Rozdział 27. 'Chcę do domu, kochanie'

10.3K 632 30
                                    

Odebrało mi mowę.
Dosłownie.
To było jeszcze lepsze niż ten dach!
Powoli odsunęłam się od Malika, o dziwo nie protestował i wolnym krokiem podeszłam do barierki. Nie mogłam się napatrzeć! Oparłam dłonie o poręcz i pochyliłam się do przodu głęboko wzdychając.
Taa, mogłabym tu być codziennie.
Przybliżył się do mnie, czułam wyraźniej jego perfumy. Spięłam się, będąc pewną że mnie dotknie, i tak też się stało. Położył dłonie na moich biodrach i bardziej się do mnie przysunął.
- Podoba ci się? Jesteśmy sami- szepnął cicho przy moim uchu. Odwróciłam się do niego przodem i założyłam mu ręce na szyję.
Skąd ta śmiałość we mnie, no skąd?!
Pogładziłam lekko jego włosy z tyłu. Tak jakoś wyszło. I stwierdzam, że są cholernie delikatne i miękkie.
Zbyt delikatne i miękkie jak na faceta, ale... to Malik.
Czułam jak przeszedł go dreszcz. To przeze mnie? Boziu!
- Co się stało z dziewczyną, która boi się mojego dotyku?- zapytał cicho.
Wcale się nie boi!
- Ma swoje momenty- powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
Czaaaarneeeee
- Tak się zastanawiam...- zaczęłam i spuściłam wzrok. To trochę głupie.
- Nad czym?- zapytał i mocniej mnie do siebie przyciągnął.
Hola hola kolego!
- Co jeszcze jesteś w stanie wymyślić, żeby zaciągnąć mnie do łóżka- powiedziałam w końcu i spojrzałam w jego oczy. Coś w nich błysnęło, a on uniósł lewy kącik ust.
- Dużo rzeczy- powiedział - a co byś chciała?
- Tak najbardziej?- zagryzłam wargę i przechyliłam głowę w prawo. Jego ciemne spojrzenie powędrowało na moje usta i nie ukrywam, bałam się, kiedy zostało tam zbyt długo.
-Tak najbardziej- powtórzył cicho, nadal patrząc na moją zagryzioną wargę. Stanęłam na palcach, bo przy nim nawet w szpilkach jestem karzełkiem.
- Żebyś przestał mnie macać- szepnęłam mu do ucha i szybko odsunęłam się od jego ciała. Usiadłam na miękkim, wygodnym fotelu i założyłam nogę na nogę. Minęła chwila zanim odchrząknął i zajął miejsce naprzeciw mnie. Odwróciłam głowę i jeszcze raz spojrzałam na zachodzące słońce.
- Podobno byłaś głodna- usłyszałam na co odwróciłam wzrok od tego bajecznego widoku.
-Nie byłam, ale jestem- powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
Skoro się postarał, to ja mogę postarać się być dziś mniej sukowatą w stosunku do niego.
Nie ważne, że robi to tylko dlatego, żeby mnie przelecieć...
- Ja też - powiedział i uniósł dłoń przywołując tym tego chłopaka, który miał dzisiaj to nieszczęście i musiał obsługiwać nasz stolik. Przybiegł po chwili i spojrzał na mnie, a potem na Malika. Znowu.
- Na co masz ochotę?- zapytał mulat. Widać, że stara się nie zwracać uwagi na zapatrzonego we mnie chłopaka.
Bier te oczy!
Ale w sumie to... czemu by na tym nie skorzystać?
Poprawiłam się na krześle i wyprostowałam. Położyłam ugięty łokieć na stole i oparłam brodę na dłoni. Drugą dłoń położyłam na blacie i zaczęłam szukać o niego lekko paznokciami.
- A co by pan mi polecił?- Uśmiechnęłam się do chłopaka, który nadal się na mnie gapił. Kątem oka spojrzałam na Malika. Zacisnął pięść na stole, a kości policzkowe stały się bardziej widoczne. Pełne usta teraz zaciśnięte były w wąską linię, ale najgorsze były oczy.
Przemawiała przez nie wyłącznie wściekłość. Szybko wróciłam spojrzeniem do blondyna.
- Więc..?-uśmiechnęłam się i uniosłam brew.
- Tak, to...mamy bardzo dobre jedzenie-przełknął ślinę i spojrzał na mój dekolt.
Tak, nie mam stanika!
- Dobre jedzenie- powtórzyłam udając zamyśloną.
Matko, ale frajer.
- Więc co z tego dobrego jedzenia mógłbyś mi polecić- zatrzepotałam rzęsami i oparłam twarz na obu dłoniach. Malik nadal wściekły.
