III Rozdział 16. '... nawet tysiąc róż, skarbie...'

6.4K 618 43
                                    

Pisałam to już na Escape i teraz też napisze. Na His Law też. Więc klikamy w link www.dobryklik.pl i pomagamy zebrać pieniążki na leczenie Oliwki. To jest 10 groszy, w dodatku nie wasze i nie moje, a może pomóc :) bardzo was proszę.

Wczorajszego wieczoru wróciłam do domu mokra. Znowu. Dawno tego nie robiłam, ale nie ma się co nad tym rozwodzić. Małe szaleństwo, które raz na czas pozwala wkraść się w moje zachowanie i przejmuje kontrolę nad ciałem.
Ale ja to lubię.
On też.
Wstałam rano trochę zmęczona, bo do domu przyjechałam przed drugą w nocy, a zanim się ogarnęłam była prawie trzecia.
Wzięłam prysznic, długi i przyjemny, żeby jak najlepiej przygotować się na pierwszy dzień w swojej firmie. Ale jak wychodziłam z łazienki, to trzęsłam się okropnie, no po prostu nawet nogi mi drżały. Po użyciu balsamu o zapachu brzoskwini i odżywki do włosów, założyłam czarną bieliznę i zabrałam się za suszenie włosów. Chciałam jeszcze przez wyjściem coś zjeść, dlatego stwierdziłam, że ubranie przygotuje sobie już teraz, bo z moim talentem do nieszczęśliwych wypadków, mogłam nawet rozedrzeć koszulę, czy spodnie o kant blatu. Ze mną wszystko jest możliwe. Niestety.
Stanęłam przed regałem w garderobie. Wiedziałam, że muszę wyglądać godnie jak na pracę i w cholerę elegancko, bo najmniejszy błąd będzie mnie słono kosztował. Gazety i internet opublikują wszystko czego się chwycą, a ja cóż... muszę sprawić, że nie będą mieli o co zaczepić choćby małego palca u nogi. Nigdy w życiu.
Zdecydowałam się na granatową sukienkę na grubych ramiączkach, z dekoltem do kwadratu. Nie miała zdobień i sięgała mi trochę przed kolano, wiec nikt nie powinien czepiać się długości. Do tego czarny, matowy żakiet bez guzików i kołnierza i szpilki w tym samym kolorze. Zgarnąłam włosy za ramię i już miałam wyjść z sypialni, kiedy zawahałam się, stając w drzwiach.
Miałam na sobie bieliznę.
Malik zawsze mówił, że nie mam się czego wstydzić, jeśli chodzi o moje ciało. Wręcz przeciwnie, uważał, że jest dla niego idealne i był wręcz zły, kiedy się z nim nie zgadzałam.
*
- Ubrać się chcę, przesuń się- mruknęłam, kiedy rano nie chciał wypuścić mnie z łóżka. Mieliśmy wracać do Los Angeles dziś po południu, a że byliśmy zmęczeni po... wieczorze, obudziłam się przed jedenastą.
- Malik- warknęłam, bo cały czas przyciskał mnie do materaca swoim wielkim cielskiem- wiem, że nie śpisz. Zayn, no!- szarpnęłam się pod nim.
Usłyszałam głęboki, poranny śmiech. Śmiech, który pobudził moje wnętrzności i serce, bo uwielbiam, gdy się tak śmieje. Przesunął zarośniętym, prawym policzkiem po mojej piersi, oczywiście nagiej, a jego oddech owiał mój sutek, na co przeszły mnie dreszcze. Zostawił tam mały, dłuższy pocałunek i po odwróceniu twarzy w moją stronę, otworzył oczy.
Dwie, duże, brązowe tęczówki.
Jak tylko w nie patrzę, przechodzi mi cała irytacja, czy złość, wystarczy jedno jego spojrzenie. Tylko raz w życiu tak miałam, przy jednej osobie i nie mogę liczyć na powtórkę.
Ale Malik... on jest inny. On mnie kurwa ma na własność za moją zgodą.
Nikt wcześniej nie miał na to mojej zgody.
- Dzień dobry- wymruczał z poranną chrypką, na którą momentalnie zareagowała moja macica. przeklęty narząd!
- Cześć- uśmiechnęłam się lekko, kładąc dłonie z tyłu jego głowy- nie wypuścisz mnie z łóżka, co?- uniosłam w górę brew i wsunęłam palce w jego włosy.
Musi iść do fryzjera.
- Nie- pokręcił głową spokojnie.
Fajny jest taki zaspany Zayn.
- Puki mogę cię mieć tak blisko, chcę korzystać- powiedział i pocałował mnie w obojczyk.
Tam gdzie miałam bliznę.
- A korzystaj- prychnęłam śmiechem- zrobić ci śniadanie?- chwyciłam go za policzki.
- Mam lepszy sposób na śniadanie- podniósł się szybko na łokciach, zdecydowanie łącząc nasze usta. Byłam na tyle zaskoczona, że oddałam z małym opóźnieniem.
Ale nie zatrzymał się na ustach. Zszedł pocałunkami na moją szyję, dekolt, później brzuch.
Niżej, niżej, niżej...
Co on...?
A... TAKIE śniadanie.
*
Zacisnęłam powieki i jakoś machimalnie nogi przy okazji. Dotknęłam swoich policzków, a czując gorąco, wróciłam się do garderoby po jedną rzecz.
Szlafrok.
Czarny, satynowy szlafrok, który mi kupił właśnie Malik. Poczułam potrzebę, żeby mieć go na sobie. Był od niego, poza tym... nie chciałam, żeby Harry widział mnie w majtkach...
Zeszłam na dół, gdzie... Stanęłam jak wryta.
Co on tu robi, jest ósma.
- Cześć- odezwałam się, siląc się na spokój i uśmiech. Wszyscy inni na niego zasłużyli.
- Sweety, wstałaś- natychmiast do mnie podszedł- o której wróciłaś? Nie patrzyłem wtedy na zegarek.
- Coś po drugiej, czy tam przed- wzruszyłam ramieniem- pójdę zrobić śniadanie.
- Pomoc ci?- zapytał Harry, a ja pokręciłam głową.
- Dziękuję, nie trzeba- uśmiechnęłam się sztucznie i weszłam do kuchni.
Na niego nie patrzyłam, nie chciałam.
I nie potrafiłam.
- Jaki śliczny- Sophie, gdy tylko mnie zobaczyła, skomplementowała mój szlafrok. Nie wiedziałam nawet, że jest w kuchni. Brunetka miała na sobie czarne legginsy i koszulkę jak sądzę należącą do Liama.
Uroczo.
Pamiętam jak ja chodziłam w koszulkach Zayna. Cholera, no!
- Co robisz?- zapytałam, widząc, że śniadanie już jest w trakcie przygotowania.
- Tosty francuskie. Nie gniewaj się, że rządzę się w kuchni, nie...
- Sophie, spokojnie- chwyciłam ją za ramiona, bo zaczęła się niepotrzebnie tłumaczyć- nie mam nic przeciwko.

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz