Rozdział XCV ,,Noc w Nowym Orleanie"

1.3K 68 6
                                    

Widząc odchodzącego Klaus'a poczułam jak moja jedyna deska ratunku znika. Wiedząc, że nie mam już żadnej innej możliwości wpadłam na ostatni pomysł jak wpadł mi do głowy.

- Sprowadzę Katherine.

Klaus słysząc moje słowa żachnął się pod nosem i nawet nie zatrzymał.

- Ścigam ją od pięciuset lat. Nie uda ci się tego zrobić - powiedział i szedł dalej.

- Wiem gdzie ona jest i tak się składa, że możemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Pierwotny zatrzymał się na chwilę, po czym kiwnął w moją stronę palcem, abym ruszyła za nim.

************************************

- Więc co ty na to? Zgadzasz się?- zapytałam siedząc na fotelu w jednym z pokoi w rezydencji.

- Mam nadzieję, że wiesz na co się piszesz - odparł, spacerując po pokoju z rękami złączonymi z tyłu.

- Jestem ocalałą, Klaus. Zawsze wychodzę zwycięską ręką. Zawsze wygrywam. Zawsze dostaję to, czego chcę - powiedziałam pewnym siebie głosem, podchodząc do hybrydy.

 Zawsze dostaję to, czego chcę - powiedziałam pewnym siebie głosem, podchodząc do hybrydy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pierwotny zaśmiał się pod nosem.

- I właśnie taką Lexi poznałem. Sprowadź Katherine, a ja już porządnie się nią zajmę - dodał, a w jego niebieskich oczach pojawiły się złote iskry, które oznaczały, że dni wampirzycy są policzone.

- Zrobię to jak najszybciej - odparłam i ruszyłam w stronę drzwi, lecz zahamował mnie w tym uścisk Klaus'a na moim ramieniu.

- Jest już późno, a czeka cię ponad dzień drogi. Odpocznij, wyjedziesz jutro - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Spojrzałam na niego gniewnie, bo szczerze niecierpię kiedy ktoś mi rozkazuje, ale łącząc wszystkie fakty muszę stwierdzić, że tym razem Mikaelson ma rację. Poza tym nie jadłam od dłuższego czasu, a walka z ludźmi Marcel'a dodatkowo mnie osłabiła.

- Przydzielę ci jeden z pokoi gościnnych. Jak pamiętasz, mamy tu dużo miejsca - dodał z uśmiechem i rozłożył ręce, wskazując na wnętrze ogromnego pokoju.

- Mam nadzieję, że zahaczymy po drodze o kuchnie - odparłam, gdy byliśmy już w drodze. Rezydencja Klaus'a niewiele się zmieniła od kiedyś byłam tu dwa lata temu. Była tak ogromna, że przez pierwsze dni łatwo było się w niej zgubić. Wszędzie dominowały ciemne kolory, które przełamane zostały kremowymi akcentami. Moim ulubionym pokojem była pracownia, w której Klaus tworzył wspaniałe dzieła, którymi zachwycił by się sam Picasso. A właśnie...

- Nadal malujesz? - zapytałam, gdy schodziliśmy ze schodów i kierowaliśmy się w stronę ogromnego salonu.

- Niemal nie pamiętam kiedy po raz ostatni dotknąłem pędzla - odparł zamyślony.

Survivor [Derek Hale]Where stories live. Discover now