Rozdział XLVIII ,,Kiedy kochasz, pozwól odejść"

2.1K 101 34
                                    

Gdy oddałam kolejny litr krwi, Klaus łaskawie oznajmił mi, że mogę wracać do domu. To był pierwszy raz, gdy wolałabym zostać w willi Mikaelsona, bo wiedziałam, że czeka mnie poważna rozmowa z Derekiem. No ale zdecydowanie lepiej żeby dowiedział się o wszystkim ode mnie.

- Musimy porozmawiać - powiedziałam wchodząc do loftu, gdzie od razu zauważyłam ćwiczącego Dereka. Wilkołak wstał z ziemi i otrzepał ręce. - Jest Peter? - zapytałam bojąc się, że zdrajca przedstawił Derekowi swoją wersję wydarzeń.

- Nie widziałem go od wczoraj - odpowiedział i podszedł do mnie, by pocałować mnir w czoło na przywitanie. Na jego skroni wciąż lśniły krople potu. - O czym chcesz pogadać? - zapytał.

Od nocnego incydentu panowała między nami dość napięta atmosfera. Bałam się, że to co chcę mu oznajmić jeszcze bardziej pogorszy sprawę, ale nie mogę go dłużej okłamywać. Zasługuje na to, aby znać prawdę o tym, jak wielkim kłamcą jest osoba, z którą się spotyka.

- Zacznijmy od początku. Klaus nie jest moim szefem. No przynajmniej w tym formalnym sensie... Poznałam go dwa lata temu w Nowym Orleanie.

Opowiedziałam Derekowi całą prawdę, od tego co stało się dwa lata temu do dzisiejszego wydarzenia w willi Mikaelsona. Mimo tego, że wilkołak przez całą opowieść starał się nie wybuchnąć, znacznie ucierpiał stolik, gdy Derek uderzył w blat z całej siły. Wiedziałam, że jest wściekły, a jednoczesnie cierpi. I to wszystko z mojego powodu.
Gdy skończyłam mówić nastała między nami długa cisza.

- Więc co teraz? - zapytał w końcu, zaciskając pięści.

- Ja... ja... Nie wiem. - Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego racjonalnego zdania. - Przepraszam - dodałam cicho, ale i tak byłam pewna, że to usłyszał.

- Wiesz co mnie martwi, Lex? - zaczął w końcu Derek, a jego twarz wyrażała pogardę. - Że jesteś tak świetnym kłamcą. Skąd mogę mieć pewność, że znowu czegoś przede mną nie ukryłaś? Może za kilka dni dowiem się, że nawet nie nazywasz się Alexandra Targaryan - powiedział z pretensją w głosie, a jego zielone oczy wręcz ciskały piorunami.

Zamknęłam powieki i westchnęłam cicho. Derek miał rację, lecz mimo to chciałabym żeby wiedział, że tym razem powiedziałam mu wszystko.

- Obiecuję ci, że wszyst...

- Twoje obietnice są dla mnie niczym. - Usłyszałam szorstki głos Dereka, który przerwał mi w pół zdania. - Jak mogłaś ukrywać to, że wymieniasz krew z Klausem? - zapytał wściekły. Tym razem ucierpiało drewniane krzesło.

- Nie miałam wyboru! Założę się, że odkąd ci o tym powiedziałam w twojej głowie powstały co najmniej trzy plany na atak na Mikaelsona, ale zrozum, że nie mamy z nim najmniejszych szans - powiedziałam podchodząc w jego stronę.

Derek zacisnął usta w wąską linię i chwilę nad czymś myślał, po czym spojrzał na mnie, a w jego oczach było widać tylko gniew.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Survivor [Derek Hale]Where stories live. Discover now