- Um, a na co pani ma ochotę?
Przecież go proszę o polecenie dania!
- Proszę mi coś polecić- powtórzyłam.
- To... ja zapytam szefa kuchni- powiedział i po prostu uciekł z tarasu.
Studia śmiech i spojrzałam na mulata.
Nie dobrze....
- Co to miało być?- zapytał zaciskając mocniej pięści.
- Rozmowa z kelnerem?- uniosłam brew obojętnie, a on zmróżył oczy.
- Właśnie widzę- warknął.
- Oj nie przesadzaj- powiedziałam- teraz patrz- mruknęłam i ponownie uśmiechnęłam się słodko na widok blondyna, który wracał do stolika.
-Szef kuchni poleca kaczkę z żurawiną w sosie z czerwonego wina z dodatkiem imbiru.
Wino?
Tak!
Kaczka?
Średnio...
Imbir?
Ohyda!
- Niestety nie trafił w mój gust- westchnęłam i zrobiłam smutną minę- co ja mam teraz zamówić?- spojrzałam na niego błagalnie. Wziął wdech i poluzował kołnierzyk koszuli.
- To może... może wino?
Jak najbardziej!
- Wolałabym coś zjeść- powiedziałam.
- To... to może zaproponuję ciasto...
- Przyszłam tutaj na kolację- przerwałam mu- prawda?- przeniosłam wzrok na Malika. Uśmiechnęłam się pod nosem, mam nadzieje, że załapał.
- Oczywiście, skarbie- powiedział, a chłopak spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami- co może nam pan polecić?- zapytał typowym biznesowym tonem.
- Ja... ja nie wiem- jęknął i spojrzał na mnie.
- Nie wie pan?- udałam przesadne zaskoczenie- ja chcę tutaj coś zjeść!- pisnęłam.
- Dlaczego denerwuje pan moją towarzyszkę?- zapytał Malik i zgromił go spojrzeniem.
- Ja nie chciałem, ja przepraszam - zaczął się tłumaczyć i nie wiedział na kogo ma patrzeć. Na mnie, czy na niego.
- Ja chcę tutaj zjeść. Proszę podać mi menu- zażądałam piskliwie.
- Tak, już- powiedział i podał mi kartę.
- Nie zapomniał pan o czymś?-uniosłam brew. On stał jak ciołek. No idiota!
- A mój towarzysz?- powiedziałam i spojrzałam na Malika. Hamował śmiech.
- Tak, tak. Proszę wybaczyć- plątał się i podał mu kartę.
- Tutaj nic nie ma- powiedziałam i odłożyłam ja na blat.
- Jest jedzenie- powiedział.
- Skoro pani powiedziała, że nie ma tu nic co ją interesuje to pozostaje nam tylko zmienić lokal, prawda, skarbie?- zwrócił się do mnie.
- Tak, masz rację- chwyciłam swoją torebkę.
- Nie!- zaprotestował i wyciągnął ręce żeby mnie powstrzymać przed wstaniem z miejsca.
- Co pan robi? Narusza pan moją przestrzeń osobistą!
- Ja... ja prze...
- Nie chcę słyszeć pańskiego przepraszam. Chcę usłyszeć co mi pan poleci na kolację- przerwałam mu ostro.
- Ja również - wtrącił Malik.
Chłopak patrzył na mnie potem na niego i znowu na mnie.
- Łosoś...
- Nie lubię łososia- założyłam ręce pod biustem.
- To może kurczak w...
- Kurczak?- przerwał mu mulat- na kolację w pięciogwiazdkowej restauracji proponuje pan zwykłego kurczaka?
- N-nie.
- A czy przypadkiem nie to pan przed chwilą powiedział?- uniósł brew.
- Tak, ale....
- Ma pan problemy z pamięcią - przerwałam mu, a on spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Nie mam- powiedział szybko.
- Więc proszę mi coś polecić!
- Lasagne...
- Co? Wie pan ile to ma kalorii?!
- Nie wiem...
- Jest coś, co pan wie?- przerwał mu Malik.
- To może ja polecę...
- Proszę odpowiedzieć na pytanie- zażądał twardo Malik, a blondyn spojrzał na mnie błagalnie.
Wcale mi go nie żal.
- Może bagietka zapiekana z...
- Mam jeść suchą bułkę na kolację!
- N-nie- powiedział.
- Mógłby pan przestać ją denerwować?- warknął na niego i wskazał na mnie dłonią. Siedziałam na krześle i przycisnęłam dłoń do czoła.
- Z tego wszystkiego strasznie mi gorąco- westchnęłam jedynie i odgarnęłam włosy z ramion do tyłu, wypinając przy tym biust. Oboje zawiesili tam swój wzrok.
Faceci...
- Zaraz tu zemdleję...- powachlowałam się dłonią i spojrzałam na Malika- chcę do domu, kochanie- powiedziałam panicznie, a jego oczy o mało co nie wyszły z orbit.
Tak.
Nazwałam go kochanie!
Szybko wstał i podszedł do mnie. Uklęknął i chwycił moją twarz w dłonie.
O jejku!
- Spokojnie, wytrzymaj- uśmiechnął się- a ty na co czekasz? Przynieś wody- warknął.
- A tak, tak- wydusił i chwycił dzbanek stojący na stole. Zaczął nalewać wody do wysokiej szklanki, ale ręce trzęsły mu się tak bardzo, że połowę wylał.
- Co pan robi?!- pisnęłam kiedy poczułam pojedyncze kropelki na swoich nogach.
- J-ja p-przepraszam - wydukał i zamiast odłożyć szklankę na blat, nalał wody do pełna.
- Jak ona ma to wypić? - wyskoczył na niego Malik. Wstał i spojrzał na niego z góry.
- Może łyżeczką - powiedział i spojrzał na mnie.
- Łyżeczką? - wybałuszyłam na niego oczy, a potem pokręciłam głową załamana.
- Mamy bardzo ładne łyżeczki- palnął. Malik uniósł brew. Chwyciłam jego rękę i uwiesiłam się na nim.
- Do domu...- potrząsnęłam desperacko za rękaw jego marynarki.
- Widzisz co zrobiłeś?- warknął na niego.
- Ja...
- Zejdź mi z oczu - powiedział ostro. Nie trzeba było dwa razy powtarzać, chłopak ulotnił się w dwie sekundy. Malik nachylił się nade mną, a ja puściłam jego rękę.
Ja nie mogę!
- 'Kochanie'?- zapytał ze śmiechem i potarł kciukiem mój policzek. Potem oparł dłonie o fotek po obu stronach tak, że nie mogłam się za bardzo ruszać. Świetnie...
- No nie powiesz mi, że to nie było dobre- wyszczerzyłam się- biedak będzie miał uraz- zaśmiałam się.
- Wredna jesteś- zmarszczył brwi i uśmiechnął się pod nosem.
- Trudno- wzruszyłam ramieniem- nadal jesteś na mnie zły?
- Nie, nie jestem- rzekł spokojnie- choć przyznaję, na początku myślałem, że chcesz z nim flirtować.
- Z nim? Daj spokój- prychnęłam.
- Nie poznaję cię dzisiaj. Zachowujesz się....
- Jak suka?- uniosłam brwi i zmarszczyłam nos.
- Nie!- zaprzeczył od razu- Nie to miałem na myśli.
- Spokojnie- zaśmiałam się i dotknęłam jego ramienia- czasami się tak zachowuję. Jak widzę dobrą okazję.
- Jestem pod wrażeniem- powiedział i wrócił na swoje miejsce.
- A co, myślałeś, że masz przed sobą niewiniątko? Błąd Malik. Nagle do stolika podszedł inny kelner. Wysoki brunet o szarych oczach i lekkim zaroście.
- Dobry wieczór- skłonił się i spojrzał najpierw na mnie, a potem na mulata- no całe szczęście. Po całym dniu z tą bandą wreszcie ktoś normalny!- ucieszył się i podał mu dłoń.
Co mnie ominęło?
- Ciebie też miło widzieć Dominick- zaśmiał się Malik.
- A kogo ja tu widzę? - zapytał i uśmiechnął się pod nosem patrząc na mnie- pozwoli pani, że się przedstawię.
- A co, jeśli nie pozwolę? - uniosłam brew.
- Ta pani jest ze mną i nie jest zainteresowana - spojrzał wymownie na tego całego Dominicka.
- Wiesz, że ja cudzego się nie chwytam- powiedział i uniósł ręce w geście obronnym.
- Co to miało być? - wtrąciłam się.
- Proszę wybaczyć madame- skłonił się- nie masz czasami siostry bliźniaczki, która jest wolna?
Siostra bliźniaczka...
Kurwa
- A jak myślisz? - uniosłam brew i oparłam się o fotel.
Nie możesz dać nic po sobie poznać, opanuj się!
- Myślę, że nie- westchnął- to wasz stolik obsługiwał Kevin?
Kevin? Co za Kevin?
- Ta ciota, która nie wiedziała jak się nazywa? - zapytał mulat. - Malik - zgromiłam go wzrokiem- co to za słownictwo?
- Adekwatnie do sytuacji - odpowiedział za niego Nick - szef zatrudnił go dwa dni temu. Ten stolik był pierwszym, który miał obsłużyć. Wrócił przed chwilą blady jak ściana. Coś ty nagadał? - zmarszczył brwi i spojrzał na Malika.
- To ona zaczęła- kiwnął na mnie głową.
- No dobra, zamawiajcie, bo szef urwie mi jaja.
- Na co masz ochotę? - zapytał mulat i uśmiechnął się.
- Wybierz coś - wzruszyłam ramieniem i oddałam uśmiech.
Kiedy Malik składał zamówienie ja pusto patrzyłam na zachodzące słońce. W głowie cały czas miałam obraz mojej siostry. Choć nie wiem, czy powinnam ją tak nazywać.
- Powiedz mi coś o sobie - usłyszałam na co odwróciłam wzrok od tego bajecznego widoku.
- A co konkretnie?
- Dlaczego pracujesz w kawiarni? Jesteś bogata, nie potrzebujesz tego.
- Dlaczego pracuję w kawiarni... - zastanawiałam się, co powiedzieć- powiem Ci tylko tyle, że lubię mieć własne pieniądze - stwierdziłam.
- Niewiele mi to mówi- powiedział i spojrzał na mnie.
- Trudno - wzruszyłam ramieniem - a ty? Skąd znacz tego chłopaka?
- Wychowywaliśmy się razem - powiedział - później on wyjechał do Stanów, a ja wyjechałem dwa lata później. Spotkaliśmy się właściwie przypadkiem, byłem tu na kolacji z inwestorami. Okazało się że tu pracuje. Teraz ty mi powiedz kim jest Brian. I Matt. I Ashton. I Mike - dokładnie akcentował każde imię.
Ścisnęło mnie w brzuchu. On nie może mieć dostępu do niczego co z nimi związane.
- Dlaczego pytasz?
- Bo chcę odpowiedzi - powiedział.
- No to tak- westchnęłam i spojrzałam na niego. W oczy, żeby nie było, że kłamię- Ashton to chłopak Niny, Mike czyli Michael chodzi ze mną na uczelnię, Brian to mój przyjaciel, a Matt to jego brat, czyli też mój przyjaciel- powiedziałam zgodnie z prawdą. Po co wchodzić w szczegóły...
- A Dave Mayer? - zapytał.
- Dave to mój przyszywany wujek - skłamałam bez zastanowienia - czemu cię to interesuje?- zmarszczyłam brwi.
- Tak po prostu.
Wrócił Dominick z naszymi zamówieniami. Jedliśmy w ciszy nie odzywając się do siebie. To było okropne, już wolałabym z nim o czymś gadać. Po daniu głównym którym w moim przypadku były krewetki zamówił jeszcze wino.
- Skąd wiedziałeś, że lubię krewetki? - zapytałam
- Intuicja - uśmiechnął się- wina? - wskazał na butelkę.
- Chętnie - zgodziłam się - ale ty nie możesz, prowadzisz.
- To że ja nie mogę, nie znaczy, że ty również nie możesz - powiedział i nalał czerwonej cieczy do mojego kieliszka.
- Znowu chcesz mnie upić?
- Zgadza się - skinął głową.
Było po 22 : 00, kiedy łaskawie wstaliśmy i opuściliśmy lokal. Chwyciłam go pod ramię i zeszliśmy na dół. Oczywiście wszyscy się na nas patrzyli, ale nie obchodziło mnie to. Pewnie dlatego, że byłam po paru kieliszkach...
Otworzył mi drzwi do samochodu i pomógł wsiąść. Chwilę później zrobił to samo.
- To co, jedziemy do mnie? - zapytał i uśmiechnął się pod nosem.
- I tak nie zamoczysz - pokazałam mu język.
- Jeszcze zobaczymy - prychnął - pasy, skarbie.
- Nie chce mi się - jęknęłam i wydęłam wargę.
- Zapinaj, nie marudź - przewrócił oczami.
- Nie przewracaj oczami, Malik.
- To zapnij pasy - powiedział.
- Nie mam siły- jęknęłam i oparłam głowę o fotel- jak ci się nie podoba to sam to zrób.
Zaraz... co?!
Usłyszałam jak wzdycha. Po chwili nachylił się nade mną i chwycił ten pieprzony pas, a następnie go zapiął.
- Trudne? - zapytał i potarł kciukiem mój policzek. Pokiwałam przecząco głową.
- Jedziemy do mnie?
Znowu pokiwałam na nie.
- Masz zamiar się odezwać?
I znów głowa na nie.
Westchnął głęboko i zapiął swoje pasy. Odpalił silnik i wyjechał z parkingu.
Ogarnij się, przecież to nie boli, on ci nic nie zrobi!
- Zgoda - powiedziałam.
- Co? - zmarszczył brwi i spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Jedziemy do ciebie.

~*~

Pamiętajcie o opiniach ludziki :)

♥♥♥

PATIX



SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz