III Rozdział 46. 'Komputerowa Pani lekkich obyczajów'

4.5K 579 59
                                    

Na drugi dzień byłam zmęczona. No, miałam problem ustać na nogach. Całą noc nie zmrużyłam oka, Zayn też nie, a naprawdę oboje mieliśmy dość.
Ale za to psychicznie byłam podbudowana i chyba tylko to pozwalało mi normalnie funkcjonować. No... w miarę normalnie.
- Panno Grande.
Podniosłam wzrok natychmiast.
Evan.
- Pan Harinson.
- W rzeczy samej- uniósł minimalnie głowę patrząc na mnie z góry- znów jest pani zamyślona.
- Zaspana raczej- ziewnęłam cicho.
- Mam nadzieję, że chociaż brak snu się opłacił- mruknął pod nosem i otworzył mi drzwi.
- Właściwie... skąd pan się tu wziął?- zapytałam marszcząc brwi, a on... spiął się.
Kurna, widziałam to.
Zacisnął minimalnie usta i przełknął ślinę.
- Cóż, ja...
- Ellayna, chodź szybko- nie mam pojęcia skąd wzięła się obok mnie Cloe. Niemal biała jak ściana.
- Co się stało?- zapytałam, kiedy złapała mnie za ramię i pociągnęła w stronę windy.
- W nocy ktoś chciał się włamać do systemów operacyjnych i wyczyścić pamięć- powiedziała, a ja wyrwałam rękę i stanęłam w miejscu.
- Co?- syknęłam twardym głosem, aż się spięła.
Fakt, były takie sytuacje, kiedy sama nie poznawałam siebie. Jej to jest chyba jedna z nich.
- Nie wiem co się stało, ale...
Nie słuchałam jej już, tylko szybko wyjęłam telefon z kieszeni marynarki i skierowałam się do windy, by zjechać poziom niżej.
Do centrum zarządzania. To tu jest główna siedziba odbioru kamer monitoringu, ogólnie centrala alarmowa i aparatura cyfrowa.
Pchnęłam srebrne drzwi.
W środku byli wszyscy moi pracownicy, Mike i jakiś facet.
Z obitą twarzą, siedzący na wpół przytomny na krześle obrotowym.
- Co jest?- warknęłam, zwracając tym samym na siebie uwagę.
- Jego zapytaj- syknął Michael i szarpnął gościem.
- Spierdalaj- wysapał.
- Kto dał mu w pysk?- zapytałam i podeszłam do niego.
- A zgadnij- syknął Mike.
Bardzo ładnie.
- Usunął coś?- spojrzałam na Davida.
- Nie wiem, ale...
- Wszystko ci skasowałem- zwrócił się do mnie z głupim uśmiechem- wyczyściłem do zera- zaśmiał się z trudem i jęknął, bo pewnie zabolała go morda.
- Tego nie wiemy, były przecież zabezpieczenia- powiedział Alan.
- Gówno było- prychnął.
- Trzeba mi tu Jeffreya i Dylana.
- Już jadą- powiedział Mike- dzwoniłem do nich.
Jeff i Dylan nie mają sobie równych jeśli o elektronikę chodzi. Potrafią wszystko. Mogę nawet powiedzieć, że z przejściem kodów zabezpieczeń Malika nie mieliby problemu.
- Do kogo dzwonisz?- zapytał David, kiedy jednak uniosłam telefon do ucha.
- Do kogoś, kto może mnie uspokoi- mruknęłam zmęczona.
Sygnał pierw...
- Layna, skarbie.
Odetchnęłam.
- Błagam, powiedz mi, że ten nowoczesny system zabezpieczeń i alarmów działa od momentu instalacji- powiedziałam szybko.
- Działa, ale... chwila, mów co się stało?- zapytał natychmiast.
- Miałam włamanie do głównego komputera firmy- westchnęłam- facet powiedział, że żadnych zabezpieczeń nie było...
- Daj mi piętnaście minut.
I się rozłączył.
- Piętnaście minut- powtórzyłam odkładając telefon- teraz będziemy czekać piętnaście minut.
Wyszłam z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Dlaczego jak jest dobrze, to już później nie może być dobrze? Dlaczego ktoś zawsze musi coś spierdolić? I to w moim życiu?
Wyszłam przed budynek i zaczęłam po prostu głęboko oddychać tak dla uspokojenia.
Gówno to dało, nie?
Nie śmiej się ze mnie.
Czas ciągnął się okropnie, kiedy tak łaziłam przed tymi drzwiami.
Ale nagle pod budynek podjechał czarny Range Rover, za nim policyjny Chevrolet Camaro, biało niebieskie Maserati Quattroporte i jeszcze jakiś samochód, chyba Audi.
Kiedy zobaczyłam jak Zayn opuszcza samochód już mi się polepszyło. Tak od razu.
No. A ty se pooddychać przyszłaś.
Lucas, Dylan, Jeffrey i jakiś facet.
- Co się stało?- zapytał natychmiast podchodząc do mnie.
- Nie mam pojęcia. Nie wiem jak dostał się do środka.
- Chodź, wszystko ci wyjaśnię- powiedział, a chłopaki uśmiechnęli się do mnie.
Lucas był z kolegami, fajnie.
Evan otworzył nam drzwi a Zayn... jak to Zayn, musiał pokazać, że może był blisko.
- Powiedz mi co się stało- przystanął przy recepcji, kiedy Lucas ze swoją banda poszedł po mojego włamywacza.
- Ja nie wiem, naprawdę- pokręciłam głową- przyjechałam do firmy, i powiedzieli z było włamanie. A facet już siedział na krześle- mówiłam bliska załamania- wszystko się pierdoli- zacisnęłam powieki i spuściłam głowę.
- Nie przeklinaj- powiedział i... Uniósł mój podbródek. Spanikowana rozejrzałam się, czy aby nikogo nie ma- nie musisz się o nic martwić. Wszystko co miałaś zapisane na dyskach masz nietknięte i w stu procentach bezpieczne.
I po tych słowach ruszył piętro niżej razem ze swoim... nie wiem kim, tym co z nim przyjechał. A ja już całkiem ogłupiała poszłam za nim.
- Zayn- odezwał się Mike i podszedł do niego podając dłoń- co tu robisz?- spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Na mnie nie patrz, ja tylko zadzwoniłam z zapytaniem, sam przyjechał- wzruszyłam ramionami.
Kobiety patrzyły na niego szeroko otwartymi oczami, faceci nie lepiej.
A Zayn spojrzał na gościa już zakutego w kajdanki i stojącego pod ścianą.
- Niczym się nie martw- zwrócił się do mnie- tak jak mówiłem wszystko masz na miejscu.
- Pierdolisz- odezwał się ten ktoś, a Lucas szarpnął go z ramię- usunąłem wszystko.
- I zapewne wpuściłeś wirusa, który dezaktywuje cały system elektroniczny, by następnie go nieodwracalnie sparaliżować- spojrzał na niego.
- Żebyś wiedział- zaśmiał się wrednie.
- Wiem- skinął głową- wszyscy tak działają.
Podszedł do głównego monitora i uśmiechnął się widząc zamazany ekran. Odbiór z kamer monitoringu wyglądał tak samo.
Kiwnął głową na facea, który przyjechał razem z nimi, a ten podszedł do niego i zaczął coś klikać na klawiaturze.
- My tu w ogóle jesteśmy potrzebni?- zapytał Jeff.
- Bo wychodzi na to, że nie- dodał Dylan.
Nie minęły dwie minuty, a facet odwrócił ekran w naszą stronę.
Było wszystko.
Wszystkie zapisane pliki i informacje.
- Jakim kurwa cudem- wycedził tematen i szepnął się w naszą stronę, ale Lucas go przytrzymał- jakim cudem...
- Przyjechałeś na podziemny parking i bez problemu zhakowałeś kody wejściowe do windy- spojrzał na niego Zayn- korytarzem przeszedłeś tu, do centrali i również bez problemu obszedłeś zabezpieczenia, by wejść do pomieszczenia. Podpiąłeś się do głównego komputera, tam też zniszczyłeś barierę i wpuściłeś paraliżującego system wirusa. Ale za nim to zrobiłeś zagrałeś wszystko na ten dysk- uniósł w górę pendrive.
Facet wytrzeszczył oczy.
- Skąd ty go...
- Zapomniałeś wyciągnąć go z wejścia USB. Takie informacje są sporo warte i to w różnych środowiskach. Nie mógłbyś odpuścić sobie takiej okazji. Dalej... Wszystko szło pięknie. Gdyby nie to, że system zabezpieczeń sam pozwolił ci wejść do środka, a alarm włączył się już w momencie, kiedy ty włamywałeś się do windy na podziemnym parkingu. Pozwolił ci wejść, nie utrudniał roboty. Prawda jest taka, że system zabezpieczeń stworzył ci sztuczne kody, które myślałeś, że łamiesz. Podsunął ci fałszywe dane, które myślałeś, że kradniesz. I takie same systemy, które myślałeś, że niszczysz. A wszystko po to, żeby zapewnić ci zabawę tak długo, żebyś zapomniał o tym, co się w twojej branży najbardziej liczy. Czas. Wciągnąłeś się tak bardzo, że przestałeś myśleć o tym, że musisz uciekać. A kiedy po kilku minutach od twojego wejścia włączył się już dawno uruchomiony alarm, było za późno.
Facet otworzył usta by mu przerwać, ale...
- I nie mów mi, że pierdolę bez sensu. Bo wiem, na co stać moich ludzi, wiem co sprzedaję moim klientom i za co mi płacą.
Facet siedział z szeroko otwartą paszczą i nie mógł uwierzyć.
Jak my wszyscy.
Bo wyglądaliśmy zupełnie tak samo.
Tylko facet, który siedział przy monitorze był zupełnie spokojny.
- Zamknij buzię- mulat zmarszczył brwi i jednym palcem uniósł mój podbródek.
- Dobrze rozumiem?- odezwał się Dylan- ten system to jedna wielka pułapka?
- Dokładnie- skinął głową- żeby policja miała łatwiej- spojrzał na Lucasa.
- Ten facet jest poszukiwany w dziewięciu stanach- powiedział- gość, który ze mną robi, szuka go od trzech lat. To haker, który za bardzo wysoką cenę sprzedaje swoje umiejętności.
- Komputerowa pani lekkich obyczajów- zaśmjał się Jeff, a z nim wszyscy pozostali.
- Coś w ten deseń- pokiwał głową Luke- dzięki, Malik.
- Za co?- prychnął.
- Ten facet, co go szuka od trzech lat cholernie mnie nie lubi. Z wzajemnością. A to ja go przywiozę skutego na komendę, nie on- wyszczerzył się szeroko.
- Cóż- poprawił krawat- do usług. Ellayna?
- Hmm?- mruknęłam.
- Coś nie tak?- zmarszczył brwi.
- Nie, po prostu dalej nie wiem co się tu dzieja- wzruszyłam ramionami.
Uśmiechnął się minimalnie.
Potem złapał mnie za ramię i wyprowadził z pomieszczenia.
Co jest?
- Powiedz mi... sprawdzałaś konto bankowe?
Że jak?
- Wczoraj- zmarszczyłam brwi- a co?- zmrużyłam oczy.
- Nic. Tylko pytam- uśmiechnął się w ten swój wyjątkowy sposób i... ruszył do wyjścia. A za nim faceta, z którym przyjechał.
Nie wiedziałam o co mu chodziło. Ale szybko wyjęłam telefon i sprawdziłam konto. Jak na złość ścięło się przy logowaniu...
- Działaj, no... o kurwa- przyłożyłam dłoń do ust.
Otrzymano przelew.
6 miliardów dolarów.
Oparłam się o ścianę.
Mój dług zniknął.

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz