III Rozdział 23. 'Zadajesz głupie pytania'

5.2K 556 80
                                    

Usiadłam przy stoliku naprzeciw Malika i czułam na sobie wzrok wszystkich w kawiarni.
Cudownie wręcz.
- W porządku?- zapytał, a ja uniosłam brwi i obdarzyłam go zdezorientowanym spojrzeniem.
- Interesuje cię to?- prychnęłam.
- Oczywiście, że tak- powiedział natychmiast, jakby oburzony, że śmiem wątpić w jego zainteresowanie moją osobą.
- Czemu?- zapytałam natychmiast, a on tylko pokręcił głową i znów skupił całą swoją uwagę na dziecku, które siedziało mu na kolanach i bawiło się jego krawatem.
- Zdajesz głupie pytania- powiedział tylko i już się nie odezwał.
A ja dostałam ciekawego sms-a.
B.
Hej, serce moje. Co słychać w wielkim świecie biznesu? x
Przypomniał sobie o mnie!
- Cześć.
Podniosłam wzrok na dziewczynę stojącą przy naszym stoliku.
- Eva, cześć- uśmiechnęła się- dawno cię nie widziałam- przyznałam szczerze zaskoczona.
- No od dnia egzaminów, co nie?- zaśmiała się cicho.
Egzaminy.
Kto odciął dopływ powietrza?
- Rozmawiałam z panem Hallem. Pytał czy ktokolwiek z nas ma z tobą kontakt, ale okazało się że nie.
Ta...
- Dyrektor mnie szukał?- wydusiłam oniemiała.
- No może nie szukał, ale chciał się z tobą skontaktować. Wiesz, są już wyniki i każdy je odebrał...
- Wszyscy już odebrali?- zapytałam, czując jak mi ciepło, ba gorąco!
- Tak, ale nie martw się, dyrektor ma twoją teczkę z wynikami. Ostateczne pożegnanie jest w poniedziałek, będziesz prawda?
Będę?
- Ta- podrapałam się po nosie- będę, będę- pokiwałam głową, a ona uśmiechnęła się szeroko.
- A, jeszcze jedno. Dyrektor opowiedział, że może pomożesz nam w zakończeniu.
- Pomogę?- skrywilam nosem- tak, jasne, nie ma problemu- pokiwałam szybko głową.
- No, to ja lecę...
- Poczekaj- zawołałem za nią, kiedy szła do drzwi- skąd wiedziałaś, że tu jestem?- zmarszczyłam brwi.
- No jak to skąd, z Twittera.
Aha...
*
Malik nie odezwał się do mnie do końca pobytu w kawiarni i dobrze, nie miałam ochoty z nim rozmawiać. W ogóle... Co mu z tym interesowałem się mną, powinien mieć mnie w dupie.
- Chodź, Jack- otworzyłam mu drzwi i podałam rękę, żeby pomóc mu wysiąść z samochodu. Pojechałam na uczelnię, żeby odebrać wyniki egzaminu. Jak się okazało, Mike też nie miał jeszcze swoich.
- Leny dokąd idziemy?- zapytał Jack, chwytając mnie za rękę, a ja zamknęłam za nim drzwi.
- Tylko coś załatwię i wracamy do domu- powiedziałam prowadząc go do środka. Chciałam wziąć teczkę z wynikami swoją i Mike'a i mieć to już z głowy, chociaż wiedziałam, że pewnie zawaliłam egzaminy. Jeśli tak, moje problemy z firmą skończą się tak szybko jak się tylko zaczęły. Umowa była prosta, jeśli skończę studia i będę na tyle wykształcona jak to mówią, będę mogła prowadzić firmę, bo ojciec stwierdził, że wtedy będę na to dobrze przygotowana. Jeśli nie firmę przyjmuje Brown. Jak było tak będzie. Nogi miałam jak z waty, kiedy wchodziłam z małym po schodach prosto do gabinetu dyrektora Halla. Oczywiście miłej pani nie było, bo jakżeby inaczej. Była za to stara prukwa, która miała przyklejony do twarzy wredny, sztuczny uśmiech. Każdego studenta tak witała, ogólnie chyba każdego człowieka tak witała, o ile można to nazwać przywitaniem.
- Dzień dobry- powiedziałam, a ona spojrzała na mnie spod byka i znowu wystrzeliła do mnie swoim sztucznym skrzywieniem twarzy.
- Dzień dobry. Pani tutaj czego szuka przepraszam?
Ale miła już widzę.
- Ja do pana dyrektora. Chciałam odebrać osobiście wyniki z egzaminu.
- A tak, nasza panna Grande- prychnęła i odchyliła okulary, żeby zmierzyć mnie od góry do dołu- ostatnio dużo o tobie się mówi. Wszędzie, w telewizji, w internecie, wszędzie ta twoja twarzyczka.
Aha czyli już mnie nie lubi. W ogóle... czy ona mnie kiedykolwiek lubiła? Kwestia sporna.
- Tak to czy pan dyrektor jest u siebie?- zapytałam, a ona pokiwała głową.
- Jest- przytaknęła- a ten mały cukiereczek to kto?- machinalnie stanęłam przed nim chowając go za sobą.
Nie wiem taki odruch.
- Jest ze mną, to mój chrześniak- powiedziałam, a Jack pojrzał na mnie i mocniej ścisnął moje palce.
- Lany, co to za bzytka pani?- zapytał, a ja otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na niego, szybko się do niego odwracając.
- Tak się nie mówi- powiedziałam, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
No ja kocham to dziecko, on jest genialny. Po prostu wykapany Ashton.
- No, ale kiedy ta pani jest bzytka- powiedział, a babsko za mną wstało, słyszałam szurnięcie krzesła.
- Wejdziesz do tego gabinetu i odbierz te wyniki. Potem nie chcę cię więcej widzieć- warknęła.
- A pani jes niemiła!- powiedział Jack, wskazując na nią palcem, a ja już nie wytrzymałam. Ryknęłam śmiechem i poszłam do drzwi. Zapukałam 3 razy, a odpowiedziało mi głośne 'proszę'. Ale nie było to takie 'proszę' jak wtedy, kiedy pukałam do gabinetu Malika. Jego 'proszę' było takie władcze, wyniosłe mogę powiedzieć. Kiedy on mówił 'proszę' to tak jakby 'spierdalaj'. Przynajmniej tak mi się wydaje. Albo takie 'wejdź ale i tak będziesz gorszy niż ja'. Ja to tak odebrałam pierwszego raz, kiedy byłam w jego gabinecie, ale to stare dzieje. Zamknięta książka.  Odłożona na półkę. Więcej nie przeczytana. I tak ma być. Koniec. Kropka.
Weszłam do gabinetu ciągnąc chłopca za sobą, który i tak szedł długość opornie, bo wydaje mi się, że walczył na spojrzenia z tą panią z recepcji.
- O Ellayna, witaj- odezwał się dyrektor i skinął głową. Dygnęłam lekko, tak wypada.
- Witam, panie dyrektorze. Przepraszam, że przeszkadzam- powiedziałam natychmiast- pan ma pewnie masę swoich zajęć, a nie martwienie się mną. Wiem, że chciał się pan ze mną skontaktować, przepraszam ostatnio miałam dużo rzeczy na głowie. Wiem, że to nie jest żadne wytłumaczenie, ale...
- Moja droga, spokojnie. Niczym się nie denerwuj- powiedział, a ja pokiwałam głową, ale nie odetchnęłam.
Ja nie chcę otwierać tej teczki!
-Mam twoje wyniki, jak sądzę odbierzesz też wyniki i pana Foxa, który też zaspał.
- Naprawdę pana przepraszam.
- Moja droga nic się nie dzieje. Naprawdę- pokiwał głową i uśmiechnął się do Jack'a, który wystrzelił do niego malutkim wytrzeszczem swoich białych ząbków- widzę, że przyszłaś z ochroniarzem- spojrzał na niego.
- No tak oczywiście, ja się bez ochrony do domu nie ruszam- prychnęłam, a Jack spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Ja cię zawsze będę bronił Lany, pamiętaj.
- Pamiętam kochanie, pamiętam- pogładkałam go po włosach i podeszłam do biurka.
- To mogę odebrać?- zapytałam, a dyrektor podsunął mi dwie teczki- moją i Mike'a.
- Oczywiście, tylko podpisz- powiedział, a ja wyciągnęłam długopis i drżącą dłonią postawiłam parafkę w dwóch rubryczkach. Co z tego, że Mike stał się kobietą...
- Nie wiem czy, Eva ci wspominała...
- Tak, proszę się nie martwić, pomogę przy wszystkim- powiedziałam szybko.
- Nie chciałbym na tobie nic wymuszać, moja droga, wiem, że masz sporo rzeczy na głowie, ale jeśli znajdziesz czas to naprawdę bardzo cię proszę. Byliście naprawdę fajnym rocznikiem. Nigdy nie miałem styczności z tak inteligentną i... dziwną grupą studentów- zaśmiał się cicho- bo bądźmy szczerzy, wy nie byliście normalni- powiedział, a ja tylko parsknęłam śmiechem.
- No z tym się zgodzę- przyznałam- ale spokojnie znajdę czas.
Jeszcze nie wiem jak, bo nie wiem w co mam ręce włożyć, ale znajdę, na pewno coś wymyślę.
- Gdybyś mogła oczywiście.
- Tak, dam radę, spokojnie. Proszę się nie martwić.
*
Pojechałam do firmy skąd pozbierałam dokumenty i oznajmiłam, że jesteśmy oficjalnie wpisani do przetargu na pałac w północnej Anglii. Nie wiedziałam co prawda kto go buduje, ale wiedziałam, że jeżeli wygram to na pewno mi za to dobrze zapłaci, więc to było jedno z rozwiązań, które mogły naprawić moją dziurę finansową. O ile w ogóle można ją naprawić. Chociaż... teraz wydaje mi się, że bardziej chciałam dopiec Malikowi, niż wygrać przetarg. Wiedziałam, że jeżeli moja upadająca firma, pokona jego świetnie prosperującą, to będzie dla mnie duży plus, dla niego spory minus, a dla mnie również duża satysfakcja ponieważ w jakimś stopniu dokopię facetowi, który... no wykorzystał mnie jak dziwkę, zrobił ze mnie dziwkę, miał mnie za dziwkę, może chciał traktować mnie jak dziwkę albo swoją uległą, to jeszcze lepiej, bo w sumie to nie wiem co mu chodziło po głowie, ale to mi tak nie pasuje. Tak się gryzie. Zachowywał się jak by tego nie chciał. On mnie traktował inaczej, tak jak mówił tak robił. Nagle takie coś. Wiem co słyszałam, wiem czego byłam świadkiem, wiem czego nigdy nie zapomnę.
A zdrady nie zapominam nigdy i nikomu.
Odwiozłam dziecko do domu i pomimo wielkich próśb Briana, nie dałam namówić się na nocleg. Wiedziałam, że muszę wracać, wiedziałam, że muszę otworzyć teczkę z wynikami. Przy okazji w firmie dałam teczkę prezesowi, oczywiście rozdarł ją natychmiast, a potem skakał pod sufit, że zdał. Jak korzystał z moich notatek, z moich szkiców, z moich rysunków i ogólnie wszystkiego z tego czego ja się uczyłam, to zdał jak inaczej. Ja fuszery nie odstawiam przynajmniej jak chodziłam do szkoły, ale jeżeli chodzi o napisanie tego egzaminu to już mogło być różnie. Odwiedzam Jack'a, które oczywiście uparcie nie chciał mnie puścić, ale obiecałam, że jeszcze razem wybierzemy się do firmy.  Bardzo mu się spodobało, polubił Davida. Myślę, że mógłby potraktować go nawet tak jak Zayna, znaczy Malika.
Podjechałem pod dom Nialla modląc się, żeby go tam nie było. Na moje nieszczęście czarny Range Rover stał centralnie koło Lexusa Nialla i wyglądał jak zwykle nienagannie, tak jak właściciel. Cholera jasna, moje największe przekleństwo. Weszłam do środka cicho zamykając za sobą drzwi i miałam nadzieję, że chociaż reszta gdzieś będzie, ale jak się okazało nie było tylko Liam i Sophie. Harry, Louis i oczywiście niewyżyty skurwiel siedzieli na kanapie w salonie.
- Sweety, wróciłaś- odezwał się Naill, a ja pokiwałam głową i odłożyłam torebkę na blat w kuchni- co jest?- zapytał, a ja spojrzałam na niego i uniosłam tą teczkę na wysokości oczu.
- Odebrałam wyniki z egzaminu- powiedziałam martwym głosem i rzuciłam w teczkę na blat.
- No i co?- zapytał.
- No i nic- odezwałam się pusto- jeszcze jej nie otworzyłam- przyznałam.
- Jak to nie otworzyłaś?- zmarszczył brwi- ja bym otworzył od razu.
- Wiem- powiedziałam- Mike tak zrobił, rozerwał teczkę na drobne kawałki, a potem przeżywał, że podarł wyniki z egzaminu. Na szczęście podarł tylko jakieś nieważne oświadczenia.
- No to dawaj to i otwieraj- powiedział Louis, a ja pokiwałam głową i przez moment moje spojrzenie spotkało ciemny bursztyn, ale tym razem to nie ja uciekam wzrokiem.
On to zrobił, a ja dostałam kolejnego sms-a.
B.
Jak wyniki, mój prymusie?
Zmarszczyłam nos.
Ja.
Skąd o tym wiesz? A tak, Mike.
B.
No oczywiście że Mike. Wstawił zdjęcie swoich wyników na Twittera.
Ja.
Dlaczego tylko ja nie mam Twittera?
B.
Musisz założyć będzie prościej x
- Z kim tak romansisz, kochanie?- odezwał się Niall, a ja spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Odnawiam stare kontakty- powiedziałam, a Malik prychnął pod nosem.
Co to miało być przepraszam bardzo?
- No otwieraj tą teczkę- powiedział i wstał podchodząc do mnie.
- A nie możesz ty otworzyć?- zapytałam chyba z widocznym strachem, bo zmarszczył brwi i objął mnie ramieniem.
- No przestań, przecież wiesz, że cokolwiek w niej będzie i tak będzie dobrze, na pewno zdałaś o to nie masz się co martwić...
- Niall, ja zawaliłam te egzaminy. Nie ma innej opcji- powiedziałam.
- Jak nie otworzysz teczki, nie dowiesz się- usłyszałam na co podniosłam wzrok. Patrzył na mnie, ale patrzył takim dziwnym, przenikliwym i chłodnym spojrzeniem, że momentalnie zamknęłam oczy i odwróciłam głowę.
Co mi jest do jasnej cholery. Przecież ja go nienawidzę, tak? Tak?
Otworzyłam teczkę kładąc ją płasko na blacie. Wyciągnęłam z niej papiery, wiedziałam, że wyniki są na samym dole, najpierw wszystkie kartki oświadczeń komisji egzaminacyjnej. Przerzuciłam je powoli, nigdzie się nie spieszyłam, tak na dobrą sprawę w ogóle nie chciałam otwierać tej teczki. Było dobrze tak jak jest. Wyniki ze studiów nie były mi do niczego potrzebne. Choć mi jak mi, mojej firmie to może bardziej. Szybko przebiegłem wzrokiem po tekście i przytknęłam dłoń do ust.
- O mój Boże...- cofnęłam się do ściany, bo nie mogłam ustać na nogach. Zrobiło mi się gorąco i zimno w jednym, myślałam, że zaraz padnę na podłogę jak długa.
- Sweety co jest?- odezwał się Niall podchodząc do mnie, ale pokiwałam głową, żeby się nie zbliżał.
- Jeden punkt- wydusiłam czując jak zbiera mi się na płacz- jeden, jedyny punkt...
I w tej chwili wybuchnęłam płaczem na cały głos, kolejny raz pokazałam mi jaką wielką rozhisteryzowaną idiotką jestem.
Jeden, jedyny punkt...

Jak myślicie, co będzie??

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz