II Rozdział 34. 'Masz mnie za chuja, prawda?'

7.8K 594 46
                                    

Zadrżałam.
Wstrząsnęło mną, aż się cofnęłam.
- C-co? Ja ciebie? Przecież...
- Layna, mam zamiar dzisiaj świętować twój sukces- uśmiechnął się i przyciągnął do siebie- wiem o wszystkim.
- Wiesz? Skąd?- zapytałam zdziwiona.
Gdzie tem człowiek ma jeszcze znajomości?
- Mam swoje sposoby- mruknął z leniwym uśmiechem- mówiłem, że wszystko będzie dobrze- potarł kciukiem mój policzek- jestem dumny, wiesz?
No jak tak patrzyłam w jego oczy myślałam, że padnę.
- Dziękuję, że tu ze mną jesteś- przyznałam.
- Jestem skarbie i będę- powiedział, prowadząc mnie do stolika. Odsunął dla mnie krzesło i zajął miejsce naprzeciw.
- Urzekło mnie to miejsce- przyznałam- zaskakujesz mnie Malik, a jak nie lubię niespodzianek tak twoje mi się podobają- uśmiechnęłam się.
- Czego się nie robi...
- Żeby przelecieć laskę?- uniosłam brew w kpiącym geście.
Spoważniał natychmiast.
- Nie dlatego to robię- powiedział chłodnym głosem- nie jesteś jak inne przed tobą, one nic nie znaczyły...
- A ja coś znaczę?- przerwałam mu- mam być tylko po to, żeby się z tobą pieprzyć.
Żal poczułam jak to mówiłam.
- Tego właśnie chciałeś- dodałam ciszej i odwróciłam wzrok.
Pochylił się i opał łokcie o stół, chowając twarz w dłoniach.
- Masz mnie za chuja, prawda?- spojrzał na mnie zrezygnowany.
- Co?- uniosłam brwi- jak możesz tak mówić- zapytałam zszokowana- gdybyś był chujem według mnie, nie byłoby mnie tu- odsunęłam krzesło gwałtownie i wstałam. Podeszłam do niego i usiadłam na nim okrakiem. Otworzył szeroko oczy, kiedy moja obcisła sukienka podwinęła się, ukazują moje koronkowe majtki- nie byłoby mnie tutaj i na pewno bym tego nie zrobiła- spojrzałam na niego znacząco- przypomnę ci tylko co się w sobotę u ciebie w łazience działo, hmm?- mruknęłam cicho, przejeżdżając palcem po jego policzku- bo wiesz, mi było dobrze, tobie chyba też, bo krzyczałeś głośniej niż ja- wyszeptałam mu do ucha. Chwycił mnie za biodra i zjechał dotykiem na pośladki. Oczywiście, że siebie nie daruje.
Chociaż... ja mu siedzę na kolanach w restauracji. Ale dobrze, że nie ma nikogo innego na tym tarasie.
- Więc czuj się zaszczycony- uśmiechnęłam się i oparłam czuło o jego- bo zapewniam cię, że każdy inny dostałby darmową kastrację, a nie orgazm w wannie- powiedziałam .
- Wiesz, że jak ktoś wejdzie na ten taras pierwsze co zobaczy to twoje majtki?- uniósł brew.
- To mu wpierdolisz i po sprawie- prychnęłam- nie jesteś chujem. Nie dla mnie- zapewniłam.
- Lubię w tobie tą szczerość, wiesz?- uniósł lekko lewy kącik ust.
- Więc liczę, że mi się odwdzięczysz wieczorem- wyszeptałam wprost do jego ucha i całując go w szyję wstałam. Poprawiłam szybko sukienkę na uda i usiadłam z powrotem na swoim miejscu, zwilżając usta językiem. Spojrzałam na niego, ale on patrzył na mnie jakimś pustym wzrokiem, usta miał uchylone i przełknął ślinę.
- Wiesz...- odchrząknął, poprawiając krawat- ty też miałaś mi się... odwdzięczyć- powiedział zachrypniętym głosem.
- Wszystko po kolei- mrugnęłam do niego- o, dobrze, że pan jest- uśmiechnęłam się lekko, zwracając jego uwagę na kelnera, który zbliżał się do stolika.
Nareszcie jedzenie.
- Witam, czy zdecydowaliście się państwo?- zapytał.
Widać było, że się denerwuje, ale próbował to ukryć. Nie wyszło co prawda, ale chęci były, nawet się uśmiechnął do mnie!
Ale Malikowi się to tak średnio spodobało.
- Nie, jeszcze nie- powiedziałam- może pan coś poleci?- spojrzałam porozumiewawczo na mulata.
Powtórka z rozrywki?
- Tak, o-oczywiście- przełknął ślinę- może... może zaproponowałbym kurczaka nadziewanego owocami tropikalnymi z ciemnym pieprzem w sosie z czerwonego wina i żurawiny- powiedział dość pewnym głosem i spojrzał na Malika.
Taki szczegół, że mówiąc to patrzył mi w cycki. Taki drobny szczegół...
A ten na mnie, oczywiście.
- Co powiesz?- zapytał.
- Brzmi wspaniałe.
- Więc dwa razy- skinął głową.
- Dobrze, panie Malik- przystanął i odwrócił się.
Panie Malik?
A tak, to jego szef.
- A, Charles?- odezwał się, na co chłopak odwrócił się natychmiast.
- Słucham?
- Dobrze sobie radzisz, oby tak dalej- powiedział formalnie.
No myślałam, że chłopak zawału dostanie. Powstrzymywał się przed wybuchem, widziałam to wyraźnie. O tak, pochwała z ust samego szefa, brawo.
- Dziękuję- odpowiedział wyraźnie szczęśliwy.
- Ale na przyszłość, pilnuj swojego wzroku. Powinieneś patrzeć w oczy, a nie dekolt- sprostował, a chłopak momentalnie spalił buraka, pokiwał głową i zszedł z tarasu.
- Nie mogłeś się powstrzymać, prawda?- oparłam łokcie o stolik i położyłam brodę na splecionych dłoniach- musiałeś mu przygadać- uśmiechnęłam się.
- Zauważyłem tylko pewien istotny aspekt- poprawił marynarkę- nie powiesz mi, że tego nie zauważyłaś.
- Zauważyłam, owszem- skinęłam głową- ale wiesz...- położyłam ręce na stole i pochyliłam się do przodu, wpinając cycki.
No gapi się!
- Ty robisz teraz dokładnie to samo- uśmiechnęłam się kpiąco i wyprostowałam, a on otrzepał się jak pies.
Słodko.
- Podziwiam- odchrząknął- dogłębnął analizę przeprowadzę później- odparł rzeczowo, a ja spuściłam wzrok czerwona.
- Ale to później- wstał i zapiął guzik marynarki. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego- teraz chcę wznieść toast- uśmiechnął się lekko i chwycił butelkę szampana, którą zręcznie odkorkował.
Jak to możliwe, że cokolwiek robi, wygląda przy tym pociągająco... dupek.
Napełnił oba smukłe kieliszki i wyciągnął dłoń w moją stronę. Wstałam, patrząc mu w oczy i odebrałam od niego swój kieliszek.
- Dzięki- bąknęłam cicho.
- Panno Grande, proszę się mnie nie wstydzić- uniósł dwoma palcami mój podbródek.
- Nie, tylko...- spojrzałam na jasno różową ciecz wypełniającą kryształowe szkło- cały czas to do mnie nie dociera- szepnęłam ledwo słyszalnie.
- Uśmiechnij się, skarbie- chwycił mój policzek- jest się z czego cieszyć- zapewnił.
- Ja cię cieszę- powiedziałam natychmiast- ale mam nadzieję, że będę umiała tego dopilnować.
- Na pewno- pokiwał głową i potarł kciukiem moją dolną wargę.
Pocałuj mnie!
- A tym czasem- uniósł kieliszek- za... za ciebie. Za ciebie i twój sukces, skarbie- uśmiechnął się pięknie. Nie mogłam nie odpowiedzieć tym samym. Wysunęłam kieliszek i delikatnie dotknęłam jego, przez co wokół nas rozniósł się ten fajny brzdęk. Uniosłam go do ust i zdałam sobie sprawę, że on robi to samo, ale nie spuszcza wzroku z mioch tęczówek.
Wypiliśmy patrząc sobie w oczy.
No to było dziwne, po prostu mną wstrząsnęło, że chciałam podkurczyć palce u stóp, ale buty mi na to nie pozwoliły.
Oblizałam wargi i uśmiechnęłam się szeroko.
- Wiesz co?- przechyliłam głowę w prawo- cieszę się, że tu jestem z tobą. Podoba mi się, a pewnie gdyby nie ty, właśnie siedziałabym sama w jakimś hotelu i popijała jakieś inne świństwo. A tak...- spojrzałam na widok za szklaną ścianą- dzięki.
- Dziękujesz mi już chyba trzeci raz, odkąd tu przyszłaś- powiedział- nie dziękuj, sama przyjemność. Lubię ci sprawiać przyjemność- stwierdził- w każdy sposób- podkreślił, a ja zaczęłam cię cicho śmiać.
- Oj, Malik ty jesteś zboczony- powiedziałam- ty we wszystkim wyczuwasz podtekst seksualny. To się leczy, wiesz?- uśmiechnęłam się kpiąco. Uniósł brew i podszedł do mnie powoli. - Już ty mnie wyleczysz- mruknął, wolną ręką objął mnie w talii, przysuwając do swojego torsu.
- Mam wrażenie, że raczej się od ciebie zarażę- prychnęłam.
- To jeszcze lepiej- stwierdził promiennie, uśmiechając się szeroko- możemy zacząć się leczyć i zarażać nawet teraz- zaproponował.
- Jestem głodna- wypaliłam- nic na pusty żołądek- pokręciłam głową.
- Nie jadłaś śniadania, prawda?- westchnął, patrząc wymownie w szklany dach.
- Może- przeciągnęłam, wzruszając ramieniem.
- Jak z dzieckiem- pokręcił głową i poprowadził mnie z powrotem do stolika.
Czas płynął zadziwiająco szybko, nie obejrzałam się nawet, a już skończyliśmy jeść. Tuż przed wyjściem Malik kazał przynieść do apartamentu czerwone wino.
Czyli będzie pijany wieczór...
- Chodź, muszę jeszcze załatwić pewną sprawę- powiedział, poprawiając krawat i podał mi dłoń. Oczywiście kiedy wychodziliśmy z restauracji to już w ogóle patrzyli na nas dosłownie wszyscy. Wróciliśmy spokojnie do apartamentu, gdzie również spokojnie się przebraliśmy i usiedliśmy przed telewizorem.
Coś za spokojnie...
Dzwonek do drzwi.
- Punktualna jak zawsze- mruknął cicho, patrząc na zegarek i wstał. Była 21:05. Podszedł do drzwi i otworzył, a ja zobaczyłam nikogo innego jak Samanthę.
- Dobry wieczór, panie Malik- powiedziała uprzejmie i weszła do środka. Patrzyła na niego jakoś dziwnie, ale starała się tego nie pokazywać.
- Usiądź- wskazał na kanapę, a ja wstałam.
- Może wyjdę. Porozmawiacie w spokoju- zaoferowałam, ale przerwał mi.
Jak zawsze!
- Nie, dlaczego? Zostań- uśmiechnął się, a ja lekko speszona zajęłam z powrotem miejsce na kanapie obok dziewczyny- coś nie tak?- zwrócił się do dziewczyny.
- Nie, nie- pokręciła głową- tylko dziwnie widzieć pana w czymś innym niż garnitur- powiedziała cichutko, a on spojrzał na swoją białą koszulkę i obcisłe jeansy.
- Widzisz, Malik? Zapinkalaj po marynarkę- zaśmiałam się i wskazałam na drzwi.
- Bardzo śmieszne- wymamrotał.
- Przepraszam, nie chciałam pana urazić- powiedziała natychmiast i spuściła wzrok.
- Nie czuję się w żadnym stopniu urażony, nie martw się- pokręcił głową- i po godzinach jestem Zayn- uśmiechnął się lekko.
Dziewczyna spojrzała na niego lekko speszona, ale uśmiechnęła się.
- Posłuchaj, poprosiłem cię tutaj, bo muszę z tobą porozmawiać- zaczął i usiadł w fotelu, opierając łokcie na kolanach.
No sam seks!
- Słucham- skinęła głową.
- Chodzi mi konkretnie o ten apartamentowiec. Wiesz, że nie często mam okazję tutaj być. Rozmawiałem dzisiaj z kierownikiem- widziałam jak brunetka zaciska dłonie w pięści. I on też to zauważył, jego spojrzenie na moment powędrowało na jej dłonie- rozmowa o czystych zyskach i obrotach. Ale mam wrażenie, że nie wszystko jest do końca czyste- podkreślił, patrząc na nią znacząco- powiedz mi, czy coś się dzieje, bo wiem, że tak jest.
Dziewczyna westchnęła głośno i oparła się o kanapę.
- Wiesz, że gdybyś nie był moim szefem, nigdy bym ci o tym nie powiedziała?- spojrzała na niego smutno.
- Zdaje sobie z tego sprawę- przyznał.
- Pan Nelson... on w tym miesiącu zwolnił trzy kobiety z recepcji. I to tylko z recepcji- powiedziała, a on zmarszczył brwi- z obsługi, czy z restauracji zwolnił o wiele więcej- dodała.
- Konkretny powód?- zapytał, a ona spuściła wzrok- wiesz, że nie spotkają cię żadne konsekwencje- zapewnił, a ona pokiwała tylko głową nadal na niego nie patrząc.
I nagle dostałam olśnienia.
Aż mną wstrząsnęło!
- To jest to, o czym myślę?- zapytałam cicho, a ona powoli przeniosła na mnie wzrok. Jawnie widziałam w jej oczach strach i pewnego rodzaju blokadę. Przełknęła ślinę.
- T-tak- wydusiła spięta, a Malik spojrzał na mnie. Wiedziałam, że ona mu tego wprost nie powie. Oczy się jej szkliły, ciało zaczęło się trząść.
O kurwa.
Dopiero teraz mnie olśniło!
Natychmiast objęłam ją ramionami i przytuliłam, a ona nie protestowała, po prostu oparła głowę o moje ramię.
Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Seks- powiedziałam bezgłośnie.
- Zajebię sukinsyna- warknął i wstał natychmiast- no zniszczę doszczętnie- zacisnął pięści, patrząc na miasto za szklaną ścianą.
- Spokojnie- szepnęłam jej do ucha, słysząc, że zaczęła cicho płakać. Zayn odwrócił się i spojrzał na nią w szoku.
- Samantha, powiedz mi, musisz mi powiedzieć, czy on ci coś zrobił- powoli podszedł do nas i przykucnął przed nią. Spojrzała na niego i zacisnęła dłonie na mojej koszulce.
- O-on... on kiedyś zaczął wymagać... chciał seksu w zamian za pracę. Powiedział, że jak któraś się nie zgodzi to zostanie zwolniona. Wszystko było w tajemnicy, niby nikt o tym nie wiedział. I rzeczywiście tak było, wiedziały tylko kobiety, które zwolnił. Z tego co wiem żadna się nie zgodziła... z nim...
- Nie kończ- przerwał jej- tego akurat nie musisz. Powiedz, czy coś ci zrobił.
- Ja się nie zgodziłam- zapłakała- jak kiedyś wychodziłam z pracy kazał mi przyjść do siebie i nie przyszłam. Potem zadzwonił i powiedział, że mnie zwalnia. Powiedziałam, że jeśli to zrobi, powiadomię cię o tym, chciałam to zrobić, ale powiedział, że... że jeśli to zrobię, Danny... że on...
- Spokojnie, nie mów więcej, rozumiem. Ale nie zrobił tego o czym myślę?- zapytał.
- P-próbował- wyszeptała tylko.
Całe szczęście.
- Czyli jest skończony- wstał powoli i wyciągnął telefon z kieszeni spodni- nie martw się, nic nie stanie się ani tobie, ani twojemu dziecku- zapewnił i uśmiechnął się lekko. Potem wybrał numer i wyszedł do drugiego pokoju z komórką przy uchu.
A zapowiadał się taki spokojny wieczór.
- Nie płacz- powiedziałam- on to załatwi, jak powiedział, tak zrobi- pogładziłam jej plecy.
- Ja wiem, ale... to jest tak cholernie upokażające- odsunęła się ode mnie i otarła policzki- on próbował mnie zgwałcić, nigdy w życiu nie bałam się jak w tamtej chwili- pokręciła głową, chowając twarz w dłoniach.
- O nic się nie bój. Zayn mu nie popuści, facet się z tego nie wywinie.
- Wiem. I tak bym mu powiedziała- odetchnęła spokojnie.
Nareszcie.
- Pójdę już. Nie będę zajmować czasu.
- Odwiozę cię- zaproponowałam- tylko założę coś na siebie.
Miałam ubraną szarą koszulkę i legginsy, przydałoby się przebrać...
Weszłam do sypialni, gdzie Zayn kłócił się kimś rzeź telefon. Spojrzał na mnie i wyraźnie odetchnął.
Wyjęłam z walizki jeansy i materiałowy czarny żakiet. Szybko się przebrałam i założyłam szpilki, nie chciało mi się grzebać za innymi butami.
- Odwiozę ją do domu- powiedziałam cicho i zgarnęłam z szafki kluczyki. On tylko pokiwał głową i westchnął głęboko.
Wyszliśmy z apartamentu i windą zjechałyśmy na dół. Odwiozłam ją pod wskazany adres i jeszcze raz przytuliłam. Nawet dałam jej swój numer telefonu, jakby chciała pogadać.
Wróciłam do apartamentowca po jakichś czterdziestu minutach, a tam?
Czekam na mnie nie kto inny jak wkurwiony do granic możliwości Malik...

~*~
Jak tam u was? Zapraszam na His Law :)
I dziękuję za 200K wyświetleń!!
❤❤❤
PATIX

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz