II Rozdział 6. 'Ty możesz, a ja nie?'

10.4K 666 38
                                    

Jego oczy, szeroko otwarte, wpatrywały nie w moje.
Tak, ja też jestem zaskoczona!
- T-ty... chcesz, chcesz być moja?- zapytał z niedowierzaniem.
- Tak- skinęłam głową- jeśli... jeśli oczywiście nadal... tego chcesz.
- Zmieniłaś zdanie- objął mnie mocniej- dlaczego?
- Nie zmieniłam zdania, Malik- pokręciłam głową.
- Jak to?- zmarszczył brwi.
- Ja... od początku tego chciałam. To znaczy... kiedy mnie o to wtedy zapytałeś, u mnie wieczorem. Wtedy chciałam powiedzieć 'tak'. Chciałam, uwierz mi. Ale bałam się tego co będzie potem.
- A teraz się nie boisz?
- Boję- przyznałam- ale chcę zaryzykować. Więc, jeśli twoja propozycja jest nadal a-aktualna, to... to jestem gotowa wrócić do tego co było. A nawet więcej. Ale potrzebuję czasu. I... trochę pomocy- powiedziałam- to jet dla mnie nowe. Ty jestem dla mnie nowy.
- Ty dla mnie też- przyznał- pierwsza dziewczyna, która na mnie nie leci- uśmiechnął się, unosząc brwi.
- Zaszczyt- uśmiechnęłam się lekko.
- Dla mnie również, panno Grande- skinął formalnie głową.
- Ale wiesz, że nikt nie może o tym wiedzieć?
- Niall by mnie chyba zastrzelił- prychnął.
Chyba na pewno...
- Gdzie on jest? Nie powiedział dokąd jedzie- powiedział, a mnie zatkało.
No co ja mu powiem.
- Pojechał załatwić jakieś sprawi z chłopakami. Do Kanady- dodałam, a on uniósł brew- chyba o samochody chodziło. Wiesz, Brian i Matt mają warsztat samochodowy, a zbliżają się letnie wyścigi. Potrzebują nowych maszyn, jeśli chcą wygrać.
- Wyścigi? Też będziesz się ścigać?
- Nie- westchnęłam- jak narazie mam całkowity zakaz nawet dotykania ścigacza, samochodu wyścigowego... nic.
- Dlaczego?- zapytał i potarł u dołu moje plecy.
- Dave powiedział, że dopuki nie dojdę do siebie fizycznie i psychicznie nie pozwoli mi się ścigać.
- Dave? A twoja rodzina? Rodzice, rodzeństwo?
Przełknęłam ślinę.
- Jestem jedenaczką- skłamałam szybko- A jeśli chodzi o rodziców... nie utrzymujemy kontaktu. W ogóle- pokręciłam głową- ale to dołujące, nie chcę o tym gadać.
- Rozumiem- westchnął- wiem jak to jest - odwrócił wzrok.
- Ty też nie masz kontaktu ze swoją rodziną?- zapytałam szczerze zdziwiona.
- Kontakt mam. Ale nie używany, że tak powiem. Moja matka jakby to powiedzieć... porównywała mnie na każdym kroku do ojca. Była w niego zapatrzona, każde jego słowo to była świętość do takiego stopnia, że jak wyjechałem nawet nie próbowała mnie zatrzymać. Nie przyjechała. Z siostrami też nie mam kontaktu. W końcu przestałem się tym przejmować i sam się od nich odciąłem. Wiem, że moja matka dzwoniła, ale teraz to już dla mnie nie ważne. Nie interesowała się mną przez dwadzieścia lat, a jak przeniosłem się do Stanów, mój ojciec się z nią rozstał dla kobiety młodszej od niego o dwadzieścia lat. O ile dobrze wiem, jest w moim wieku - otworzyłam usta ze zdziwienia- tak, wiem, masakra- zaśmiał się cicho.
- Nie miałam pojęcia- pokręciłam głową.
- Skąd miałaś wiedzieć- wzruszył ramieniem.
- Jakbyś chciał pogadać, to... możesz ze mną- powiedziałam trochę nieśmiało, bo nie z jakiej racji miałby ze mną o tym gadać, ale... no.
