28. Czas mija, śladu zero

42 7 5
                                    

- Znaleźliście go?- spytała Nariaki, po 5 godzinach poszukiwań.
Kagura pokręcił głową, a Imai wbiła wzrok w ziemie. Oboje chcieli pomóc przyjacielowi, ale jak? Nie mogli znaleźć żadnego śladu. Nie wiedzieli też co się z nim dzieje.
- Czas ucieka...- mruknęła Nariaki.

- Siostrzyczko Nariaki, czemu jesteś smutna?- spytał białowłosy chłopczyk
- Nie jestem smutna.- odparła przez łzy starsza dziewczyna.
- Ale płaczesz.- zauważył - A to oznacza że jesteś smutna.
Chłopiec usiadł obok niej i wpatrywał się w przestrzeń przed nim.
- Wszystko mi się wali...- powiedziała cicho po chwili namysłu.
Czerwonooki spojrzał na nią i się uśmiechnął.
- Wiesz, Hania zawsze mi powtarzała że czasem musi być bardzo bardzo źle w życiu, aby potem było wszystko dobrze!- powiedział z uśmiechem - Albo jakoś tak!
Nariaki chwilę na niego patrzyła, po czym zaśmiała się, ocierając łzy.
- Masz rację.- odparła - Dziękuję.
Powiedziawszy to, zdjęła swój ochraniacz z symbolem Hoshigakure i założyła go Zenowi.
- Pasuje ci dattebaye!- zaśmiała się Uzumaki.
Zen chwilę milczał, by następnie wybuchnąć śmiechem.

Na to wspomnienie, w oczach Nariaki zebrały się łzy.
Nagle sobie o czymś przypomniała. Natychmiast zdjęła bluzę i odrzuciła ją na bok. To samo zrobiła ze spinką.
Gdy jej ramię zostało odsłonięte, jej uczniowie mogli zobaczyć pieczęć, widniejącą na ramieniu ich nauczycielki.
Chwilę później ta pieczęć rozbłysnęła, a na ciele Nariaki zaczęły się pojawiać lśniące granatowe pasy. Nariaki zamknęła oczy.
- Kilka godzin drogi na północ.- powiedziała po kilku minutach, a pasy zniknęły. Nariaki wyglądała jakby straciła dużo sił - W drogę dattebaye.

*W tym samym czasie*

- Nadal nie chcesz współpracować?!- Zen dostał kolejnego kopniaka w twarz. Ledwo utrzymywał przytomność, ale wiedział że jeśli zemdleje, to ten wariat wygra - Zdajesz sobie sprawę w jakiej jesteś sytuacji?
- Hm, no nie wiem, jakiś wariat z kompleksami się na mnie wyżywa? Bo to jest moja aktualna sytuacja.- Zen nie zamierzał zmięknąć. O nie, nie przegra z nim. Nie ma mowy.
Wtedy mężczyzna położył mu dłoń na twarzy i przejechał nią, po czym złapał go za podbródek i uniósł do góry.
- Pamiętasz że mogę z tobą zrobić wszystko co chcę, prawda?- zapytał, przybliżając się do niego.
Zen już nie wytrzymał. Ugryzł go z całej siły. Takie ugryzienie było jak wbicie kilkunastu niewielkich noży. Mężczyzna wrzasnął z bólu i się odsunął, a Zen zaczął pluć na boki.
- Ble! Słyszałeś o czymś takim jak BHP człowieku?!- wydusił, wypluwając resztki skóry tego człowieka, które mu się nadziały na zęby - Jak można nie myć rąk?!
- Pieprzony kundel!- warknął mężczyzna, oglądając swoją rękę. Zen ugryzł go aż do kości, więc ręka wymagała opatrzenia - Potem się policzmy, szczylu.
Powiedziawszy to, wyszedł. Zen natomiast uśmiechnął się pod nosem zwycięsko. Nareszcie ten wariat też oberwał.
Białowłosy spojrzał na niewielkie okienko, przez które wpadało jedyne światło, rozjaśniające pomieszczenie. Dopiero teraz do niego dotarło, że już nie zobaczy swoich przyjaciół ani rodziny.

_____________________________________

Moje serduszko bolało jak pisałam ten rozdział ;-;

Ide sie zakopać w skrzynce po pomidorach (pozdro dla kumatych heheh)

Drużyna 17 (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz