II Rozdział 36. 'Super seksowne ciacho'

8.1K 608 72
                                    

Coś mnie ewidentnie budzi, a raczej nie coś, tylko jego usta. Poruszyłam ramieniem, przyciskając kołdrę do cycków. Lubię mieć miękko przy cyckach, co poradzę. Ciepło mi było i przyjemnie, więc nie miałam ochoty się ruszać z łóżka, ale nie dawał za wygraną. Jego broda drapałam moją skórę na ramieniu. Ale...
Nie przytulał się do mnie ani nic, a jego zapach czułam bardziej niż zwykle.
- Łaskoczasz- mruknęłam cicho porannym głosem. Pokręciłam lekko głową i uśmiechnęłam się leniwie, bo nie przestawał.
- Nie mogę cię dobudzić od dziesięciu minut, skarbie.
Wyczuwam uśmiech.
Otworzyłam powoli oczy i pierwsze co zobaczyłam, to dwie ciepłe, brązowe tęczówki.
Ale coś mi nie pasowało. Był już ubrany i nie chodzi o koszulkę i dresy. Miał na sobie platynowy garnitur i śnieżnobiałą koszulę, a pod szyją skrupulatnie zawiązany czarny krawat.
- Wychodzisz?- zaskoczona podniosłam się do siadu. Kołdra się zsunęła i siedziałam przed nim w samym czarnym staniku. Nie zakładałam na noc koszuli, było mi ciepło.
- Spokojnie, nie denerwuj się- uśmiechnął się lekko widząc moją minę i chwycił za ramiona. Położyłam się powili z powrotem i patrzyłam na niego za zmarszczką między brwiami.
- Która godzina?
- 6:37- powiedział i położył dłoń na mojej talii. Siedział na skraju łóżka i przyznaję, nawet teraz wyglądał...
Pociągająco?
No!
- To dlaczego nie śpisz?-zapytałam, kładąc się na lewym boku, twarzą do niego.
- Muszę jechać do prawników. Mam tu znajomego, mówiłem ci wczoraj.
- Mówiłeś, ale nie sądziłam, że pojedziesz przed siódmą rano.
- Im szybciej tym lepiej. Muszę dzisiaj załatwić wszystko co się da, aby jutro mieć czas na nadrobienie zaległości w pracy.
Mam wrażenie, że jest zmęczony.
- A kiedy wrócisz?- zapytałam, układając dłonie pod policzkiem.
- Nie gniewaj się, skarbie, ale dopiero wieczorem- westchnął cicho, patrząc na mnie przepraszająco.
- Nie... nie mam się o co złościć, to twoja praca- zapewniłam i uśmiechnęłam się słabo.
No co mam powiedzieć?
Że mi źle, że go nie będzie przez cały dzień?
Bo ci źle.
Przestań mieszać.
- Muszę jechać- pochylił się do mojej twarzy- będziesz tęsknić?- przygryzł wargę powstrzymując uśmiech.
- Nie- wydęłam usta- wcale- pokręciłam głową i odwróciłam się do niego plecami, kładąc się na drugim boku.
- No przestań, wiem, że tak- odwrócił mnie przodem do siebie tak, że leżałam na plecach- przede mną tego nie ukryjesz, kochanie- uśmiechnął się.
Dlaczego mam ciary, za każdym razem, kiedy mówi do mnie kochanie?!
- To po co pytasz skoro wiesz?- przygryzłam wargę, a on przejechał kciukiem po mojej brodzie.
- Nie kuś- mruknął cicho, kręcąc przy tym głową- naprawdę muszę jechać.
- To jedź. Ponudzę się trochę, może nawet pójdę na jakieś zakupy- stwierdziłam i uśmiechnęłam się.
- Chciałbym iść z tobą. Albo zostać w łóżku, cholera masz na sobie tylko bieliznę!- jęknął bezradnie, patrząc w sufit.
- Po co mnie budziłeś?- zapytałam w końcu.
No bo co, mógł jechać i zadzwonić, albo wysłać SMSa.
- Nie chciałem, żebyś się obudziła i zastanawiała gdzie jestem. Wolałem sam ci powiedzieć, poza tym...- pochylił się, łącząc nasze czoła- chciałem się przywitać godnie- uniósł lewy kącik ust.
Niech on tak nie robi, kiedy mam na sobie tylko majtki, błagam!
- I co?- wyszeptałam, patrząc na jego pełne usta.
- Wiesz co...
Uniosłam podbródek stykając nasze usta słodko na dzień dobry. Podniosłam się wyżej na łokciach i powoli wprosiłam się z językiem między jego wargi.
Uśmiechnął się.
No jak sobie wyobrażę jak on się w tej chwili uśmiecha to mnie skręca.
Śmierć jajników!
Tak mi dobrze było. Słodko, powoli, oh ah i w ogóle.
Ale powietrza niestety brakło...
- Teraz naprawdę nie chcę iść- mruknął cicho. Czułam jego oddech na twarzy.
Pachniało cholerną miętą.
- Nie chcę, żebyś przeze mnie zawalił cokolwiek, Zayn- szepnęłam i chwyciłam go za podbródek- załatw co masz załatwić i wracaj do mnie.
Przygryzłam dolną wargę.
I słowo daję, oczy mu pociemniały!
- Zabrzmiało jakby...
- A co do tej bielizny- przerwałam mu szybko.
Zaznaczam, że cały czas trzymałam w palcach jego zarośniętą brodę.
- Może wieczorem pozwolę ci ją ze mnie zdjąć- szepnęłam... seksownym głosem?
Chyba.
Proszę, niech to tak brzmi!
I pocałowałam go krótko w sam środek ust, tak słodko, milusio i słowo daję... zakochałam się w tych wargach.
Odsunął się i usiadł prosto na tym łóżku, a w oczach miał taki dziwny... nie wiem, blask? Coś takiego dziwnego, nie wiem jak to opisać.
- No idź już- szepnęłam i położyłam głowę na poduszce, naciągając kołdrę na nagie ramiona- bo się spóźnisz.
Przygryzł lekko wargę nadal patrząc na mnie jakoś mało normalnie jak na niego i wstał powoli. Skręciło się we mnie wszystko jak tak chwilę patrzył na mnie z góry. Nawet nogi zacisnęłam! Patrzyłam jak idzie do drzwi, podziwiałam jego szerokie ramiona i zgrabny tył z pierwszego rzędu.
Miejscówka VIP!
Odwrócił się stając w drzwiach i uśmiechnął się pod nosem jak to on, po czym wyszedł zamykając cicho drzwi.
Westchnęłam głośno, kładąc się na plecach. Ja naprawdę nie wiem co on ze mną robi, ale przez myśl mi przeszło... żeby się zgodzić. Dzisiaj. Jakby to chłopaki usłyszeli, że ja zaufałam facetowi po prawie czterech miesiącach znajomości... jakby się Dave dowiedział... zawiódłby się na mnie. Ale nic już na to nie mogę poradzić, bo mu zaufałam. Śpię z nim w jednym łóżku, widział mnie nago, a wczoraj w łazience doszedł z krzykiem od mojej ręki.
Z wzajemnością...
Taki szczegół.
Już bardziej mu nie zaufam, a pokazał mi, że mnie nie zostawi. Gdyby to zrobił, a ja bym się mu oddała... to by mnie zniszczyło.
Dlaczego?
Co, dlaczego?
Dlaczego to by cię zniszczyło...
Przywiązałam się do niego.
Tylko? Wiem, że to nie wszystko...
Czuję przy nim jakbym miała czystą kartę. Nic za mną, nic przede mną. Tylko ja i on i to mnie przeraża.
Nie powinno. Nie zauważyłaś, że czujesz się przy nim inaczej niż w obecności kogokolwiek? Jest jedynym facetem, który nie wzbudził w tobie odrzucenia.
Bez przesady, na początku chciałam go spoliczkować.
A wczoraj doszłaś mu na kolanach w wannie. Jesteś tak inteligentną dziewczyną, a nie zauważasz oczywistej rzeczy.
Może mnie oświecisz, geniuszu kompetencji?
Kochasz go.
- CO?!- poderwałam się do siadu, zaciskając dłonie na pościeli.
Co ty pieprzysz?!
Serce waliło mi jak oszalałe, a oddychanie nagle stało się niezwykle trudną umiejętnością.
Jak możesz i to ty, który znasz mnie najlepiej!
No właśnie. Znam cię, Sky i wiem co w tobie siedzi. Przejrzyj na oczy, kochanie, bo będziesz żałować, że tego nie zrobiłaś...
O kurwa.
Nie kurwuj mi tu.
- Przestań- podkurczyłam nogi pod brodę i chwyciłam się z głowę- przestań mówić, przestań się odzywać- zacisnęłam powieki.
Nagle chcesz mnie uciszyć? A kto ci będzie mówił co masz robić?
- Wyjdź z mojej głowy- warknęłam sama do siebie- to jest chore...
A czy my kiedykolwiek byliśmy normalni, Sky?
Ale to niemożliwe.
Ja nie mogę go kochać. Nie mogę. To jest nierealne, nie ma prawa mieć miejsca, ja...
Dziwisz się, że ktoś taki jak ty potrzebuje miłości? Ja nie. Potrzebujesz jej aż nazbyt, ale nie dopuszczasz do siebie tej myśli i to twój błąd. Swoją drogą dziwię ci się, masz umysł psychologa i nie zauważasz tak oczywistej rzeczy...
I w tej chwili jak psychicznie chora wybuchnęłam płaczem na cały głos. Nie mogłam się opanować, po prostu ryczałam jak dziecko, a czemu? Bo dopadła mnie bezradność. Dopadło mnie to przed czym od lat się bronię, próbuję uciec i chronię się wszystkimi możliwymi sposobami.
Coś nie wyszło...
Kurwa spierdalaj.
Nie ma nic gorszego niż nieodwzajemniona miłość, sam tak mówiłeś, więc nie mów, że to dobrze.
On mnie nie kocha.
Nie kocha i nie pokocha, nie ma na to szans. A ja?
No powiedz to. Przyznaj się do tego sama przed sobą...
To mnie zniszczy. Jeszcze bardziej. Będę przez niego ryczeć.
Już to robisz...
Nie o to chodzi. Przecież my nigdy nie będziemy razem. Nigdy nie powie mi, że mnie kocha. Jeśli będzie między nami jakikolwiek układ, czy jak to nazwać, prędzej czy później się skończy. I co potem?
Więc korzystaj...
Łatwo powiedzieć.
Ale najpierw się przyznaj...
Nie umiem.
Kurwa, krótka piłka. Kochasz go, czy nie?
N-no...
No, co?
Kocham.
I to chciałem usłyszeć, Sky...
Przetarłam twarz dłońmi i położyłam się jeszcze na chwilę. Wstałam zmarnowana i jakoś dziwnie zmęczona i od razu powlekłam swoje zwłoki pod prysznic. Umyłam włosy, nakremowałam się dokładnie cytrusowym mazidłem i zawinięta w bordowy ręcznik, wyszłam na salony. Zjadłam pożywne śniadanko, które składało się z wysoko białkowej jajecznicy, tostów z serem i szynką i soku pomarańczowego. Zdrowe, że hej! Potem poszłam się ubrać. Założyłam jeansy z przetarciami na nogawkach, bordową krótką koszulkę z koronki i moje ukochane koturny tego samego koloru, z paskiem na kostce. Pomalowałam rzęsy i spięłam włosy w byle co na karku, żeby tylko nie przeszkadzało. Na koniec bordowa szminka, złoty krzyżyk i finito. Chwyciłam czarną torebkę, wpakowałam do niej co potrzebne, założyłam na ramiona beżowy płacz, bo chłodno. Wyszłam z apartamentu, w lobby przywitałam się z Samanthą i na parkingu wsiadłam do zajebistej zajebistości w kolorze czerwonego wina.
No cudo z napędem na cztery koła.
Stwierdziłam, że skoro nie mam co robić, pojadę na zakupy. Później zajmę się wypisywaniem zaproszeń na bankiet, wzięłam już przygotowane zaproszenia, trzeba tylko uzupełnić. Ale to później. Podjechałam pod galerię handlową i słowo daję, nie wiedziałam na czym oko zawiesić. Chodziłam po sklepach dobre trzy godziny i trochę tego nagromadziłam. W każdym sklepie coś kupiłam. Nie mówię, że nie, podoba mi się to, że mogę iść na zakupy i nie muszę się martwić, że nie będzie mnie stać na spodnie, czy buty. Może to jest dość płytkie podejście z mojej strony, ale nie biorę na swoje zachcianki pieniędzy ojca. One są przeznaczone tylko na apartamenty, zbieram wszystkie faktury i pokwitowania, żeby mieć porządek. Rachunki, wyposażenie lodówki i na przykład ciuchy finansuję z wyścigów. Zarabiam na nich wystarczająco dużo, żeby zapełnić konto bankowe.
Było przed dwunastą, kiedy zapakowałam torby z zakupami do samochodu i podjechałam pod kawiarnię. Wypiłam latte, drugą wzięłam na wynos i w małej restauracji również na wynos poprosiłam składkę z kurczakiem. I jechałam do apartamentowca, kiedy po drodze rzucił mi się w oczy znajomy, różowy napis. Włączyłam lewy kierunkowskaz i zaparkowałam pod sklepem. Skoro... dotarło do mnie to co miało dotrzeć, muszę się wysilić.
Więc z podniesioną głową weszłam do salonu Victoria's Secret.
I teraz pytanie: czego mi trzeba?!
- Mogę w czymś pomoc?- odwróciłam się do wysokiej dziewczyny o niebieskich oczach i farbowanych, jasnych włosach.
Ale uśmiechała się szczerze, okej.
- Um, w sumie to tak- przygryzłam wargę i przystanęłam z nogi na nogę.
- Dobrze, więc proszę powiedzieć czego pani konkretnie szuka? Jakieś wskazania co do gustu?- zapytała i kładąc dłoń na moich plecach poprowadziła powoli do części z bielizną.
- Interesuje mnie koronka. Dużo koronki- panęłam.
- Czyżby romantyczny, gorący wieczór?- uśmiechnęła się pod nosem.
- Czy romantyczny to nie wiem, ale gorący na pewno- zacisnęłam usta w wąską linię, a ona cicho zachichotała.
- Myślę, że mam coś idealnego...
- Nie czerwona- powiedziałam natychmiast widzę, że idziemy i stronę stoiska z gorącą czerwienią.
- Cóż, w porządku- uśmiechnęła się- proszę powiedzieć, jaki kolor?
- Czarny, albo bordowy. To znaczy... wie pani...- podeszłam nisko do niej- to ma być pierwszy raz, kiedy... no specjalna okazja- wydusiłam w końcu. Pomyślała przez chwilę, a potem otworzyła szeroko usta.
- O mój Boże...- zaczęła zszokowana- pierwszy raz- spojrzała na mnie.
- Nie ten pierwszy raz- szepnęłam czerwona- tylko z tym facetem- dodałam ciszej.
- A facet jaki? Ciacho, ekstra ciacho, czy super seksowne ciacho?- zapytała szybko.
- Zdecydowanie to ostatnie- stwierdziłam.
- Więc to musi być coś wyjątkowego- skinęła natychmiast głową i chwyciła mnie za nadgarstek, ciągnąc gdzieś nie wiem gdzie.
- Nie dam pani byle czego- mruknęła i weszła na zaplecze, zostawiając mnie osłupiałą za ladą. Wyszła chwilę później, trzymając na rękach płaskie, prostokątne pudełka. Położyła je na blacie obok siebie tuż przede mną.
- Najnowsza kolekcja- spojrzała na mnie podekscytowana- mieliśmy ją wykładać dopiero w przyszłym tygodniu, ale... będzie idealna.
- Nie będzie miała pani kłopotów?
- I co z tego- machnęła ręką- wreszcie mam okazję prawdziwie komuś doradzić, a nie tylko pytać: pomoc w czymś?- wyszczerzyła się sztucznie.
- Pani jest urocza- zachichotałam cicho.
- Jestem Eliza- wyciągnęła dłoń.
- Ellayna- uścisnęłam ją ochoczo.
- Zbieg okoliczności?- uniosła brew.
- Zdecydowanie- skinęłam rzeczowo głową i obie zaczęliśmy się śmiać.
- Dobrze. Mam dla ciebie jak ja to mówię- zestaw cud- otworzyła pierwsze pudełko- bielizna w składzie biustonosz i majtki, pończochy i pas.
O mój Boże...
- J-ja w tym?- wskazałam palcem na koronkowy, czarny materiał.
- A czemu nie?- zmarszczyła brwi- nic ci nie brakuje- przeleciała mnie wzrokiem.
- Ograniczam się raczej do majtek i biustonosza jak mam być szczera, pończoch raczej nie noszę, tym bardziej z pasem.
- To dziś założysz- zarządziła rzeczowo- mam tu pięć kompletów, któryś musi pasować- wzruszyła ramieniem.
- Mam nadzieję. Jestem wybredna- skrzywiłam nosem.
I tak też było. Bielizna okazała się być naprawdę piękna, ale brakowało mi tego czegoś.
Skoro chcę się mu oddać to wszystko musi być idealne.
- A może tak...- mruknęła pod nosem i wróciła na zaplecze.
Kurde, głupio mi, bo wychodzę na rozpuszczone lalę. Ale nie chcę brać tego co dają, to musi być efekt wow!
- Mam jeszcze coś. Ten model miała na sobie Candice Swanepoel. W komplecie są rękawiczki- spojrzała na mnie z uśmiechem. Poskładała pudełka i zaniosła na miejsce. Zamiast tego, położyła na blacie ostatnie, większe pudełko w kolorze czarnym.
A co jeśli...
No ja pierdole, Sky ile razy trzeba ci powtarzać?!
Weź się nie unoś na mnie, co?
Ja do ciebie cierpliwości nie mam!
Ale...
Kochasz, czy nie.
Kocham.
Powoli zdjęła pokrywę.
Kurwa.
- Biorę.

~*~
No! Nareszcie do niej dotarło, nie?!
Piszcie co myślicie! Kce duuużo głosów i komentarzy!!! Hahaha
❤❤❤
PATIX

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz