jest słodki..

3.8K 164 106
                                    

Od pewnego czasu śnią mi się koszmary. Co noc jest to inny. Dzisiaj był wyjątkowo realistyczny..

Gęsty czarny las. Wszędzie kartki. Na każdym drzewie. Biegnę czując jakbym miała zaraz płuca wypluć. Korzenie wystające z ziemi, wygladały jak ręce. Próbują mnie złapać, ale biegnę dalej.. Mój pies biegnie tuż obok mnie. Nagle się zatrzymuję. Patrzę na niego oddalając się i nagle na kogoś wpadam. Wysoka w cholerę postać, może ma 2 metry. Znam go doskonale. Ubrany jest w czarny garnitur a zza niego wyłaniają się długie czarne macki. Kiedy wyciągnął gigantyczną dłoń w moją stronę, nagle się obudziłam.

Budzik. 8:30. Ehh..
Wstałam i się przeciągnęłam. Napiłam się wody i poszłam na balkon. Otworzyłam szklane drzwi i wyszłam by popatrzeć na las. Świeże powietrze oraz śpiew ptaków od razu mnie rozbudziły.  Zostawiłam drzwi otwarte i ruszyłam się szykować. O 9:40 miałam autobus. Zaczęłam rozplątywać warkocze i czesać włosy. Zrobiłam makijaż, podkreśliłam oczy, wymalowałam usta, ubrałam się i zeszłam powoli na dół, gdzie zobaczyłam mojego młodszego braciszka w białej koszuli i czarnych jeansach, Mama w czarnej sukience podeszła do mnie i podała mi róże dla wychowawcy. Powiedziała, że nas zawiezie.
Wsiadłam do dużego czarnego BMW
na przednie siedzenie, w tym momencie zobaczyłam ten samochód, szok w oczach tego chłopaka. On cierpiał.. stanęliśmy przed pasami czarwone światło. Znowu to samo. Niech to przestanie.. czuję się zmęczona ciągłym myśleniem o tym..

Sprawdziłam co tam na internecie słychać, odpisałam ludziom i schowałam telefon.
Mama zaparkowała przed moją wielką szkołą, musiałam wysiadać i z daleka zobaczyłam swoich przyjaciół.

Była tam Wiktoria, Kuba i Damian.

Chłopaki mieli czarne koszule i czarne jeansy a Wiktoria czerwoną sukienkę.
Podeszłam i się z nimi przywitałam przytulasem. Mama po chwili nas dogoniła z moim braciszkiem. Przywitali się i razem poszliśmy do środka.

Nie mówiłam im o tym wypadku..
Nie chciałam by się wypytywali. Ciężko mi o tym mówić, poza tym nie mogę się pozbyć tego widoku z głowy.

Po jakże nudnym apelu postanowiliśmy w czwórke pojechać na miasto.
Jedziemy na herbatę!
Po chwili zadzwonił do mnie obcy numer. Od razu odebrałam.

- tak?

- dzień dobry Kamilko, z tej strony Connie, wczoraj uratowałaś mojego syna przed śmiercią.. Chciałabym ci podziękować.

Co..? Skąd.. co się dzieje?!
Skąd ma mój numer? Skąd wie jak mam na imię?

- uhm..

- Mój syn jest ci strasznie wdzięczny za to. Chciałby ci podziękować osobiście, więc chcielibyśmy abyś ty z rodziną do nas przyjechała, dzisiaj wieczorem na kolację. Dokładnie o 20. - w głosie kobiety było słychać ból, na ogół zachowywała się jakby mnie znała.

- jasne.. jednak mogę wiedzieć jak się czują? - zapytałam z niepewnością. Nawet nie wiedziałam o jaką ilość osób pytam.

- oh.. Lyra zmarła.. Dzisiaj w nocy.. O godzinie 3:00. - głos jej się lekko załamał. - za to Toby, ma się dobrze, tylko jest strasznie przygnębiony. Oboje przepłakaliśmy kilka godzin, lecz teraz jest już spokojniej.. próbujemy wstać.

- tak bardzo mi przykro.. - nie wiem tak naprawdę co mam o tym myśleć.

- dobrze, czekamy na was o 20:00. Sms'em wyślę ci nasz adres.- powiedziała już trochę bardziej rozchmurzona.

Czuję się jak w jakiejś innej rzeczywistości.

- dobrze, do zobaczenia. - rozłączyłam się i wykonałam szybki telefon do mamy. Bez zastanowienia się zgodziła na tę kolację.

Złap mnie za rękę i trzymaj jak szczęście..|Ticci TobyWhere stories live. Discover now