Rozdział ,,Gra na dwa fronty"

1.3K 68 5
                                    

- To jest jego umowa? Sprowadźmy Katherine, a on pozbywa się Kai'a? Bez żadnych ,,masz mi służyć na wieki" albo ,, przyjdę po swój dług w odpowiednim czasie"? - zapytał Stiles, naśladując głos Klaus'a.

- Dobiłam targu - odparłam, wzruszając ramionami.

- W takim razie na co czekamy? - zapytała Malia, która była już gotowa skopać kilka wampirzych tyłków.

- To nie jest takie proste. Myślisz, że dlaczego Klaus nie mógł schwytać jej przez prawie pięćset lat? To mistrzyni intryg i ucieczki - powiedziałam, czym zgasiłam entuzjazm całej grupy. Gdy zabrzmiała podniosła muzyka, wszyscy wstaliśmy. Wiem, że czas i miejsce były nieodpowiednie, ale musiałam powiedzieć im co udało mi się ustalić z Klausem. W końcu to jedyne miejsce, gdzie spotkaliśmy się wszyscy, bez podejrzeń mojego brata, że coś knujemy. Jednak gdy rozpoczęła się ceremonia nikt nie miał siły na to, aby ciągnąć temat.

Był to najsmutniejszy, a zarazem niejpiekniejszy pogrzeb na jakim byłam.

***********************************

Kolejnego dnia atmosfera była tak gęsta, że można było kroić ją nożem. Miałam wrażenie, że każdy poszedł w swoim kierunku, a szczęśliwa grupa przyjaciół nie miała już prawa bytu. Od śmierci Allison Isaac zupełnie się od nas odizolował, Lydia wróciła do swoich poprzednich znajomych, które nie grzeszyły inteligencją, Stiles wraz z Malią zamknęli się w swoim małym świcie, a Scott... Cóż, Scott został dziś w domu i nie odbiera od nikogo żadnych telefonów.

Zajęcia dłużyły mi się dzisiaj jak nigdy. W dodatku nie mogłam na niczym się skupić. Gdy pani Jackness skomentowała mój stan mówiąc, że nie ma żadnej taryfy ulgowej dla przyjaciół nieboszczyków myślalam, że wydłubię jej oczy. Chociaż kto wie... Może akurat ktoś zaatakuje ją w ciemnej alejce i wyśsie trochę krwi... Z drugiej strony muszę uważać, bo jad takich żmii może być trujący.

Szykując się na wychowanie fizyczne, usłyszałam ciche pukanie do szatni. Gdy otwarto drzwi, dookoła rozległ się pisk dziewczyn.

- Co ty tu robisz? - zapytałam zdenerwowana widząc Kai'a, który bez skrępowania wszedł do damskiej przebieralni.

- Mieliśmy porozmawiać, sis - odparł z nutą pretensji w głosie.

- Nie możemy zrobić tego na osobności? - zapytałam wskazując na dziewczyny, które zakrywały się bluzkami i piorunowały mojego brata wzrokiem.

- A co? Przeszkodziłem w czymś? - zapytał niewinnie.

- W Londynie miał nauczanie indywidualne w domu - wytłumaczyłam zdziwionym dziewczynom, dlaczego Kai nie wie, że chłopcy nie mają tutaj wstępu.

- Zbiórka! - usłyszeliśmy głos nauczycielki.

- Muszę iść - powiedziałam i ruszyłam za dziewczynami z grupy, lecz Kai zatrzymał mnie łapiąc za ramię.

- Szybkie pytanko. Co zrobić gdy dziewczyna która ci się podoba zaczyna cię ignorować? I mam nieodparte wrażenie, że również knuje coś za moimi plecami... - powiedział i puścił moją rękę.

- A skąd mogę to wiedzieć?

- Jak to skąd? Jesteście identyczne! Wredne, aroganckie, infantylne i przebiegłe. O wyglądzie już nie wspomnę - odparł wzruszając ramionami.

- Nie porównuj mnie do Katherine - skomentowałam oburzona.

- Nie porównuj mnie do Katherine - skomentowałam oburzona

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Survivor [Derek Hale]Where stories live. Discover now