XXXIII. Friedrich w Paryżu

Start from the beginning
                                    

— Och, z maman? — zdumiała się. — Czy chodzi o Belle...?

— Tak — odparł krótko. 

Dostrzegł przerażenie na twarzy Diane. Z goryczą pomyślał, że słusznie obawiała się tego, co miała zaraz usłyszeć. Wiedział, że Diane mimo wszystkich wad Isabelle kochała siostrę. Nie chciał nawet myśleć, jak zareaguje na wieści. 

— Chodź do bawialni. Maman zaraz przyjdzie. Chcesz kawę czy herbatę? A może wolisz jakiś sok?

— Kawę, jeśli to nie problem — odparł i podążył za nią do bawialni. 

I ten pokój zrobił na nim niebywałe wrażenie. Myślał, że jego rodzinny dom można było nazwać wystawnym, lecz nie mógł się równać z pałacem de Beaufortów. Oba budynki łączyło jedynie to, że ich mieszkańcy nie mogli się pogodzić z przemijającym czasem i nie pozbyli się jeszcze mebli z czasów cesarstwa. 

Zielone tapety w toporne wzory i marmurowa posadzka były jedynie tłem dla całego kompletu złoconych mebli na lwich łapach obitych tapicerką w kolorze trawy. Wiszące na ścianach kryształowe lustra w przyciężkich złotych oprawach zwielokrotniały odbicie wnętrza, przyprawiając Friedricha o zawroty głowy. Na kominku ustawiono złoty zegar i kilka porcelanowych figurek. Wieloma epitetami mógł określić dom de Beaufortów, lecz wśród nich na pewno nie znajdowało się słowo „skromny". 

Usiadł na sofce, na której miejsce zajęła również Diane, i zaczął bawić się nitką wystającą z rękawa jego fraka. Obawiał się czekającej go rozmowy. Nie wiedział, jak matka Belle zareaguje na tę cała sytuację, obawiał się jednak szlochu hrabiny de Beaufort. 

Wtem do pokoju wbiegła wysoka, chuda dziewczyna, którą uznał za bardzo ładną. Czarne włosy radośnie podskakiwały, spięte w niedbały koczek. Na widok Diane w towarzystwie Friedricha pisnęła głośno:

— Och, Diane, w końcu masz nowego kawalera! 

Oboje spłonęli rumieńcem i spojrzeli po sobie ze skrępowaniem. 

— Nie, Gigi, to mąż Belle — rzekła beznamiętnie Diane. 

Friedrich poczuł ukłucie w sercu na dźwięk jej oschłego tonu. Czy naprawdę tylko tym dla niej był? Mężem Belle? 

Skarcił się za takie myśli. Może i on uważał ją za kogoś więcej, za szczerą przyjaciółkę od serca, ale Diane wcale nie musiała podzielać jego uczuć. A może po prostu wolała zachowywać przy rodzinie pozory?

— Och, w takim razie gorąco panu współczuję! Belle jest okropna! Kiedy byłam mała, poszarpała mnie, bo przeszkadzało jej, że biegam z chłopcami po korytarzu! — wykrzyknęła nieco egzaltowanie. 

— Gigi, idź po maman. Jest nam potrzebna. No już! — rzekła ostro Diane. 

Dziewczyna niechętnie skinęła jej głową i popędziła na schody. Diane zaś zwróciła się do Friedricha:

— Wybacz mi za nią. To Gisèle. Uwielbia takie żarciki. 

— Nic się nie stało. W gruncie rzeczy jest urocza. — Zaśmiał się. 

Diane odetchnęła z ulgą. 

Przez chwilę siedzieli w milczeniu, przyglądając się sobie. Friedrich nie mógł oderwać oczu od przyjaciółki. Zdawało mu się, że odkąd się ostatnio widzieli, jej cera nieco się zaróżowiła, a oczy zyskały blasku. Ogromnie go to cieszyło. Widział, że powoli odzyskiwała chęci do życia.

Chciał już coś rzec, gdy do pokoju weszła Camille. Na widok Friedricha uśmiechnęła się radośnie i podbiegła, by go przywitać. 

— Co tu robisz, mój drogi? Nie spodziewałam się ciebie w Paryżu! Zaraz przyjdzie mój mąż, chcę, żebyś go poznał. Nie obawiaj się, to bardzo łagodny człowiek. 

De BeaufortowieWhere stories live. Discover now