41. Prawda o Czwartym

56 6 13
                                    

Dwa tygodnie po ataku, życie w wiosce zaczęło wracać do normy, a co za tym idzie życie drużyny 17. Kagura jak zwykle poszedł do pracy, wcześniej wysłuchawszy wykładu Imai o tym że ma się nie przemęczać, Imai chodzi po całej wiosce z pytaniem czy komuś nie potrzeba pomocy, Zen trenuje walkę wręcz, a Nariaki mu w tym pomaga. Dzień jak co dzień.
Jednak tego dnia Zen nie mógł się skupić na treningu. Do niego również dotarła plotka, że czwarty Mizukage, Yagura Karatachi, żyje i ma się dobrze.
Brak skupienia swojego ucznia zauważyła Nariaki, która nie mogła tego zignorować.
- Oi, Zen!- krzyknęła w końcu, to wyrywając tym samym białowłosego z zamyśleń - Nad czym tak rozmyślasz?
Zen rozejrzał się dookoła, aby sprawdzić czy aby nikogo nie ma, ale polana na której trenowali była pusta.
- Do mnie również dotarła plotka o tym że były Mizukage, Yagura Karatachi, żyje.- odparł Zen - I zastanawiam się czy to prawda.
Nariaki odwróciła wzrok, wbijając go w ziemię. Ona doskonale znała prawdę, jednak wolałaby aby to tylko ona ją znała.
- Wiesz jaka jest prawda, tak?- spytał Zen, domyślając się tego po wyrazie twarzy Nariaki.
Nariaki chwilę milczała.
- Tak.- odparła po chwili - Powiem ci, pod warunkiem że obiecasz nie powiesz Kagurze.
- Dlaczego?- spytał Zen - Przecież Kagura jest jego wnukiem, powinien znać prawdę!
- Ale dorastał bez niego.- zauważyła Nariaki - Mógłby go znienawidzić bardziej niż teraz.
- W sumie racja...- przyznał czerwonooki - No więc, obiecuję mu nie powiedzieć.
Nariaki westchnęła.
- Dobrze... Tak, to prawda. Yagura żyje.- odparła Nariaki - Co więcej, wie o istnieniu Kagury.
Zena trochę zatkało. Domyślał się że jego daleka kuzynka potwierdzi tą plotkę, jednak nie spodziewał się że Yagura wie o istnieniu swojego wnuka.
- Skoro wie o jego istnieniu, to dlaczego się nim nie zaopiekował?- Zen miał tyle pytań, których nawet nie umiał poukładać w głowie.
- Taką właśnie karę wyznaczył sobie samemu, za swoją słabość.- odparła Uzumaki, siadając na ziemi - Jego marzeniem było mieć rodzinę, gdyż całe życie był sam. A po za tym, nie może wrócić do wioski. Nikogo nie obchodzi jaki on jest na prawdę. Obchodzi ich tylko stara sensacja. Nikt nie chce słyszeć, że Yagura z własnych pieniędzy zapewniał zabawki biednym dzieciom, w dni wolne chętnie pomagał w szpitalach, że pomógł na prawdę wielu potrzebującym. To ich na prawdę nie obchodzi. A Yagura zdaje sobie sprawę z tego, że gdy wróci skutki przeszłości będzie odczuwał nie tylko on, ale i Kagura. No więc, woli żyć w ukryciu.
Zen pokiwał głową w geście zrozumienia. Jeszcze jedna rzecz go zastanawiała.
- A tak właściwie, to skąd ty wiesz że on żyje?- spytał Hozuki
- Gdy byłam mała, odwiedzał mnie i moją mamę.- odparła Nariaki, podnosząc głowę i wbijając wzrok w niebo - W końcu była dla niego jak siostra. Zresztą, gdyby nie on, zginęłabym razem z mamą...

- Mamusiu! Chodź!- krzyknęła mała dziewczyka, wyciągając rękę do swojej matki. Nie rozumiała, że jej mama była już martwa.
Ogień zajmował coraz większą powierzchnię domku. Dziewczynka już miała uciec, lecz potknęła się o próg i upadła.
- Moja kostka... Boli...- rzuciła cicho przez łzy. Zdała sobie sprawę z tego, że nie ucieknie.
- Nariaki!- zawołał czyjś głos
Nariaki podniosła głowę i zobaczyła Yagure, który ją chwilę później podniósł.
- Gdzie Na— - nie dokończył, gdyż ujrzał osobę o którą chciał zapytać. Niestety, martwą. Szybko zakrył dziewczynce oczy i wyniósł ją z domku na bezpieczną odległość.
Gdy byli kilkanaście metrów od domku, ogień pochłonął cały.
- Czy mamusia umarła?- spytała Nariaki, z łzami w oczach.
Yagura natomiast stał jak wryty. Po chwili, powstrzymując łzy, odparł:
- Tak... Ale nie płacz!- dodał po chwili - Jest teraz w dużo lepszym świecie.
Nariaki otarła łezkę i uśmiechnęła się. Wtedy boląca kostka dała o sobie znać.
- Boli...- powiedziała cichutko, wtulając się w Karatachiego.
Yagura kiwnął głową i pobiegł w stronę Konohy.
Postawił dziewczynkę na ziemi dopiero pod murem, każąc jej się oprzeć na owym murze.
- Ciągle trzymając się muru, powinnaś być w stanie dotrzeć do bramy.- powiedział, wskazując w bok, w kierunku bramy - To tylko kilka metrów.
Powiedziawszy to, przytulił ją na pożegnanie i zniknął.

____________________________________

Jak ja długo czekałam aż napiszę ten rozdział hihi

Mam nadzieję że się podobał ^^

Drużyna 17 (Zakończone)Where stories live. Discover now