- Co?! - krzyknęli wszyscy znajdujący się w salonie. W sumie nie mogłam spodziewać się innej reakcji przyjaciół, ktorzy właśnie dowiedzieli się, że mój narzeczony przebił mnie kijem.
- Nie wierzę, że Derek ci to zrobił - powiedział Stiles podchodząc do mnie, oglądając zakrwawioną bluzkę. Udawał twardego, ale nie trudno było zauważyć, że jego twarz powoli robiła się zielona.
- On nie chciał tego zrobić. To był po prostu instynkt - próbowałam go tłumaczyć, chociaż te słowa wypowiedziane na głos brzmiały o wiele gorzej, niż w mojej głowie. - A tak poza tym, to jak tu weszliscie? Nie przypominam sobie, abym komukolwiek z was dała klucz - zmieniłam temat, udając lekko zdenerwowana zaistniałą sytuacją.
- Ma się te zdolności - powiedziała nonszalancko Malia i przetarła wysunięty pazur o klapy jeansowej kurtki.
- Zaraz, zaraz... Czyli to nie ty powiedziałaś wczoraj, że skoczysz ze mną na kawę? - zapytał zdezorientowany Isaac, a ja pokręciłam przecząco głową, zastanawiając się przy okazji z kim jeszcze rozmawiał wczoraj mój sobowtór. - A wiesz może czy z kimś się spotyka? - dodał niepewnie, drapiąc się po karku. - Tak, tak. Wiem! Za wcześnie aby pytać - odparł, gdy zobaczył jak wszyscy piorunują go wzrokiem. - Zapytam za kilka dni... - dodał cicho, a ja zaczęłam zastanawiać się czy ten chłopak ma coś nie tak z głową.
- Powiedziała po co pojawiła się w Beacon Hills? - zapytał Scott.
- Wiem tylko tyle, że pracuje dla kogoś.
- Pewnie dla Klausa! - Od razu krzyknął Stiles.
- Nie sądzę. Nienawidzi jej. Uciekała przed nim przez niemal pięćset lat. W zasadzie to dziwi mnie, że się tu pojawiła, skoro wie, że Klaus jest w mieście. Chyba, że... - Ucichłam, zmarszczyłam czoło i zaczęłam wszystko układać sobie w głowie.
- Chyba, że co? - zapytała Lydia czekając niecierpliwie na resztę zdania.
- Chyba, że pracuje dla kogoś potężniejszego niż Klaus.
Gdy obudziły mnie pierwsze promienie słoneczne, od razu wstałam i ruszyłam w stronę willi.
- Lexi, co cię sprowadza w moje skromne progi? - zapytał Klaus głosem niewiniątka, gdy przekroczyłam drzwi jego domu.
- Nie zgrywaj świętego. Dobrze wiesz dlaczego tu jestem - odparłam.
- I domyślam się, że chcesz wyjaśnień - dodał naturalnym tonem.
- Byłoby miło - odparłam i puściłam mu oczko widząc, że rozmowa zmierza w dobrym kierunku.
- To wszystko później. Na razie mam na głowie ważniejsze sprawy. Wieczorem zabieram moich ludzi i wyruszamy na dłuższą wyprawę - powiedział i odwrócił się, aby usiąść na fotelu.
- Czekaj, co?! - dopiero po chwili dotarło do mnie co właśnie powiedział. - Nigdzie go nie zabierzesz - syknęłam wściekła. Dobrze wiedział o kogo mi chodzi, więc tylko uśmiechnął się pod nosem.
YOU ARE READING
Survivor [Derek Hale]
FanfictionNigdy nie ufaj ocalałemu dopóki nie dowiesz się jak udało mu się przetrwać. Cześć I W członkach rodziny Targaryan płynie krew Pierwszych Wilków. Moc, którą otrzymało każde dziecko Targaryanów, podzielona na piątkę rodzeństwa była znikoma i nie st...