- Ty ze mną też- uśmiechnął się- no. To co robimy?- poruszył brwiami i mocniej mnie do siebie przyciągnął.
- Nie musisz być w pracy jutro?- uniosłam brew i skrzyżowałam ręce pod biustem.
- Muszę- jęknął, przywracając oczami- ale to jutro. Całą noc mam wolną. A skoro mam być twoją niańką- uśmiechnął się- to powinienem się tobą zajmować przez cały czas.
- Nie potrzebuję niańki, Malik- prychnęłam.
- Niall uważa inaczej.
- Bo się martwi- wzruszyłam ramieniem.
- A ma powód?- zapytał i zmarszczył brwi.
- Nie- westchnęłam- mam nadzieję, że nie.
- Więc mu pokaż, że tak jest. Zrób to, o co cię prosił, wszystko wróci do normy. Ty wrócisz do normy.
- Myślisz?-spojrzałam na niego, a on skinął głową - może masz rację...
- To akurat nic nowego, skarbie- uśmiechnął się pod nosem.
Skarbie... jak ja tego dawno nie słyszałam.
- Skromność - prychnęłam.
- Na każdym kroku, panno Grande.
- Powtarzasz się, Malik.
- A ty siedzisz mi na kolanach w samych bokserkach, kochanie- powiedział niskim głosem, tuż przy moim uchu.
Aż to poczułam między nogami!
- Chciałam się przebrać, to mi nie pozwoliłeś- wydęłam wargę.
- I dobrze wiedziałem co robię- znowu wymruczał cicho i przeniósł dłonie na moją talię. Owinął mnie ramionami i przyciągnął do siebie tak, że nasze klatki piersiowe się stykały.
To znaczy jego tors o moje cycki.
- A co teraz chcesz robić?- zapytałam i przełknęłam ślinę. Dziwnie się czuję będąc z nim tak blisko.
- Wiesz doskonale- uśmiechnął się pod nosem- ile rzeczy chciałbym z tobą robić- wypuścił powietrze, kręcąc przy tym głową- nawet sobie nie wyobrażasz, skarbie- uśmiechnął się tak ładnie, że nie mogłam się nie uśmiechnąć i skończyło się na tym, że zapatrzyłam się w ten jego uśmiech.
- Co?- zapytał, a ja chwyciłam lekko lego policzki i potarłam je kciukiem, tuż przy kącikach ust.
- Ładny masz uśmiech- stwierdziłam- powinieneś uśmiechać się częściej.
- Uśmiechnięty biznesmen? Widziałeś to kiedyś?- zapytał cicho, nadal z uśmiechem.
- Może kiedyś zobaczę- uśmiechnęłam się lekko i ścisnęłam jego policzki, tak jak robię Jack'owi. Mulat zaśmiał się cicho, a ja jeszcze raz przejechałam dłonią po jego zarośniętym policzku. I tak się zapatrzyłam w ten bursztyn, że mnie ochota naszła.
Na buzi.
No i co?
No i pocałowałam te zajebiste usta!
Normalnie jak nie ja!
Uśmiechnął się przez pocałunek i mocniej owinął swoje ramiona wokół mojej talii, przysuwając mnie do siebie, przez co moje krocze spotkało się z jego, dość mocno.
Warknął gardłowo, a ja wsunęłam swój język w jego wargi.
Powoli, nigdzie mi się nie spieszyło. Wplotłam palce w jego czarne włosy i lekko go podrapałam, na co tym razem zamruczał.
Poruszyłam się, ocierając o jego twardego już przyjaciela.
Malik oderwał się ode mnie i dosłownie przygniótł nasze krocza tak, że jęknęłam i zacisnęłam powieki wyginając się w tył.
- Widzisz? Ty możesz, a ja nie?- zapytał, a ja spojrzałam na niego zaskoczona- dobrze wiem co robisz. Chcesz mnie podniecić i zostawić na pastwę własnej ręki- uśmiechnął się kpiąco, kiedy zrobiłam się cała czerwona- nieładnie- pokręcił głową i zacmokał językiem.
- O ile dobrze się orientuję, a wydaje mi się, że tak, to ty właśnie w tym momencie przyciskami mnie do swojego kolegi, Malik- wydusiłam z siebie.
- Nie powiesz mi, że ci się nie podoba - wymruczał mi do ucha tym zachrypniętym głosem i chwytając mnie za biodra, dosłownie przesunął mną po swoim przyrodzeniu!
Wygięło mną jeszcze bardziej niż wcześniej i warknęłam coś nieokreślonego, na co on uśmiechnął się unosząc lewy kącik ust.
- I co?- zapytał, a ja spojrzałam na niego, próbując unormować oddech- co teraz powiesz?
- Że jak tak dalej pójdzie, to dojdę ci na kolanach- powiedziałam szczerze, głęboko oddychając.
- Więc trzeba coś z tym zrobić- powiedział i jak gdyby nigdy nic po prostu wstał, trzymając mnie na rękach.
- Co robisz?!- pisnęłam i przylgnęła do niego jak koala. Owinęłam go nogami w pasie i mocno się no niego przytuliłam, obejmując za szyję.
Bałam się, że mnie puści!
- Ja? Zupełnie nic- uśmiechnął się niewinnie i wyszedł z salonu, kierując się po schodach do mojej sypialni. Łokciem otworzył drzwi i wszedł do pokoju.
- Ty, murzyn, suń się- powiedział do psa, który leżał rozwalony na środku łóżka. Podniósł głowę i po chwili odwrócił ją w drogą stronę i położył z powrotem.
Zaśmiałam się cicho.
- No weź mu powiedz- jęknął Malik, tracącając nosem moją szyję.
Ciarki!
- Wykaż się, Malik- prychnęłam, a on cicho westchnął i po chwili zastanowienia postawił mnie na podłodze.
Podszedł do łóżka i przykucnął naprzeciw głowy Valara, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, pies odwrócił łeb w drogą stronę.
- No bez przesady!- jęknął i wstał, obszedł łóżko i pochylił się lekko w kierunko psa- zejdź na ziemię - powiedział, ale zwierzę nawet nie otworzyło oczu.
Zlew totalny.
Widać, że się wdał we właścicielkę.
- Nie denerwuj mnie, złaź mówię- warknął zirytowany.
- Trochę cierpliwości, Malik- prychnęłam i skrzyżowałam ręce pod biustem.
- Mam go prosić, żeby zlazł?- spojrzał na mnie i wymownie wskazał rękami na psa, później na podłogę.
- Dokładnie tak- skinęłam głową, a on westchnął i przykucnął przede łóżkiem.
- Słuchaj, pies- zaczął, starając się być spokojnym, a ja pohamowałam śmiech, kiedy Valar znowu odwrócił łeb.
- No przecież on na mnie w dupie!- krzyknął i zerwał się na równe nogi, wyrzucając ręce w powietrze.
Nie wytrzymałam.
Zaczęłam się śmiać.
- No co?!- krzyknął mulat i spojrzał na psa jak na wroga numer jeden.
- Nic nie zdziałasz, jak on wyczuje, że masz go w dupie.
- Ja mam go w dupie?- pokazał na siebie palcem - to on mnie olewa!- pokazał na psa.
- Wdał się we mnie- wzruszyłam ramieniem i uśmiechnęłam się lekko.
- Widzę właśnie- wycedził przez zaciśnięte zęby i spojrzał na psa.
W końcu westchnął i przykucnął naprzeciwko łóżka.
- Ej ty...
Nic
- No mówię do ciebie- westchnął zirytowany.
Nic
- Czarna maso.
Nic
- Nie lubię jak ktoś mnie ignoruje- powiedział w końcu, a ja siłą powstrzymałam śmiech.
Nadal nic.
Malik w końcu usiadł na podłodze z ugięłam i nogami i oparł łokcie i kolana.
- Valar...- zaczął, a pies podniósł głowę i spojrzał na niego- chodź tu- powiedział cicho i wyciągnął dłoń w jego kierunku.
Uniosłam brwi.
Pies się nie ruszył.
- No chodź- powtórzył i patrzył mu w oczy, czego osobiście się trochę bałam, bo ten pies tego nie lubi. Już raz ich znalazłam w takiej sytuacji i krew mnie zalała.
Nagle Valar podniósł się i zaskoczył z łóżka, stając tuż przed Malikiem.
Ten cały czas miał wyciągniętą dłoń i się na niego gapił. Pies się nie ruszył, po prostu stał i się na niego patrzył.
Z pozoru tak to wyglądało.
On się na niego zaraz rzuci!
Ale... stało się coś dziwnego.
Malik zamknął oczy i odwrócił lekko głowę, nadal wyciągając do niego rękę.
Tak jakby czekał, aż pies sam do niego podejdzie.
Minęła chwila, a ja nadal z uniesionymi brwiami patrzyłam, jak Valar powoli do niego podchodzi, ale nie do jego ręki.
Dotyka nosem jego policzka!
Nosz myślałam, że zejdą na zawał!
Malik wzdrygnął się lekko, ale nie odsunął twarzy.
A potem?!
A potem mój pies go polizał!
Po policzku!
Otworzył oczy zdziwiony tak jak ja.
Własny pies mnie zdradził.
Do czego to doszło...
- No, Malik- powiedziałam tylko i podeszłam do nich. Przykucnęłam obok i pogłaskałam psa za uchem- moje gratulacje- skinęłam głową- ale pamiętaj, on ci nie ufa- dodałam po chwili.
- Zbyt podobny do ciebie- powiedział, a ja poczułam nagły ścisk w brzuchu.
- Wydaje mi się, że jeśli o mnie chodzi to jesteś w nieco lepszej sytuacji- wstałam powoli, tak jak on.
- Więc... skoro mam czego chciałem- uśmiechnął się- czyli wolne łóżko- przygryzł wargę, a ja momentalnie cofnęłam się do ściany- nie uciekaj mi- powiedział z śmiechem i podszedł no mnie- nic ci nie zrobię- chwycił mnie za biodra i przysunął do siebie- może trochę więcej zaufania?- połączył nasze czoła.
- Z zaufaniem nie wolno przesadzać.
- Też racja- skinął głową, ale mimo to, podniósł mnie i położył na łóżko. W jednej chwili znalazł się nade mną i oparł ręce po obu stronach mojego ciała.
- C-co robisz?- szepnęłam cicho, lekko zestresowana.
- Nic co by ci się nie spodobało- uśmiechnął się przebiegle i połączył nasze usta.
Zapomniałam o wszystkim.
Chwyciłam go za szyję i przyciągnęłam do siebie bliżej.
Po chwili oderwaliśmy się od ciebie dysząc cicho, a on oparł swoje czoło o moje.
- Pozwolisz mi? Nie chodzi o seks, ale to też będzie przyjemne- uśmiechnął się.
C-co?
O ja cię pierniczę!
Uspokój się, nie panikuj.
Łatwo ci mówić!
- J-ja... ja...- przełknęłam ślinę biorąc głęboki wdech- zgoda.
- Na pewno?- spojrzał na mnie jakby z troską.
- Na pewno- skinęłam głową z lekkim uśmiechem.
Na pewno?!
Kurwa nie wiem!
Nim zaczęłam się zastanawiać dalej, poczułam jego usta na swoich. Wsunął powoli dłonie pod moją bokserkę, ściągając ją ze nie razem z materiałowym biustoniszem.
Wyciągnęłam gwałtownie powietrze.
- Spokojnie- pocałował mnie w czoło- nie bój się- potarł kciukiem mój policzek.
- Ale mi zimno- pisnęłam i zakryłam piersi ramionami.
- Zaraz będzie ci gorąco, skarbie- uśmiechnął się pod nosem, a potem powoli zabrał moje ręce.
O Jezusie, co on chce zrobić?!
Połączył nasze usta w kolejnym pocałunku i zjechał dłońmi niżej, dotarł do bioder.
Powoli, bardzo powoli, wsunął dłonie pod materiał moich bokserek, na co mój oddech przyspieszył.
- Shhh, wiem. Rozluźnij się- szepnął mi do ucha i pocałował tuż pod nim.
Jęknęłam cicho, na ten czuły punkt i Odchyliłam głowę w tył, dalej mu tym samym lepszy dostęp do mojej szyi, co natychmiast wykorzystał. W tym czasie zsunął ze mnie dolną cześć bielizny.
Kurwa, jestem pod nim kompletnie naga!
Co ten człowiek ze mną robi?!
Jeszcze raz poczułam jego wargi na swoich, potem na szyi, dekolcie, gdzie zostały na dłużej, później na brzuchu.
O nie...
Niżej i niżej i niżej...
- O mój jedyny...
Zassałam gwałtownie powietrze i wygięło mną jak strzałą, kiedy poczułam jego ciepły język na mojej poniecionej kobiecości.
Rany moje boskie!
- Jesteś mokra- mruknął tylko i ponownie się do mnie przyssał
Czułam jak jego język zatacza małe kółeczka wokół mojego wejścia, co doprowadziło mnie do szału.
Poruszyłam biodrami, a on chwycił je iunieruchomił na łóżku.
No jak tu się nie ruszać?!
- Podoba ci się?- zapytał cicho, a ja jęknęłam w odpowiedzi, bo do niczego innego w tej chwili nie byłam zdolna, słowo- wiem, że tak. Spójrz na mnie- powiedział i znowu poczułam jego język na mojej pulsującej łechtaczce.
Podniosłam się na łokciach i z trudem patrzyłam na jego twarz.
To było zbyt... no zbyt erotyczne!
- Z-zaraz... ja zaraz...
- Dojdziesz?- zapytał i odsunął swoje usta ode mnie, na co jęknęłam niezadowolona. Nie musiałam długo czekać, bo za chwilę znowu się do mnie przyssał.
Poczułam zbierające się we mnie ciepło, zawładnęła mną żądza przyjemności jakiej jeszcze nigdy nie czułam.
- O Boże...- jęknęłam z zamkniętymi oczami, opadające na poduszki.
- Nie, to nie to- mruknął cicho.
Co?
- Co?... o matko!- zacisnęłam dłonie na pościeli- c-co?- wydusiłam i z trudem podniosłam głowę. Przejechał językiem po całej mojej kobiecości.
- Jezu...
- Też nie- oderwał się ode mnie i pokręcił głową zrezygnowany.
- A-ale... ja...- poczułam jak wsuwa we mnie swój palec- o mój Boże, Zayn!- krzyknęłam wyginając się na łóżku.
- Powtórz - mruknął, owiewając swoim oddechem moją kobiecość - powtórz to- dołożył drugi palec.
Ja umieram...
- Zayn- wydyszałam będąc na granicy.
- Musiałem doprowadzić cię na skraj orgazmu, żeby usłyszeć z twoich ust swoje własne imię?- zapytał i potarł kciukiem moją mokrą od podniecenia łechtaczkę.
- Zayn, ja już dłużej nie...- urwałam otwierając szeroko usta- Zayn...
- Słucham cię - przechylił głowę w prawo- chcesz dojść?- uniósł brwi, a ja skinęłam szybko głową.
Matko, co za desperacja!
- Ależ proszę- uśmiechnął się i w jednej chwili był z powrotem pomiędzy moimi nogami, ale czułam to o wiele mocniej.
- Dojdź dla mnie, Layna- przyspieszył ruchy swoich palców.
Poczułam jak zassał moja łechtaczkę.
- Zayn!
Ogarnęła mnie ogromna przyjemność i ciepło, rozchodzą się po całym ciele, które się trzęsło i to bynajmniej nie z zimna. Zastygłam przez chwilę bez ruchu, serce zapieprzało jak oszalałe. Nie umiałam unormować oddechu, nogi mi drżały, klatka piersiowa uniosła się opadła w zastraszającym tempie!
No istny armagedon!
Opadłam na pościel dysząc głośno.
- Otwórz oczy- usłyszałam nad sobą cichy szept, na co uchyliłam powieki.
Patrzył na mnie ciemnymi oczami.
- I jak? Dalej uważasz, że nie warto? Że się poparzysz?- zapytał i położył się na boku obok mnie.
- Może i warto- zgodziłam się i położyłam głowę na wyprostowanej ręce.
- Ale?- uniósł brew.
- Ale i tak się poparzę- westchnęłam i spojrzałam na niego smutno.
- Żałujsz?- zapytał cicho.
- Żałować będę później- wzruszyłam ramieniem i połączyłam nasze usta...

~*~
Nie mogłam się powstrzymać!
Musiałam dać tam psa!
Kocham was!
❤❤❤
PATIX

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz