Rozdział V ,,Spotkanie po latach"

6.7K 298 70
                                    

- Alexandra na razie jest bezpieczna za osło...

- Wolałabym Lexi, ewentualnie Alex - wtrąciłam się Scottowi w połowie zdania.

- Tak więc Lexi - poprawił się, na na skinęłam mu w podziękowaniu głową - jest bezpieczna za osłoną, dlatego my musimy zastawić pułapkę, do której zwabimy Kai'a.

Od kilku minut liczba osób w pomieszczeniu powiększyła się, a mianowicie dotarły do nas trzy dziewczyny: Malia, Lydia i Allison. Niejacy Erica i Boyd stali na warcie na zewnątrz. Stiles przedstawił dziewczynom po krótce moją historię. 
Wciąż nie wiem jak banda dzieciaków ma mi pomóc, no ale przynajmniej sprawdzę czy to prawda co mówią o sile Prawdziwego Alfy. No i dodatkowo mamy przewagę liczebną, to zawsze jakieś pocieszenie.

- Powiem ci Targaryan, że jesteś mistrzem bycia w centrum uwagi - usłyszałam roześmiany głos Petera. Gdy zwróciłam wzrok w jego stronę, ten przyglądał się z założonymi rękami Derekowi i bandzie nastolatków, którzy dyskutowali odnośnie zastawienia pułapki, co chwilę jednak schodząc na temat stojącej przed nimi hybrydy

- W dodatku przyciągam kłopoty jak magnes, więc uważaj Peter, możliwe że wpakowałeś się właśnie w znajomość bez odwrotu - mówiąc to puściłamu oczko.

- Ale z tego co widać, do tej pory udało  ci się przeżyć. Módl się żeby tym razem było tak samo - wtrącił Derek, nawet nie patrząc w moją stronę. Jego arogancja denerwowała mnie coraz bardziej, a zarazem było w tym wilkołaku coś co sprawiało, że chciałam być tą, która sprawi, że na tej gburowatej, a zarazem pięknej twarzy pojawi się choć krzta uśmiechu. 

- Módl się? Błagam cie... Jestem Alexandra Targaryan. Jedyna ocalała z rodu. Zawsze wychodzę zwycięską ręką. To moja specjalność - dodałam pewnym siebie, ale i nieco aroganckim tonem na co Derek spojrzał na mnie zdziwiony, jakby nie spodziewał się odpowiedzi.

 To moja specjalność - dodałam pewnym siebie, ale i nieco aroganckim tonem na co Derek spojrzał na mnie zdziwiony, jakby nie spodziewał się odpowiedzi

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Szczerze?

Wątpiłam w powodzenie planu, ale miło że ktoś próbuje mi pomóc. Od dłuższego czasu mogłam liczyć tylko na siebie. Nie oczekuję cudów. Bardziej czasu, w którym będę mogła zwiać z tego miejsca tam gdzie, jeszcze mnie nie było.

Tak naprawdę nie wiedzieliśmy czy Kai przyjedzie po mnie akurat dzisiaj dlatego po paru godzinach czekania atmosfera wyraźnie się rozluźniła. Mimo wszystko wciąż miałam oczy dookoła głowy, a nadprzyrodzony słuch sprawił, że wzdrygnęłam się nawet, gdy usłyszałam przelatującą w koncie loftu muchę. Jedynymi osobami, które wydawały się mieć podobne, czujne podejście byli Derek i Peter, tyle że starszy Hale podobnie jak ja był zamknięty w czarodziejskim okręgu i nawet jakby chciał, nie mógłby nic zrobić.

Zauważyłam, że jedna z dziewczyn- Lydia, co chwilę mi się przygląda. Mam nadzieję, że mnie nie rozpoznała, bo nie chciałabym teraz tłumaczyć się wszystkim dlaczego podsłuchiwałam ich pod szkołą.

Było już bardzo późno, za oknem zrobiło się ciemno, a pomieszczenie oświetlała tylko jedna żarówka zwisająca z sufitu na niezabezpieczonym kablu. Część osób stała oparta o ściany, a Peter rozłożył się na ziemi i założył dłonie za głowę. O dziwo - wydawało się jakby na twardej ziemi było mu całkiem wygodnie. Gdy chciałam pójść w jego ślady usłyszałam kroki i znacznie wcześniej niż reszta napięłam całe ciało.

Survivor [Derek Hale]Where stories live. Discover now