwono czarną kratę. Paznokci też nie pomaluję na czerwono, nie ma mowy. To się tyczy wszystkiego, jeśli chodzi o mnie. Róże też mi się nie podobają, muszą być ciemno czerwone.
- A gdyby ta odżywka do włosów była w czerwonej butelce, kupiłabyś ją?
- Nie- powiedziałam poważnie, kręcąc głową- nie mówmy już o moich chorych wymysłach- poprosiłam cicho, a on pociągnął mnie na swój tors.
- Wynosimy się stąd i idziemy na spacer?- zapytał.
- A która godzina?
- Za chwilę pędzie 21:00.
- To tak, idziemy na spacer- uśmiechnęłam się- skoro ryzykujesz swoje święte przyrodzenie...
- A czym bym zadowalał swoją kobietę?- prychnął.
Swoją kobietę...
No czemu on mnie nie kocha...

~*~
Jedziemy!!
5

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz