II Rozdział 31. 'Nigdy nie ufaj na 100%'

8K 608 51
                                    

Patrzyłam z brwiami wysoko w górze, kiedy Jack stanął przez Malikiem z szerokim uśmiechem.
To dziecko nie toleruje obcych.
- Ceś Zen!- zawołał entuzjastycznie.
Aż za bardzo, chyba.
Malik uśmiechnął się chyba lekko zdezorientowany i przykucnął, opierając łokcie na kolanach.
- Witam, panie Stonner- skinął głową.
- Pan Stonnel to mój tata!- oburzył się- ja jestem Stonnel juniol!- wyszczerzył się, a ja cóż...
Wybuchnęłam śmiechem.
Tym samym zwróciłam na siebie ich uwagę, bo nie byli za bardzo zainteresowani mną, Niną, czy Ashtonem.
- Może być junior- powiedział i wyciągnął do niego dłoń, którą mały niemal zaraz chwycił w swoje obie.
- Lany, pac! Zen pzysedł!- zawołał odwracając się w moją stronę.
- Tak widzę, kochanie, widzę- odchrząknęłam- Nina pójdę po coś do picia- zaoferowałam i wstałam. Podeszłam do nich i pocałowałam Nialla w policzek- chodź za mną- chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę schodów do domu.
- Ze mną się nie przywitasz?- usłyszałam za sobą, ale nie odwróciłam się.
- Cześć, Malik- powiedziałam na tyle głośno, żeby słyszał.
Weszliśmy do kuchni, gdzie o dziwo siedział Dave. Miał na sobie dresy i bokserkę, oczywiście wszystko w kolorze czarnym.
On zawsze chodzi ubrany na czarno.
Podniósł wzrok znad telefonu i uśmiechnął się, patrząc na naszą dwójkę.
- Cześć, dzieciaki.
Zawsze tak do nas mówił.
Stare, dobre czasy...
No.
- Mam 26 lat- jęknął Niall, ale kopnęłam go w kostkę.
- Zamknij się- wycedziłam przez zaciśnięte zęby i w szerokim uśmiechem podeszłam do mężczyzny, wtulając się w jego ciało.
- Masz prawie 26- podkreślił- i dalej zachowujesz się jak dziecko- stwierdził, kiedy blondyn sięgnął po nutellę.
- Nie czepiaj się- burknął jedynie.
- Nie zmieniasz przyzwyczajeń- no to nie Dave, raczej.
Odwróciliśmy się w kierunku mulata, który wszedł do dużego salonu.
Poczułam jak mięśnie Mayera dziwnie się spinają.
O co tu chodzi...
- Ty o tym wiesz najlepiej- prychnął, wkładając do ust pełną łyżeczkę- a kto codziennie przez snem idzie zapalić, hmm?- mruknął z gębą pełna czekolady.
- To tak jak ty, Dave- odsunęłam się od niego trochę. Nic nie powiedział, tylko schował komórkę do kieszeni i wstał z wysokiego krzesła.
- Będę w garażu, aniołku- powiedział cicho i pocałował mnie w czoło, a potem tak o- wyszedł.
Spojrzałam na Nialla zdezorientowana, ale ten patrzył na mnie dokładnie tak samo. Wzięliśmy szklanki, choć nie wiem czy to będzie w ogóle potrzebne.
- Towar gdzie?- zapytałam zamykając lodówkę.
- Brian i Matt przyniosą. Już pewnie przynieśli- powiedział i chwycił kulka paczek z chipsami i colę.
- Daj, pomogę ci- powiedział Malik, kiedy chciałam zamieść szkło i soki na plac przy basenie.
- Um... dzięki- mruknęłam i minęłam go.
Kiedy wyszliśmy z domu, okazało się, że wszyscy już są.
Brian i Matt po pracy w warsztacie, Lucas po służbie, Nickodem po dyżurze w szpitalu, William i Tomas po pracy i Mike po całym dniu nic nie robienia.
Rozłożyliśmy się na leżakach pod parasolami i każdy dostał do ręki puszkę piwa.
Życie...
Niall wyłożył się na leżaku i już miałam wcisnąć poślady na leżak obok, ale jakże się zdziwiłam, kiedy leżał tam Malik.
- Bier się stąd- stanęłam nad nim, zakładając ręce pod biustem.
- Skarbie przestań, przecież się zamieścisz- uśmiechnął się, a chłopaki zagwizdali.
Idioci.
A co zrobiłam?
Chwyciłam swoje piwo i tak o, usiadłam na jego brzuchu jak na ławce, zakładając nogę na nogę.
- Nie za wygodnie?- uniósł brew, krzyżując ręce pod głową.
- Wiesz, nie bardzo, za dużo czasu na siłowni- westchnęłam i poklepałam jego napięte mięśnie- za twarde- pokiwałam głową i wydęłam wargę.
- Jeśli o siłownię chodzi, mała, to wiesz, że to nie jest marnowanie czasu- odezwał się Ash.
- A co cię tak nagle wzięło?- zapytałam.
- Powiedzmy, że ktoś postawił mi ultimatum, a ja się zgodziłem, bo tęsknię za swoim łóżkiem- spojrzał znacząco na Ninę, która siedziała na jego kolanach.
- Czyli co?- zapytał Niall.
- Czyli będę wypluwał płuca razem z tobą- jęknął marnie- taka cena mojego łóżka- powiedział, a ja mrugnęłam do Niny.
Wcale jej o tym nie wspomniałam.
Wcale!
- Myślałam, że robisz to, bo tęsknisz za mną. Nie za poduszką- spojrzała na niego znacząco.
- Kochanie, wiesz przecież, ja tak tylko gadam- pokiwał głową niewinnie i podniósł się, żaby pocałować jej policzek.
- Długo jesteście razem?- zapytał Malik.
- Cztery lata- odparł blondyn i od razu objął ją ramionami w talii- moja- warknął, a ten zaczął się śmiać.
- Spokojnie, nie zabiorę ci dziewczyny. Po pierwsze i tak mnie nie zechce- spojrzał na Ninę z uśmiechem- po drugie, to nie dla mnie- upił łyk piwa.
- Co nie dla ciebie?- zapytał Brian.
- No bycie z kimś- powiedział- nie zastanawiam się nad tym nawet.
- Głupoty gadasz, Malik- Ash pokręcił głową- ja uważałem, że nigdy się nie zakocham. Powtórzyłem to nawet tego dnia, kiedy znalazłem Ninę- przycisnął policzek do jej skroni- a jakąś godzinę później byłem skończony- wzruszył ramieniem.
- Więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko pogratulować- stwierdził mulat- ale to nie moja bajka. Uwierz poznałem sporo kobiet w moim życiu i mogę policzyć na palcach jednej ręki te, które traktują mnie jak człowieka.
Przykro mi się zrobiło.
- Nie przesadzaj...
- Lucas, ich jest dokładnie pięć- westchnął Malik i podniósł się do siadu. Chwycił mnie w talii i przeniósł na miejsce obok siebie.
Oh?
- Pierwszą jest moja asystentka i zarazem przyjaciółka- uniósł palec wyliczając.
- Ana- powiedziałam.
- Dokładnie- skinął głową- jest dla mnie cholernie ważna, ale nic więcej między nami nie będzie i ani ja ani ona nie mamy zamiaru tego zmieniać. Kolejne dwie- dołożył dwa palce- to zakochane w sobie bez pamięci homoseksualistki- powiedział, a chłopaki zaksztusili się piwem.
- C-co?- wychrapał Mike- masz znajomości, człowieku- pokręcił głową.
- Wiem- zaśmiał się cicho- czwarta jest dziewczyną kumpla, ma z nim urocze dziecko, które ma mnie za ciota- spojrzał znacząco na Nialla.
- Że ja?- zdziwiła się Nina.
- Że ty- pokiwał głową i dołożył piąty plac- a z panią numer pięć jest jeszcze inaczej, bo jeśli chcę zjeść z nią kolację dzwonię do ochroniarza, żeby nie stracić jaj- powiedział, a wszyscy, łącznie ze mną, spojrzeli na niego zdziwieni.
Laska?
Malik chodzi do jakiejś innej?
- To co to za laska- prychnął Nickodem.
- Siedzi obok.
Tym razem to ja zakrztusiłam się piwem.
CO?
- Spokojnie- spojrzał na mnie rozbawiony i delikatnie poklepał po plecach.
- Czy ty o mnie mówisz?- spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Jesteś jedną z nielicznych, która widzi to co jest prawdą, nie to co chce zobaczyć, ani to co widzą wszyscy inni- westchnął.
- Malik, nie jest tak źle, wyolbrzymiasz...
- Nie, nie wyolbrzymiam- przerwał mi spokojnie- po prostu skończmy temat i tyle.
Zmarkotniał jakoś.
- Poważnie dzwonisz do Nialla jak gdzieś idziemy? To znaczy... jak wtedy byliśmy na kolacji?- poprawiłam się natychmiast.
- Tak, dzwoniłem i dostałem pozwolenie- uśmiechnął się.
- Boże, jak to dziwnie brzmi- jęknęłam, chowając twarz w dłoniach- czuję się idiotyczne- spojrzałam na niego rozbawiona.
- Poważnie?- zaśmiał się- słuchaj Niall, mogę iść z Ellayną na kolację?- zapytał sarkastycznie i oboje zaczęliśmy się śmiać.
W sumie to nie było źle. Gadali o gangu, o akcjach o broni, Malik był cholernie zainteresowany jeśli o to chodziło.
I co najdziwniejsze.
Siedziałam obok niego cały czas.
W pewnym momencie Niall wyciągnął komórką z kieszeni dresów.
- No gdzie ten chujek- wymamrotał.
- O kim mówisz?- zapytałam zdziwiona, odkładając puszkę na płytki obok leżaka.
- Ja wiedziałem, że się beze mnie zajebiście bawcie...
Jak oparzona wstałam na równe nogi i spojrzałam w kierunku wejścia na plac. 
Czyżbym dzisiaj wygrała życie?
- Ale nie wiedziałem, że aż tak- dodał ze śmiechem, rzucając czarną torbę na płytki.
- Oliver!
Rzuciłam się biegiem w jego stronę i omal nie wyrąbałam się na rogu basenu. Dosłownie na niego wbiegłam, przez co cofnął się o parę kroków żeby się nie przewrócić. Od razu objął mnie ciasno ramionami.
Ciepło czuję.
- Wróciłeś- wyszeptałam, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi- wreszcie wróciłeś z tego pieprzonego Paryża- podniosłam wzrok i spojrzałam w jego duże szare oczy.
- Wróciłem do domu, kwiatuszku- chwycił moje policzki w obie dłonie i otarł kciukiem pojedyną łzę.
Znowu będę ryczeć...
Przytuliłam go jeszcze raz i uwiesiłam się na jego szyi, a on poniósł mnie jak małe dziecko. Powoli, bo ze mną na rękach, podszedł do reszty.
- Witam, panowie i pani- wyszczerzył się- nie przywitacie się?- uniósł brew.
- Puki co, masz zajęte ręce- prychnął Mike wstając jak cała reszta.
No i się zaczęło.
Postawił mnie na ziemi, a ja ledwo zdążyłam się odsunąć, bo dopadła go gromada niewyżytych samców.
Podeszłam do Nialla, który jako jedyny nie poszedł się przywitać, ale stał obok Malika. Ten zaś, patrzył na Olivera ze zmarszczką między brwiami.
- Dobra, dajcie dychnąć- powiedział w końcu i zrobił krok w tył.
- Niall, kurwa wreszcie cię widzę- powiedział i podszedł do blondyna. Zamknęli się w męskim, mocnym uścisku, wiedziałam, że po prostu tego potrzebowali. Kiedy odsunęli się od siebie, spojrzenie bruneta powędrowało na Malika. Uniósł brwi zdziwiony.
- Pan Malik.
- Pan Frost.
Przepraszam, kurwa co?
- Nie spodziewałem się pana tutaj- powiedział biznesowym tonem, patrząc na mulata.
- Ja również, panie Frost- momentami jego profesjonalizm mnie przeraża...
- Mówcie po ludzku- odezwałam się w końcu- Malik, skąd znasz...
- Panno Grande, mówiłem, mam znajomości- wzruszył ramieniem- to właśnie jedna z nich- wskazał na bruneta- Zayn- wyciągnął dłoń.
- Oliver- odparł ze śmiechem- co tu robisz?- spytał zdziwiony.
- To mój przyjaciel- odezwał się Niall- poznaliśmy się jeszcze na studiach.
- A tak konkretniej, co tu robisz?
Tu, w sensie, czemu wie o gangu.
- Stwierdziliśmy, że... dość tajemnic, Oli- powiedziałam- tak jest lepiej- pokiwałam głową i przytuliłam się do niego- tęskniłam za tobą- wyszeptałam czując jak moja dolna warga zaczyna drżeć.
- Hej, tylko mi tu nie płacz- natychmiast powiedział.
- Nie, no nie będę się rozklejać- zaśmiałam się spięta.
Nie lubię ryczeć przy ludziach, że tak powiem.
- Lecę jeszcze do Dave'a- stwierdził- jest u siebie?
- W garażu.
- Czyli u siebie- skinął głową i ruszył w kierunku tunelu.
Odetchnęłam.
A chwilę później podeszłam do Nialla i sprzedałam mu pięść w brzuch. Zginął się i skrzywił.
- Za co?- jęknął i spojrzał na mnie z dołu.
- Za co? Za to, że mi nie powiedziałeś, deklu- powiedziałam i chwyciłam jego policzki- nie dąsaj się, obrywałeś gorzej.
- Wiesz, że się zemszczę- powiedział i uśmiechnął się pod nosem.
- Proszę bardzo- rozłożyłam ramiona w kpiącym geście. Odwróciłam się i to był błąd, bo podciął mi nogę i przygniótł dół płytek.
- Sweety, zasada numer dwa- nie odwracaj się tyłem do przeciwnika- powiedział, kiedy rozbrzmiało głośne uuuuuu.
Tak się bawimy? Proszę bardzo.
- Zasada numer trzy, chroń czułe punkty- zaripostowałam szybko i kopnęłam go w krocze.
- O kurwa- syknął i przewrócił się na plecy, a ja usiadłam na nim okrakiem.
- I co, deklu?- prychnęłam i pochyliłam się do jego twarzy.
- Masz trzy sekundy- warknął z zamkniętymi oczami.
Spierdalaj!
Wstałam natychmiast i ruszyłam biegiem w kierunku tunelu.
- Trzy!- krzyknął.
- Ja wiem, że Malik za ciebie matmę odwalał, ale gdzie jeden i dwa?!- odparła i wybiegłam na schody, a potem na plac zewnętrzny.
Gdzie dalej?!
Szukaj ratunku.
Garaż.
Wleciałam do garażu, gdzie Dave rozmawiał z Oliverem i omal nie wylądowałam na betonie, przewracając się przez skrzynkę z narzędziami.
- Co się...
- Niall mnie goni- mruknęłam i wbiegłam między samochody, garaż jest ogromny, jak każdy ma około trzy auta.
- Sweety?- przeciągnął i wyczuwam, że się uśmiecha- i tak cię znajdę- zapewnił.
Więc co zrobiłam?
Wczołgałam się pod wysokie bmw Wilsona. Wstrzymałam oddech, kiedy zobaczyłam jako nogi tuż przy samochodzie.
- Gdzie jest moja Sweety...
Brzmi jak pedofil... nie żeby coś...
Szybko wysunęłam się spod auta i przykucnęłam za kołem.
- Mam cię- spięłam, kiedy wypowiedział te dwa krótkie słowa wprost do mojego ucha.
Spoczywaj w pokoju...
Amen?
Nawet nie protestowałam, kiedy chwycił mnie za ramiona i podniósł do pionu.
Dziwne dreszcze mnie dopadły. Pomimo okropnego gorąca zrobiło mi się jakoś zimno.
- Podniósł mnie i przerzucił sobie przez ramię.
- Aniołku, w porządku?
- Yhym- mruknęłam i oparłam brodę na ręce, przy jego plecach.
- Wrzucisz mnie do basenu, prawda?- zapytałam bezbarwnym głosem, kiedy wchodził po schodach do przejścia na wewnętrzny plac.
- Tak- pokiwał głową, na co tylko westchnęłam.
Zajebiście muszę wyglądać...
- Księżniczko, pomóc ci?
- Nie, Matty, to woda, przeżyję- bąknęłam.
Stanął prawie nprzy krawędzi basenu i chwycił mnie jak pannę młodą.
- Już?- spojrzał mi mnie.
- Ty mi powiedz- prychnęłam i chwyciłam go gwałtownie za szyję i przerzuciłam nogi przez jego prawe ramię, przez co puścił mnie wytrącony z równowagi. Spadłam na płytki, chwyciłam go za nogę i pchnęłam tak, że wylądował w wodzie.
Chłopaki skrzywili się, sycząc głośno.
Wyłonił się po chwili, biorąc głęboki oddech.
Powoli przykucnęłam i splotłam dłonie na kolanach.
- Zasada numer jeden- spojrzałam w jego tęczówki- nigdy nie ufaj na 100%
Pokiwał głową roześmiany, a ja wyciągnęłam rękę i pomogłam mu wyjść z basenu. Przeczesał dłonią mokre włosy i spojrzał na mnie.
- Mokry jestem.
- Ściągaj koszulkę- wzruszyłam ramieniem i chwyciłam materiał, robiąc to za niego.
- Jeszcze do łóżka nie doszli, a Horan mokry i bez koszulki- Will pokręcił głową.
Wróciliśmy do reszty, a Niall usiadł na leżaku i pociągnął mnie na kolana.
- I teraz ona też mokra- prychnął Malik, a oni wybuchnęli śmiechem.
- Z kim ja żyję- jęknęłam i położyłam się na klatce piersiowej blondyna.
- Horan, nie mówiłeś, że masz tatuaż- powiedział oniemiały mulat.
Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaków.
- No pokażcie mu, niech ma- odezwałam się.
Spojrzeli po sobie i jak jeden mąż wstali. Każdy z nich zdjął koszulkę.
- Pytałeś o weterana- zaczął Niall- że nie widziałeś u nas gwiazdek na wyścigach. Mówiłem, że każdy ma je przy sobie- odparł i odwrócił się tyłem do niego, prezentując pięć gwiazdek wytatuowanych w pionie na kręgosłupie na wysokości łopatek.
Mulat patrzył na chłopaków w szoku, kiedy zrobili to samo.
- Zajebiste- skomentował- pełen szacunek.
- Tylko Ellayna ich nie ma- powiedział Brian.
- Alex też nie. Nie czepiaj się- wytknęłam mu język i chwyciłam puszkę piwa.
- Nie pij tyle- powiedział Niall- musisz jechać do domu i się spakować na jutro, nie zrobię tego za ciebie, pamiętaj.
- Dobra, daj mi sok- spasowałam, mimo że wypiłam dosłownie trzy łyki. Niech mu będzie.
Gadaliśmy, kiedy przerwał nam dzwonek telefonu.
A kogo?
No Malika, oczywiście.
Zamknął oczy i odetchnął głęboko. Wiem, że nie lubi zakłócania sobie spokoju w weekend.
Wsunął dłoń do kieszeni czarnych spodni i wyciągnął komórką.
- Kurwa- syknął- tak, Ana?- zapytał za zmarszczką między brwiami- nie, nie ma mnie w domu... Nie, nie jestem sam- spojrzał na nas zdziwiony- tak, jasne, dam na głośnik- odparł zdezorientowany i przełączył na głośnomówiący, odkładając telefon na niski stolik.
- Włączyłeś?- usłyszałam jej głos.
- Tak, włączył. Cześć Ana- powiedziałam za niego.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam...
- Nie przeszkadzasz, siedzimy z chłopakami i gadamy.
Wtrąciłam się natychmiast, żeby nie myślała, że jesteśmy tylko we dwoje. Jeszcze rzuci jakimś tekstem i co.
- Czyli, że Malik ma całkowicie bezstresowe popołudnie?- zapytała.
- Można tak powiedzieć- skomentował Niall- cześć Ana.
- Hej Niall- zaczęła się śmiać- mam się jeszcze z kimś przywitać, zanim przejdę do rzeczy?
- Wiesz... jest jeszcze Brian, Matt, Mike, Nickodem, William, Tomas, Lucas, Oliver, Ashton i Nina. I Jack- dodałam, patrząc na chłopca, który dalej rysował i nie interesował się niczym poza tym.
- Aha... to cześć- powiedziała chyba lekko zdezorientowana.
- Ana, nie żebym był niemiły czy coś, ale...
- A kiedy ty jesteś miły, Malik?- prychnęła, a ja zaczęłam się śmiać.
- To jest twoja asystentka?- zapytał Nickodem.
- Yhym- mruknął cicho, przewracając oczami.
- Dobra, koniec- powiedziała- Zayn, stoisz, czy siedzisz?
Co?
Spojrzał na swoją komórkę jak na... nie wiem, idiotkę?
- Co ty znowu...
- Powiedz po prostu- dodała zirytowana- jesteś prezesem, myślę że odpowiedź na to pytanie nie przekracza twoich intelektualnych możliwości.
Westchnął głęboko.
A wszyscy poza mną patrzyli na niego ze szczęką na ziemi.
Bo który biznesmen pozwala sobie na takie odżywki, nie?
- Siedzę- powiedział już zirytowany.
- A masz pod ręką coś, co możesz rozwalić?
- Ana...
- Powiedz po prostu- warknęła.
- Czemu kazałeś mi dać na głośnik?- zapytał.
- Bo jest szansa, że się powstrzymasz i nie wydrzesz się na mnie- odpowiedziała jakby zmartwiona.
- Dobra mów co zrobiłaś.
- Dostałam telefon...
- I nie mogłaś poczekać do jutra?
- Nie, bo jutro się nie zobaczymy raczej- powiedziała ostrożnie, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Czemu niby...
- Jutro musisz lecieć do San Francisco na zebranie komisji do spraw elektroniki użytkowej i cyfrowej- powiedziała bardzo szybko.
To był moment.
W sekundzie jego oczy stały się czarne.
- Co?- dreszcz mnie przeszedł, kiedy się odezwał.
- Tylko nie krzycz- powiedziała piskliwie.
No jakby się go bała w tej chwili!
- Jak mam...- zaczął podniesionym głosem.
- Zayn, spokojnie- powiedziałam, chwytając go za ramię.
Zamknął oczy.
- Tylko dlatego, że jesteś kobietą- odetchnął i spojrzał na mnie, a jego tęczówki były jaśniejsze niż wcześniej- dlaczego dowiaduję się dopiero teraz?- zapytał już spokojnie, ale dało się wyczuć, że był spięty.
- Dostałam telefon przed minutą dosłownie, nie złość się, to nie moja wina...
- Ana, przecież bym cię nie winił- powiedział- wiem, że byś mi powiedziała.
- Tłumaczyli, że termin już dawno został ustalony i wiadomość też została wysłana, ale sprawdzałam dwa razy, nic takiego nie dotarło.
- Dobra. Czyli nic straconego, zrobię im awanturę w San Francisco- przetarł dłońmi twarz- a dokumenty?
- Jadę do firmy, wszystko będziesz miał gotowe na jutro rano. Samolot będziesz miał o 9:00 i jesteś tam do czwartku.
- Konferencji się zachciało- warknął.
- No jak się jest przewodniczącym komisji...- mruknęła cicho.
- Dobra- westchnął- za chwilę do ciebie przyjadę- odparł.
- To czekam- powiedziała i zakończyła połączenie.
- Mam ochotę coś rozjebać- powiedział i zacisnął dłonie w pięści- muszę jechać- spojrzał na Nialla.
W tej chwili znowu zadzwonił telefon.
Mój tym razem.  
Wyciągnęłam iPhona i spojrzałam na ekran.
Stive.
Cholera...
- Tak, Stive?
- Witaj, moja droga- odezwał się- mam nadzieję, że nie przeszkadza ci mój telefon.
- Nie, w niczym. Wiesz, że możesz dzwonić o każdej porze dnia i nocy- uśmiechnęłam się.
- Mam dla ciebie wiadomość.
- Słucham.
- Chodzi o komisję.
Spięłam się natychmiast.
Chłopaki chyba to zauważyli, bo spojrzeli na mnie zaniepokojeni, a Niall i Ash szczególnie.
- T-to znaczy?- zająknęłam się.
Słabo mi.
- Komisja w San Francisco zbierze się jutro w południe, pozostałe we wtorek.
- Wszystkie na raz?- wystrzeliłam- jakim cudem?- zapytałam już wkurzona.
- Niczym się nie martw, skarbie. Komisje zbiorą się we wtorek, a w czwartek wyniki zostaną ci przedstawione właśnie w San Francisco. Będziesz tam do czwartku.
Zbieg okoliczności...?
- Więc to lepiej, tak?
- Uważam, że tak- powiedział- wszystko ułoży się po kolei, a ty w spokoju będziesz mogła poczekać na wyniki, zamiast jeździć na łeb na szyję.
- Już myślałam, że powiesz mi coś gorszego- odetchnęłam.
- Nie denerwuj się, nie możesz jutro tego pokazać. Wszystko będzie dobrze.
- Tak... tak, masz rację. W ogóle... zawsze masz rację- zamknęłam oczy.
Usłyszałam jego śmiech.
- Mylę się nie raz, moja droga. Będę kończył, zadzwoń do mnie jutro, jak będzie po wszystkim.
- Dobrze, zadzwonię. Do zobaczenia, Stive, dziękuję.
Zakończyłam połączenie i odetchnęłam głęboko, chowając twarz w dłoniach.
- Co się stało?- zapytał Niall.
- Komisje zbiorą się we wtorek, tylko w San Francisco będzie jutro. Wyniki będą w środę, a potem zostaną przedstone właśnie w San Francisco, gdzie mam być do czwartku- spojrzałam na nich.
- Czyli będziesz w domu szybciej.
- Yhym- wstałam- ale muszę jechać. Jeszcze musze załatwić samolot na...
- Możesz lecieć ze mną...

~*~
Dam dam daaaam
Jestem uzależniona od naszych głosów i komentarzy! A naskrobałam dla was 3000 słów!
❤❤❤
PATIX

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz