Rozdział 32. 'W co ty grasz?'

8.9K 646 38
                                    

Zayn
Stałem przed lustrem w garderobie i poprawiłem włosy. Zawsze to robię zanim wyjdę z domu, takie przyzwyczajenie. Swoją drogą byłem w chuj ciekaw, dokąd zabiera nas Horan. Powiedział tylko, że mamy się ubrać tak, żeby nie wyszło, że jesteśmy ciotami. Wielkie dzięki...
Tak więc założyłem czarne spodnie z dziurami na kolanach, obcisłe ale bez przesady nie takie gniotomajty jak Styles. Czarna koszulka z większym dekoltem, standardowo skórzana kurtka tym razem bez kołnierza i czarne martensy. Włosy zaczesane jak zawsze do tyłu, ale tworząc lekki przedziałek tak, że trochę opadły na czoło.
Naszła mnie myśl...
Sięgnąłem do szuflady i wyciągnąłem coś, czego dawno nie nosiłem, a mianowicie kolczyki. Włożyłem dwa srebrne kółka do prawego ucha i jedno do lewego. Już nie wspomnę, że mam krótki zarost, nie taki jak zawsze. Rzuciłem sobie ostatnie spojrzenie w lustrze i wyszedłem z garderoby, następnie szybko zbiegiem na dół gdzie wszyscy już czekali.
No no Styles nie założył gniotomajtów!
Postęp.
- No nareszcie Malik... wow- Louis odwrócił się w moją stronę i wytrzeszczył oczy.
- Co? - zmarszczyłem brwi i spojrzałem na Nialla.
- W takim wydaniu cię jeszcze nie widział- prychnął i skrzyżował ręce na torsie.
- Jak to nie?- zdziwiłem się- widział i to nie raz.
- Kolczyki? Jasna cholera ty masz kolczyki!- krzyknął i chwycił moją twarz w dłonie.
- Zabieraj łapy- strzepnąłem jego ręce i poprawiłem kurtkę- Idziemy?
- Idziemy- blondyn skinął głową i sięgnął po kluczyki do samochodu.
Chwila, co?
- Skąd ty masz auto?- zapytał Liam.
- Chłopaki podrzucili- wzruszył ramieniem- Zayn weź też swoje, nie będziemy się gnieść.
-Jasne, chodźcie- ruszyłem do garażu, a oni za mną. Otworzyłem drzwi i zapaliłem światło.
-No stary...- wybałuszyli oczy, a Horan tylko się zaśmiał.
- Mogę to? - zapytał Harry i wskazał na czarne porsche.
- Bierz- parsknąłem- kluczyki w środku. Tylko nie zarysuj- zastrzegłem, a on się zaśmiał i wsiadł do samochodu. Ja zająłem miejsce kierowcy w czarnym Lamborghini Avendator.
- A gdzie my właściwie jedziemy? - zapytałem przez głośnik w telefonie.
- Na randkę jadę Malik, potrzebuję obstawy- powiedział Horan, jadący w samochodzie przede mną.
- No nie pierdol- zirytowałem się.
Odpicowałem się tak dla jakiejś laski?! I w dodatku zajętej?!
- To nie jest zwykła laska Zayn- powiedział, a ja zmarszczyłem brwi.
- Co?
Przecież nie powiedziałem tego na głos.
- Znam cię stary- westchnął.
Czasem myślę, że lepiej niż ja sam siebie...
Dojechaliśmy na jakiś opuszczony plac. Wszędzie były stare ogrodzenia z zardzewiejej siatki i rozpadającą się budynki.
Nie powiem, całkiem miło się zapowiada.
Plac ułożony był ze sporych betonowych płyt. Gdzieniegdzie widać było czarne ślady pozostawione przez opony.
Ktoś się bawił i to dość ostro.
Wjechaliśmy pod jeden z budynków. Od ziemi do sufitu było niecałe trzy metry wysokości. Bałem się, że to się na nas zawali, ale wolałem o nic nie pytać. Zaparkowałem za samochodem Nialla pod jakąś rozpadającą się ścianą i wysiadłem z auta tak jak wszyscy. Było już późno, po dwudziestej pierwszej, a zachodzące słońce pomimo tego, że już prawie go nie było, przeraźliwie dawało po oczach. Oparłem się jak zawsze o maskę samochodu i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- No Niall... gdzie ta twoja panna?- westchnąłem bezradnie.
Chcę iść spać. Tylko tyle!
Usłyszeliśmy warkot silnika i mocny gaz, a następnie pisk hamulców. Wydaje mi się, że właśnie powstał kolejny czarny ślad na betonie.
Niall przyłożył palec do ust i założył kaptur i bandamę zakrywającą nos i usta.
- Ty idziesz do swojej dziewczyny, czy kogoś napaść? - zapytał Louis.
- Zamknij się Tommo- podszedł do ściany, za którą stały nasze samochody. Wyjrzałem za nią, tak jak reszta i zauważyłem czarne Lamborghini takie jak moje. Stało kawałek od nas.
- No nie mów, że to twoja łaska Horan- powiedziałem oniemiały, a on tylko pokiwał głową.
Ale zawału dostałem dopiero kiedy wysiadła z samochodu...
Otóż...
Jasne, poparte, jeansowe spodnie obniżone w kroku, skórzana kurtka, wysokie ćwiekowane buty, goły do połowy brzuch...
Figura idealna...
Ale najlepsze z tego wszystkiego były włosy.
Zagarnięte na prawą stronę, długie do pasa loki. Po lewej stronie głowy zaplecione przy skórze tak, że tworzyły trzy zygzaki, jeden pod drugim.
To wyglądało, jakby miała wygolony bok w ten sposób!
Ale nie o tym...
One były kurwa szare!
Szare, siwe, cokolwiek!
- No stary...- westchnąłem i wypuściłem powietrze. Spojrzałem na Nialla, ale on nie kontaktował. Patrzył na nią, jakby nie wierząc, że tu jest. Stał jak słup nie mogąc oderwać od niej wzroku i się nie dziwię, bo dziewczyna to kosmos.
- Horan- szturchnąłem go w ramię. Nic. Spojrzałem na chłopaków, ale oni ślinili się na widok tej laski. Jedynie Liam był trzeźwy- Niall do cholery, ogarnij dupę- walnąłem go w ramię. Spojrzał na mnie i pokręcił głową.
- Ja tam nie idę- powiedział nienaturalnie piskliwym głosem.
- Jak to nie idziesz? Weź się w garść, to tylko dziewczyna.
- Ona się wścieknie- powiedział i przetarł twarz dłońmi, ściągając przy tym bandamę- zostawiłem ją na cztery lata, na cztery pieprzone lata.
- A teraz wróciłeś i weź się kurwa ogarnij, bo dam ci w pysk- powiedziałem już zirytowany - idź - popchnąłem go lekko.
- Zabije mnie- jęknął i założył bandamę z powrotem na twarz. Spojrzeliśmy na nią jeszcze raz. Kłóciła się z kimś przez telefon.
- Gadaj po co tu jestem- warknęła. Coś ten głos znajomy... trochę.
- Nie wkurwiaj mnie do jasnej cholery...
- Idź Niall- wypchnąłem go zza ściany.

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz