Rozdział 49. '... być twoją'

8.4K 619 58
                                    

Momentalnie zostałam przyciśnięta do ściany, a drzwi z hukiem się zamknęły. Jego dłonie spoczywały na moich biodrach, palce były zaciśnięte, wręcz boleśnie zaciśnięte. Jego klatka piersiowa przylgnęła do mojej, tors otarł się o piersi okryte tylko materiałowym, luźnym stanikiem. Czułam na twarzy jego gorący oddech, i spojrzenie, któremu nie chciałam stawić czoła.
Miałam zamknięte oczy.
- Layna...
Nie
Nie nazywaj mnie tak, nie mów tak do mnie!
- Spójrz na mnie, skarbie.
Nie mów 'skarbie'
- Nie mogę...- wykrztusiłam i otworzyłam oczy, patrząc prosto w jego tęczówki.
- Co? Nie rozumiem- pokręcił głową zdezorientowany - czego nie możesz?- potarł mój policzek.
- Nie mogę być twoją- powiedziałam cichym, ale pewnym głosem.
Widziałam jak jego źrenice się zmniejszają, ukazując tym samym kryjący się za nimi bursztyn.
- Dlaczego?- zabrał dłoń z mojego policzka i cofnął się.
Powiedział to w tak... nie wiem, łamiący sposób?
- Nie potrafię. Nie umiem ci się oddać. Nawet jeśli proponujesz mi w zamian to samo- owinęłam ciało chustą.
- Boisz się?
- Tak.
Pierwszy raz przyznałam się do tego otwarcie.
- Boję się. Boje się tego do czego jesteś w stanie się posunąć. Boję się tego, czego o tobie nie wiem. Boje się tego, co nastąpi, kiedy to wszytko się skończy. Przeraża mnie ból. Za dużo czasu mi zabrał i za dużo śladów po sobie pozostawił.
- Nie chcę, żebyś cierpiała...
- Więc się wycofaj. Zniknij z mojego życia, pogódź się z tym, że jestem osobą, której nie dostaniesz. Znajdziesz inną....
- Nie chcę innej - przerwał mi ostro- nie chcę nikogo innego na twoim miejscu.
- Jakim miejscu, Malik? Nie zajmuję żadnego miejsca w twoim życiu. Maleńkiego, choćby najmniejszego skrawka twojego świata. Nigdy do niego nie wejdę, pogódź się z tym- mój głos był cichy, ale stanowczy. Starałam się nad sobą panować co nie było łatwe.
- Ale... było dobrze...
- O czym mówisz? O pocałunkach? Pocałunek coś znaczy, jeśli dwie osoby coś do siebie czują, Malik. W naszym przypadku tego nie ma. Nie ma nic, nie ma uczucia, nie ma relacji. Nie ma dosłownie nic.
- Jest relacja...
- Jaka?- przerwałam mu szybko- chcesz ode mnie tylko i wyłącznie seksu, na który przypomnę ci się nie zgodziłam. Nie ma między nami nawet tego. Nic do ciebie nie czuję i to się nie zmieni. W twoim przypadku sprawa wygląda tak samo. Mylę się?- uniosłam brew.
- Nie- westchnął i spojrzał gdzieś w bok- nie, masz rację.
- To dlaczego nie wyjdziesz z mojego domu i nie dasz mi spokoju. Wiesz, dobrze wiesz, że nic z tego nie będzie. Nie zgadzam się na żaden seks, na żadne pocałunki, na cokolwiek. Chcę wrócić do swojego życia. Do życia, jakie miałam przed poznaniem ciebie. Do tego pozornego spokoju, który dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Teraz go nie ma. Zniszczyłeś to. Zniszczyłeś wszystko co budowałam od lat.
- Co takiego zrobiłem?- zapytał zdezorientowany- co zrobiłem Layna...
- Nie nazywaj mnie tak. Nie chcę opowiadać o tym, co we mnie zniszczyłeś, Malik. Jest tego za dużo. A teraz wyjdź. Zniknij z mojego życia tak szybko, jak się w nim pojawiłeś. Wykasuj mój numer telefonu, oddaj klucze do domu. Zapomnij, że pracuję w twojej kawiarni, zapomnij o moich apartamentach, zapomnij jak mam na imię, jak wyglądam. Traktuj mnie jak powietrze, którym oddychasz. Wszystko będzie tak, jak było zanim się poznaliśmy- powiedziałam patrząc mu w oczy.
Serce waliło mi jak szalone, tak głośno, że spokojnie je słyszałam.
Mam nadzieję, że on nie słyszał.
- Chcesz tego?
Nie chcesz, nie oszukuj się!
- Chcę- skinęłam głową nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Dlaczego do kurwy jasnej mnie nie słuchasz?!
Rzadko kiedy cię słuchałam.
- Chcę, żebyś zniknął z mojego życia, Malik- powiedziałam, a on westchnął i wyciągnął z kieszeni pęk kluczy. Odpiął z nich jeden i położył na szafce przy drzwiach wyjściowych.
Potem bez słowa, bez jakiegokolwiek spojrzenia wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.
Stałam chwilę.
Pisk opon.
W tej chwili z moich ust wydobył się głośny szloch, a ja sama zsunęłam się w dół przy zimnej ścianie.
Moje ciało zaczęło się trząść. Powróciło uczucie, którego tak bardzo nienawidzę, a którego już tak dawno nie czułam.
Przy nim go nie czułam.
Jego dotyk przestał wywoływać u mnie strach i przerażenie.
Skuliłam się w kącie przy ścianie i objęłam nogi ramionami, w których schowałam głowę.
Kurwa, co ja zrobiłam...
Jestem zbyt słaba. Zbyt słaba na zrobienie tego pieprzonego małego kroku w jego stronę.
Potrzebujesz pomocy.
Nie
Nie kłóć się ze mną.
Będę
Potrzebujesz pomocy. Choćbyś nie wiem jak długo wmawiała sobie, że poradzisz sobie sama.
Mam Nialla. Mam chłopaków, rodzinę, nie jestem sama.
Jesteś. Zawsze będziesz.
Przestań
Dlaczego?
Ranisz mnie tym... łamiesz mnie.
Nie da się złamać czegoś, co zostało doszczętnie zmiażdżone...
Dlaczego? Dlaczego nawet ty mnie w tym uświadamiasz? Jak możesz?!
Chcę, byś była szczęśliwa. Zawsze tego chciałem.
To dlaczego mnie zostawiłeś?
Nie mogłem inaczej. Nie patrz w przeszłość.
Jak mam iść naprzód? Nie potrafię, boję się.
Jego się nie boisz. Potrzebujesz ratunku.
Dlaczego to mówisz?
Bo on jest w stanie co go dać. Nie zauważyłaś tego?

Nie wiem jak długo siedziałam pod tą ścianą. Łzy zaschły już na policzkach, pozostawiając szorstkie ślady.
Nie czułam nic.
Pustka, którą próbowałam nieudolnie zapełnić pozornym szczęściem i fałszywą radością z życia, wyparła z siebie to wszystko.
Nie dopuszczałam do siebie myśli, że chciałam tego.
Chciałam wejść do jego świata, tak jak i on tego chciał. Gdyby było inaczej nie zatraciłabym się w jego ustach.
Nie utonęłabym w bursztynowych oczach.
Tatuaże nie budziłyby we mnie zachwytu.
Widziałam ich już mnóstwo, Malik to nie nowość.
Nie jestem w nim zakochana.
To wiem na pewno.
Ale dlaczego czuję pustkę?
Dlaczego płaczę?
To jest kara?
Tak
Za co?
Za brak odwagi do skoku...
Więc płacę za tchórzostwo.
Za nieme wołanie, które kieruję do świata.
Za słowa, które nie są w stanie mi pomóc.
Za gesty, które dostałam, a nie wykorzystałam.
Za pocałunek, który nie powinien mieć miejsca.
Za zaufanie, którym obdarzyłam, a nie powinnam.
Za każdy krok, który mnie do niego zbliżał.
Za każdą minutę spędzoną w jego towarzystwie.
Za oddech, który przyspieszał wraz z jego dotykiem.
Za oczy, którym uległam.
Za uśmiech, który czasem rozkwitł dzięki mnie.
Za słowa, które nie powinny opuścić moich ust.
Za dzień, w którym pierwszy raz jego oczy odnalazły moje.
Za łudzące przekonanie o tym, że nareszcie jest dobrze.
Za czas, który straciłam i który stracę.
Za dni, spędzone samemu, a z rodziną.
Za swoje życie.
Płacę za potrzebę ratunku...

Ratuj mnie... proszę...

~*~
KONIEC

Ludzie, płaczę. Płaczę jak jasna cholera. Nic na to nie poradzę. Dziękuję wam za to wszystko, za głosy, za komentarze.  Za wsparcie,  które dostałam u cały czas dostaję. Rozdział bardzo krótki.
Nic innego ie mogłabym już napisać, kochani
DZIĘKUJĘ♡
A jeśli chodzi o Laynę...
Jak myślicie?
Dobrą decyzję podjęła?
Myślę, że nie....











BTW
Nowy pierwszy rozdział II części czeka na was!

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz