Rozdział XCVII ,,O krok przed nią"

Začít od začátku
                                    

- Ale i tak to ty jesteś zamknięta w jaskini i raczej nie zanosi się na to, żebyś w najbliższym czasie stąd wyszła - skomentowała pewnym tonem, na co spojrzałam na nią z wściekłością.

- Pozwól, że ci przypomnę

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

- Pozwól, że ci przypomnę. To właśnie ja uwolniłam się od Klaus'a, gdy więził cię w swojej piwnicy - syknęłam.

- I to był twój błąd - zaśmiała się dźwięcznie, na co wywróciłam oczami.

- Wytłumacz mi jedno. Dlaczego nie chcesz zerwać więzi? Przecież mój brat jest utrapieniem i jednym, wielkim wrzodem na tyłku.

- Myślisz, że tego nie wiem? - zapytała podniosłym tonem i w wampirzym tempie znalazła się przede mną, ale oczywiście nie przekraczając linii, zza którą nie mogę wystawić nawet palca. - Kai to największy psychopata, jakiego kiedykolwiek poznałam. Jest gorszy od wszystkich Mikaelson'ów razem wziętych! Myślisz, że jak więź między nami zostanie zerwana to tak poprostu o mnie zapomni i da mi spokój? Oczywiście, że nie! Założę się, że będzie chciał się zemścić za to, że był do mnie przywiązany, nawet jeżeli to jego wina. Teraz mam pewność, że nic mi nie zrobi, a nie mam zamiaru uciekać zarówno przed Klausem, jak i przed nim. A teraz przepraszam, ale idę spotkać się z moim nowym chłopakiem, a przy okazji zniszczę jedyną rzecz, która może nas rozdzielić - dodała z uśmiechem i poklepała się po kieszeni, w której odznaczał się dysk.

Katherine zaskakiwała mnie na każdym kroku. Jest przebiegła, sprytna, rozważa każdą możliwą opcję, ale najwidoczniej przerosło ją jedno, a mianowicie nowoczesne technologie. Oczywiście, że nie mogła spodziewać się tego, że pewna tego iż coś zaplanuje, każdy z nas miał przy sobie chip, pokazujący gdzie się w obecnej chwili znajdujemy. Po kilkunastu minutach po zniknięciu Katherine usłyszałam ciche odgłosy stąpania po mokrej powierzchni. Wspominałam już, że jaskinia była cała zamoczona, a ja od ponad godziny stałam w mokrych butach? Gdybym nie była wampirem, skończyłoby się to dla mnie zapaleniem płuc, pęcherza i pewnie czegoś jeszcze.

- Nawet cała przemoczona wyglądasz dobrze - powiedział Derek i uśmiechnął się do mnie zawadiacko.

- Na twój widok taka jestem - odparłam i puściłam mu oczko. - Nie mogę się stąd wydostać. Katherine użyła Czarnych Artefaktów - dodałam, wracając do rzeczywistości.

- Spokojnie, coś wymyślę - powiedział i podszedł do mnie z wyciągniętą ręką, w której trzymał dobrze mi znany przezroczysty worek z czerwoną, gęstą cieczą. - A teraz musisz się posilić, aby wróciły ci wszystkie siły. Katherine dostanie od nas naprawde porządną nauczkę - dodał i rzucił worek w moją stronę, który bez problemu złapałam w locie.

- Zdrowie - powiedziałam i wypiłam krew, aż do ostatniej kropli.

************************************

- Nie spieszyłaś się... - skomentowałam znudzonym tonem, gdy Katherine pojawiła się w jaskiniach dopiero po kilku, jak nie kilkunastu godzinach.

Survivor [Derek Hale]Kde žijí příběhy. Začni objevovat