Rozdział 14. 'Śpisz ze mną'

10.5K 681 39
                                    

- Um... jak na razie mnie nie wkurzasz, więc jest okey. Jak zaczniesz przeginać, będzie gorzej- wyjaśniłam i wypiłam resztę wina.
- Mów dalej- założył ręce na piersi i potarł dłonią potarł podbródek, świdrując mnie spojrzeniem.
W brzuch mi się skręciło, kiedy patrzyłam w te oczy.
- Masz dobry gust do wina i książek, z tego co zauważyłam. A, i jeszcze... masz fajne auto- to już powiedziałam na tyle cicho, że miałam nadzieję, że tego nie słyszał. Spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Co?- zapytał i spojrzał na mnie zaciekawiony.
Jednak słyszał...
- Nic, nie słuchaj mnie- machnęłam ręką.
- Słyszałem co powiedziałaś...
- To nie ważne- przerwałam mu.
- Chodź- powiedział, złapał mnie za rękę i szybko wyprowadził z sypialni.
Co go nagle wzięło?!
Zbiegaliśmy dość szybko po schodach, w jednym momencie aż zbyt szybko.
- Gdzie mnie ciągniesz, Malik?- zapytałam spanikowana.
Zeszliśmy na sam dół, a on otworzył przede mną podwójne drzwi. Było ciemno jak w dupie, a ja czułam serce w gardle. Pociągnął mnie za sobą do pomieszczenia i zapalił światło.
O. Mój. Boże...
Jestem w raju...
Dosłownie.
W motoryzacyjnym raju.
Nie zwracałam w tej chwili uwagi na to, że cały czas ściskam dłoń Malika, który przyglądał mi się z wyraźnym zaciekawieniem w oczach.
Otóż już wyjaśniam powód mojej nagłej palpitacji serca.
Stoję w garażu Malika i co widzę?
Samochody
Widzę ponad dziesięć samochodów!
- Matko moja...- mruknęłam i zrobiłam kilka kroków do przodu. Cały czas miałam szok wymalowany na twarzy. Jestem tego na sto procent pewna. Przechodziłam obok tych cholernie drogich samochodów i nie wiedziałam na którym zawiesić oko.
bmw, bentley, aston martin, lamborghini, jaguar, ferrari, porsche, bugatti, audi...
No I oczywiście Range Rover. Pewnie Simon go tutaj wstawił, kiedy weszliśmy do domu.
Moment.
Moje czerwone audi.
Co tu robi moje maleństwo?
Rany, przy tych samochodach drogich marek, wygląda jak złom.
- Masz gust, Malik- powiedziałam cicho, cały czas zapatrzona w cuda równo zaparkowane przede mną.
- Wiem- powiedział tuż za mną, na co szybko się odwróciłam.
Myślałam, że tego nie usłyszy, a jednak.
- Podobają ci się?- zapytał cicho i stanął obok mnie.
- Porsche Pakamera. Porsche 913. Porsche Carrera. Lamborgini Aventador. Bmw i9. Aston Martin Db9. Bentley Continental- gadałam co popadnie- Człowieku... ty masz w garażu miliony dolarów- powiedziałam nie wierząc dalej w to co widzę.
Patrzyłam jak zahipnotyzowana na samochody, aż coś do mnie nie dotarło.
Cicho tutaj...
Spojrzałam przelotnie na Malika i wróciłam wzrokiem do samochodów.
Chwila.
Spojrzałam na niego jeszcze raz. Przyglądał mi się z szeroko rozdziawioną gębą i wytrzeszczem oczu.
- Co?- zapytałam zmieszana.
- Jesteś...- przerwał na chwile i zamrugał kilka razy- nie...
Spojrzałam za niego. Na ostatni samochód.
Czarny Mercedes sprinter.
Natychmiast wyszłam z garażu.
- Hej! czekaj!- zawołał i ruszył za mną na górę. Weszłam do salonu i poczułam lekkie szarpnięcie za rękę.
- Nie dotykaj- powiedziałam i wyrwałam się. Zrobiłam krok do tyłu tak dla pewności.
- Co się stało, powiedziałem coś nie tak?- zapytał zdezorientowany i spojrzał na mnie.
- Nie, w porządku- bąknęłam i usiadłam na kanapie.
- Widzę, że nie jest w porządku, powiedz o co chodzi- powiedział i usiadł obok mnie.
- Nie- warknęłam.
- Nie?- uniósł brew- myślę, że jednak mi powiesz- uśmiechnął się przebiegle. Nim zdążyłam zrobić cokolwiek poczułam jego usta na swojej szyi.
Obiecał...
- Malik, obiecałeś- powiedziałam drżącym głosem.
- To było wczoraj, kochanie. Jest już po północy. Mamy nowy dzień- powiedział, a ja zamarłam.
Kurde, ma rację!
- A-ale...
- Nie psuj chwili- powiedział tak jak ostatnio.
Ale tu nasuwa się pytanie, czy chcesz ją zepsuć?
Jego usta powili sunęły po mojej szyi w dół i w górę, zostawiając przyjemne iskierki. Znowu ścisnęło mnie w brzuchu, kiedy jego dłonie znalazły się na mojej talii. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam oczy, kiedy pocałował mnie pod uchem.
Cholera, czuły punkt.
Zaczął całować linię mojej szczęki, kiedy zadzwonił telefon.
Jego telefon.
Zatrzymał się, i nie odrywając ust od mojej skóry wymamrotał cicho.
- Zabiję go. Po prostu go zabiję.
Czyby wiedział kto dzwoni?
- A ja mu podziękuję- bąknęłam, kiedy odsunął się ode mnie i wyciągnął telefon z kieszeni.
- Wiedziałem- westchnął i wstał.
- No cześć stary- powiedział luźno, a ja uniosłam brew.
Dziwnie brzmi u niego to słowo.
- Nie, nie przeszkadzasz, skądże- przewrócił oczami.
- Nie, nie pieprze się!- wybuchnął udając oburzonego- jeszcze- dodał i spojrzał na mnie z głupim uśmieszkiem.
Przewróciłam oczami.
- Możesz pomarzyć- mruknęłam i skrzyżowałam ręce pod biustem zakładając przy tym nogę na nogę.
- Dobra. Gadaj, czemu zawracasz mi głowę o- tutaj spojrzał na zegarek na nadgarstku- za piętnaście pierwsza w nocy?
- Nie, nie śpię- jęknął.
- To, że nie śpię, nie znaczy, że się pieprzę, ogarnij dupę!- powiedział zirytowany i znowu przewrócił oczami.
Widzę, że ten ktoś dobrze go zna...
- Tak.
- No pewnie, kiedy?
- Wszyscy? Ale, że naraz?
- Nie, no pewnie, nie ma problemu.
- I tak cię zabiję, przerwałeś mi- powiedział i spojrzał na mnie ponownie, a ja uniosłam brew.
- Jeszcze raz zasugerujesz, że się pieprzę, to na powitanie walne cię w pysk.
- No trzymaj się bro- powiedział i rozłączył się.
Ciekawe zakończenie.
Mulat schował telefon do kieszeni, usiadł i w mgnieniu oka znowu przyssał się do mojej szyi.
- Na czym stanęło?- wymruczał tuż przy mojej skórze.
- Na tym, że dzwonił twój telefon- powiedziałam i odepchnęłam go od siebie. Oparł się o kanapę i spojrzał na mnie rozbawiony.
- Wrócimy do tego.
- Oczywiście- prychnęłam- kto to?
Wścibska jestem, to wrodzone.
- Przyjaciel z Londynu. Pomieszały mu się godziny, jak zawsze- powiedział.
- Przyjeżdża?
- Tak. Dawno go tu nie było. Kilka lat. Chce zrobić niespodziankę swojej dziewczynie, nie widzieli się sporo czasu.
- To musi ją kochać, skoro pomimo czasu nadaj są razem- stwierdziłam.
I po raz kolejny dotarło do mnie, że ja nigdy nie będę tak miała...
Nigdy nie mów nigdy, Sky.
- Gada tylko o niej. Zawsze kiedy go widzę wszystko o czym mówi sprowadza się do niej- pokręcił głową i westchnął- w sumie to też się za nim stęskniłem, bo nie widziałem go prawie cztery miesiące. Wtedy ostatni raz byłem w Londynie.
- Ja czekam trochę dłużej niż ty- powiedziałam i utkwiłam wzrok w swoich dłoniach.
- Czekasz? Na co?- przyjrzał mi się uważnie.
- Aż zobaczę kogoś, kto jest dla mnie najważniejszy na świecie- szepnęłam cicho- ty czekasz prawie cztery miesiące, ja prawie cztery lata- spojrzałam na niego smutno- nawet nie wiem po co ci to mówię- westchnęłam.
Nie odezwał się. Patrzył smętnie na swoje dłonie.
Co znowu?
- Idziemy spać?- zapytałam, żeby przerwać ciszę.
Wiesz, dziwnie to zabrzmiało!
- Aż taka chętna jesteś?- spojrzał na mnie i uśmiechnął się zadziornie.
- Uhh, teraz to ty psujesz chwilę- bąknęłam i wstałam z kanapy, a on za mną. Wyszliśmy z salonu i poszliśmy na samą górę.
Jego sypialnia?
Co?
- W łazience znajdziesz wszystko co będzie ci potrzebne- powiedział zamykając za nami drzwi do sypialni.
Wolałam jeszcze o nic nie pytać.
Weszłam do łazienki.
- A i jeszcze jedno- stanął w drzwiach i tajemniczym uśmieszkiem.
Uniosłam wyczekująco brew.
- Śpisz ze mną.
On sobie jaja robi...
- Nie ma mowy- zaprzeczyłam i potrząsnęłam głową- nie chcę- powiedziałam.
- Nie pytam czy chcesz. Uwiadamiam się, skarbie- powiedział i zamknął za sobą drzwi do łazienki.
To są żarty.
Obcy facet chce ze mną spać w jednym łóżku.
No w sunie to nie taki już obcy.
Cicho.
- W co ja się wpakowałam- westchnęłam i weszłam w głąb pomieszczenia. Było ogromne tak jak reszta pokoi w tym domu. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to ogromna wanna. Dużo większa od mojej nawiasem mówiąc. I kwadratowa. A co najlepsze stała mniej więcej na środku łazienki, nie przy ścianie. Po drugiej stronie był prysznic i umywalka, a lustro rozpościerało się na całą ścianę. Kafelki na podłodze były czarne i matowe, tak jak sufit, a ściany były pokryte dużymi płytami lakierowanymi, ale w kolorze białym. Pod ścianą stała podłużna czarna pufa, a na niej leżały poskładane w kostkę dwa białe ręczniki.
I pudełko.
Duże, bordowe pudełko.
Podeszłam do niego powoli i usiadłam obok. Zdjęłam pokrywę.
Matko.
Przygotował się facet.
Otóż wewnątrz tego jakże zacnego opakowania było wszystko to, co powinnam mieć w domu ja, a nie on.
Sięgnęłam do środka i wyciągnęłam czarno beżową kosmetyczkę, dość dużą. Otworzyłam ją, a tam szampon, odżywka do włosów, żel pod prysznic, balsam do ciała.
Co ciekawe.
Wszystkie te kosmetyki były o zapachu cytrusów.
Moje ulubione.
Tylko skąd on to wie?
No właśnie.
Dalej, mleczko do zmywania makijażu, szczotka do włosów, pasta i szczoteczka do zębów.
Zaopatrzył się w wszystko.
No prawie, podpasek brakuje...
Odłożyłam kosmetyczkę na pufę i sięgnęłam dalej.
O nie, nie, nie, nie!
Wyciągnęłam dwa komplety czarnej koronkowej bielizny Victoria's Secret. Na szczęście nie jakoś bardzo wycięta, ale kurwa, nawet mój rozmiar!
Kupił mi bieliznę do cholery jasnej!
O, jest jeszcze jeden komplet, tylko biały.
Na samym dnie było coś, w czym niby mam spać.
- Chyba kpisz...- mruknęłam i wyciągnęłam czarną, jedwabną koszulę nocną. Chwyciłam ją za ramiączka i uniosłam do góry.
Matko moja, nie mam takiej. Śpię w koszulce H... nie ważne.
Była dopasowana w biuście i zwiewna talii, miała średnio wykrojony dekolt i ramiączka na jakieś trzy centymetry szerokie. Centralnie pod biustem miała prześwitujący pasek z czarnej koronki i nią też był obszyty dekolt i dół. A i jeszcze trzy guziczki na środku pomiędzy piersiami, super.
- Mowy nie ma- szepnęłam- ja tego nie założę- powiedziałam i wrzuciłam ją z powrotem do pudełka- nie licz na to Malik!- założyłam ręce pod biustem z obrażoną miną.
- Czyli wolisz spać nago? Nie mam nic przeciwko- usłyszałam, na co odwróciłam się do niego.
Nie zauważyłam, że otworzył drzwi.
- Skąd znasz mój rozmiar bielizny?- zapytałam ostro.
Ciekawi mnie to jak cholera.
- Mówiłem już, mam znajomości.
- W salonie Victoria's Secret?!
- Możliwe- uśmiechnął się zadziornie.
- Nie założę tego- powiedziałam i wskazałam palcem na pudełko.
- Nie zmuszam cię. Możesz spać...
- Nie! Nie będę spać nago! Weź stąd idź w ogóle- powiedziałam zła.
- Wyganiasz mnie z mojej własnej łazienki?- uniósł brew.
- A żebyś wiedział. Chcesz ze mną spać, to wypad.
Naprawdę to powiedziałaś?
- Już mnie nie ma- mruknął i szybko wyszedł, a ja zamknęłam drzwi na dwa razy, na wszelki wypadek.
Wyciągnęłam z pudełka koszulę, jeden czarny komplet bielizny i szlafrok, który też tam był.
Ładny, mogę sobie taki kupić.
Sprawdziłam jeszcze raz czy aby na pewno zamknęłam drzwi i ściągnęłam ubrania. Położyłam wszystko na pufie, wzięłam ręcznik i położyłam go koło prysznica.
Weszłam do kabiny i poczułam ulgę, kiedy moje ramiona oblał gorący strumień. Nareszcie.
Potrzebowałam tego, potrzebowałam relaksu po całym dniu. Wszystko było cacy, dopóki woda nie dotknęłam prawego ramienia.
Syknęłam z bólu.
- Kurwa.
Spojrzałam na moją skórę i otworzyłam szerzej oczy. Moje ramię było odgniecione od paska torby. Został dość duży czerwony ślad. Na szczęście nie jest zdarte do krwi.
Chwyciłam żel i umyłam się uważając na zranione miejsce. Starałam się nie zamoczyć włosów i nawet mi wyszło. Spłukałam pianę i zakręciłam wodę. Wyszłam z kabiny i opatuliłam się ręcznikiem. Widziałam siebie w lustrze naprzeciwko, a raczej w lustrzanej ścianie.
Cały czas nie wiem, co mu się we mnie podoba...
Wytarłam się do sucha i nasmarowałam ciało balsamem. Założyłam bieliznę i no... koszulę. Sprawdziłam, czy na pewno zakrywa wszystko co powinna, choć przy Maliku wolałabym spać w kombinezonie płetwonurka...
Nie wierzę, że to robisz, Sky...
A myślisz, że nie powinnam?
Zatrzymałam się.
Nie powiem ci tego.
Szybko założyłam szlafrok i kolorze pudrowego różu z rękawami do łokcia. Sięgał mi do połowy uda i tak był dłuższy niż ta feralna koszula. Rozplątałam włosy z koka i rozczesałam. Trzeba dać im odpocząć. Muszę coś z nimi zrobić...
Poskładałam swoje dzisiejsze ubrania i położyłam na pufie. Upewniłam się, że zostawiam po sobie porządek i już chciałam wyjść, kiedy dopadły mnie wątpliwości.
Spojrzałam w lustro jeszcze raz i poprawiłam sznurek szlafroka.
Wdech.
Idę.
Otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki.
W sypialni panował półmrok, świeciły tylko dwie lampy po obu stronach łóżka.
A Malika brak.
Rozejrzałam się dokładnie po pokoju jeszcze raz. Pusto.
Drzwi wejściowe się otworzyły.
Odwróciłam się jak oparzona w tamtym kierunku.
Zayn Malik stoi przede mną w czarnych spodniach dresowych.
Tylko w spodniach dresowych.
I... o kurwa...
- Wziąłem prysznic...- zaczął i nagle otworzył szerzej oczy i zwilżył wargę językiem- na dole- dokończył jakby oniemiały i wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami, tak samo jak ja w niego.
On ma tatuaże...
Mnóstwo tatuaży.

~*~

Proszę

xxx

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz