II Rozdział 18. 'Dalej we mnie wątpisz?'

9.2K 560 39
                                    

Odsunęłam się od niego i wyprostowałam się, opierając dłonie o jego tors. Otworzył oczy, które spojrzały na mnie głęboką czernią i powoli podniósł się do siadu. Jego twarz znowu znalazła się tuż przy mojej. Poczułam jak jego dłonie suną w górę i w dół po moim kręgosłupie, usta powili muskają skórę szyi.
- Dlaczego taka jesteś?- wyszeptał przy mojej skórze. Wsunęłam palce w jego włosy, przyciągając do siebie jeszcze bardziej- dlaczego musisz być tak kurewsko idealna- zapytał i przeniósł dłonie pod mój biust.
Centralnie pod cycki!
Odsunął się i spojrzał mi w oczy, wargi miał rozchylone, oddech płytki.
- I nie masz nic pod spodem- mruknął cicho niskim głosem. Poczułam jak moje podbrzusze skręca się w przepiękną spiralkę.
Jak tak dalej pójdzie, nie powiem mu 'nie'.
- Wstań- powiedział i odwrócił wzrok- puki jeszcze nad sobą panuję- powiedział, a moje mięśnie dziwnie się napięły. Spuściłam wzrok zakłopotana i po prostu usiadłam na łóżku.
- Ja nie...- urwałam, biorąc oddech. Czułam na sobie jego spojrzenie, co nie ułatwiało sytuacji- jeszcze nie teraz- powiedziałam.
Przyznaję.
Sama przed sobą, przyznaję, że czuje się z tym źle, czuję zawiedzenie i czuję niedosyt.
Wstał i ściągnął marynarkę. Spiął się, kiedy przytuliłam się do jego pleców. Odwrócił się i objął mnie ramionami, wzdychając jedynie, opierając brodę o moją głowę.
- Przebiorę się i wracam do ciebie- powiedział, całując krótko moje usta, odwrócił się i chwytając po drodze marynarkę, wszedł do garderoby.
Usiadłam na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Nie zatrzymałabym go. Byłam tak otumaniona tym co się działo, że nawet gdyby ściągnął za mnie majtki, nie protestowałabym.
Idiotka.
Wcale nie...
Wstałam, wzięłam telefon i wyszłam z sypialni, powoli schodami zeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Nie przebierałam się, trudno, będę go męczyć. Podkuliłam nogi pod tyłek i oparłam się plecami o miękkie poduszki. Wybrałam numer Nialla.
- Cześć, Sweety- odezwał się po dwóch sygnałach.
- Cześć- uśmiechnęłam się lekko- jak droga?
- W porządku. Jak tak dalej pójdzie, będziemy w domu parę minut po 5:00.
- To dobrze. Nie było żadnych problemów przed wyjazdem? Macie wszystko?
- Tak, wszystko jest na miejscu. Tylko Dave jest wściekły.
- Co się stało? Dlaczego?- zapytałam od razu, bo wcześniej nic nie wspominał.
- Nie było tak łatwo, jak planowaliśmy. On uważa, że to nie koniec,  że to się na nas odbije. Ale z drugiej strony tak bardzo mu zależało właśnie na tym przetargu. Konkretnie na tym. Wiesz jako on jest. Nawet kiedy coś się pieprzy któryś z kolei raz, nie odpuści- westchnął.
- A ty to niby coś innego?- prychnęłam śmiechem.
- I wzajemnością skarbie. Co dziś robiłaś?
Omal nie przespałam się z twoim najlepszym przyjacielem, a co?
- Byłam na placu. Dobrze to wygląda, pokoje są w trakcie meblowania, wszystko powinno się skończyć do środy. Później reszta wyposażenia wnętrz, ostatnie wykończenia na zewnątrz, porządkowanie plaży i parking. Tyle. Tyle i aż tyle. Na końcu komisja.
- Nie martw się, Sweety. Wszystko będzie na ten czas dopięte na ostatni guzik.
- Mam nadzieję- westchnęłam, uświadamiając sobie, że ten miesiąc będzie decydujący- idę spać, jestem zmęczona.
- Do jutra, Sweety. Jutro będę już spać z tobą.
- No- uśmiechnęłam się- do jutra, kocham cię.
- Ja ciebie też.
Jako, że Malika nadal nie było, postanowiłam sama zamówić pizzę. Wybrałam numer i poprosiłam o dostawę do domu.
- Już jestem- podszedł do mnie, kiedy stałam w kuchni i obejmując moją talię ramieniem, pocałował mnie w skroń. Miał na sobie tylko koszulkę i dresowe spodnie, a włosy nadal mokre, zaczesał dłonią do tyłu.
- Zamówiłam właśnie. Przywiozą za dwadzieścia minut- uśmiechnęłam się.
- Film też wybrałaś?- uniósł brew i podszedł do stojaka na wino- czerwone, czy białe?- spojrzał na mnie
- Wiesz przecież- wzruszyłam ramieniem, a on pokręcił głową i wyciągnął butelkę- znowu będę pijana- skrzywiłam się.
- To będziemy pijani we dwoje- zaśmiał się cicho i chwytając dwa kieliszki ruszył do salonu- co z tym filmem?- zapytał, kiedy usiadłam na kanapie.
- Ty wybierz. Byle nie romans i western. Może być nawet bajka.
- Bajka- prychnął śmiechem i chwycił pilota.
Pilota, który był dotykowy, tak na marginesie.
No oczywiście, że miał w swoim apartamencie sprzęt własnej firmy.
- Nigdy nie oglądałeś bajek?
- Jak miałem siedem lat, owszem- skinął głową i włączył wypożyczalnię internetową.
- Teraz masz dwadzieścia sześć- powiedziałam- mam iść do łóżka ze starym facetem?- skrzywiłam się, a on spojrzał na mnie unosząc brew.
- Mam ci pokazać, co ten stary facet potrafi?- podszedł do mnie i pochylił się do mojej twarzy.
- Wierzę na słowo- uniosłam ręce w pozycji obronnej.
- Wydaje mi się, że jednak nie- mruknął niskim głosem i wpił się w moje usta, popychając mnie do tyłu na poduszki. Znalazł się nade mną i zacisnął palce na moich biodrach, wpraszając się z językiem do mojego gardła.
Proszę bardzo, zapraszam!
Chwyciłam jego policzki i jak zwykle potarłam je, no uwielbiam jego zarośnięte policzki!
- Dalej we mnie wątpisz?- zapytał cicho łącząc nasze czoła.
- Film wybierz- zignorowałam go i przejechałam dłonią po jego mokrych włosach.
- Film wybierz- prychnął i usiadł obok mnie, chwytając pilota. Oparłam brodę na dłoni i patrzyłam na jego profil, kiedy przeglądał filmy- patrzysz się- powiedział.
- Przeszkadza ci to?- zapytałam, nie odrywając wzroku od jego osoby.
- Dekoncentruje- przyznał i odłożył pilota na stolik.
Oparłam głowę o jego bok i leżałam taka skulona przy nim, oglądając film.
Błogą ciszę przerwał dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć, pizza przyszła- oderwałam się od niego i wstałam, ale pociągnął mnie na swoje kolana.
- Chyba żartujesz- powiedział poważnie, aż mi oczy wyszły na wierzch!
- Co?- zapytałam zdezorientowana.
- Myślisz, że pozwolę ci otworzyć dostawcy pizzy w tym?- wskazał brodą na białą koronkę.
- Tak, a co?- uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie ma mowy- prychnął i posadził mnie na kanapie, później wstając.
O nie, nie ma tak łatwo.
Chwyciłam go za ramię i odwróciłam w swoją stronę.
- Co...- zamknął się, a jego usta zajęły się czymś bardziej pożytecznym. Wsunęłam język w jego wargi i drażniłam go swoim, powoli, dając tym samym sobie i jemu drobną przyjemność.
Kolejny dzwonek do drzwi.
Chwyciłam jego dłoń, którą trzymam na mojej talii i zsunęłam niżej, na biodro i w końcu na pośladek. Ścisnął go lekko i przysunął mnie do siebie jeszcze bardziej, a jego usta zachłanniej całowały moje.
Trzeci dzwonek.
- Pójdę otworzyć- szepnęłam w jego usta, a on patrzył na mnie zamglonym wzrokiem i tylko skinął głową. Pocałowałam te słodkie usta jeszcze raz i uśmiechnęłam się lekko odchodząc w stronę drzwi.
- Chwila...
Rzuciłam się biegiem do korytarza i otworzyłam drewnianą powłokę.
- No ile można cze... um...- chłopak zaciął się i przełknął ślinę, lustrując mnie wzrokiem. Odetchnął głęboko i poluzował kołnierzyk czerwonej koszulki z logo pizzerii.
- Najmocniej przepraszam- uśmiechnęłam się i poprawiłam ramiączko z koralików, które trochę opadło.
- Um, nie, nic się n-nie stało- wyjąkał i pokręcił głową- pizzę przyniosłem- powiedział i patrząc na moje cycki, wysunął pudełko.
- Świetnie, dziękuję- uśmiechnęłam się i chwyciłam karton.
- Może pan już iść.
Chłopak przeniósł wzrok za mnie i zbladł, poczułam jego dłoń na dole moich pleców.
- T-tak- wyjąkał- do widzenia- uniósł lekko czapkę z daszkiem i odwrócił się w kierunku windy. Zamknęłam drzwi i poczułam, jak wyrywa mi pudełko z rąk.
- Co to było, hm?- przycisnął mnie do ściany.
- Nie wiem właśnie- zmarszczyłam brwi- patrzył na mój dekolt, wiesz?- przechyliłam głowę w prawo i kładąc dłonie na piersiach, ścisnęłam je, patrząc mu prosto w oczy.
Momentalnie pociemniały, kiedy przeniósł tam swój wzrok i tak jak tamten, przełknął ślinę.
- Miałbym go za chorego psychicznie, gdyby tego nie zrobił- powiedział niskim głosem i przeniósł wzrok na moje tęczówki.
- Masz coś jeszcze do dodania?- uniosłam brew, a on uśmiechnął się unosząc lewy kącik ust i przysunął usta do mojego ucha.
- Tylko tyle, że z chęcią wziąłbym cię przy tej ścianie, ale zamiast tego, zjemy pizzę- powiedział nisko, chwytając mnie za rękę i poprowadził do salonu.
Usiadłam na kanapie, a on napełnił oba kieliszki czerwoną cieczą i podał mi jeden.
- Wino i pizza, idealnie- uśmiechnęłam się i upiłam łyk krwistego alkoholu.
Resztę wieczoru spędziliśmy przed telewizorem. On leżał z głową na moich udach, a ja nawet filmu nie oglądałam, bawiłam się jego włosami.
- Nie powinieneś iść do fryzjera?- zapytałam tak jakoś, po prostu.
- Muszę, ale nie mam kiedy. I nie wiem jak obciąć- powiedział i przeniósł wzrok na mnie.
- Na łyso najlepiej.
- Mowy nie ma, musiałbym być zdrowo kopniętym- prychnął- ale muszę już obciąć, są długie- przejechałam jeszcze raz dłonią po czarnej czuprynie.
- Ja nie zetnę- powiedziałam- zapuszczam od lat, nie ma mowy, żebym teraz obcięła.
- Ty to co innego. Wyobrażasz sobie mnie z włosami do ramion?
- Jak Tarzan- zaśmiałam się głośno.
- Zabawne- pokręcił głową- o której musisz wstać?
- Przed piątą. Niall mówił, że po piątej powinni być.
- Wiesz, że jak wróci nie będzie tak jak teraz? Nie będziemy się widywać- powiedział, a ja spuściłam wzrok.
- Wiem- szepnęłam, odwracając głowę od niego- wiem- powtórzyłam.
- Coś się wymyśli- uniósł dłoń do mojego policzka.
Tak.
Coś się wymyśli.
*
Obudziłam się dwadzieścia minut przed piątą.
On spał.
Obejmował mnie ramieniem, głowę schował w moich włosach.
Wyplątałam się delikatnie z jego objęć i wstałam z łóżka. Założyłam czarną czystą bieliznę i spodnie dresowe, w których tu przyjechałam. Potem krótką bluzkę z koronką u dołu, nike i skórzaną kurtkę. Włosy związałam w koka, chwyciłam torbę, telefon i spojrzałam na śpiącego nadal Malika.
Idealny
Wyszłam cicho z sypialni i opuściłam apartament mulata przed piątą. Zjechałam na dół i taksówką wróciłam do domu. Przesiadłam się do czerwonego audi i ruszyłam w kierunku wybrzeża.
Na miejsce dotarłam dziesięć po piątej, wysiadłam z samochodu i usiadłam po turecku na masce. Nie jechałam do nory, zatrzymałam się przed wjazdem na teren starego osiedla.
I tak siedziałam i myślałam nad ostatnimi dniami.
On ma rację, teraz to się skończy. Niall wraca, mój stały nadzór wraca, nie ma szans na cokolwiek.
Żałujesz.
Tak. Tak, żałuję.
Ale jest pewna sprawa, która nie daje mi spokoju.
Malik nie zadaje pytań.
Nie pytał o to, dlaczego nie utrzymuję kontaktów z rodziną, kiedy ucinałam temat, nie próbował ze mnie nic wyciągnąć. O egzamin z medycyny też nie pytał, o kłótnię z Jones tak samo. Nie pytał o Nialla, kiedy się z nim pogodziłam, o wyścigi. Nie interesowało go to jak długo się ścigam, dlaczego. Ani to skąd znam chłopaków. Nie pytał przez cały tydzień o te samochody, po które niby pojechali.
Nic
Moje rozkminy przerwał głośny warkot silników. Podniosłam głowę, słońce powoli zbliżało się do wyjście zza horyzontu, gdzie teraz rozmazywały się zarysy samochodów. Coraz bliżej i bliżej, w końcu mogłam powiedzieć, że jest ich siedem. Bracia Wilson nierozłączni, oczywiście razem, Will i Tomas również. Uśmiechnęłam się i wstałam, kiedy zatrzymali się przede mną. Pierwszy wysiadł Niall, w skórzanej kurtce, czarnych spodniach i sznurowanych butach z wywiniętą cholewką. Patrzył na mnie w szoku, a ja biegiem rzuciłam się w jego stronę.
- Co ty tu robisz, Sweety?- zaśmiał się podnosząc mnie do góry- spać nie możesz?- spojrzał na mnie.
- Bez was jakoś nie- uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go lekko w usta.
To nie Malik.
- Księżniczko!
- Brian! Matt!- krzyknęłam i podbiegłam do dwójki, która zamknęła mnie w mocnym uścisku.
Tego mi było trzeba.
- Uhh, chodźcie tu- Nick przewrócił oczami i objął mnie ramieniem, tak jak pozostali.
- Gdzie Dave?- zmarszczyłam brwi i spojrzałam po nich.
Coś dziwnego przeleciało przez tęczówki Nialla, kiedy wskazał głową z czarny samochód Mayera, który właśnie z niego wysiadał. Szybko pokonałam dzielącą nas odległość i mocno ubjęłam ramionami szyję mężczyzny.
- Cześć aniołku- objął mnie mocno prawą ręką i pocałował mnie w czoło.
Jak dawniej.
Ale coś mi tu zajeżdża ściemą. Wali na kilometr.
- Pokaż rękę- powiedziałam i cofnęłam się o krok.
- No nie- usłyszałam za plecami cichy głos Ashtona.
Dave zmarszczył brwi i usunął w moją stronę obie ręce.
Dłonie takie jak zawsze, ale mnie interesowało lewe ramię. Tuż nad łokciem rękaw czarnej kurtki był nieco ciaśniejszy. Nie bardzo, ale jednak.
- Ściągnij kurtkę- powiedziałam i uniosłam wysoko głowę, krzyżując ręce pod biustem.
Mężczyzna westchnął bezradnie i zdjął czarną skórę, a mój wzrok padł na jego ramię. Zabandażowane.
- Nic się nie stało, wszystko w porządku, tak?- odwróciłam się, przelotnie patrząc na Nialla i znów spojrzałam w brązowe oczy Mayera.
- To nic- pokręcił głową- takie rzeczy się zdarzają, wiesz o tym- potarł mój policzek.
- Na pewno wszytko dobrze?- zapytałam cicho.
- To draśnięcie- powiedział.
- Kula przeleciała na wylot- odchrząknął Nick, a ja uniosłam brwi patrząc na Dave'a.
Poważnie?
- Tego akurat nie musiałeś mówić- mruknął cicho patrząc na mnie.
- I tak by się dowiedziała, byłoby gorzej.
- Powiedz mi, dlaczego nie mam ochoty wydrzeć się na was?- uniosłam brew.
- Bo tak nas kochasz i nie będziesz się mścić?- zapytał Brian z nadzieją.
- Nie, bo jest piata rano i chce mi się spać, a mścić i tak się będę- wybrnęłam mu język.
- Chodźcie do domu. Czas się wyspać- powiedział Niall.
- Nie, dlaczego. Mówcie dalej.
O kurwa...

~*~
Co to się dzieje?
❤❤❤
PATIX

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz