II Rozdział 32. 'Tobie ciągle mało'

8.5K 609 52
                                    

- Nie wierzę, że się na to zgodziłam.
Stałam w kuchni w swoim domku na Mills Street i pakowałam ostatnie dokumenty do czarnej aktówki. Jednej z trzech, na marginesie.
- Nie przesadzaj- odezwał się Ash, który razem z Niallem oblegał moją kanapę- polecicie razem i wrócicie- wzruszył ramieniem.
- Wiem, ale będę się czuła z nim dziwnie- przygryzłam wewnętrzną stronę policzka.
Niby nie będę, bo to Malik, ale nie mogę ot tak przyznać, że wszystko jest w porządku, bo sobie coś pomyślą i co. A jak Niall zacznie węszyć, to...
- Jak coś to dzwoń- powiedział Ashton.
- Żałuję, że nie możesz lecieć ze mną- spojrzałam na Nialla smutnym wzrokiem.
Chciałam, żeby leciał. Zaproponowałam, żeby był tam ze mną, wręcz potrzebowałam go tam ze mną!
Ale odmówił.
Nie pytałam dlaczego. Po prostu przełknęłam żal i odpuściłam temat, jeszcze doszłoby do kłótni, a co jak co, ale z Niallem nie chcę się kłócić.
- Spasowałaś wszystko?- zapytał i podszedł do mnie. Pokiwałam tylko głową- chciałbym być tam z tobą- zaczął- ale nie mogę.
- Niall, nie tłumacz się- westchnęłam- rozumiem...
- Nie, wcale nie. Mówisz, że wszystko jest w porządku tylko dlatego, że nie chcesz drążyć tematu, bo chcesz uniknąć kłótni. W środku zżera cię żal, i ciekawość, ale wolisz się nie odzywać- powiedział Ashton.
Spojrzałam na nich, a moja szczęka opadła na podłogę i niżej.
- Znamy cię, Sweety- powiedział Niall- nic przed nami nie ukryjesz.
Potajemne schadzki z twoim najlepszym kumplem jednak ukryłam...
- No bo czemu nie?- pisnęłam w końcu- a jak coś pójdzie nie tak? Kto mnie będzie uspokajał jak ataku paniki dostanę?!- jęknęłam i pociągnęłam się za włosy.
Nienawidzę poczucia bezradności.
- Obiecuję, że wszystko się wyjaśni jak wrócisz.
- Nie lubię jak masz przede mną tajemnice. Jeszcze muszę czekać do czwartku.
A ty jesteś w 100% szczera w stosunku do niego...
Kurwa.
Niall zacisnął szczękę i wypuścił ze świstem powietrze.
- Wszystkiego się dowiesz- mruknął tylko i oparł sięe o blat.
- Mam wszystko- wymruczałam i rozejrzałam się wokół- tak, mam.
Walizka w korytarzu, laptop i tablet w torbie, papiery posegregowane w aktówkach w kolejnej torbie.
Wszystko.
Dzwonek do drzwi.
Przyszedł.
Szybko ruszyłam do holu i... zawahałam się, zaciskając dłoń na klatce.
Błagam nie rzuć się na mnie. Błagam, nie rzuć się na mnie!
Otwórz drzwi...
Racja.
Pociągnęłam za klamkę, a moja macica przeżyła zawał, kiedy moim oczom ukazał się mężczyzna w czarnym garniturze. Jego brązowe oczy omiotły mnie leniwym spojrzeniem, że aż mną wstrząsnęło, naprawdę. Przygryzł dolną wargę i uniósł wyżej brew.
- Sweety!- zawołał z kuchni Niall, a on przewrócił oczami.
- Nie zdążyłem nawet powiedzieć 'cześć', Horan- odezwał się i wszedł do środka- hej, skarbie- mruknął cicho wprost do mojego ucha zahaczając o nie swoimi wargami.
- Yhym- mruknęłam jedynie i zamknęłam za nim drzwi.
Goraco mi było! Tak bardzo!
Wszedł do kuchni, a ja zaraz za nim i podszedł do chłopaków. Przywitali się męską piątką i spojrzeli wszyscy na mnie.
- Jesteś gotowa?- odezwał się mulat, a ja pokiwałam głową- to znaczy, że możemy jechać.
- Malik, dziwnie widzieć się w garniturze- przyznał Ashton, a ten się roześmiał.
- Szczerze? Ja sam dziwnie się czuję jak zakładam dres. Garnitur to moja codzienność- przyznał.
- To może już jedźmy- odezwałam się cicho i pozbierałam swoje rzeczy. Nie czekając na nic, wyszłam z kuchni i zatrzymałam się dopiero w holu.
Czuję się źle.
Wręcz okropnie.
Nie mogłam w nocy oka zmróżyć, przesiedziałam na tarasie kilka godzin, wypiłam dwie butelki wody i nie jadłam śniadania. Jak się okaże, że coś jest nie tak, budynek jednak nie spełnia norm, albo po prostu trafi się jakieś wredne babsko, które mnie udupi, to nie wiem co zrobię.
Wyszli z kuchni i spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Wiem, że się boisz, ale...
- W porządku Niall, chcę już jechać- przerwałam mu szybko i chwyciłam za rączkę walizki.
- No chyba sobie kpisz- powiedział Malik i szybko chwycił mój bagaż.
- Ale...
- Nie ma mowy- przerwał mi stanowczo.
- Jeszcze z domu nie wyszłam, a ty już mnie irytujesz- przewróciłam oczami.
- Poczekaj, aż dolecimy do San Francisco. Dopiero będziesz zirytowana- uśmiechnął się pod nosem i wyszedł, biorąc ze sobą mój bagaż.
Odwróciłam się do chłopaków.
- Mówiłam?- jęknęłam jedynie, patrząc na nich wymianie.
Umówiliśmy się, że chłopaki jadą z nami na lotnisko, a potem Niall odwozi samochód Malika. Dlatego na lotnisku miałam się żegnać tą dwójką i... słowa nie mogłam powiedzieć. Zablokowało mnie doszczętnie.
- J-ja... kurna no- jęknęłam i przyciągnęłam ich do siebie. Beczeć mi się chciało, co było dziwne, bo przecież to cztery dni.
Tylko cztery dni.
- Będzie dobrze, maluchu- Ash objął mnie ramionami- tylko nie pokazuj, że się boisz, pamiętaj.
- Nie boję- uniósł wyżej brodę.
- I tak ma być- uśmiechnął się Niall i pocałował mnie w czoło- dzwoń kiedy chcesz- powiedział.
Cofnęłam się o krok i uśmiechnęłam ostatni raz, po czym ruszyłam w stronę Malika, stojącego tuż przy schodach samolotu. Patrzył na mnie jakby lekko zmartwiony.
- W porządku?- zapytał cicho, a ja tylko pokiwałam głową. Spojrzałam jeszcze raz na chłopaków stojących jakiejś sto metrów ode mnie i zawahałam się.
No zrób to...
Uniosłam powoli w górę prawą rękę i pokazałam dwa palce w geście Victorii. Chwilę później oni zrobili to samo.
Bolało?
Boli.
Odwróciłam się i szybko weszłam na pokład samolotu, uważając, żeby nie zabić się w tych szpilkach.
Oczywiście szoku doznałam, jak to wnętrze zobaczyłam, ale w sumie... mogłam się spodziewać, to Malik przecież.

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz