Brian i Tim?

2.4K 118 154
                                    

Nagle obudził mnie dzwięk wkładania naczyń do zmywarki.
Popatrzyłam tam, a Wiktoria sprzątała.
Dżem spał obok Gofera a Toby obejmował mnie ręką.
Wstałam po cichu i podeszłam do Wiki.

- Która godzina? - zapytałam szeptem.

- yyy 6:30. A co?

- od kiedy ty tak wcześnie wstajesz?

- no sprzątam po wczorajszym.

- czekaj, pomogę ci.

- włączamy muzykę? - zapytała.

- oo tak, EXO Love Shot?

- lecimy.. - nagle na full'a puściłyśmy piosenkę podłączając laptop do telewizora, a chłopaki razem z piesem prawie spadli z łóżka.

- Dzień Dobry księżniczki! - krzyknęła Wiki.

- Jezuu.. zawał! - krzyknął Toby.

- Bez kitu.. Klucha jak ty się tu znalazłeś? - zapytał Dżem.

Ja z Wiką sprzątałyśmy a chłopaki poszli się ogarnąć.

Nagle usłyszałyśmy jak jeden z nich chyba spadł ze schodów..

- KURWA JEBANE JAJKO! - taa to Jeff.

Ja z Wiktorią prychnęłyśmy śmiechem. Toby z góry też, a klucha zaczął lizać Jeffa.
Chyba go polubił..

O 10:00 postanowiliśmy coś zjeść. Wiktoria się malowała, Toby coś robił na telefonie, a ja i Jeff szukaliśmy czegoś co można by było zjeść.

- ZNALAZŁEM! - krzyknął dumnie.

- Co? - zapytałam.

- PATRZ! CHLEB TOSTOWY! - wydarł się trzymając chleb w górze.

- Tak zróbmy tosty!

- żarcie podano!! - krzyknął Dżem po dłuższej chwili. Wiki i Toby wstali, a Gofer za nimi.
Usiadłam przy stole na moim ukochanym miejscu, Gofer skoczył obok mnie na krzesło, Toby usiadł obok mnie z drugiej strony, Wiki obok Kluchy a Jeff obok Tobiego.
Chłopcy się ciągle w nas wpatrywali.

- no co? - zapytała Wika.

- no nic.. - ledwo powstrzymali śmiech.

- mówiłam ci, że są wredni, a szczególnie ten w czarnych włosach. - powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech.

- Ty! Kobieto!

- dla ciebie kobieta niezależna.- odpowiedziałam.

- widać, że chcesz się bić. - powiedział Jeff.

- z tobą zawsze. - uśmiechnęłam się.

Po śniadaniu musiałam iść do sklepu i Kluche wypuścić na spacer. Poza tym, muszę nakarmić Lemona i Liptona, to są moje kolejne dwa psy, ale żyją na podwórku, w części mojego dziadka.

- Dżem, mam dla ciebie bojowe zadanie. - powiedziałam do chłopaka.

- noo? Co jest? - zapytał.

- wyprowadzisz Kluche i pójdziesz za tamtą bramkę dać jeść Lemonowi i Liptonowi?

- pewnie! - odpowiedział z radością. - chodź Goferciu!

- Wiki, Toby. Wy idziecie ze mną do sklepu. - powiedziałam.

- okeej. - powiedzieli jednocześnie. Spakowałam klucze, wzięłam hajs, telefon, bluze i ruszyliśmy. Do sklepu nie mam daleko. Około 5 minut drogi.

Gdy dotarliśmy powstało jedno pytanie. Co na obiad?

- na co macie ochotę? - zapytałam.

- hmm Spaghetti. - powiedzieli jednocześnie.

- dobra, Wikson idzie po makaron a Tobik idzie po sos, ja ide po parę innych rzeczy.

- dobra. - rozeszliśmy się w trzy strony.

Ja poszłam po płatki, mleko, jajka, mąke, proszek do pieczenia, posypke, bitą śmietane i tak dalej. Nagle w alejce od płatek zobaczyłam tych dwóch chłopaków z autobusu. Jeden z nich, ten wyższy, podszedł do mnie i się przywitał.

- hej.. - powiedział nieśmiale.

- no hej. - odpowiedziałam patrząc na płatki.

- co tam?

- w porządku, a u Ciebie? - spojrzałam na niego. Miał ciemnobrązowe włosy, śliczne oczy, słodki uśmiech i był wysoki, około 185 centymetrów.

- też.. Brian jestem. - podał mi ręke.

- Kamila. - uśmiechnęłam się i też mu podałam ręke.

- Kamaa! - usłyszałam wołanie Wiktorii. 

- Ou.. sorry Brian.. muszę lecieć.. - powiedziałam.

- no okej.. do zobaczenia. - miły się wydaje, gdy szłam w stronę krzyku Wiki, i minęłam się z tym drugim chłopakiem z autobusu, który mi wtedy pomachał. Uśmiechnęłam się do niego, on zrobił to samo.

- coo jest? - podeszłam do Wiki, która mężnie trzymała makaron a obok niej stał Toby który trzymał sos.

- gdzie ty byłaś? - zapytał Toby.

- yyy po rzeczy na gofry i płatki, jeszcze muszę iść po bułki i karmę dla Gofera. - odpowiedziałam. Spojrzałam za siebie a tam Brian i chłopak z autobusu przechodzili obok nas i patrzeli się na Tobiego jak by go znali.

- siema Toby. - powiedział niższy.

- siema. - powiedział Brian.

- no hej chłopaki. - powiedział Toby.

Pociągnęłam Wike za rękaw bluzy i ruszyłyśmy w strone "wypieków".

- znasz ich? - zapytałam.

- niee, ale byli przystojni, a ty ich znasz?

- no przed chwilą gadałam z tym wyższym na przedziale z płatkami.

- oo jak ma na imię?

- ee.. Brian.

- o kurde, ciekawe jak ma ten drugi.

- ej mogłyście poczekać. - powiedział Toby.

- jak ma na imię ten niższy? - zapytała Wiktoria.

- ta przybłęda? Tim. - powiedział poirytowany.

- a ten drugi to Brian? - odezwałam się.

- yy tak. Skąd wiesz?

- no gadałam z nim na przedziale z płatkami, podszedł do mnie i się przywitał.

- ło.. to nieźle bo on nigdy tak nie robi. On bardzo nieśmiały jest.

- zauważyłam. - powiedziałam. Zgarnęliśmy bułki i karmę dla piesa, po czym ruszyliśmy do kasy.

Zapłaciłam i wyszliśmy ze sklepu, tam stał Brian i Tim coś ogarniali gdy nagle wzrok Briana podniósł się i spojrzał na mnie. Pomachał mi, to ja jemu również.

- mhm, nieźle się bawi.. - powiedział Toby.

🚫

Złap mnie za rękę i trzymaj jak szczęście..|Ticci TobyWhere stories live. Discover now