III Rozdział 10. 'Nie masz powodów do zmartwień'

6.5K 605 50
                                    

Siedziałem na schodach bloku i patrzyłem na plac przed budynkiem. Słońce jeszcze świeciło dość mocno, mimo, że było po 19:00. Normalnie siedziałbym w apartamencie, w biurze nad nową umową, ale jakoś mi się nie chciało. W ogóle mi się nie chciało.
- Dzisiaj też będą biegać?- zapytał Louis, który siedział stopień niżej.
Matt i Brian stali na dole na betonie w krótkich spodenkach, jeden niebieskich, drugi granitowych i bez koszulek. Stosownie do pogody. Pierwszy trzymał podkładkę i miał na niej jakieś kartki i długopis.
- Tak, dzisiaj też, ale nie okrążenia, a teren- powiedział Brian, a ja zmarszczyłem brwi.
- Czyli co?
- Czyli będą zaliczać każdy z oznaczonych budynków- powiedział i wskazał na walące się bloki jakieś trzysta metrów od nas.
- Przecież to się wali- powiedział Styles.
No co ty powiesz.
Matt uśmiechnął się pod nosem.
- No właśnie.
Chwilę później usłyszałem jęki za sobą. Czyli Niall znowu rozpacza.
- Słyszysz?- Wilson zwrócił się do Wilsona.
- Ach, muzyka dla moich uszu- rozmarzył się, patrząc w niebo- zdychający Horan, czego więcej chcieć- pokręcił głową.
Odwróciłem się i faktycznie, mieli rację. Ale nie to mnie interesowało. Na przodzie szła Layna, w czarnych spodniach dresowych, lekko dopasowanych, czarnym krótkim staniku z białym napisem Adidas i butach do kompletu. Miała czarne cienkie rękawiczki za skóry z dziurami na wierzchniej stronie palców.
Zignorowała mnie doszczętnie, a kiedy mnie minęła zaschło mi w gardle, bo te spodnie zjawiskowo podkreślały jej idealne, okrągłe pośladki. Kurwa mać.
Za nią trochę dalej szedł Horan z miną jakby szedł na karę śmierci i Ashton, który ciągnął go za ramię.
- Co dzisiaj?- zapytała, kiedy stanęli przed chłopakami u dołu schodów.
- No właśnie?- odezwał się Niall.
- Dzisiaj ulubione biegi Horana- powiedział Matt, a ten wytrzeszczył oczy i natychmiast złożył dłonie jak do modlitwy.
- Nie, ja cię błagam- zajęczał płaczliwie- powiedz Mayerowi, że już to robiliśmy, cokolwiek, Wilson, tylko nie każ mi po tym gonić- pokręcił bezradnie głową.
- Horan, wiesz, że cię kocham, ale terenu ci nie przepuszczę, kochanie- powiedział 'smutno' Brian.
Podeszła do blondyna i stanęła obok.
- Nie przeżywaj- mruknęła jedynie- jaka jest trasa?- zapytała.
- Cóż, księżniczko- zaczął Matt- dzisiaj z moim jakże zacnym bratem złaziliśmy cały ten gruz, żeby oznaczyć każdy budynek. Matma dla przedszkolaków, czyli numerki od 1 do 30- wyszczerzył się i spojrzał na Nialla.
- I...?- jęknął beznamiętnie.
- I w budynku numer 30 skitraliśmy trzy białe flagi. Każdą w innym miejscu. Twoja, księżniczko, ma koronę oczywiście, Ashton ma motor, bo jak inaczej.
- A ja?- odezwał się Niall.
- A ty mas tyko biedną podkówke z ockami- powiedział sepleniąc jak małe dziecko i wykrzywił twarz w obraz smutku i rozpaczy. Wszyscy zaczęli się śmieć, tylko Niall łypał na niego spode łba.
- Każdy budynek mniej więcej na wysokości wzroku ma białym sprayem napisany numer. Musicie wchodzić po kolei do budynku, gdzie na samej górze macie na ścianie napisaną drukowaną literę. W sumie 30. Na końcu podacie hasło- powiedział Brian.
- Kto pierwszy przyniesie swoją flagę- wygrywa. No i musi podać odpowiednie hasło- dodał Matt
Oni gadają raz jeden, raz drugi. Zawsze się perfekcyjnie uzupełniają, żaden nie przerywa, no po prostu kosmos.
- Mam zapamiętać trzydzieści przypadkowych literek?- syknął Niall.
- Nie musisz, jak masz czas, to se zapisz w telefonie- prychnął Brian.
- Jeszcze coś?- zapytała.
- Ta. Macie godzinę.
- CO?!- krzyknął Horan zszokowany. Ona jedynie uniosła brew- chyba se kurwa kpisz, że ja to w godzinę zrobię!
- Jak musisz zrobisz szybciej.
Wszyscy odwróciliśmy się w stronę Mayera.
Ta, klasa sama w sobie.
- Nie żartuj sobie ze mnie Dave- powiedział Niall- ja mam 26 lat, nie 15.
- W czym ci to przeszkadza, powiedz?- stanął przed nim i skrzyżował ręce na torsie okrytym czarną koszulką.
Ten gość zna jakikolwiek inny kolor niż czarny?
Wątpię.
- Nic, nie ważne- westchnął cicho- i tak mnie przegadasz- wymamrotał patrząc na swoje buty.
- Jest akurat 19:26, zaczniecie za cztery minuty- powiedział patrząc na zegarek.
Jaki? Czarny!
- A jak się nie wyrobię w godzinę to co?
- Tutaj, przyjacielu jest gwóźdź programu- ucieszył się Brian.
- Otwórz każda flaga ma elektroniczny zapalnik- Matt.
- I po upływie czasu- Brian.
- Wszystkie zrobią bum!- krzyknęli razem jak popieprzeni.
- Daliście tam bomby?- zapytała lekko zdumiona. Nie bardzo.
- Oj, nie bomby. Takie małe petardy- powiedział Matt.
- Które robią duże bum!- Brian.
- Cokolwiek- wzruszyła ramieniem i ściągnęła gumkę z nadgarstka, żeby związać włosy w koka.
- A bluzę każdy ma?- zapytał Brian.
Ashton podał jedną Laynie, drugą Niallowi, trzecią założył.
- Po co im bluzy?- zapytał Styles- jest gorąco.
- O to chodzi- wyszczerzył się Matt- będzie trudniej- zaśpiewał wesoło.
Oni mają z tego niezły ubaw...
Założyli ubrania i każdy z nich stał przy białej linii.
- Księżniczko, ty pierwsza- powiedział Matt.
- Czemu?- zapytał Niall.
- Bo pewnie będziesz za nią gonił, żeby prościej znaleźć numerek. Nie ma tek łatwo, będziesz szukał sam- Brian pokazał na mnie go palcem.
- I tak mu ucieknę, możemy startować równo- wzruszyła ramieniem.
- Proszę bardzo- powiedział Matt i wyciągnął pistolet zza pola spodni.
Ładny.
- Jeszcze coś, co powinienem wiedzieć?- zapytał znudzonym głosem Niall, zakładając rękawiczki.
- Tak. Ten kto wygra, ma już spokój- powiedział Dave, a ten ożywiony podniósł głowę.
- Powaga?- wytrzeszczył oczy, a on skinął głową.
- Widzisz ten przypływ mocy?- prychnął kpiąco Matt do drugiego Wilsona.
- Ta, ciekawe na ile. Gotowi?- Brian uniósł broń w górę, całując w kierunku budynków- trzy...
- Gotowa?- zapytał jej.
- Bardziej niż ty- pochyliła się lekko do przodu.
- Dwa...
- Będę pierwszy.
- Nie licz na to.
- Jeden...
- Ta-ak.
- Nie-e.
Strzał.
Ruszyli. Aż się zakurzyło.
- Dave?- Matt odwrócił się do niego.
- Hmm?- mruknął tylko.
- Ty tak poważne, że jak on wygra, to koniec treningu?- zapytał Brian.
Mayer uśmiechnął się leniwie i wyprostował powili.
- Wiedziałem!- krzyknęli oboje.
- Wy choć na chwilę myśleliście, że to Niall przyleci tu pierwszy?-uniósł brew- przecież wiadomo, kto wygra.
- No w sumie racja... nie przez przypadek dostała koronę...
*
Minęło 56 minut i nic.
Nikt nie wrócił.
- Który blok na numer 30?- zapytałem w końcu.
- Ten pierwszy, z samego przodu- powiedział Matt, wskazując na najwyższy budynek.
- Ponumerowaliśmy je tak, żeby następne numery nie były obok siebie. Czyli jak pierwszy jest w tej strony- wskazał na prawo- to drugi po przeciwnej.
- Sprytne- uśmiechnąłem się słabo.
Gdzie moja Layna?!
Podniosłem głowę jak oparzony, kiedy usłyszałem wybuch. Szczyt budynku po prostu eksplodował! O cholera!
- Małe petardy?- uniosłem brwi.
- I wielkie bum!- krzyknęli oboje, przybijając sobie piątkę.
- Ty, patrz- odezwał się Louis, wskazując na budynki. Spomiędzy nich wyłonił się czarny punkt, potem jak się okazało trzy czarne punkty.
- O cholera, są równo- uśmiechnął się Matt- czuję ostry finisz!- klasnął w dłonie.
Stopniowo było słuchać kroki, potem coraz głośniej i głośniej.
- No, kto pierwszy?- mruknął cicho Brian.
Biegli cholernie szybko.
A jak sobie okazało Layna była szybsza.
O 1,5 sekundy, według stopera Matta.
Stanęli w miejscu dysząc głośny, każdy z nich był czerwony.
Ona nie lubi czerwonego.
Nie lubi.
Tak mi powiedziała.
Nie lubi czerwonego.
- O, proszę- Dave wyszedł na schody, a oni jak jeden wyprostowali się natychmiast, uciszając oddechy.
- Jak się biegło?- zapytał z uśmiechem.
- Świetnie- powiedział Niall, powstrzymując dyszenie- naprawdę super- pokręcił głową.
- To świetnie. Ja jadę do Greena, wrócę za jakąś godzinę, może dwie- powiedział i zszedł po schodach do garażu.
I Niall zaczął dyszeć jak po ostrym seksie! A jak!
- Wytrzymaj- powiedziała powoli- wytrzymaj...
- Już nie mogę- powiedział płaczliwie.
- Jeszcze moment- powiedziała i uniosła dłoń, by pomachać mężczyźnie, który wyjechał czarnym samochodem z garażu- chwilka...- mruknęła powoli.
Samochód skręcił za róg budynku.
- Teraz- powiedziała natychmiast i cała trójka w tym momencie zaczęła... się rozbierać! Layna zdjęła bluzę przez głowę, nie bawiąc się z zamkiem, w tym samym czasie buty potem już w biegu spodnie, tak jak Niall, bo byli już na schodach, potem rękawiczki na placu wewnątrz i w jednej chwili wszyscy razem wskoczyli do basenu.
Poszliśmy tam natychmiast.
Chwilę siedzieli pod tą wodą, aż Niall się wynurzył, potem Ashton, a na końcu Layna. Była cała mokra!
Niall wyciągnął rękę i przyciągnął ją do siebie, a ona przytuliła się do niego, obejmując za szyję.
Do mnie też się tak przytulała...
- Zaraz się utopię- powiedział i odetchnął głęboko, próbując unormować oddech.
Patrzyłem na nią. Na jej twarz, różowe policzki, na piersi okryte tylko mokrym, obcisłym materiałem, cholera miała odstające sutki! Tak bardzo bardzo!
Zamknięte oczy, włosy, po których spływała woda, szyja, po której spływała woda. Czemu ona jest taka...
- No, kochani...- Wilsony podeszli do basenu jako ostatni- wszystko pięknie, ale hasło kto poda?
- Kurwa, nie wiem, zapomniałem- warknął Niall zmęczony- i tak byłem drugi- prychnął, mocniej ją obejmując.
- Ashton?- zapytał Matt.
- Czep się- prychnął- SAJPWAJPWNACZKWKAMVXOKKELAS- powiedział czytając za swojego ramienia- FM... J... chyba. Albo I- mruknął- rozmazało mi się- wzruszył ramieniem, kładąc głowę na rękach na krawędzi basenu.
- A flagę masz?- zapytał Matt.
- A widzisz ją gdzieś? W majtkach nie mam- syknął.
- Księżniczko?
- SAJPWAJPWNACZKWKAMVXOKKELASFMJ- powiedziała dysząc.
- A moja korona?- Brian uniósł brwi.
Odsunęła się lekko od Nialla, uniosła wyżej podbródek i... sięgnęła do swojego stanika z adidasa, z którego wyjęła białą flagę w kształcie trójkąta z czarną koroną.
- Twoja korona- powiedziała, opadając głową z powrotem na ramię Nialla.
I dopiero teraz coś do mnie dotarło. Zmarszczyłem brwi i podszedłem do nich do krawędzi basenu, przykucnąłem przed nią.
Nie przewidziało mi się, cholera, wiem to.
Podniosła powoli głowę i odwróciła ją w moją stronę. Machimalnie wyciągnąłem dłoń i dotknąłem palcami jej prawego łokcia, tą ręką obejmowała Nialla za szyję. Zmarszczyła brwi, kiedy lekko go uniosłem. Zacisnąłem usta.
- Twoja ręka...- odezwałem się, a ona natychmiast wyrwała ją chwytając drugą za nadgarstek. Spojrzała na swoje przedramię. Od łokcia mniej więcej do nadgarstka ciągnęła się szeroka, czerwona szrama.
- Co jest?- zapytał Niall, a kiedy spojrzał na jej rękę... no, wkurwił się.
- Sweety...
- Sukienka odpada- mruknęła tylko- muszę kupić nową- powiedziała cicho- a to, to nic- pokręciła głową, nie patrząc na mnie.
- Nic?- odezwałem się, wstając powoli- masz rozwalone pół ręki.
- Co jak co, ale to moja ręka- syknęła- nie masz powodów do zmartwień- powiedziała, patrząc na mnie z irytują.
Potem się odsunęła, podciągnęła na rękach i usiadła na brzegu, następnie wychodząc z wody. Potem się odwróciła i ruszyła w stronę schodów do domu.
Co znowu spierdoliłem, przecież tylko zapytałem.
Serio się zastanawiasz co spierdoliłeś?
Co jest...
Przypomnieć ci, co się działo w twoim gabinecie, co?
Co ty w ogóle... kim ty... co?
Co ty? kim ty? Wielki biznesmen, a nie umie się wysłowić? Fajnie.
Masz znajomy głos.
No widzisz, mój drogi, już kiedyś gadaliśmy...
- Zayn?
Zamrugałem gwałtownie, patrząc na Nialla.
- Co?- zmarszczyłem brwi.
- Jesteś jakiś blady- stwierdził, mróżąc lekko oczy.
- Zdaje ci się- mruknęłam.
Horan nie jest głupi...
Weź spierdalaj z mojej głowy!
Zacisnąłem powieki i usiadłem na leżaku kawałek dalej.
- Chodź się ogarnąć- powiedział Ashton i razem wyszli z wody, nadal trochę czerwoni.
Piętnaście minut później zeszli na dół z powrotem. Wszyscy.
- Święta trójca!- zawołał Matt, a cała reszta zaczęła się śmiać. Bo już wszyscy byli przy basenie.
Miała mokre włosy i bandaż od łokcia do nadgarstka. Skręciło się we mnie. Znowu.
I oczywiście Harry się patrzył, bo miała bokserkę i szorty z jeansu.
- A teraz?- zapytała Wilsona, podchodząc do nas.
- Teraz ulubione rzeczy Horana- powiedział Matt.
- No kurwa- Niall przykucnął, chowając twarz w dłoniach.
- Czyli co?- zapytał Liam.
- Gibkość- wyjaśnił Brian- zapraszam państwa na plac- wskazał na przejście, a wszyscy wstali i wyszli na zewnątrz.
- Muszę?- jęknął Horan, zakładając rękawiczki.
- Musisz- powiedzieli oboje, skinając głowami.
- Zrobiłabym za ciebie, ale się nie da- wydęła wargę.
Tą miękką, kuszącą wargę!
Nie wyobrażaj sobie za wiele...
Spierdalaj.
- Dobra, Ashton, ty pierwszy- powiedział Brian, stukając długopisem o kartki na podkładce.
Stonner wzruszył ramionami, mocniej zaciągając rękawiczki. Odszedł parę kroków do przodu.
- Jeden- zaczął Matt, a on... zrobił salto w tył!
- Dwa.
To samo!
- Trzy... cztery... pięć.
Wyprostował się i spojrzał na Ninę. Mrugnął do niej, a ona tylko pokręciła głową.
- Zaliczone, dalej. Horanku, bądź łaskaw- wydał wargi i zacmokał dwa razy.
- Jebnę ci- mruknął tylko i podszedł do przodu.
Ciekaw jestem tego w wykonaniu Nialla, nawet bardzo.
- Jeden...
Wygiął się w tył i zrobił to salto. Skrzywił się lekko, kiedy wyprostował plecy.
- W porządku?- zapytała, a on pokiwał głową.
- W jak najlepszym, Sweety- uśmiechnął się krzywo.
- To dawaj dwa- powiedział Brian.
I zrobił to.
- Trzy... cztery... pięć. Widzisz, dało się?- prychnął Matt.
- Ta... jutro nie wstanę- potarł się po szyi- twoja kolej, Sweety- musnął ustami jej policzek.
Ja nie mogę.
W sumie to możesz... ale dostaniesz w pysk...
- Kurwa...
- Co?- Oliver zmarszczył brwi.
- Nic- mruknąłem szybko.
Jasna cholera by cię wzięła!
Już mnie wzięła...
Co?
No gadaj!
- Księżniczko, ale nie szalej- uśmiechnął się Brian, kiedy podeszła do przodu i stanęła bokiem do nas.
- Dawaj- powiedział.
I dala. Kurwa popis jak talala!
Wygięła się w tył i z marszu zrobiła salto razy pięć, bez przerwy.
- I git- coś tam napisał na tych kartach.
- Koniec?- zapytał z nadzieją Niall.
- Koniec- usłyszeliśmy jak się okazało Dave'a. Ten to ma wyczucie!
- Dave- uśmiechnęła się i dosłownie na niego wbiegła, obejmując za szyję.
Ile bym dał, żeby w stosunku do mnie też tak zrobiła.
No, ile?
Wszystko. Dosłownie wszystko.
- Co to jest, aniołku?- zapytał, delikatnie chwytając za jej rękę.
- Przewróciłam się, jak sięgałam po flagę. To nic, posmarowałam maścią od Nicka i nie będzie śladu. Mam już dość blizn- skrzywiła się dość mocno.
- Dobrze, ale uważaj na tą rękę- westchnął, całując ją w czoło.
- W nagrodę możecie zagrać!- krzyknął Brian, a ona jak oparzona się odwróciła.
- W JABUSZKO?!- wydarła się na cały głos i podeszła do Briana, chwytając go za ramiona.
- Tak, w jabłuszko- uśmiechnął się szeroko.
Co za jabłuszko?
Lubię grę w jabłuszko.
Matt poszedł do garażu i przyniósł skrzynkę pełną dojrzałych, czerwonych jabłek.
- Jabłka- odezwał się Louis- po co wam jabłka?
Lubię jabłka.
Ja też.
Fajnie.
- A jak grać w jabłuszko bez jabłek?- zaśmiał się Will.
- Zasady są takie- zaczął Matt- w górę idą trzy jabłka. Chodzi o to, żeby trafić w każde z nich, jak będzie w najwyższym punkcie.
Layna gdzieś mi zniknęła. Poleciała po schodach na plac wewnętrzny i jakieś pięć minut jej nie było. Kiedy wróciła, trochę się zdziwiłem patrząc na to, co przyniosła.
Broń.
- Trafić?- odezwał się Harry.
- Strzelić- powiedział Brian.
Zamrugałem kilka razy.
- Chcecie strzelać do jabłek?- zapytałem, kiedy Niall i Ashton odebrali on niej swoją broń.
- A wiesz, jakie to fajne?- zwrócił się do mnie Thomas.
Wyobrażam sobie.
Bardzo fajne.
- Kto rzuca?- zapytał Matt.
- Ja chcę- powiedzieli razem Oliver, Will i Mike.
- Dobra, bierzcie- powiedział Brian, a oni chwycili po jabłku i stanęli w dość dużym trójkącie.
- Kto pierwszy?- zapytał Matt, a Niall przeładował swój pistolet.
- Ja chcę. Dawno nie grałem- powiedział i stanął w środku trójkąta.
- Na trzy- Matt.
- Raz... dwa... trzy!
Każdy z nich rzucił jabłko wysoko w górę, a Horan wyciągnął dłoń z pistoletem i kiedy owoce były najwyżej oddał po kolei trzy strzały, natychmiast uciekając w bok, tak jak reszta.
Kawałki spadły na ziemię, a zaraz potem i kule.
- Trzeba szybko spieprzać, żeby nie dostać zwrotnym nabojem- powiedział Mike.
Potem strzelał Ashton, który też nie spudłował i... była kolej na Laynę.
- Nie chcę tak, lepiej mi do dziesięciu i po kolei- powiedziała, a Matt przytaknął i chwytając skrzynkę odszedł w stronę bloków jakieś 20 metrów.
- Gotowa?!
- Jak zawsze- mruknęła pod nosem, skinając głową.
Matt pochylił się i sięgając po jabłka, zaczął podrzucać wysoko w jej stronę. Uniosła pistolet i zaczęła strzelać. Rzucił w prawo, w lewo, a ona nie ominęła oni jednego. Wszystko padło na ziemię w kawałkach.
Spiąłem się.
To ten sam pistolet, którym...
Dlaczego mnie nie zabiła. Dlaczego nie zadała mi choćby najmniejszej cielesnej krzywdy, nie licząc ucha. Nawet nie ma śladu.
Dlaczego mi pomogła na komendzie, przecież ja nic nie podpisywałem, tym bardziej dzień wcześniej, musiała to sfałszować. Narażając siebie przy okazji. Czemu?! Za to co zrobiłem powinna chcieć zemsty, a nie mi pomagać. Czemu się uśmiecha...
Ale ty jesteś gupi... no gupi...

~*~
Gupi, no gupi!!
Co myślicie??
POLSAT

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz