Change Me (Harry Styles Fanfi...

By camillemontrose

431K 8.9K 1K

Ona- normalna studentka po przejściach. Mieszka w Londynie ze starszym bratem wiele kilometrów od rodzinnego... More

Change Me
Bohaterowie
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22&23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49.
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52.
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59.
Rozdział 60.
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71.
Rozdział 72.
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
(*)
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Zayn odszedł.
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101.
Rozdział 102.
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110.
Rozdział 111
Rozdział 112
Rozdział 113
Rozdział 114
Rozdział 115
Rozdział 116
Rozdział 117
Rozdział 118
Rozdział 119
Rozdział 120
Rozdział 121
Rozdział 122
Rozdział 123
Rozdział 124
Rozdział 125
Rozdział 126
Rozdział 127
Rozdział 128
Rozdział 129
Rozdział 130
Rozdział 131
Rozdział 132
Rozdział 133
Rozdział 134
Rozdział 135
Rozdział 136
Rozdział 137
Rozdział 138
Rozdział 139
Rozdział 140
Rozdział 141
Rozdział 142
Rozdział 144
Rozdział 145
Rozdział 146
EPILOG
O nowym opowiadaniu!

Rozdział 143

2.3K 29 8
By camillemontrose


Siadam przed komputerem na kanapie w Londynie i spoglądam na zegarek, mam jeszcze chwilkę czasu przed zaplanowanym spotkaniem z Mirandą w siedzibie brytyjskiego Vogue'a. Surfuję po Internecie w poszukiwaniu odpowiedniej biżuterii i u Tiffany'ego znajduję coś naprawdę bardzo odpowiedniego. Potem przeszukuję strony z butami, ale myślę, że zostanę przy klasycznych butach od Jimmy'ego Choo, najwygodniejsze buty ever. Mój telefon dzwoni, więc sięgam po niego i odbieram bez spoglądania kto to.

-Grace? Tu Justin...- mówi osoba po drugiej stronie.

-Hej...- mówię słysząc jego niepewny głos.

-Dostałem zaproszenie na ślub, ale będę musiał odmówić...- mówi.

Wzdycham cicho.

-Dalej ci nie przeszło?- pytam.- Minęło tyle czasu...- mówię.

-Nie dam rady...

-Szkoda... Myślałam, że już jesteś po fazie na mnie...

-Niestety, ta „faza" się nie zakończyła... Ale nie sądzę, żeby to było właściwe, żeby chłopak, z którym byłaś oficjalnie, pojawił się na ślubie z innym mężczyzną...

-Gdybyś przybył z kimś innym byłoby inaczej, Justin...

Zapada cisza po drugiej stronie i nie słyszę odezwu.

-Namawiać cię nie będę, wysłałam ci to zaproszenie, bo nie kontaktowaliśmy się od dłuższego czasu i nie wiedziałam na czym stoisz, a pomyślałam sobie, w końcu jesteś, byłeś moim przyjacielem, z którym mogłam pogadać o różnych rzeczach i czułabym się bardzo źle, gdybym ci go nie wysłała.

-Bardzo za nie dziękuję, sprawiłaś mi radość, tym, że pamiętasz o mnie, ale nie mogę... Nie chcę ci czegokolwiek zepsuć...

-Nie zepsułbyś...- mówię.

-Grace, a skąd wiesz, jak się zachowam, gdy zobaczę cię kroczącą do ołtarza? To jest twój dzień, a ja nie chcę, byś zaprzątała sobie głowy takimi sprawami jak ja...- mówi.

Wzdycham cicho i kiwam głową sama do siebie.

-Może masz trochę racji... Dziękuję za telefon...

-To ja dziękuję i życzę wam wszystkiego co najlepsze w małżeństwie.- mówi i nie zdążam podziękować mu, bo się rozłącza.

Odkładam telefon i przewijam strony internetowe dalej. Silver zbiega na dół i rzuca mi się na kolana chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi, co powoduje u mnie łaskotki.

-Mamusiu, czy ja będę miała ładną sukienkę na wasz ślub?- pyta zakręcając paluszki wokół moich włosów.

-Tak, dziś chciałam ci wybrać sukienkę, co ty na to?- pytam małą.

Sil kiwa głową.

-...a potem pojedziemy do Nolana i Darbi, posiedzisz z nimi chwilkę, bo mama ma bardzo ważną sprawę do załatwienia u Mirandy...

-O! Pokażę im nową zabawkę od wujka Nialla...- uśmiecham się i całuję ją w policzek.

-Na pewno im się bardzo spodoba...- mówię, a ona podskakuje i siada obok, wyciąga nóżki w kapciach ze świnką na czubku i szczerzy się do mnie.

-Możesz wziąć cukierka...- mówię jej chichocząc, a ona zeskakuje z kanapy i biegnie do szafeczki.

Godzinę później ubieram się i nakładam Silver beżowy płaszczyk oraz botki za kostkę. Theresa wchodzi do domu i wita się z nami. Silver opowiada jej już o porannym odcinku Dory i stwierdzam, że moja mała jest tak pocieszna, że nie mogę się na nią napatrzeć. Theresa prowadzi auto podczas jazdy do projektantów dziecięcych w Londynie, gdzie poszukuję sukienki dla Silver na ślub mój i Harry'ego. Tess mówi, bym nie wysiadała, póki ona i Silver nie znajdą się w środku, to ochroni małą od zdjęć. Tak robię i gdy tylko moja asystentka znika z małą przed siedzibą Chloe, wysiadam i idę do środka.

Tam spędzamy ponad dwie godziny, aż wreszcie znajduję tą, która pięknie będzie pasować do mojej sukni. Prosto ze sklepu jedziemy do budynku Vogue'a. Theresa od razu bierze Sil do Nolana i Darbi, a ja idę prosto do gabinetu Mirandy. Pukam, a ona krzyczy „Wejść!" jak w starych wojennych filmach, zaglądam do środka, a ona od razu uśmiecha się widząc mnie.

-Grace!- wstaje z fotela.

-Mirando! Kopę lat!- mówię i wtulam się w jej ramiona. Po naszym uścisku z uśmiechem siadam na fotelu i wpatruję się w jej uśmiech.

-Wiesz dużo o tobie ostatnio myślałam...- mówi moja była szefowa.- Wspominałam, jak cię tu nękałam pracą, jak innych teraz...- śmieje się.

-Było ciężko, ale warto było... Żeby osiągnąć to co mam teraz to dobrze, że wtedy tyle pracowałam.

Miranda uśmiecha się i opiera się o tył swojego fotela.

-Zaprosiłam cię na rozmowę... Bo mam problem i propozycję dla ciebie...

Marszczę brwi lekko i czekam na jej kontynuację.

-Praca jest dla mnie wszystkim...- zaczyna.-...po urodzeniu dzieci i jak już je odchowałam rzuciłam się w to, bo brakowało mi pracy, pracowałam najpierw jak ty, potem stałam się redaktor naczelną, ale nie ukrywam, że zawsze, zawsze marzyłam o byciu dyrektorem jakiejś prestiżowej korporacji, czy domu mody... I... Ostatnio Karl Lagerfeld zaproponował bym została dyrektorem generalnym Chanela i Fendi...

Otwieram szeroko oczy.

-Proszę?- pytam z uśmiechem.

-Moje największe marzenie zawodowe się spełniło...

-Ale to znaczy, że się zgodziłaś? Zostawisz Vogue'a? Oddasz go w obce ręce?- pytam.

Miranda się uśmiecha i ściąga okulary z nosa, pociera kość i uśmiecha się szerzej.

-Grace chcę, abyś to ty zajęła moje miejsce.

Moim ciałem wzruszają dreszcze, a w ustach totalnie czuję suchość. Patrzę na nią tępo, totalnie nie mogąc wymówić słowa.

Miranda chichocze.

-Powinnam ci zrobić zdjęcie, widząc twoją minę...- mówi i nachyla się nad biurko.

-Ale Mirando... Jak wyobrażasz sobie mnie na stanowisku redaktor naczelnej BV...- słowa te są dla mnie trudne do wymówienia.

-Po prostu... Rezygnujesz z pracy w zakładce w Ameryce, a wracasz tutaj i zostajesz szefową Vogue'a... Uważam, że jesteś piekielnie zdolna... Masz niesamowite pojęcie o modzie, o stylu, nawet nie wiesz, jak bardzo odświeżyłaś amerykańskiego Vogue'a, brytyjskiego też... Zmieniłabyś tu wszystko, co chciałabyś i zrobiłabyś z tego jeszcze lepszy magazyn, niż jest... Poza tym, jeżeli spojrzysz ze strony rodzinnej... Nie byłoby podróży, rozłąki z Harrym, a Silver wreszcie poszłaby do przedszkola... Wiem, jaki to był dla ciebie problem... Rozważałam jeszcze kogoś, ale Anna powiedziała, że odda mi ciebie z powrotem... Nie odpowiadaj mi teraz... Przemyśl to, ale nikomu nie mów.

Kiwam głową i chcę się z nią pożegnać.

-Mirando, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy...- mówię jej i całuję ją lekko w policzek.

Wychodzę z jej gabinetu i kucam przed drzwiami walcząc z kołatającymi w mojej głowie myślami. Czy to zmieniłoby moje szalone życie? Myślę, że tak... Może nie bardzo, chociaż będę tęsknić za Nowym Jorkiem... Mówię tak, bo jestem już teraz prawie pewna, że przyjmę to stanowisko, ale czy podołam tak ważnemu i trudnemu zadaniu? Na pewno, będę próbowała i walczyła o to, co dla mnie najważniejsze i sprawię, że biblia mody stanie się jeszcze lepsza niż jest...

Wstaję z kucków i idę do dawnego gabinetu, gdzie od razu rzucam się w ramiona Darbi i Nolana, bo bardzo mi ich brakowało, co ciekawe ta dwójka jest teraz wiodącą parą pracującą w Vogue'u i rozumieją się bez słów. Razem z Tess siedzę z nimi długie godziny, potem idziemy na lunch, a moja mała Silver zasypia w połowie dnia. Spędzam cały dzień w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło, a moje życie zawodowe poleciało niesamowicie do przodu.

(...)

~Dwa tygodnie później...~

Harry wrócił z trasy, co uczciliśmy wspólną kolacją we dwoje, na której było bardzo miło i przyjemnie, wypytywał mnie o suknię, ale nie pisnęłam mu słówkiem kompletnie nic. Poza tym dużo rozmawialiśmy o przerwie, którą chłopcy biorą na dwa lata, gdybyście widziały moją minę i reakcję... Sama bym się pewnie uśmiała... Chłopcy aktualnie mają jeszcze próby z Julianem do występu dla rodziny królewskiej, korzystając z okazji, że mają na później i mam chwilę wolnego przed spotkaniem z Darbi, a Harry przyjeżdża na próbę dopiero za godzinę łapię za pendrive'a i postanawiam pojechać do Juliana, bo mam do niego bardzo ważną sprawę. Poprawiam się w lustrze i stwierdzam, że miałam dziś ochotę ubrać się sexi (No.113). Zakładam buty i uśmiecham się na piękną pogodę za oknem. Wołam Silver, która dziś zgodnie z obietnicą jedzie na balet z Lux, to Lou je zawiezie, mała biegnie w tiulowej różowej sukience z misiem w dłoni, uśmiecha się szeroko i wystawia rączki, by wziąć ją na ręce. Tak robię i zamykam dom. Wsadzam ją do auta i jedziemy na drugą stronę Londynu, gdy dojeżdżamy Lou już czeka i pakuje moją małą do swojego auta, żegnam ją buziaczkiem i jadę do studia Juliana. Wyjeżdżam windą i idę długim korytarzem do szklanych drzwi po lewej stronie ok. 50 metrów od windy. Pukam do drzwi i wchodzę do środka, mężczyzna zaskoczony i z uśmiechem mnie wita.

-Co sprowadza tutaj szanowną Panią Styles?- pyta.

-Mam do Ciebie ogromna prośbę, jesteś profesjonalistą i możesz mi pomóc...

-Co się stało?

-Przygotowuję coś na noc poślubną...- mówię, czując, że się rumienie.

-Mhm...- uśmiecha się szeroko.

-I chcę skrócić w pewnych momentach utworu pewne frazy i części, wyciąć je, ale kompletnie nie wiem jak...

-Masz ten utwór na pendrive'a, czy telefonie?

-Na telefonie...

-Przegram go sobie na komputer... Co to jest?

-"Rocket" Beyonce... (polecam przeczytać tekst)

Julian uśmiecha się i w ciągu 20 minut robi wszystko to, o co go proszę...

-Boże nawet nie wiesz, jak jestem wdzięczna... Julian...- uśmiecham się i przytulam go na pożegnanie.

-Tylko pamiętaj, nic mu nie mów!

Gdy wychodzę śmiech trzech z chłopaków jest słyszalny na całym korytarzu. W tym mojego Harry'ego...

Harry

Jestem zaskoczony, gdy Grace wychodzi ze studia, uśmiecha się szeroko patrząc mi chwilkę w oczy, wita się z Niallem i Liamem.

-Szukałaś mnie?- pytam ją.

-Nie... Miałam sprawę do Juliana... Prywatną...- uśmiecha się szeroko.

-Przepraszam i ja o tym nie wiem?- unoszę brwi, a Grace przybliża się o krok.

-Ty w szczególności...-mówi cicho i daje mi całusa.

Po czym omija mnie i krzyczy: Będę czekała w domu...

I znika za drzwiami windy, zakłopotany idę do studia i gdy witam się z Julianem, od razu go pytam.

-Co Grace od Ciebie chciała?-pytam.

-Nic Ci nie mogę powiedzieć, ale noce poślubne z historyjek będą niczym przy twojej osobistej...- mówi, a na mojej twarzy zaczyna rosnąć uśmiech.

-A poza tym, nic więcej nie powiem, bo ona zrobi mi krzywdę.- śmieje się Julian, a ja krążę z własnymi myślami.

Grace

Po pracy w BV wracam do domu i razem z Silver pieczemy ciasteczka, gdy tylko są gotowe i jemy kilka z kubkiem kakao, razem się kąpiemy i mała prosi mnie, bym obejrzała z nią jeden z filmów Barbie. Tak więc szukam filmu w wypożyczalni multimedialnej i oglądamy w moim łóżku, mała zasypia pod koniec w babeczce w rączce i śpi uroczo. Mnie też powoli zaczyna mulić, ale przypominam sobie o nowo kupionej bieliźnie, którą zdobyłam w Agent Provocateur w Nowym Jorku. Skoro mała śpi, a Harry zaraz ma wrócić, to czemu tego nie wykorzystać? Biorąc pod uwagę, że jutro wyjeżdżam na mój wyjazd panieński. To też sprawia, że mocno ekscytuję się zbliżającym oderwaniem od rzeczywistości i delektowaniem się różnymi odmianami alkoholu.

Skrobanie w drzwiach świadczy o powrocie Hazzy do domu, biorę z dłoni Silver babeczkę i zjadam ją. Zanoszę małą, która już bez umytych dziś ząbków pójdzie do łóżka. Daję jej buziaka na dobranoc i zamykam jej drzwi. Słyszę, że Harry otwiera lodówkę i stukają naczynia. Nakładam bieliznę i narzucam swoją pidżamę (No.114), a włosy rozczesuję, więc kaskadami spadają na moje ramiona, odkładam naczynia z filmowego wieczoru z Sil na stolik nocny i strzepuję kołdrę. Słyszę, że idzie po schodach na górę, w lustrze widzę, że zagląda do pokoju Silver, a potem zamyka jej drzwi i idzie w stronę sypialni.

-Cześć księżniczko...- mówi zaczesując włosy do tyłu.

-Hej...- stoję do niego tyłem i zbieram do pudełka pudry.

Harry wzdycha i ściąga koszulkę.

-Ta tarta ze szpinakiem na zimno jest genialna...- mówi i podchodzi do mnie. Daje mi buziaka w tył głowy.-...wezmę szybki prysznic i zaraz wracam...- mówi.

Uśmiecham się do siebie i ściągam koszulę oraz spodenki od pidżam. Korzystając z okazji, że mam jeszcze chwilkę wolnego czasu idę do garderoby, gdzie patrzę na rzeczy, które wezmę ze sobą na te trzy dni. Eleanor powiedziała, że mam wziąć dużo eleganckich, imprezowych rzeczy, szpilki, ale i trampki, dresy i stroje kąpielowe, jedziemy w miejsce, gdzie jest ciepło o tej porze roku, szukam w takim razie mojego jednoczęściowego kostiumu kąpielowego, wchodzę na drabinę liczącą trzy stopnie i przerzucam ubrania, aż w końcu znajduję go.

-Grace, na ile...- mówi Harry staje w progu garderoby, ale chyba gdy mnie widzi przestaje mówić.

Patrzę na niego ściskając w dłoni kostium. Na jego ustach pojawia się rosnący uśmiech, robi pewny krok do przodu i staje przy mnie, sunąc dłonią po moich nogach i wodząc wzrokiem, bo moim brzuchu i spoglądając z dołu na moje piersi oraz następnie w oczy.

-Jesteś nieobliczalna Gracie...- mówi mi i łapie mnie w żebrach biorąc automatycznie na ręce, ale nie prowadzi nas do sypialni, tylko sadza na kanapie w garderobie. Dopiero teraz zauważam, że na jego biodrach znajduje się tylko ręcznik. Uśmiecham się szeroko.

-Seks jeszcze jako wolni ludzie?- pyta mnie, skupiając swój wzrok na moich piersiach.

-Nie jestem wolna od roku 2012...- mówię wplatając palce w jego włosy.- Cały czas jestem i byłam twoja...

-A będziesz? Na zawsze?- pyta mnie sunąc dłońmi po moich plecach.

-Będę...- mówię i wpijam się w jego usta.

Szybko pozbywamy się czegokolwiek z naszych ciał i łączymy się ze sobą w uścisku i cholernie namiętnym uczuciu, czuję, że buzuję, a Harry wczuwa się jak zawsze, czyli najbardziej jak może, jego twarz praktycznie umiejscowiona jest w moim biuście, co mnie śmieszy. Zboczeniec mały, zawsze miał do nich słabość, do moich tylnich koleżanek też... Chichoczę przy następnym pchnięciu.

-Z czego się śmiejesz?- pyta mnie oddychając ciężko, kolejne pchnięcie, a mnie już nie jest do śmiechu. Wszystko mną władnie. On mną włada.

-Masz świra na punkcie moich cycków i tyłka...- mówię, a on uśmiecha się.

-Uwierz mi, są dla mnie majstersztykiem...- mówi i dokonuje kolejnego pchnięcia.

-Ty też masz fajny tyłek...- mówię mu, a on się uśmiecha.

-Mój się chowa, przy tym, co ty prezentujesz...- mówi, a ja się śmieję i wpijam w jego usta.

Potem przez kolejne 10 minut nie rozmawiamy, tylko wymieniamy się pojękiwaniami i odgłosami, szeptami naszych ust... Doprowadzamy się nawzajem do punktu kulminacyjnego i pół nocy spędzamy na kanapie rozmawiając... Nago...

Stwierdzam, że z żadnym mężczyzną nie było mi tak dobrze, jak z nim i jestem wdzięczna Bogu za Harry'ego. Będę z nim do końca moich dni...

-Bardziej je odkryj...- burczy siedząc na łóżku po turecku, ma założone ręce i jest obrażony.

-Harry... To mój weekend tylko z przyjaciółkami, ostatni nie jako mężatka...- mówię mu wzdychając.

-Ale takie dekolty?- pyta wskazując na jeden z prezentów od Versace na urodziny.

-Nie miałam okazji jej ubrać...- mówię cicho.-... a jest piękna... Przyznaj...- podnoszę złotą sukienkę do góry i przykładam ją do siebie.

-Jest ładna, ale... taki dekolt...- Harry robi przerażoną minę, a ja zaczynam się śmiać.

-Jesteś niemożliwy...

Pakuję sukienkę do torby i szukam jednego ze strojów kąpielowych.

-Nie widziałeś tego czarnego kostiu...- przerywam widząc jego skrawek pomiędzy nogami Hazzy, przmierzam pokój i sięgam po niego, a Hazz robi znaczące spojrzenie, na które wywracam oczami.

-Oj Harry...- wzdycham dając mu buziaka w usta. On wywraca oczami i podpiera dłonią brodę. Podążam do garderoby po kolejną sukienkę i trzy pary butów

-Dlaczego jedziesz na kilka dni?- pyta.

-Zapytaj swojej siostry, kuzynki i przyjaciółki...- mówię pakując je.

-A będziesz miała striptizerów?- pyta cicho.

Odwracam się do niego i uśmiecham się, siadam mu na kolanie i daję buziaki w usta.

-A nawet jeśli...- mówię, a Harry od razu coś burczy.

-No bo oni będą przystojniejsi i bardziej umięśnieni ode mnie... Spodobają ci się...

Uśmiecham się i daję mu namiętniejszego całusa w usta.

-Nigdy.- mówię stanowczo.

-Na pewno?

-Na pewno...- mówię i ponawiam pocałunek po czym wracam do układania.

Pakuje swoje rzeczy dalej, gdy nagle Harry wstaje i obejmuje mnie mocno przyciskając policzek do moich pleców i ściska mnie mocno. Harry wzdycha cicho.

-Czemu tak bardzo się boisz?- pytam go.

-Że Ci się ktoś spodoba i odwołasz ślub...

-Haaarry!- chichoczę, wyswobadzam się z jego ramion i wtulam się w jego całując jego brodę.

-Kocham Cię najmocniej na świecie, nigdy nie zrezygnuje że ślubu z tobą...- mówię mu, a on się uśmiecha i przytula mnie mocniej.

Gdy się odrywa włącza telewizor w naszej sypialni mówiąc, że zaraz pojawi się moje wystąpienie u Allana Carra.

-Po co to włączyłeś, nie lubię oglądać swoich wywiadów...- mówię mu, a on się śmieje.

-Słyszałem, że zrobił ci sprośny wywiad o mnie...

Uśmiecham się pod nosem.

-Nie wyjawiłam wszystkiego...- mówię i idę do garderoby po kolejne ubranie.

Przed rozpoczęciem emisji są jeszcze reklamy, przypomina mi się coś.

-Jak wrócę z wyjazdu panieńskiego jadę do NY to mam sesję i pokaz.

-Jaki pokaz?- pyta z sypialni.

Wychodzę z garderoby niosąc stanik w dłoni i wkładam do kieszonki z bielizną.

-Victoria's Secret.

Harry od razu przenosi wzrok na mnie.

-Nie, nie lecisz ze mną...- mówię szybko.

-Czemu?- pyta.

-Bo jesteś zboczony.- mówię konkretnie, a on się śmieje kiwając głową.

-No i co z tego?- pyta wiedząc co mam na myśli.

-To z tego, że mam sesję, muszę wyglądać pięknie, a nie wykończona...

-Wykończona? Po czym?- pyta głupowato, a ja unoszę brwi.

-Po twojej naładowanej broni...- mówię, a on uśmiecha się zawadiacko.

-Myślę, że użyję jej jeszcze raz dziś...- mówi lustrując mnie od góry do dołu.

-Co?- pytam, podczas, gdy on zrywa się na równe nogi i zanosi mnie na łóżko. Rzuca mnie na nie i trzyma moje dłonie w żelaznym uścisku.

-Harry, dziewczyny za godzinę przyjeżdżają...- mówię, gdy on wpija się w moją szyję.

-Godzina to mnóstwo czasu...- mówi mi do ucha ocierając się o moje uda.

-Jesteś niemożliwy...- mówię mu i czuję, jak wpija się w moje usta.

W tle słychać muzyczkę show brytyjskiego komika. Mój wzrok przechodzi na ekran telewizora i gdy Harry gryzie skórę między moimi piersiami uśmiecham się, bo bardzo ładnie wyglądam. Theresa zna się na rzeczy.

„Jedna z najmłodszych i współczesnych ikon mody na całym świecie, uznana za Najseksowniejszą Kobietą obecnego roku, Kobietę Roku Glamour, zdobywczyni nagrody British Fashion Awards w kategorii dziennikarz, a jednocześnie matka i szczęśliwie zakochana w Harrym Stylesie! Proszę państwa! Grace Moore!"

-Ale seksowna...- mruczy Hazz.

-Ładnie mi ta sukienka podkreśliła biust.- mówię wplatając palce w jego włosy, Hazz zerka i uśmiecha się.

-Nic i tak nie pobije tego, co ja tu mam...- mówi ucieszony.

Kręcę głową i staram się kupić na tym, co mówi prezenter, podczas gdy pomruki Harry'ego zagłuszają to.

Siadam na kanapie, a Allan proponuje mi drinka. Życzę sobie Sex On The Beach, a on wzrusza brwiami i mówi, że przed wszystkim trzeba dać jakąś grę wstępną, a nie tak od razu kawa na ławę.

-Gra wstępna rozpoczęta...- mówi Harry ściągając mi dresy. Wracam wzrokiem na niego i uśmiecham się szeroko. On zsuwa dresy i pojawia się w samych bokserkach.

Widownia się śmieje i ja też.

„-Do Harry'ego też tak mówisz? „Seks! Teraz! Tu!" ?

-Mooożeee...- mówię, a on zaczyna się śmiać."

-Jak jesteś napalona, to nie ma ciebie mocnych...- mówi Hazz do mojego ucha, na co się uśmiecham.

-To chyba dobrze...- mówię mu, a rozsuwa moje nogi, jeszcze raz zatapia się w szyi, a ja pomrukując z przyjemności z drugiej strony słucham wywiadu.

„-Wiesz to zaszczyt gościć u siebie najseksowniejszą kobietę tego roku...- mówi podając mi drinka.

-Dzięki, przystojniaku...- mówię mu, a Allan się śmieje i macha ręką, jakby to w ogóle nie ruszyło. Widownia się śmieje."

-Harry!- piszczę, gdy wchodzi we mnie bez żadnego ostrzeżenia.

-Hm?- pyta i dokonuje pchnięcia.

Wypinam się trochę do góry i jedną dłoń kładę na jego biodrze, drugą na jego szyi. Z kolei on opiera się ręką o ramę łóżka i patrzy w moje oczy.

-Dobrze ci?- pyta z uśmieszkiem.

-Jasne...- mówię i zamykam oczy skupiając się na rosnącym cieple w podbrzuszu. Motylkach w brzuchu...

„-Zastanawiałem się ostatnio, jak to się stało, że się poznaliście...

-Długa, piękna historia, mamy za mało czasu, żeby opowiedzieć ją całą, ale to moja przyjaciółka, a kuzynka Harry'ego nas poznała ze sobą, na swoich urodzinach..."

-Przyspiesz...- ledwo łapię oddech i daję do zrozumienia Hazzie, że chcę więcej. Dla niego to nie jest problem... Żaden. Łapię go za ramię i wbijam paznokcie, podczas gdy ona sprawia, że odradzam się na nowo... Jęczę przeciągle i czuję, jak Hazz zmienia pozycję. Siada, a ja siadam na nim... Z uśmiechem oglądam jego reakcje na moje przejęcie pałeczki.

„-Zagrajmy w grę!- proponuje Allan i wręcza mi dwie tabliczki. TAK i NIE.

-Już się boję...- mówię mu.

-Nie masz czego...- mówię i mruga okiem do kamery.- Myślę, że fanki One Direction podziękują mi za to.

Uśmiecham się i czekam na zasady."

-Harry, Boże!- mówię mu w usta, gdy on łapie za moje pośladki i przyspiesza nadane przeze mnie tempo.

-Przecież ja nie wytrzymam bez ciebie tych kilku dni...- mówi mi w usta, na co się krzywię.

-Jedziesz ze mną do Nowego Jorku i będziemy tylko uprawiać seks, rozumiesz?- mówię mu w usta i wyginam się do tyłu, na narastającą przyjemność.

„-Pierwsze pytanie: Czy Harry śpi nago, jak mówi we wszystkich wywiadach?

Zaczynam się śmiać i wskazuję na tabliczkę NIE.

Widownia zaczyna buczeć, jakby zawiedziona, na co zaczynam się śmiać.

-Pytanie drugie: Czy dziś uprawialiście seks?

Otwieram szeroko oczy i chowam twarz w dłoniach.

-Nie odpowiem ci na to...- mówię.- To show oglądają dzieci!

-Dzieci nie wiedzą co to! Odpowiedź proszę!

Wzdycham cicho i podnoszę tabliczkę -TAK.

-Pytanie trzecie: Czy Harry śpiewa pod prysznicem? -TAK

-Czwarte: Czy Harry gada przez sen? -TAK

-Piąte: Czy wasza córka przyłapała was kiedyś na *wiesz czym*?

Śmieję się i wskazuję na NIE.

-Szóste: Czy Harry lubi cię rozbierać?

-Te pytania są okropne!- mówię Allanowi.

-Nikt cię nie słucha, a ja muszę wiedzieć...- mówi, na co zaczynam się głośno śmiać.

-Po co ci to?- pytam.

-Nie interesuj się...- mówi na odczepnego, a ja śmieję się głośniej i wskazuję tabliczkę TAK.

-Ostatnie pytanie: Czy bierzecie ślub?

Moja odpowiedź: NIE."

-Jezu, jesteś wspaniały...- leżę na jego klatce piersiowej oddychając ciężko.

-Nie powiem, kto tu jest wspaniały...- mówi sunąc palcem po moich żebrach.

-Będę za tobą tęsknił przez następne kilka dni...- mówi cicho.

-Ja też...- mówię podnosząc twarz, by na niego spojrzeć.- Kiedy ty wyjeżdżasz?- pytam dotykając palcem jego ust.

-Jutro... Do Las Vegas, ale chłopaki mówią, że szykują dla mnie coś jeszcze...- mówi.

-Striptizerki...- mówię.

-Nie zdziwiłbym się... A co jesteś zazdrosna?

Uśmiecham się.

-Nie jestem, bo wiem, że na żadną kobietę nie patrzysz tak jak na mnie, więc jestem spokojna...- mówię mu i daję mu małego buziaka w górną wargę.- Kochasz mnie, tak jak kocham ciebie, dlatego możemy być spokojni... i...- uśmiecham się.-... możesz zaszaleć...- całuję go jeszcze raz i wstaję z łóżka, szukając bielizny.

-Naprawdę?- pyta.

-Tak, ale pamiętaj... Są granice zdrowego rozsądku...- uśmiecham się zakładając stanik.

-Zapamiętam...- mówi i także wstaje z łóżka.

Ubieram się (No.116) i proszę Harry'ego, aby zniósł moją walizkę, jem jeszcze kawałek ciasta przyniesionego przez Anne poprzedniego dnia, gdy przyjeżdżała po Silver, swoją drogą razem pojechały do mojej mamy. Słyszę odgłos klaksonu na zewnątrz co świadczy o przyjeździe dziewczyn. Wychodzę z domu i parskam śmiechem widząc całą gromadę ściśniętych lasek w jednym aucie + Louis, przyjaciel mojego narzeczonego wysiada, by przywitać się z Harrym.

-Gotowa na szaleństwo?- krzyczy z tyłów Lucy.

-Z wami zawsze...- śmieję się.

Widzę w środku Eleanor, Lucy, Sophię, Lou i Gemmę, macham im wszystkim i zakładam buty, bo wybiegłam na boso. Harry związuje włosy i bierze moją walizkę, chce ją wrzucić do bagażnika.

Gdy tylko idziemy dziewczyny wybuchają śmiechem.

-Wiesz, kochanie, na moment przestałem się bać, ale znów zacząłem.- mówi otwierając bagażnik Suva Louisa.

Bagażnik ma zrobione miejsce idealne na moją walizkę, Louis wraca z kawałkiem ciasta w dłoni i chwali je, uśmiecham się szeroko i przychodzi moment, kiedy muszę żegnać się z Harrym. Z uśmiechem do niego podchodzę.

-Bardzo cię kocham...- mówię mu i łączę nasze usta w pocałunku, on uśmiecha się i ujmuje moją twarz w dłonie pogłębiając pocałunek.

-FUUUUU!!!- krzyczą dziewczyny waląc w okna. Czuję, jak druga dłoń Harry'ego schodzi na mój pośladek i ściska go.

-Baw się dobrze...- mówi mi w usta.-...i uważaj na te wariatki...

-Ty też kochanie... Uważaj na swoich...- mówię i daję mu jeszcze jednego dłuższego buziaka.

-Jezu, może idźcie jeszcze na górę, co?- mówi Eleanor.

-Hazz zabierz mnie stąd!- mówi Louis.

Śmieję się i Harry otwiera mi drzwi od auta, wsiadam z przodu koło Tomlinsona i otwieram okno.

-Kocham cię...- mówię cicho, a on się uśmiecha i dodaje: Ja ciebie mocniej...

Ruszamy i zamykam drzwi. Zaczynamy!

Na lotnisko docieramy 30 minut później, Louis pomaga nam wyciągać walizki, żegna się z Eleanor całusem, a mnie radzi, bym uważała na nie, po czym z uśmiechem odjeżdża. Wkrótce wsiadamy do samolotu ja z Eleanor, Gemma z Lou, a Sophia z Lucy, robię im zdjęcie i podpisuję:
Wydają się bardziej podekscytowana ode mnie.
Samolot startuje, a ja jeszcze wysyłam sms-a mojej mamie, że dam znać, jak wyląduję... wciąż się martwi... Rozmawiam z Eleanor o garniturze, który razem z Lucy wybrałyśmy dla chłopaków na drużby Hazzy. Swoją drogą mnie się bardzo spodobały. Otwieram gazetę, a Gemma z podekscytowaniem podnosi się na fotelu i odwraca się do nas.

-Jezu...- mówi z uśmiechem.

-Co jest?- pytam.

-To będzie najlepszy wyjazd ever...- mówi, na co wszystkie zaczynamy się śmiać.

-Naprawdę?- pytam.

-Taaaak!- dodaje Lou.-...padniesz, jak zobaczysz, co zostało przygotowane!- mówi, a Lucy ją ucisza, na co się śmieje.

-Będzie ciekawie...- mówię z uśmiechem.

(...)

Gdy tylko lądujemy zaczynam bardziej czuć podekscytowanie związane z tym wszystkim, wsiadamy do taksówki, która wiezie nas na wzgórza Hollywood, gdzie dziewczyny wynajęły dom.

-Jesteście szalone!- mówię im stając przed wielkim basenem.

-Wszystko dla ciebie kochana...- mówi Soph i daje mi buziaka w policzek.

Rozpakowujemy się, mam najładniejszy pokój na poddaszu z prywatną łazienką i balkonem, który pokazuje piekne widoki na całe LA. Podłączam telefon do ładowania, gdy słyszę nawoływanie Lucy, byśmy wszystkie zeszły na dół, spotykam się z Soph na schodach, a ta wygląda na zdziwioną.

-Nie wtajemniczyły cię?- pytam.

-Akurat w to nie, we wszystko inne tak...-mówi.

Wzruszam ramionami i wchodzimy do salonu. Siadamy wszystkie na kanapie, a El i Lucy mają szerokie uśmiechy.

-Co kombinujecie?- pyta Gemma.

-Dziś pójdziemy sobie do The Nice Guy wieczorem, co wy na to?- pytają.

-Dobry pomysł...- mówi Lou.-...będzie super...

-Na pewno...- mówi.

-Ale tam nie będzie striptizerów, prawda?- pytam.

Dziewczyny zaczynają się śmiać.

-Aż taka jesteś na nich napalona?- pyta podchwytliwie El.

-Spokojnie, kochanie... Dziś jeszcze będzie lajtowo, zjemy kolację, może wypijemy po drinku, będzie bardzo spokojnie, ale to nie zmienia faktu, że dzisiejszy dzień będzie tylko rozkręceniem tego, co będzie później...- mówi Lucy i puszcza mi oczko.

-Dobrze, dobrze...- mówię.

-Idźcie się odświeżyć, przespać, by na 21:00 być w The Nice Guy.- dyryguje Eleanor, a ja wzdycham cicho. Rzeczywiście jestem padnięta. Wstajemy z kanapy, a El jeszcze zabiera głos na chwilkę.

-A! I żadnych rozmów z przyszłym mężem!- mówi do mnie Eleanor grożąc palcem.

Zaczynam się śmiać.

-Załóżmy, że cię posłucham...- mówię śmiejąc się.

-Nie, nie, nie! Skonfiskuję ci telefon!- mówi El i biegnie na górę, ja z nią. W rezultacie jest pierwsza i odłącza mój telefon.

-Udostępnię ci go, gdy tylko będziesz dzwoniła do Silver, lub mamy... a tak! To nie!- mówi, na co śmieję się głośniej.

-Kocham cię El.- mówię przytulając ją mocno.

Wg planu idę się wykąpać w wielkiej wannie, boże nie-wielkiej, ogromnej! Robię sobie mnóstwo piany i włączam telewizor, w którym właśnie zaczyna lecieć „Jak poznałem waszą matkę!". Zaczynam się śmiać ze sposoby w jaki całują się Sheldon i Amy...

Harry

Siadam na łóżku w sypialni i wykręcam numer do Grace. Kilka sygnałów, gdy głos kobiecy odzywa się sygnalizując: Halo?

-Cześć słoneczko... Jak podróż?- pytam chowając do torby bokserki.

-No wiesz Harry, nazywać słoneczkiem dziewczynę swojego przyjaciela? Nieładnie...- mówi kobieta, a ja marszczę brwi w niezrozumieniu.

-Kto mówi?- pyta.

-Eleanor Jane Calder.- mówi śmiejąc się.

-No tak... Mogłem się domyśleć...- mówię z uśmiechem.- Dasz mi Gracie?

-Nie dam...- mówi stanowczo. Sięgam po koszulę i przytrzymując telefon ramieniem składam ją do torby.

-Dlaczego?- pytam.

-Bo Grace ma zakaz kontaktu z tobą do końca wyjazdu panieńskiego...- mówi El chichocząc.

-Co ty ga...- mówię, ale ona przerywa mi.

-To jest jej wyjazd, a ty panie Styles nie masz tu do gadania... To po pierwsze primo, ma się wyszaleć bez wizji małżeństwa w głowie, a po drugie primo, jakbym usłyszała wasze seks-telefony to chyba bym zeszła... I miała koszmary do końca życia...- mówi, a ja zaczynam się śmiać.

-Widzę, że Louis mówi ci wszystko...

-Nie to Nialler...- mówi El, na co znów się śmieję.-...nie ważne kto Harry, ważne, że ktoś to mógł słyszeć... Boże...

-A powiesz jej, że bardzo ją kocham?- pytam El zamykając torbę.

-To mogę zrobić...- odpowiada z przekąsem.

-W takim razie dzięki...

Grace

Przyjeżdżamy do klubu i siadamy przy stoliku, zamawiamy sobie przekąski różnego rodzaju oraz trochę alkoholu. Dopijam drugiego drinka i wrzucam nachosa, gdy Sophia zadaje pytanie, które lekko mnie krępuje.

-No więc Grace, co przygotowujesz na noc poślubną?- pyta, a ja się rumienię, chociaż w światłąch klubu nie widać tego. Przenoszę wzrok na Gemmę, która widząc mnie, zaczyna się śmiać.

-Wiem, że to może być obrzydliwe uprawiać seks z moim młodszym bratem, ale to przyjmę...- mówi, a my zaczynamy się śmiać.

-Więc?- dopytuje Lucy.

-W naszej sypialni będą zamontowane dwie rury do tańca...- mówię, a one wszystkie wybuchają podekscytowanym śmiechem.

-I?

-Ja zwinę się wcześniej, by mieć czas na przebranie itp. Zatańczę mu w skąpej bieliźnie do „Rocket" Beyonce (polecam tekst, +18). Byłam u Juliana i pomógł mi ogarnąć tekst, a jak tylko wrócę, mam sesje w NY i umówiłam się z choreografem, który ma przygotować dla mnie taniec.

-Ale ekstra...- mówi Gem.-...a jak ja bym tak zatańczyła Jasonowi? Boże, ale bym się skompromitowała...

-Co ty! Gemma masz ekstra ciało, wystarczy VS Shop i „noc jest stale młoda"...- mówię.

-Uprawiacie seks?- pyta ją Soph, a ona kiwa głową.- Jasne, często...

-Tym bardziej niespodzianka będzie wskazana... Raz na jakiś czas...- mówi Lucy.

-Tylko raz na jakiś czas...- mówię.-...bo się przyzwyczai!

Zaczynają się śmiać. Maczam kolejnego nachosa w sosie i wkładam go do ust. Soph siorbie końcówkę swojego drinka.

-Grace...- zaczyna.-...nie boisz się? Małżeństwa?

Spoglądam na nią i połykam zawartość w ustach, biorę łyka drinka i uśmiecham się.

-Nie... Bo wiem, że to zmieni moje nazwisko, a wszystko będzie takie samo... Mieszkam z Harrym, mam z nim dziecko, gotuję jak matka i żona, sprzątam, wykonuję normalne obowiązki...

-Nie wiem, jak to będzie u ciebie kochanie...- zwraca się do mnie Lucy.-...ale ja po poślubieniu Tylera uważam zmieniłam się. Zmieniła się nasza relacja... Stała się inna, nie zła, ale zmieniła się.

-Pewnie przez odpowiedzialność, jaką musicie mieć w stosunku do siebie...- mówi Lou, a Lucy kiwa głową.

-Bardzo możliwe...- odpowiada.

-Być może z nami będziemy bardziej świadomości, ale w gruncie rzeczy wątpię, by coś zmieniło się diametralnie.

Gemma idzie zamówić jeszcze drinki dla nas, a zaraz do tego zamawiamy kolejne przekąski, gdy wśród tańczących zauważam Justina z jakąś dziewczyną. Marszczę brwi, by przyjrzeć się, czy aby to na pewno on. Nie mogę się mylić to jak nic on...

-Czemu tak patrzysz?- pyta mnie Lucy.

-Tam jest Justin...- mówię.

-Serio?- nagle wszystkie się odwracają, a ja zatapiam frytkę w keczupie.

-Z jakąś laską...

-Mhm...- mówię, a wtedy podnoszę wzrok i on także. Zauważa mnie i nie może przestać się patrzeć, ja staram się nie.

-Myślisz, że podejdzie?- pyta Soph.

-Nie wiem sama...- odpowiadam, ale gdy tylko kończę swoją wypowiedź widzę, że podąża ku naszemu stolikowi. Uśmiecha się szeroko, ale ja nie jestem tym pocieszona, że przychodzi, że jest tutaj. Nie podchodzi, a znika po zmianie piosenki. Część dziewczyn idzie na parkiet, a ja w pewnym momencie zostaję sama, gdy Sophia idzie do łazienki. Wtedy zauważam go znów przy barze i tym razem podąża w moją stronę.

-Hej Gracie...- mówi.

-Hej Jus...- odpowiadam mu, jest uśmiechnięty, ale jednocześnie smutny, mam świadomość z jakiego powodu.

-Co tu robisz?- pyta mnie, a ja biorę łyka drinka.

-Jestem w trakcie wyjazdu panieńskiego...- mówię, a jego mina diametralnie się zmienia.

-Ooo... w takim razie nie przeszkadzam...- mówi, ale wtrącam się.

-Usiądź na chwilkę, póki dziewczyny nie wróciły...

Wzdycha cicho i siada.

-Nie możesz się tak zachowywać, bo łamiesz serce sobie i mnie, byłeś, jesteś i będziesz mi bliski, jest mi przykro, że tak się ode mnie odizolowałeś... Wciąż będziesz moim przyjacielem, nawet po tym jak wyjdę za Harry'ego...

-Umiesz przechodzić do sedna sprawy.

-Po co mam owijać w bawełnę, skoro wiem, że wszystko jest w takim samym poziomie co było...

Justin wzdycha, a ja oczekuję na jego słowa.

-Nie chodzi o to, Grace... Sprawa jest zupełnie inna, bo zakochałem się w tobie i gdy tylko cię widzę serce bije mi inaczej, szybciej, rozumiesz? Moim marzeniem jest być na miejscu Harry'ego i być obdarzonym miłością, którą ty obdarzasz jego...

Wzdycham cicho.

-Dlaczego po roku ci nie przeszło?

-Nie wiem, chciałbym, bo czuję się coraz bardziej smutny i pełen uczuciowości, a co za tym idzie dużo imprezuję i jestem tego świadom. Grace ja się w tobie zakochałem zaraz po zerwaniu z Kylie... Tak sądzę... I chyba przez ten cały czas musiałem sobie to wreszcie uświadomić.

-Nie możesz mnie kochać, zniszczysz sobie życie...

-Wiem, o tym, dlatego próbuję nad tym pracować.

Wzdycham znów i łapię go za dłoń.

-Próbuj...- mówię mu, gdy wraca Eleanor i Lucy, puszczam dłoń Justina i on wstaje.

-Znam odpowiedź, ale zapytam, jesteś pewien nie brania udziału w moim ślubie?- pytam go.

-Nie Gracie, życzę wam wszystkiego najlepszego, ale złamię sobie serce robiąc to...- kiwam głową w zrozumieniu i odchodzi.

-Co? O co chodziło Justinowi?- pyta Lucy.

-Długa historia i kiedyś wam ją opowiem...- widząc, że idzie Gemma.-...wolę to zatrzymać w naszej trójce...- mówię ciszej i uśmiecham się widząc szczęście dziewczyn.

(...)

Obracam się na brzuch na leżaku i czuję, jak słońce dotyka metaforycznie mojej skóry, rozluźniając ją i powodując, że jest delikatniejsza i cieplejsza. Czuję się idealnie, słyszę śmiech dziewczyn, które chlapią się w wodzie, a także fragment rozmowy Sophii z Liamem.

Przyjechałyśmy na plażę w Santa Monica, gdzie usadowiłyśmy się z boku i korzystamy z czasu wolnego.

-Liam mówił, że są na lotnisku i czekają na samolot do Las Vegas...- mówi mi siadając na kocu.

-Dobrze, dobrze, niech Hazz się wyhasa...- mówię, na co zaczynamy się śmiać.

-W sumie racja...- mówi kładąc się obok mnie.- A jakie masz nastawienie do striptizerek?- pyta mnie.

-Mam świadomość tego, że to jego weekend kawalerski i chłopaki załatwią mu striptizerki...- mówię, a Sophia kiwa głową.

-Zatrudnili i to całą ferajnę, ale nie martw się, nie pozostaniesz dłużna...- mówi, a ja się uśmiecham.

-Ja też oczekuję tego...- chichoczę.

Wstaję i mijam Gem i Lou, idę na chwilę do wody. Tam zauważam z wody paparazzich, których błyski fleszy mimo słońca oślepiają mnie. Dziewczyny robią mi zdjęcia mówiąc, że wyglądam jak Afrodyta wyłaniająca się z morskiej piany, po czym Lou rzuca, że wysyła to do Harry'ego, na co zaczynam się śmiać. Po ochłodzeniu się wracam na plażę, ale kładę się na leżaku, bo Gemma zajęła kocyk. Czuję się tak dobrze, taka szczęśliwa. Pełna życia.

Rozmawiamy z dziewczynami o różnych rzeczach, gdy Lou chichocze do telefonu.

-Harry napisał: „Las Vegas jest niedaleko LA! Jak będziesz mi wysyłać takie zdjęcia, to weekend panieński się skończy moim najściem."

-Już, już...- mówi pod nosem El.

-Niech tylko spróbuje...- mówi Lucy.

Kelner z pobliskiej restauracji przynosi nam drinki na koszt firmy, za które bardzo dziękujemy i opalamy się dalej. Swoją drogą dzień na plaży dobrze nam robi, by potem wieczorem poimprezować trochę, natomiast jutro dziewczyny wynajmują jacht, na którym również sobie wieczorkiem potańczymy i tam przenocujemy.

Harry

Docieramy do hotelu i dostajemy tam kluczyki do naszych apartamentów, na mojej twarzy nie przestaje gościć uśmiech, Louis wpada na chwilkę do mnie, gdy opieram się o barierkę balkonu.

-Gotowy na imprezę dziś?- pyta mnie przyjaciel, na co chichoczę.

-Szczerze się boję, gdy widzę wasze podekscytowanie tym...

-Naprawdę?- pyta Louis i zaczyna się śmiać.- Będzie super, nie martw się... Poza tym znając twoich kuzynów to oni tam rozkręcą imprezę, nie?

-Matty i Ben...- mówię pod nosem śmiejąc się.

-Będzie super...- mówi mi przyjaciel i klepie mnie po ramieniu i wraca ku drzwiom.- A i dostałeś smsa...- mówi i wychodzi.

Wracam do pokoju i dostaję mms-a od Lou, na którym jest zdjęcie Grace, która hm... wygląda ponętnie, bardzo odpisuję przyjaciółce na wiadomość i z uśmiechem idę do apartamentu kuzynów, by się z nimi przywitać...

(...)

Grace

Po zjedzeniu obiadu w jednej z restauracji, wychodzimy z dziewczynami z lokalu. Robi mi się trochę smutno, bo dziewczyny nie mówią nic o imprezie w klubie, gdzie mam się odpicować, jak cholera... Gdzie będę miała swoich striptizerów...

-Co jest?- pyta Gemma widząc, że trochę straciłam nastrój na zabawę.

-Nic...- uśmiecham się lekko, a Gemma kładzie rękę na mojej nodze.

-Coś się stało? Nagle straciłaś humor...- mówi, na co szybko zaprzeczam.

-Trochę boli mnie głowa, ale jest wszystko w porządku.

Jedziemy do wynajętego domu, a tam dziewczyny mnie zaskakują.

-Mamy tu dla ciebie ubrania, które ubierzesz na dzisiejszy wieczór... Bardzo wyjątkowy wieczór...- mówią, na co unoszę brwi.-...ale więcej ci nie powiemy, wszystkiego dowiesz się wieczorem... Za dwie godziny przyjedzie po ciebie auto Gracie, my jedziemy na miejsce imprezy, pojazd przywiezie cię w określone miejsce i masz się ubrać w to, co ci tu dałyśmy.

Nawet nie wchodzą do środka, tylko mocno mnie przytulają i dają po buziaku, po czym wsiadają do samochodu z powrotem i odjeżdżają. Jestem zaskoczona. Zamykam drzwi na dole i idę do mojego pokoju, gdzie biorę prysznic. Włączam muzykę i spłukuję głowę z piany. Słyszę dzwoniący telefon z pokoju Eleanor, więc naga wybiegam do jej pokoju i sięgam po niego. Okazuje się to być mój ukochany...

-El przekaż Grace...- zaczyna zanim się odzywam.

-To ja...- mówię.

Zapada chwilka ciszy w telefonie.

-Cześć słonko... Oddała ci telefon?

-Nie ma dziewczyn, jestem sama w domu.

-Nie ma ich? To gdzie są?

-Chyba dziś robią mi tą właściwą imprezę...- mówię idąc do łazienki.

-Tak?

-Pojechały gdzieś i powiedziały, że przyjedzie po mnie auto i zawiezie mnie na właściwie miejsce.

-Coś czuję, że zrobią ci tam ostrą imprezę...

-Mam taką nadzieję, że tak mnie mamiły, że dziś pomyślałam, że z takiej mojej imprezy nici, ale czuję się pozytywnie.

-Należy ci się impreza, przed tym, jak całkowicie mi się oddasz...- mówi Harry i na pewno się uśmiecha. Sięgam po grzebień i rozczesuję włosy.

-Całkowicieee...- mówię podkreślając to słowo.

Nagle słyszę krzyk u mojego faceta.

-Nie będę ci przeszkadzał w przygotowaniach i już nie mogę się doczekać, jak się zobaczymy.

-Aż tak się stęskniłeś?- pytam, na co on chichocze.

-Cholernie. Kocham Cię i do zobaczenia.

-Pa kochanie.

Odkładam telefon i muszę wysuszyć włosy by zrobić z nich naturalne fale i potrzebuję na to co najmniej pół godziny. Gdy to robię przechodzę do makijażu, który wychodzi mi dziś bardzo dobrze, a zaraz po tym nakładam rzeczy. W szpilkach zakupionych przez dziewczyny zakochuję się, bo są piękne i niesamowicie wygodne. Jestem gotowa, więc wstawiam na Instagrama zdjęcie. Poprawiam jeszcze rzęsy, gdy ktoś dzwoni do domu. Schodzę na dół z kopertówką i jeszcze poprawiam usta przed otwarciem. A gdy otwieram drzwi... Zamieram.

-Bardziej je odkryj...- burczy siedząc na łóżku po turecku, ma założone ręce i jest obrażony.

-Harry... To mój weekend tylko z przyjaciółkami, ostatni nie jako mężatka...- mówię mu wzdychając.

-Ale takie dekolty?- pyta wskazując na jeden z prezentów od Versace na urodziny.

-Nie miałam okazji jej ubrać...- mówię cicho.-... a jest piękna... Przyznaj...- podnoszę złotą sukienkę do góry i przykładam ją do siebie.

-Jest ładna, ale... taki dekolt...- Harry robi przerażoną minę, a ja zaczynam się śmiać.

-Jesteś niemożliwy...

Pakuję sukienkę do torby i szukam jednego ze strojów kąpielowych.

-Nie widziałeś tego czarnego kostiu...- przerywam widząc jego skrawek pomiędzy nogami Hazzy, przmierzam pokój i sięgam po niego, a Hazz robi znaczące spojrzenie, na które wywracam oczami.

-Oj Harry...- wzdycham dając mu buziaka w usta. On wywraca oczami i podpiera dłonią brodę. Podążam do garderoby po kolejną sukienkę i trzy pary butów

-Dlaczego jedziesz na kilka dni?- pyta.

-Zapytaj swojej siostry, kuzynki i przyjaciółki...- mówię pakując je.

-A będziesz miała striptizerów?- pyta cicho.

Odwracam się do niego i uśmiecham się, siadam mu na kolanie i daję buziaki w usta.

-A nawet jeśli...- mówię, a Harry od razu coś burczy.

-No bo oni będą przystojniejsi i bardziej umięśnieni ode mnie... Spodobają ci się...

Uśmiecham się i daję mu namiętniejszego całusa w usta.

-Nigdy.- mówię stanowczo.

-Na pewno?

-Na pewno...- mówię i ponawiam pocałunek po czym wracam do układania.

Pakuje swoje rzeczy dalej, gdy nagle Harry wstaje i obejmuje mnie mocno przyciskając policzek do moich pleców i ściska mnie mocno. Harry wzdycha cicho.

-Czemu tak bardzo się boisz?- pytam go.

-Że Ci się ktoś spodoba i odwołasz ślub...

-Haaarry!- chichoczę, wyswobadzam się z jego ramion i wtulam się w jego całując jego brodę.

-Kocham Cię najmocniej na świecie, nigdy nie zrezygnuje że ślubu z tobą...- mówię mu, a on się uśmiecha i przytula mnie mocniej.

Gdy się odrywa włącza telewizor w naszej sypialni mówiąc, że zaraz pojawi się moje wystąpienie u Allana Carra.

-Po co to włączyłeś, nie lubię oglądać swoich wywiadów...- mówię mu, a on się śmieje.

-Słyszałem, że zrobił ci sprośny wywiad o mnie...

Uśmiecham się pod nosem.

-Nie wyjawiłam wszystkiego...- mówię i idę do garderoby po kolejne ubranie.

Przed rozpoczęciem emisji są jeszcze reklamy, przypomina mi się coś.

-Jak wrócę z wyjazdu panieńskiego jadę do NY to mam sesję i pokaz.

-Jaki pokaz?- pyta z sypialni.

Wychodzę z garderoby niosąc stanik w dłoni i wkładam do kieszonki z bielizną.

-Victoria's Secret.

Harry od razu przenosi wzrok na mnie.

-Nie, nie lecisz ze mną...- mówię szybko.

-Czemu?- pyta.

-Bo jesteś zboczony.- mówię konkretnie, a on się śmieje kiwając głową.

-No i co z tego?- pyta wiedząc co mam na myśli.

-To z tego, że mam sesję, muszę wyglądać pięknie, a nie wykończona...

-Wykończona? Po czym?- pyta głupowato, a ja unoszę brwi.

-Po twojej naładowanej broni...- mówię, a on uśmiecha się zawadiacko.

-Myślę, że użyję jej jeszcze raz dziś...- mówi lustrując mnie od góry do dołu.

-Co?- pytam, podczas, gdy on zrywa się na równe nogi i zanosi mnie na łóżko. Rzuca mnie na nie i trzyma moje dłonie w żelaznym uścisku.

-Harry, dziewczyny za godzinę przyjeżdżają...- mówię, gdy on wpija się w moją szyję.

-Godzina to mnóstwo czasu...- mówi mi do ucha ocierając się o moje uda.

-Jesteś niemożliwy...- mówię mu i czuję, jak wpija się w moje usta.

W tle słychać muzyczkę show brytyjskiego komika. Mój wzrok przechodzi na ekran telewizora i gdy Harry gryzie skórę między moimi piersiami uśmiecham się, bo bardzo ładnie wyglądam. Theresa zna się na rzeczy.

„Jedna z najmłodszych i współczesnych ikon mody na całym świecie, uznana za Najseksowniejszą Kobietą obecnego roku, Kobietę Roku Glamour, zdobywczyni nagrody British Fashion Awards w kategorii dziennikarz, a jednocześnie matka i szczęśliwie zakochana w Harrym Stylesie! Proszę państwa! Grace Moore!"

-Ale seksowna...- mruczy Hazz.

-Ładnie mi ta sukienka podkreśliła biust.- mówię wplatając palce w jego włosy, Hazz zerka i uśmiecha się.

-Nic i tak nie pobije tego, co ja tu mam...- mówi ucieszony.

Kręcę głową i staram się kupić na tym, co mówi prezenter, podczas gdy pomruki Harry'ego zagłuszają to.

Siadam na kanapie, a Allan proponuje mi drinka. Życzę sobie Sex On The Beach, a on wzrusza brwiami i mówi, że przed wszystkim trzeba dać jakąś grę wstępną, a nie tak od razu kawa na ławę.

-Gra wstępna rozpoczęta...- mówi Harry ściągając mi dresy. Wracam wzrokiem na niego i uśmiecham się szeroko. On zsuwa dresy i pojawia się w samych bokserkach.

Widownia się śmieje i ja też.

„-Do Harry'ego też tak mówisz? „Seks! Teraz! Tu!" ?

-Mooożeee...- mówię, a on zaczyna się śmiać."

-Jak jesteś napalona, to nie ma ciebie mocnych...- mówi Hazz do mojego ucha, na co się uśmiecham.

-To chyba dobrze...- mówię mu, a rozsuwa moje nogi, jeszcze raz zatapia się w szyi, a ja pomrukując z przyjemności z drugiej strony słucham wywiadu.

„-Wiesz to zaszczyt gościć u siebie najseksowniejszą kobietę tego roku...- mówi podając mi drinka.

-Dzięki, przystojniaku...- mówię mu, a Allan się śmieje i macha ręką, jakby to w ogóle nie ruszyło. Widownia się śmieje."

-Harry!- piszczę, gdy wchodzi we mnie bez żadnego ostrzeżenia.

-Hm?- pyta i dokonuje pchnięcia.

Wypinam się trochę do góry i jedną dłoń kładę na jego biodrze, drugą na jego szyi. Z kolei on opiera się ręką o ramę łóżka i patrzy w moje oczy.

-Dobrze ci?- pyta z uśmieszkiem.

-Jasne...- mówię i zamykam oczy skupiając się na rosnącym cieple w podbrzuszu. Motylkach w brzuchu...

„-Zastanawiałem się ostatnio, jak to się stało, że się poznaliście...

-Długa, piękna historia, mamy za mało czasu, żeby opowiedzieć ją całą, ale to moja przyjaciółka, a kuzynka Harry'ego nas poznała ze sobą, na swoich urodzinach..."

-Przyspiesz...- ledwo łapię oddech i daję do zrozumienia Hazzie, że chcę więcej. Dla niego to nie jest problem... Żaden. Łapię go za ramię i wbijam paznokcie, podczas gdy ona sprawia, że odradzam się na nowo... Jęczę przeciągle i czuję, jak Hazz zmienia pozycję. Siada, a ja siadam na nim... Z uśmiechem oglądam jego reakcje na moje przejęcie pałeczki.

„-Zagrajmy w grę!- proponuje Allan i wręcza mi dwie tabliczki. TAK i NIE.

-Już się boję...- mówię mu.

-Nie masz czego...- mówię i mruga okiem do kamery.- Myślę, że fanki One Direction podziękują mi za to.

Uśmiecham się i czekam na zasady."

-Harry, Boże!- mówię mu w usta, gdy on łapie za moje pośladki i przyspiesza nadane przeze mnie tempo.

-Przecież ja nie wytrzymam bez ciebie tych kilku dni...- mówi mi w usta, na co się krzywię.

-Jedziesz ze mną do Nowego Jorku i będziemy tylko uprawiać seks, rozumiesz?- mówię mu w usta i wyginam się do tyłu, na narastającą przyjemność.

„-Pierwsze pytanie: Czy Harry śpi nago, jak mówi we wszystkich wywiadach?

Zaczynam się śmiać i wskazuję na tabliczkę NIE.

Widownia zaczyna buczeć, jakby zawiedziona, na co zaczynam się śmiać.

-Pytanie drugie: Czy dziś uprawialiście seks?

Otwieram szeroko oczy i chowam twarz w dłoniach.

-Nie odpowiem ci na to...- mówię.- To show oglądają dzieci!

-Dzieci nie wiedzą co to! Odpowiedź proszę!

Wzdycham cicho i podnoszę tabliczkę -TAK.

-Pytanie trzecie: Czy Harry śpiewa pod prysznicem? -TAK

-Czwarte: Czy Harry gada przez sen? -TAK

-Piąte: Czy wasza córka przyłapała was kiedyś na *wiesz czym*?

Śmieję się i wskazuję na NIE.

-Szóste: Czy Harry lubi cię rozbierać?

-Te pytania są okropne!- mówię Allanowi.

-Nikt cię nie słucha, a ja muszę wiedzieć...- mówi, na co zaczynam się głośno śmiać.

-Po co ci to?- pytam.

-Nie interesuj się...- mówi na odczepnego, a ja śmieję się głośniej i wskazuję tabliczkę TAK.

-Ostatnie pytanie: Czy bierzecie ślub?

Moja odpowiedź: NIE."

-Jezu, jesteś wspaniały...- leżę na jego klatce piersiowej oddychając ciężko.

-Nie powiem, kto tu jest wspaniały...- mówi sunąc palcem po moich żebrach.

-Będę za tobą tęsknił przez następne kilka dni...- mówi cicho.

-Ja też...- mówię podnosząc twarz, by na niego spojrzeć.- Kiedy ty wyjeżdżasz?- pytam dotykając palcem jego ust.

-Jutro... Do Las Vegas, ale chłopaki mówią, że szykują dla mnie coś jeszcze...- mówi.

-Striptizerki...- mówię.

-Nie zdziwiłbym się... A co jesteś zazdrosna?

Uśmiecham się.

-Nie jestem, bo wiem, że na żadną kobietę nie patrzysz tak jak na mnie, więc jestem spokojna...- mówię mu i daję mu małego buziaka w górną wargę.- Kochasz mnie, tak jak kocham ciebie, dlatego możemy być spokojni... i...- uśmiecham się.-... możesz zaszaleć...- całuję go jeszcze raz i wstaję z łóżka, szukając bielizny.

-Naprawdę?- pyta.

-Tak, ale pamiętaj... Są granice zdrowego rozsądku...- uśmiecham się zakładając stanik.

-Zapamiętam...- mówi i także wstaje z łóżka.

Ubieram się (No.116) i proszę Harry'ego, aby zniósł moją walizkę, jem jeszcze kawałek ciasta przyniesionego przez Anne poprzedniego dnia, gdy przyjeżdżała po Silver, swoją drogą razem pojechały do mojej mamy. Słyszę odgłos klaksonu na zewnątrz co świadczy o przyjeździe dziewczyn. Wychodzę z domu i parskam śmiechem widząc całą gromadę ściśniętych lasek w jednym aucie + Louis, przyjaciel mojego narzeczonego wysiada, by przywitać się z Harrym.

-Gotowa na szaleństwo?- krzyczy z tyłów Lucy.

-Z wami zawsze...- śmieję się.

Widzę w środku Eleanor, Lucy, Sophię, Lou i Gemmę, macham im wszystkim i zakładam buty, bo wybiegłam na boso. Harry związuje włosy i bierze moją walizkę, chce ją wrzucić do bagażnika.

Gdy tylko idziemy dziewczyny wybuchają śmiechem.

-Wiesz, kochanie, na moment przestałem się bać, ale znów zacząłem.- mówi otwierając bagażnik Suva Louisa.

Bagażnik ma zrobione miejsce idealne na moją walizkę, Louis wraca z kawałkiem ciasta w dłoni i chwali je, uśmiecham się szeroko i przychodzi moment, kiedy muszę żegnać się z Harrym. Z uśmiechem do niego podchodzę.

-Bardzo cię kocham...- mówię mu i łączę nasze usta w pocałunku, on uśmiecha się i ujmuje moją twarz w dłonie pogłębiając pocałunek.

-FUUUUU!!!- krzyczą dziewczyny waląc w okna. Czuję, jak druga dłoń Harry'ego schodzi na mój pośladek i ściska go.

-Baw się dobrze...- mówi mi w usta.-...i uważaj na te wariatki...

-Ty też kochanie... Uważaj na swoich...- mówię i daję mu jeszcze jednego dłuższego buziaka.

-Jezu, może idźcie jeszcze na górę, co?- mówi Eleanor.

-Hazz zabierz mnie stąd!- mówi Louis.

Śmieję się i Harry otwiera mi drzwi od auta, wsiadam z przodu koło Tomlinsona i otwieram okno.

-Kocham cię...- mówię cicho, a on się uśmiecha i dodaje: Ja ciebie mocniej...

Ruszamy i zamykam drzwi. Zaczynamy!

Na lotnisko docieramy 30 minut później, Louis pomaga nam wyciągać walizki, żegna się z Eleanor całusem, a mnie radzi, bym uważała na nie, po czym z uśmiechem odjeżdża. Wkrótce wsiadamy do samolotu ja z Eleanor, Gemma z Lou, a Sophia z Lucy, robię im zdjęcie i podpisuję:
Wydają się bardziej podekscytowana ode mnie.
Samolot startuje, a ja jeszcze wysyłam sms-a mojej mamie, że dam znać, jak wyląduję... wciąż się martwi... Rozmawiam z Eleanor o garniturze, który razem z Lucy wybrałyśmy dla chłopaków na drużby Hazzy. Swoją drogą mnie się bardzo spodobały. Otwieram gazetę, a Gemma z podekscytowaniem podnosi się na fotelu i odwraca się do nas.

-Jezu...- mówi z uśmiechem.

-Co jest?- pytam.

-To będzie najlepszy wyjazd ever...- mówi, na co wszystkie zaczynamy się śmiać.

-Naprawdę?- pytam.

-Taaaak!- dodaje Lou.-...padniesz, jak zobaczysz, co zostało przygotowane!- mówi, a Lucy ją ucisza, na co się śmieje.

-Będzie ciekawie...- mówię z uśmiechem.

(...)

Gdy tylko lądujemy zaczynam bardziej czuć podekscytowanie związane z tym wszystkim, wsiadamy do taksówki, która wiezie nas na wzgórza Hollywood, gdzie dziewczyny wynajęły dom.

-Jesteście szalone!- mówię im stając przed wielkim basenem.

-Wszystko dla ciebie kochana...- mówi Soph i daje mi buziaka w policzek.

Rozpakowujemy się, mam najładniejszy pokój na poddaszu z prywatną łazienką i balkonem, który pokazuje piekne widoki na całe LA. Podłączam telefon do ładowania, gdy słyszę nawoływanie Lucy, byśmy wszystkie zeszły na dół, spotykam się z Soph na schodach, a ta wygląda na zdziwioną.

-Nie wtajemniczyły cię?- pytam.

-Akurat w to nie, we wszystko inne tak...-mówi.

Wzruszam ramionami i wchodzimy do salonu. Siadamy wszystkie na kanapie, a El i Lucy mają szerokie uśmiechy.

-Co kombinujecie?- pyta Gemma.

-Dziś pójdziemy sobie do The Nice Guy wieczorem, co wy na to?- pytają.

-Dobry pomysł...- mówi Lou.-...będzie super...

-Na pewno...- mówi.

-Ale tam nie będzie striptizerów, prawda?- pytam.

Dziewczyny zaczynają się śmiać.

-Aż taka jesteś na nich napalona?- pyta podchwytliwie El.

-Spokojnie, kochanie... Dziś jeszcze będzie lajtowo, zjemy kolację, może wypijemy po drinku, będzie bardzo spokojnie, ale to nie zmienia faktu, że dzisiejszy dzień będzie tylko rozkręceniem tego, co będzie później...- mówi Lucy i puszcza mi oczko.

-Dobrze, dobrze...- mówię.

-Idźcie się odświeżyć, przespać, by na 21:00 być w The Nice Guy.- dyryguje Eleanor, a ja wzdycham cicho. Rzeczywiście jestem padnięta. Wstajemy z kanapy, a El jeszcze zabiera głos na chwilkę.

-A! I żadnych rozmów z przyszłym mężem!- mówi do mnie Eleanor grożąc palcem.

Zaczynam się śmiać.

-Załóżmy, że cię posłucham...- mówię śmiejąc się.

-Nie, nie, nie! Skonfiskuję ci telefon!- mówi El i biegnie na górę, ja z nią. W rezultacie jest pierwsza i odłącza mój telefon.

-Udostępnię ci go, gdy tylko będziesz dzwoniła do Silver, lub mamy... a tak! To nie!- mówi, na co śmieję się głośniej.

-Kocham cię El.- mówię przytulając ją mocno.

Wg planu idę się wykąpać w wielkiej wannie, boże nie-wielkiej, ogromnej! Robię sobie mnóstwo piany i włączam telewizor, w którym właśnie zaczyna lecieć „Jak poznałem waszą matkę!". Zaczynam się śmiać ze sposoby w jaki całują się Sheldon i Amy...

Harry

Siadam na łóżku w sypialni i wykręcam numer do Grace. Kilka sygnałów, gdy głos kobiecy odzywa się sygnalizując: Halo?

-Cześć słoneczko... Jak podróż?- pytam chowając do torby bokserki.

-No wiesz Harry, nazywać słoneczkiem dziewczynę swojego przyjaciela? Nieładnie...- mówi kobieta, a ja marszczę brwi w niezrozumieniu.

-Kto mówi?- pyta.

-Eleanor Jane Calder.- mówi śmiejąc się.

-No tak... Mogłem się domyśleć...- mówię z uśmiechem.- Dasz mi Gracie?

-Nie dam...- mówi stanowczo. Sięgam po koszulę i przytrzymując telefon ramieniem składam ją do torby.

-Dlaczego?- pytam.

-Bo Grace ma zakaz kontaktu z tobą do końca wyjazdu panieńskiego...- mówi El chichocząc.

-Co ty ga...- mówię, ale ona przerywa mi.

-To jest jej wyjazd, a ty panie Styles nie masz tu do gadania... To po pierwsze primo, ma się wyszaleć bez wizji małżeństwa w głowie, a po drugie primo, jakbym usłyszała wasze seks-telefony to chyba bym zeszła... I miała koszmary do końca życia...- mówi, a ja zaczynam się śmiać.

-Widzę, że Louis mówi ci wszystko...

-Nie to Nialler...- mówi El, na co znów się śmieję.-...nie ważne kto Harry, ważne, że ktoś to mógł słyszeć... Boże...

-A powiesz jej, że bardzo ją kocham?- pytam El zamykając torbę.

-To mogę zrobić...- odpowiada z przekąsem.

-W takim razie dzięki...

Grace

Przyjeżdżamy do klubu i siadamy przy stoliku, zamawiamy sobie przekąski różnego rodzaju oraz trochę alkoholu. Dopijam drugiego drinka i wrzucam nachosa, gdy Sophia zadaje pytanie, które lekko mnie krępuje.

-No więc Grace, co przygotowujesz na noc poślubną?- pyta, a ja się rumienię, chociaż w światłąch klubu nie widać tego. Przenoszę wzrok na Gemmę, która widząc mnie, zaczyna się śmiać.

-Wiem, że to może być obrzydliwe uprawiać seks z moim młodszym bratem, ale to przyjmę...- mówi, a my zaczynamy się śmiać.

-Więc?- dopytuje Lucy.

-W naszej sypialni będą zamontowane dwie rury do tańca...- mówię, a one wszystkie wybuchają podekscytowanym śmiechem.

-I?

-Ja zwinę się wcześniej, by mieć czas na przebranie itp. Zatańczę mu w skąpej bieliźnie do „Rocket" Beyonce (polecam tekst, +18). Byłam u Juliana i pomógł mi ogarnąć tekst, a jak tylko wrócę, mam sesje w NY i umówiłam się z choreografem, który ma przygotować dla mnie taniec.

-Ale ekstra...- mówi Gem.-...a jak ja bym tak zatańczyła Jasonowi? Boże, ale bym się skompromitowała...

-Co ty! Gemma masz ekstra ciało, wystarczy VS Shop i „noc jest stale młoda"...- mówię.

-Uprawiacie seks?- pyta ją Soph, a ona kiwa głową.- Jasne, często...

-Tym bardziej niespodzianka będzie wskazana... Raz na jakiś czas...- mówi Lucy.

-Tylko raz na jakiś czas...- mówię.-...bo się przyzwyczai!

Zaczynają się śmiać. Maczam kolejnego nachosa w sosie i wkładam go do ust. Soph siorbie końcówkę swojego drinka.

-Grace...- zaczyna.-...nie boisz się? Małżeństwa?

Spoglądam na nią i połykam zawartość w ustach, biorę łyka drinka i uśmiecham się.

-Nie... Bo wiem, że to zmieni moje nazwisko, a wszystko będzie takie samo... Mieszkam z Harrym, mam z nim dziecko, gotuję jak matka i żona, sprzątam, wykonuję normalne obowiązki...

-Nie wiem, jak to będzie u ciebie kochanie...- zwraca się do mnie Lucy.-...ale ja po poślubieniu Tylera uważam zmieniłam się. Zmieniła się nasza relacja... Stała się inna, nie zła, ale zmieniła się.

-Pewnie przez odpowiedzialność, jaką musicie mieć w stosunku do siebie...- mówi Lou, a Lucy kiwa głową.

-Bardzo możliwe...- odpowiada.

-Być może z nami będziemy bardziej świadomości, ale w gruncie rzeczy wątpię, by coś zmieniło się diametralnie.

Gemma idzie zamówić jeszcze drinki dla nas, a zaraz do tego zamawiamy kolejne przekąski, gdy wśród tańczących zauważam Justina z jakąś dziewczyną. Marszczę brwi, by przyjrzeć się, czy aby to na pewno on. Nie mogę się mylić to jak nic on...

-Czemu tak patrzysz?- pyta mnie Lucy.

-Tam jest Justin...- mówię.

-Serio?- nagle wszystkie się odwracają, a ja zatapiam frytkę w keczupie.

-Z jakąś laską...

-Mhm...- mówię, a wtedy podnoszę wzrok i on także. Zauważa mnie i nie może przestać się patrzeć, ja staram się nie.

-Myślisz, że podejdzie?- pyta Soph.

-Nie wiem sama...- odpowiadam, ale gdy tylko kończę swoją wypowiedź widzę, że podąża ku naszemu stolikowi. Uśmiecha się szeroko, ale ja nie jestem tym pocieszona, że przychodzi, że jest tutaj. Nie podchodzi, a znika po zmianie piosenki. Część dziewczyn idzie na parkiet, a ja w pewnym momencie zostaję sama, gdy Sophia idzie do łazienki. Wtedy zauważam go znów przy barze i tym razem podąża w moją stronę.

-Hej Gracie...- mówi.

-Hej Jus...- odpowiadam mu, jest uśmiechnięty, ale jednocześnie smutny, mam świadomość z jakiego powodu.

-Co tu robisz?- pyta mnie, a ja biorę łyka drinka.

-Jestem w trakcie wyjazdu panieńskiego...- mówię, a jego mina diametralnie się zmienia.

-Ooo... w takim razie nie przeszkadzam...- mówi, ale wtrącam się.

-Usiądź na chwilkę, póki dziewczyny nie wróciły...

Wzdycha cicho i siada.

-Nie możesz się tak zachowywać, bo łamiesz serce sobie i mnie, byłeś, jesteś i będziesz mi bliski, jest mi przykro, że tak się ode mnie odizolowałeś... Wciąż będziesz moim przyjacielem, nawet po tym jak wyjdę za Harry'ego...

-Umiesz przechodzić do sedna sprawy.

-Po co mam owijać w bawełnę, skoro wiem, że wszystko jest w takim samym poziomie co było...

Justin wzdycha, a ja oczekuję na jego słowa.

-Nie chodzi o to, Grace... Sprawa jest zupełnie inna, bo zakochałem się w tobie i gdy tylko cię widzę serce bije mi inaczej, szybciej, rozumiesz? Moim marzeniem jest być na miejscu Harry'ego i być obdarzonym miłością, którą ty obdarzasz jego...

Wzdycham cicho.

-Dlaczego po roku ci nie przeszło?

-Nie wiem, chciałbym, bo czuję się coraz bardziej smutny i pełen uczuciowości, a co za tym idzie dużo imprezuję i jestem tego świadom. Grace ja się w tobie zakochałem zaraz po zerwaniu z Kylie... Tak sądzę... I chyba przez ten cały czas musiałem sobie to wreszcie uświadomić.

-Nie możesz mnie kochać, zniszczysz sobie życie...

-Wiem, o tym, dlatego próbuję nad tym pracować.

Wzdycham znów i łapię go za dłoń.

-Próbuj...- mówię mu, gdy wraca Eleanor i Lucy, puszczam dłoń Justina i on wstaje.

-Znam odpowiedź, ale zapytam, jesteś pewien nie brania udziału w moim ślubie?- pytam go.

-Nie Gracie, życzę wam wszystkiego najlepszego, ale złamię sobie serce robiąc to...- kiwam głową w zrozumieniu i odchodzi.

-Co? O co chodziło Justinowi?- pyta Lucy.

-Długa historia i kiedyś wam ją opowiem...- widząc, że idzie Gemma.-...wolę to zatrzymać w naszej trójce...- mówię ciszej i uśmiecham się widząc szczęście dziewczyn.

(...)

Obracam się na brzuch na leżaku i czuję, jak słońce dotyka metaforycznie mojej skóry, rozluźniając ją i powodując, że jest delikatniejsza i cieplejsza. Czuję się idealnie, słyszę śmiech dziewczyn, które chlapią się w wodzie, a także fragment rozmowy Sophii z Liamem.

Przyjechałyśmy na plażę w Santa Monica, gdzie usadowiłyśmy się z boku i korzystamy z czasu wolnego.

-Liam mówił, że są na lotnisku i czekają na samolot do Las Vegas...- mówi mi siadając na kocu.

-Dobrze, dobrze, niech Hazz się wyhasa...- mówię, na co zaczynamy się śmiać.

-W sumie racja...- mówi kładąc się obok mnie.- A jakie masz nastawienie do striptizerek?- pyta mnie.

-Mam świadomość tego, że to jego weekend kawalerski i chłopaki załatwią mu striptizerki...- mówię, a Sophia kiwa głową.

-Zatrudnili i to całą ferajnę, ale nie martw się, nie pozostaniesz dłużna...- mówi, a ja się uśmiecham.

-Ja też oczekuję tego...- chichoczę.

Wstaję i mijam Gem i Lou, idę na chwilę do wody. Tam zauważam z wody paparazzich, których błyski fleszy mimo słońca oślepiają mnie. Dziewczyny robią mi zdjęcia mówiąc, że wyglądam jak Afrodyta wyłaniająca się z morskiej piany, po czym Lou rzuca, że wysyła to do Harry'ego, na co zaczynam się śmiać. Po ochłodzeniu się wracam na plażę, ale kładę się na leżaku, bo Gemma zajęła kocyk. Czuję się tak dobrze, taka szczęśliwa. Pełna życia.

Rozmawiamy z dziewczynami o różnych rzeczach, gdy Lou chichocze do telefonu.

-Harry napisał: „Las Vegas jest niedaleko LA! Jak będziesz mi wysyłać takie zdjęcia, to weekend panieński się skończy moim najściem."

-Już, już...- mówi pod nosem El.

-Niech tylko spróbuje...- mówi Lucy.

Kelner z pobliskiej restauracji przynosi nam drinki na koszt firmy, za które bardzo dziękujemy i opalamy się dalej. Swoją drogą dzień na plaży dobrze nam robi, by potem wieczorem poimprezować trochę, natomiast jutro dziewczyny wynajmują jacht, na którym również sobie wieczorkiem potańczymy i tam przenocujemy.

Harry

Docieramy do hotelu i dostajemy tam kluczyki do naszych apartamentów, na mojej twarzy nie przestaje gościć uśmiech, Louis wpada na chwilkę do mnie, gdy opieram się o barierkę balkonu.

-Gotowy na imprezę dziś?- pyta mnie przyjaciel, na co chichoczę.

-Szczerze się boję, gdy widzę wasze podekscytowanie tym...

-Naprawdę?- pyta Louis i zaczyna się śmiać.- Będzie super, nie martw się... Poza tym znając twoich kuzynów to oni tam rozkręcą imprezę, nie?

-Matty i Ben...- mówię pod nosem śmiejąc się.

-Będzie super...- mówi mi przyjaciel i klepie mnie po ramieniu i wraca ku drzwiom.- A i dostałeś smsa...- mówi i wychodzi.

Wracam do pokoju i dostaję mms-a od Lou, na którym jest zdjęcie Grace, która hm... wygląda ponętnie, bardzo odpisuję przyjaciółce na wiadomość i z uśmiechem idę do apartamentu kuzynów, by się z nimi przywitać...

(...)

Grace

Po zjedzeniu obiadu w jednej z restauracji, wychodzimy z dziewczynami z lokalu. Robi mi się trochę smutno, bo dziewczyny nie mówią nic o imprezie w klubie, gdzie mam się odpicować, jak cholera... Gdzie będę miała swoich striptizerów...

-Co jest?- pyta Gemma widząc, że trochę straciłam nastrój na zabawę.

-Nic...- uśmiecham się lekko, a Gemma kładzie rękę na mojej nodze.

-Coś się stało? Nagle straciłaś humor...- mówi, na co szybko zaprzeczam.

-Trochę boli mnie głowa, ale jest wszystko w porządku.

Jedziemy do wynajętego domu, a tam dziewczyny mnie zaskakują.

-Mamy tu dla ciebie ubrania, które ubierzesz na dzisiejszy wieczór... Bardzo wyjątkowy wieczór...- mówią, na co unoszę brwi.-...ale więcej ci nie powiemy, wszystkiego dowiesz się wieczorem... Za dwie godziny przyjedzie po ciebie auto Gracie, my jedziemy na miejsce imprezy, pojazd przywiezie cię w określone miejsce i masz się ubrać w to, co ci tu dałyśmy.

Nawet nie wchodzą do środka, tylko mocno mnie przytulają i dają po buziaku, po czym wsiadają do samochodu z powrotem i odjeżdżają. Jestem zaskoczona. Zamykam drzwi na dole i idę do mojego pokoju, gdzie biorę prysznic. Włączam muzykę i spłukuję głowę z piany. Słyszę dzwoniący telefon z pokoju Eleanor, więc naga wybiegam do jej pokoju i sięgam po niego. Okazuje się to być mój ukochany...

-El przekaż Grace...- zaczyna zanim się odzywam.

-To ja...- mówię.

Zapada chwilka ciszy w telefonie.

-Cześć słonko... Oddała ci telefon?

-Nie ma dziewczyn, jestem sama w domu.

-Nie ma ich? To gdzie są?

-Chyba dziś robią mi tą właściwą imprezę...- mówię idąc do łazienki.

-Tak?

-Pojechały gdzieś i powiedziały, że przyjedzie po mnie auto i zawiezie mnie na właściwie miejsce.

-Coś czuję, że zrobią ci tam ostrą imprezę...

-Mam taką nadzieję, że tak mnie mamiły, że dziś pomyślałam, że z takiej mojej imprezy nici, ale czuję się pozytywnie.

-Należy ci się impreza, przed tym, jak całkowicie mi się oddasz...- mówi Harry i na pewno się uśmiecha. Sięgam po grzebień i rozczesuję włosy.

-Całkowicieee...- mówię podkreślając to słowo.

Nagle słyszę krzyk u mojego faceta.

-Nie będę ci przeszkadzał w przygotowaniach i już nie mogę się doczekać, jak się zobaczymy.

-Aż tak się stęskniłeś?- pytam, na co on chichocze.

-Cholernie. Kocham Cię i do zobaczenia.

-Pa kochanie.

Odkładam telefon i muszę wysuszyć włosy by zrobić z nich naturalne fale i potrzebuję na to co najmniej pół godziny. Gdy to robię przechodzę do makijażu, który wychodzi mi dziś bardzo dobrze, a zaraz po tym nakładam rzeczy. W szpilkach zakupionych przez dziewczyny zakochuję się, bo są piękne i niesamowicie wygodne. Jestem gotowa, więc wstawiam na Instagrama zdjęcie. Poprawiam jeszcze rzęsy, gdy ktoś dzwoni do domu. Schodzę na dół z kopertówką i jeszcze poprawiam usta przed otwarciem. A gdy otwieram drzwi... Zamieram.

Continue Reading

You'll Also Like

15K 1.4K 16
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
109K 9.4K 20
Wyjątkowa, utalentowana, niezwykle arogancka. To cała ona. Ale czy na pewno?
663K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
85.1K 3K 47
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...